Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-08-2014, 00:08   #31
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Torsten swoim zwyczajem nabił wypalone pistolety.
- Niech to szlag. Nerwowy się zrobiłem, a kul coraz mniej.
Rozejrzał się po bagnisku próbując wypatrzeć zbiegłą dziewczynkę.
- Musimy ją odnaleźć, bo we wsi pomyślą żeśmy ją zaciukali. Po za tym małej może się coś stać.
Złożył dłonie przy ustach i krzyknął.
- Minne! Minne! Wracaj! Twój przyjaciel jeszcze żyje! Chce z Tobą mówić! Trzeba mu pomóc! Nie opuszczaj go! Cierpi!
Kłamał jak z nut, ale nigdy nie miał kłopotów z łganiem w słusznej sprawie, jak i co prawda w każdej innej.
Mimo nawoływań Torstena jedyne co mu odpowiedziało to było kumkanie żab. Dziewczynka albo nie słyszała, albo nie miała zamiaru posłuchać rozbójnika.

Elf błądził wzrokiem, podświadomie patrząc w stronę wioski. Czas zająć stanowisko.
- No i po ptakach. Mała może i nie powie we wiosce cośmy narobili, ale wystarczy że będzie na nas krzywo patrzeć to i za gwałcicieli nas wezmą. Gadać z nimi nie ma co, samiście widzieli. A informacje skądś wziąć trzeba - ja widzę taką sposobność tylko w Craecheur. - Tu przerwał i jął wpatrywać się w Berwika, aż tamtemu ciarki po plecach przeszły. Grim potrząsnął głową i zwrócił się wreszcie doń: - Berwiku, myślę że moja magia w połączeniu z twoimi umiejętnościami pozwoli nam zakraść się w nocy do maciory i ją zatłuc. Tyle że nie wiem czego się spodziewać. Jeśli to nie będzie zwykła świnia to zleci się pół wsi. Jak się ją zarżnie szybko, to nawet paru świadków nam nie zaszkodzi. - Zawiesił głos, wpatrując się w czubki swoich butów. Nie powinno się towarzyszom mówić takich rzeczy, ale elf miał nadzieję, że już mu zaufali. - W końcu umiem modyfikować pamięć - Mrugnął okiem, lecz wyglądało to dość blado.

- Co do samego planu. Albo idziemy tam w nocy, ogłuszamy wszystkich i zabijamy maciorę, czyli wchodzimy tam z drzwiami. Albo robimy to subtelnie, tak, aby się nawet nikt nie skapnął że to my ją utłukliśmy, a samą śmierć zanotowali, gdy nas już tu nie będzie. Kto zna dobrą truciznę na maciory?

Słuchając tego co mówili towarzysze Berwik zasępił się. Sytuacja była naprawdę niezręczna, a nowy plan działania trzeba było wymyślić. I to szybko.

- Jeśli chodzi o zabijanie Maciory to wciąż nie jestem pewien czy warto. Ten chłop z Cracheuer nawet nie powiedział że le Beau tam był i że cokolwiek o nim wiedzą. Z drugiej strony może to być nasze jedyne źródło informacji o tym zbóju. Osobiście… osobiście uważam że możemy zaryzykować. Ufam swoim umiejętnościom i… - tu Berwik nieznacznie zawiesił głos jakby nie był do końca przekonany o tym co mówi -... i magii elfa też ufam. O ile nie zrobi nią za dużo hałasu. Jak się cała ta wieś zleci to choć wszystka broń jaką mają to kije i widły, to… to wolałbym tam nie być. Co do trucizn to nie wiem. Nie znam się, jestem prostym złodziejem, ale może Degnir coś poradzi? W końcu co może leczyć to może też zabijać, jak mawiał jeden medyk często bywający w domu pana, któremu kiedyś służyłem… - Złodziej rozmarzył się nieco wspominając stare dzieje, po chwili jednak wrócił do rzeczywistości
- To co robimy? - zapytał, choć wiedział, że w istocie każdy próbuje odpowiedzieć teraz na to pytanie.
- Skoro sprawy zaszły tak daleko, to ubijmy świnię. Choć moim zdaniem, to na chu … steczkę w ogóle się wcinamy między tych kmiotów? - Torsten wzruszył ramionami.
- Czy tu był le Beau, czy nie i tak musimy iść dalej, a tu wielu dróg do wyboru raczej nie ma. Zabijmy maciorę starając się oszczędzić miejscowych i tyle. Trucizna to niezła myśl. Zakończył jeszcze raz wzruszając ramionami.

Felix popatrzył po wszystkich:
- Jeśli możemy ją ubić to zawsze będzie za co rozmawiać z tamtymi. Bo jak przyjdziemy z niczym i zaczniemy ich naciskać też nie wiadomo czy się na nas z widłami nie rzucą. Tym bardziej, że to my jesteśmy dla nich dziwadłami. - Na ostatnie słowa zwiadowca się skrzywił.

Większość była za akcją zbrojną. Jedynie Degnir był przeciwny zabiciu maciory. Nie pozostało nic innego jak ustalić plan i wprowadzić go w życie.

Po krótkiej naradzie ustalili plan działania. Właściwie wymyślił go Grim a pozostali go zaaprobowali. Główny ciężar zadania spoczywał według planu na barkach elfiego maga. To on miał zamiar podejść do pełniących wartę wykorzystując czar “sobowtór”, następnie uśpić wartowników otwierając drogę reszcie drużyny do maciory. Najpierw jednak należało sprawdzić jak się sprawy mają. Wszyscy byli zgodni, że należało zaczekać do zmierzchu by zadziałać pod osłoną nocy. Niestety okolica nie sprzyjała czekaniu. Stali po kostki w błotnistej brei, do tego zaczął mrzyć deszcz. Po Minnie wszelki słuch zaginął, nie było wiadome, czy dziewczynka utonęła w bagnie, czy wróciła do wioski by poskarżyć się na wędrowców dorosłym. Przy odrobinie szczęścia może okazać się, że była sierotą, której nikt nie będzie szukał. W końcu zaczęło robić się ciemnej, co w tej dziwnej krainie bez słońca oznaczało, że nadchodzi noc. Zgodnie z ustaleniami do akcji wkroczył Felix i Berwik. Mieli za zadanie dowiedzieć się jak ma się sytuacja w wiosce. Skradając się najciszej jak potrafili, dotarli w bezpośrednie pobliże chlewika. Zgodnie z przewidywaniami wioska spała a na warcie stał tylko jeden chłop uzbrojony w w zaostrzony kij. Można było przewidzieć taki obrót sprawy. W końcu wartownicy musieli kiedyś spać. Zwiadowcy wrócili do reszty i powiadomili towarzyszy o zastanej sytuacji. Maas Mourria tylko skinął głową. Zaczął wypowiadać w języku tajemnym sentencje i wykonywać dziwne ruchy dłońmi. Wkrótce otoczył go jakby cień, a kiedy się rozproszył zobaczyli jednego z chłopów, którzy stali na warcie. Elf, okryty magiczną iluzją, ruszył w kierunku chlewika. Gdy wyłonił się w mgły w zasięgu wzroku wartownika ten z początku się wystraszył i chciał krzyknąć, ale elf dał ręką znak, żeby się uspokoił.

- Bouc to ty. Jużeś przyszedł mnie zmienić, przeca mówiłech ci, że ciem obudzem. Jak chcesz stój sobie. Ja idę spać.
Wieśniak oparł zaostrzony kij o ścianę chlewika i szykował się do odejścia. Wtedy Grim wykonał gwałtowny ruch i chwycił dłoń wartownika, wypowiedział magiczną formułę wprawiając swą ofiarę w przerażenie, lecz nim zdążył krzyknąć magiczna moc sprowadziła na niego sen. Mimo udanego zaklęcia Grim nie mógł sie pozbyć wrażenia, że coś poszło nie tak. Dał znać towarzyszom żeby jak najszybciej przybiegli. Torsten, Felix i Berwik po otwarciu prymitywnego zamknięcia znaleźli się wewnątrz chlewika. Świnia była rzeczywiście wielka i niestety wrogo nastawiona do niespodziewanych gości. Na szczęście leżała w rogu chlewika i zanim wstała trze śmiałkowie zdążyli zaatakować. Po otrzymaniu pierwszych ran zwierzę zakwiczało głośno i ruszyło do ataku. Pierwszy o jej siłe i wściekłości przekonał się Torsten. Maciora ugryzła go boleśnie w nogę, potem zaszarżowała na Berwika przewracając go w nieczystości. Na szczęście na tym skończyło się jej szczęście. Felix trafił jeden ze swoich ataków a Torsten dołożył swoje trafienie. Dzieła zniszczenia dopełnił Grim trafiając, stojąc w drzwiczkach, zwierzę magicznym żądłem. maciora padła bez życia. Jej przedśmiertne kwiki obudziły jednak kogoś w wiosce bowiem usłyszeliście przekleństwa dobiegające od jednej z chat i odgłos otwierających się drzwi.
- Coż siem tam dzieje? Mans wszystko w porządku? Mans, odezwij siem?
Degnir, który do tej pory stał na czatach syknął na resztę drużyny i dał im znać, żeby czym prędzej uciekali. Tak też zrobili.
 
Demoon jest offline  
Stary 10-08-2014, 22:36   #32
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Stało się, świniobicie w Puanteure stało się faktem. Świnia, którą mousillońscy wieśniacy mieli za magiczną okazała się całkiem normalna. Po opuszczeniu wioski chwilę biegli słysząc za plecami gwar, który stopniowo cichł, jak się oddalali. Nic nie wskazywało na to żeby szedł za nimi pościg. Widocznie ich ofiary były zbyt zdezorientowane i nie wiedziały skąd nastąpił atak. Może też poszli w drugą stronę niż grupa "świniobójców". W każdym razie mieli na razie spokój. Ich największym problemem stało się dotarcie w całkowitych ciemnościach do Craecheur i nieutonięcie w bagnie. Tu sytuację ratował Degnir i Maas Mourria. Oni jako jedyni widzieli w ciemnościach i kierowali resztą grupy co jakiś czas pociągając kogoś za ramię by uchronić go przed wpadnięciem w bagno. O stosowaniu światła ze względu na możliwy pościg trzeba było zapomnieć. Po około trzech godzinach powolnego marszu po omacku udało się im dotrzeć do Craecheur.

Wioska była pogrążona we śnie. Nie chcąc nocować na placyku patroszenia przy siąpiącej mżawce, zapukali do chaty żabiarek w której nocowali poprzedniej nocy. Otworzyła im ta z długim palcem, Ger jak co niektórzy pamiętali. Starucha wybałuszyła na nich oczy i przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Szybko jednak się opanowała.

- To wy? Świnia was nie zjadła, ani nie pozmieniała w żaby. Floupe wstawaj chodź popatrz. Oni wrócili!

Nie kryjąc ekscytacji zaczęła ich wypytywać jak im poszło. Gdy dowiedziała się, że "Królowa" nie żyje westchnęła głośno i lekko utykając pobiegła do chaty Marfa. Dobijając się do drzwi zaczęła wołać.

- Wstawej, wstawej oni wrócili. Ubili "Królową".


Dalej wydarzenia potoczyły się już błyskawicznie. Wieśniacy budzili siebie nawzajem i wszyscy gromadzili się wokół bohaterów wiwatując. Marfe uśmiechnięty od ucha do ucha podchodził do każdego z nich i klepał ich po ramieniu. Gdy emocje nieco opadły przemówił.

-Wywiązaliśta siem z naszej umowy, to i my dotrzymamy słowa. Ger chciałaby wam coś pedzieć.

Żabiarka wyraźnie zawstydzona postąpiła krok w kierunku drużyny.

- No tak panockowie. Był tu parę dni przed wami taki jeden. Nie mówił jak siem nazywa. Nie mioł dwóch palców przy lewej rynce. Dał trochu chleba z Lyonesse i czystej wody. Przenocowalimy go z Floupe a rano go już nie było. Pamientom jyszcze, że był bardzo przystojny- tu Ger popatrzyła do góry rozmarzonym wzrokiem a Floupe z oburzeniem prychnęła.

- Wstydziła byś siem Ger masz już ponad trzydzieści wiosen. Nie powiedziałaś poza tym najważnijszego. Ów chłop pytoł siem o zamek Hane w którym mieszko jakowyś Aucassin. My dobre mousillońskie kobiety som. Nigdy nie opuszczałyśmy wioski i żadnygo Aucassina nie znomy, ale mówił,że z zamku jest widok na most na Grismerie. Wimy, że rzeka jest gdzieś na południu i tamok go skierowaliśmy.

Do rozmowy wtrącił się Marfe.

- Do rzeki trzyba bydzie iść kilka dni, dobrze wyposażymy was na drogę. Dostanienie ile tylko slimoków i żab. Dzisioj przenocujta u żabiarek. Jutro se ruszycie skoro świt. Craecheur jest wom wdziemczne

Wieśniacy wyraźnie zadowoleni z przyniesionych wieści zaczęli się po kilku minutach patrzenia na swoich bohaterów rozchodzić się do chałup. Bohaterom nie pozostało nic innego jak skorzystać z zaproszenia Marfego i udać się do chaty Ger i Floupe na spoczynek.
 
Ulli jest offline  
Stary 11-08-2014, 21:06   #33
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Elf czuł narastający optymizm gdy wieśniacy dzielili się z nimi informacjami. Teraz mieli już punkt zaczepienia. Guido wciąż ma nad nimi kilka dni przewagi, jednak to już nie martwiło Grima. Ważne było to, że wiedzą gdzie mają iść - koniec z szukaniem po omacku. Mousillońska gawiedź obiecała im zapasy, za co elf grzecznie odmówił; teraz jednak - wciąż nie mogąc opędzić się od uczucia niepewności, które mu towarzyszyło od spotkania ze świnią - zaczął sprawdzać swój ekwipunek. Mina mu zrzędła, kiedy poczuł znajomy zapach zepsutej żywności. Niech to szlag, pomyślał. Kiedyś już takie coś mu się przytrafiło, jednak wtedy było to ledwie parę jabłek. Teraz zaś wszystkie jego zapasy, za które oddał by teraz całe pieniądze - pomyślał, patrząc ze wstrętem na ślimaki i żaby w pokrzywionych rękach żabiarek.

"Cała nadzieja w towarzyszach" powtarzał sobie w myślach, kiedy z wzrokiem wbitym w ziemię pojawił się za plecami krzątającej się kompaniji.
- Moi drodzy przyjaciele... Czy wystarczy wam racji podróżnych na podzielenie się z waszym oddanym towarzyszem... ? - Dobiegł ich uszu ledwie słyszalny głos Grima, mielącego w dłoniach skrawek płaszcza.
 

Ostatnio edytowane przez Demoon : 11-08-2014 o 21:08.
Demoon jest offline  
Stary 11-08-2014, 21:45   #34
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
A więc zabicie maciory się powiodło. Krasnoludzki medyk nigdy nie przypuszczał, że może znaleźć się w takich okolicznościach. Kiedyś biesiadował ze szlachtą i władczymi Agbeiten, a teraz brodził w śmierdzącym bagnisku pośrodku niegościnnej krainy nękanej przez głód i chaos. Do tego nie był sam. Przez trudny teren przedzierał się na szpicy ramię w ramię z elfonem. Wrogiem jego rasy jak to zawsze starsi powtarzali. Po ostatniej akcji Degnir zaczął jednak nabierać większego zaufania do jego magii. Bo do samego elfa zaczął się przekonywać już jakiś czas temu. Bardzo trudny teren prędko odbierał siły i chęci do jakiejkolwiek rozmowy. Dlatego też krasnolud odpłynął myślami do poprzednich wydarzeń.

~ A właściwie kedy to było? Te polubienie elfona? Wrogiem to łon nie był od początku. Przeca we Nawiedzonym Domu musieli my wszyscy działać razem, albo szybko zginyć. Ale kiedy zacznyłech uważać, że on je wincyj wart niż na to wyglądo? Wtedy jak ze szacunkiem dla mojej wiedzy patrzał jak skłodom rannych towarzyszy we Nawiedzonym Domu? Czy wtedy jak ciulnął jak się patrzy w tego koszmara czarem? A możno wtedy jak my siedzieli we tym lochu? Kedy okozoł się istną skarbnicą historii wszelakich i chętnie się nimi z nami dzielił ku pokrzepieniu serc? AJJJJ! Zaś dupiato stawiosz kulasy Degnirze. No weź się synu Mordrina we graść bo utoniesz we tym syfie, a nie dojdziesz do ciepłej chatynki. O powrocie do domu nie mówiąc. Skup się! ~

Z jednej strony Maas potrafił czynić sztuką magiczną prawdziwe cuda, a z drugiej męczył się i maszerował jak wszyscy inni. Nie raz wdepnął w jakiś głęboki wykrot ukryty w wodzie i wspierał się na barku khazada. Ale takie sytuacje zdarzały się i drugą stronę. Biedacy – Torsten, Felix i Berwik za nimi mieli jeszcze gorzej – maszerowali praktycznie po omacku. Nikogo więc nie może zdziwić, że kiedy dotarli do Craecheur od razu skierowali się do chaty żabiarek…

***

Nocne powitanie zaskoczyło krasnoluda. Zdaje się, że cała społeczność chciała im pogratulować. Degnir stał z boku i nic się nie odzywał. Był bardzo zmęczony, a chciał zapamiętać każdy szczegół który mógł ich zbliżyć do tego łotra le Beau. A wywiedzieli się sporo i teraz medyk był bardzo wdzięczny towarzyszom, że postawili na swoim i zaciukali świnię.

Po wejściu do chatynki żabiarek zostało im co najmniej kilka godzin spokoju które trzeba było dobrze zagospodarować. Khazad przede wszystkim ściągnął z siebie przemoczone szaty, ciżmy i onuce. Rozwiesił je tak by do rana choć trochę przeschły. W tym czasie Maas zapytał o prowiant. Degnir miał jeszcze trochę tego co dał im Auferic, ale apetyt też mu dopisywał.

- We moim plecaku wiela normalnego jedzenia nie uświadczysz i wiym, że musza się już teroz ratować tymi ślimokami. Tobie radza to samo – czy Ci się to podoba czy niy, im szybcij przywykniemy do ich kuchni tym lepij.

Następnie widząc, że Torsten jeszcze nie śpi wziął się za opatrzenie jego nogi ugryzionej przez maciorę. Na szczęście dużo roboty z tą raną nie było i solidne zabandażowanie poszło sprawnie. Obejrzał jeszcze całą resztę czy nie mają gdzie pijawek, kazał dobrze wysuszyć stopy przed jutrzejszym marszem i położył się na zaimprowizowanym przez siebie legowisku. Było twardo, ale sucho. Nie można więc się dziwić, że po czasie którego wystarczyłoby na odmówienie dosłownie paru pacierzy medyk zasnął prawdziwie kamiennym snem.

Rzut na leczenie Torstena - 39

 
KurtCH jest offline  
Stary 12-08-2014, 16:01   #35
 
kretoland's Avatar
 
Reputacja: 1 kretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodze
Ubicie świni okazało się łatwiejsze niż się spodziewał. Mimo wielkości okazała się raczej normalna, a po nawiedzonym domu spodziewał się jakiegoś demona. Przeprawa po ciemku nie okazała się do nazbyt przyjemnych. Mimo, że nieraz musiał się skradać i potrafił rozróżniać podłoże stopą, to tutaj teren był podmokły i ciężko było rozróżnić drogę od sadzawki. Posiadanie w grupie ras widzących w ciemności było niesamowitym plusem.

Gdy w końcu dotarli co wioski zaczęło się budzenie wszystkich. Felix starał się stać przy tym bardziej z tyłu, gdyż nie przepadał za takimi zbiegowiskami.

Na zapytanie Maasa zwiadowca odrzekł:
- Mój drogi przyjacielu, chcąc nie chcąc musimy przejść na lokalną żywność jako, że tej z zapasów nie zostało już chyba nikomu za dużo. Mogę się podzielić, ale Degnir dobrze prawi. Im szybciej się przestawimy tym lepiej. Dobrzy by było nie wymiotować po kątach jak już dojdziemy celu.

Gdy już wszyscy się kładli i on się ułożył. Patrząc jakie warunki panowały w drodze i po przejściach z nocy, łoże okazało się niezwykle wygodne.
 
kretoland jest offline  
Stary 12-08-2014, 16:30   #36
 
nefarinus's Avatar
 
Reputacja: 1 nefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znany
Nie wszystko poszło zgodnie z życzeniami Berwika. Świnia nahałasowała nieco i ściągnęła im na głowę mieszkańców wioski, którzy na szczęście nie zorientowali się co się dzieje do czasu gdy złodziej i jego towarzysze byli już daleko. W gruncie rzeczy nie było tak źle, ale Berwik był w złym humorze, czemu częściowo winna była świnia, która przewróciła go na kupę łajna, a częściowo otaczające ich ciemności, przez które złodziej co chwilę się potykał. Szedł ciągle z duszą na ramieniu bojąc się wpadnięcia do rozciągających się po obu stronach ścieżki bagien - taki wypadek w najlepszym wypadku skończyłby się na przemoczeniu, gdyby zaś bogowie spojrzeli na niego niełaskawie... cóż to mógł być koniec jego kariery.

Na szczęście do celu dotarli bez żadnych problemów, a Berwik rozpogodził się słysząc że wieśniacy rzeczywiście mają dla nich informacje o le Beau. Teraz chciał się porządnie wyspać, problem jedzenia zostawiając innym – zgadzał się z Degnirem, że prędzej czy później będę musieli jeść żaby, choć zdecydowanie wolał aby to było jednak „później”. Najpierw jednak postanowił doprowadzić swoje uwalane nieczystościami ubranie od porządku. Ta decyzja nie wypływała bynajmniej z potrzeby czystości, a z rutyny zawodowej. "Cuchnący złodziej jest tyle wart co to, czym cuchnie" rzekł do siebie biorąc się za czyszczenie spodni "Cuchnącego złodzieja można za łatwo wykryć". Dopiero gdy skończył rzucił się na ziemię obok towarzyszy i twardo zasnął.
 
nefarinus jest offline  
Stary 15-08-2014, 22:00   #37
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Rano zbudziła ich krzątanina ich gospodyń, czyli Ger i Floupe. Kobiety szykowały się do codziennej pracy na placyku patroszenia. Nie zapomniały jednak o obowiązkach gospodyń. Na stole czekały na bohaterów miski z gorącą strawą. Była to tradycyjna mousillońska zupa ze ślimaków. Ci, którym się nie zepsuł prowiant mieli jakiś wybór, Grim miał ten wybór raczej niewielki.

Berwik zapobiegliwie oczyścił poprzedniego dnia ubranie uwalane świńskim łajnem, ale nadal nieprzyjemnie zalatywał. Czyszczenie bez użycia wody mogło przynieść tylko niepełny efekt. Ubranie wymagało zdecydowanie prania, ale w okolicznościach w jakich się znajdowali mógł tylko o tym pomarzyć. Jedynym pocieszeniem było to, że wszystko z wokół cuchnęło w ten czy inny sposób, więc za bardzo się nie wyróżniał.

Torsten mimo, że fachowo opatrzony przez Degnira, miał zdecydowanie lekką gorączkę. Poza tym czuł lekkie pieczenie w miejscu ugryzienia. Niestety nikt z drużyny włącznie z Degnirem nie miał spirytusu do zdezynfekowania rany. Pozostało mu liczyć na odporność jego organizmu.

Felix miał niezbyt spokojny sen. Śniły mu się wilki wyjące do księżyca i lejąca się ciurkiem krew. Po przebudzeniu jednak szybko o tym zapomniał i siadł do strawy naszykowanej przez żabiarki. W końcu sam wczoraj mówił o konieczności przestawienia się na to co oferowała mousillońska ziemia.

Degnir zaczął dzień od zmiany opatrunku u Torstena. Widział, że rana nie goi się jak powinna, ale niewiele mógł zrobić. Pozostawało czekać i liczyć, że trafią na miejsce gdzie będzie można się wyposażyć w butelkę spirytusu do przemycia rany.

Po posiłku ruszyli w drogę. Mieszkańcy Craecheur z żabiarkami Ger i Floupe, oraz z Marfem na czele żegnali ich machając rękami dopóki nie zniknęli z oczu. Można by przysiąc, że niektórzy z wieśniaków ocierali łzy. Byli im autentycznie wdzięczni, że wybawili ich z wielkiego zagrożenia, jakie w ich mniemaniu stanowiła "Królowa".

Co do drogi to nie można było powiedzieć o niej nic dobrego. Ot ciut wyżej położony fragment gruntu niż okoliczne bagno, a mimo to i tak miejscami podtapiany. Widoków żadnych nie było do podziwiania, bo widoczność skutecznie ograniczała mgła. Jedynymi miejscami gdzie od czasu do czasu można było znaleźć chwilę wytchnienia od wilgoci i zatrzymać się na popas, były pagórki porośnięte karłowatymi drzewami. Pierwszego dnia wędrówki dotarli do jakiejś bezimiennej wioski, gdzie garbaci i na inne sposoby zdeformowani ludzie pozamykali się przed nimi w panice w domach. Na rozdrożu pomni informacji od Ger skierowali się na południe. Zmrok ich zastał na kolejnym porośniętym drzewami pagórku. Tam zdecydowali się nocować. Zachowali środki bezpieczeństwa i wystawili warty, jednak nic poza chmarami komarów nie dawało im się we znaki. Rano pożywili się racjami suchego prowiantu i ruszyli w dalszą drogę. Nieoczekiwanie po kilku godzinach marszu zostali napadnięci przechodząc przez jedną z wiosek. Około tuzina wynędzniałych chłopów ruszyło na nich kijami w rękach krzycząc "Żarcie!" i "Bij - zabij!". Jednak gdy tylko Torsten wypalił do jednego z nich z obu pistoletów, kładąc jednego trupem pozostali rozpierzchli się jak spłoszone ptactwo, kwicząc przy tym jak świnie. Przez resztę dnia już nic ich nie niepokoiło.

Drugi nocleg na tej przeklętej ziemi był już wyraźnie w dolinie Grismerie co dało się odczuć po jeszcze większym smrodzie unoszącym się w powietrzy i liczniejszych chmarach latającego robactwa mającego ochotę na krew podróżników. Gdy obudzili się rano, jeśli do tej pory któryś nie miał dość Mousillon to chyba zmienił zdanie. Znów po skromnym posiłku ruszyli dalej. Degnira bardzo niepokoił stan Torstena. Rozbójnik mocno gorączkował i był bardzo osłabiony. Wlekł się przez to na końcu grupy co jakiś czas prosząc o chwilę odpoczynku. Mimo wolnego tempa popołudniem trzeciego dnia wędrówki zobaczyli zamek na który kierował się Guido le Beau.


Istotnie wznosił się nad brzegiem rzeki, a nieopodal widoczny był most. Nieco niepokojący widok czekał ich zaraz przy skrzyżowaniu szlaków przed zamkiem. Oto zobaczyli zwłoki jakiegoś nieszczęśnika nanizane na pal.


Przyglądaliście się przez chwilę skazańcowi. Wtedy przed zamkową bramę wyszedł jakiś chłop i wylał wiadro pomyj. Zobaczywszy podróżnych zatrzymał się i zaczął im się przyglądać. W końcu przemógł się i zagadał.

- Wy widać nietutejsze-uśmiechnął się szczerząc swe niekompletne zęby- ten człek co tu nanizany, bez zezwolenia zbierał żaby i ślimoki. To zwyczajowa kara na takich. Kto to widział by bagiennikiem był każdy obwieś. Ale wy pewnie do jaśnie pana. Zaraz powiadomię rządcę znaczy Diomedesa. .

Chłop zniknął w zamkowej bramie a wy weszliście za nim dziedziniec. Zamek choć z pewnością stary sprawiał dobre wrażenie. Na dziedzińcu panował porządek. Na murach było widać ślady napraw, niektóre całkiem świeże. Po krótkiej chwili na dziedzińcu pojawił się znany im już chłop w towarzystwie dostojnego mężczyzny w średnim wieku i młodzieńca w szlacheckim stroju z herbem. Starszy mężczyzna skłonił nisko głowę.


- Witam was wędrowcy w imieniu Pana tego zamku Aucassina Hane. Mój Pan jest starym mousillońskim szlachcicem pielęgnującym obyczaje. Jednym z nich jest goszczenie u siebie wędrowców przez dwa dni. Jeśli zdecydujecie się przyjąć tą gościnę uczynicie memu panu wielką przyjemność.

Młodzieniec natomiast przyglądał się uważnie przybyłym.


Szczególnym zainteresowaniem obdarzył Maas Mourrie. Podszedł do niego i skłonił głowę.

- Nazywam się Bertrand z Akwitanii. Jestem nadwornym poetą Aucassina. Wiele słyszałem o elfach i ich wysublimowanym smaku artystycznym. Będzie dla mnie prawdziwym zaszczytem móc dać próbkę swojego talentu w twojej obecności Panie.

Nie czekając na słowa przyzwolenia, młodzieniec trącił struny trzymanej przez siebie cytry i zaczął deklamować.

Niekompletne serce trapi
wadliwością, niedostatkiem,
czuciem jaźń z uporem słabi,
zda się zbędnym jest dobytkiem...

...dłonie, które nie do pary,
nazbyt wolne - bez zajęcia,
także zbędne. Nie do wiary
innych trzeba im do szczęścia...

...uśmiech twarzy nie potrzebny
- nie ma komu się podobać,
również ubiór, przeto zgrzebny
- nie ma kogo adorować.

W ciepłe dłonie weź swe serce
i pokochaj je prawdziwie!
Nie dowierzaj przy tym Lorce
- uwierz Bogu - żyj godziwie.

Kierowanie własnym krokiem
rzecz to przecie niewłaściwa.
Pokój zawrzyj w sercu z Bogiem
- oto rada dobrotliwa.
 
Ulli jest offline  
Stary 17-08-2014, 18:35   #38
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Wystąpienie młodzieńca rozproszyło Grima, który rozmyślał tylko o wygodach dwudniowego wypoczynku w zamku. Na nieszczęście ów mężczyzna miał zaskakujące oczekiwania względem niego. Młody elf zdążył jedynie nabrać powietrza w płuca, kiedy narwaniec już zaczął recytować swój wiersz.

Słowa zlewały się ze sobą w jeden bełkoczący dźwięk. Maas próbował ich słuchać, jednak bardziej absorbowały go nachalne myśli w jego głowie. Co woli bardziej? Jak obrażają go prymitywnymi epitetami związanymi z długością jego uszu lub delikatnością rysów, czy jak wpatrują się w niego maślanymi oczami oczekując wyniosłych mądrości? Czemu nie mogą się zwyczajnie i normalnie do niego odnosić?

Rozmyślenia zostały brutalnie przerwane przez najgłośniejszą ciszę, jaką słyszał w swym i tak długim życiu. Artysta wyczekiwał jakiegoś komentarza. Problem w tym, że ten komentarz miał być wspaniały. Miał być dowodem "wysublimowanego smaku artystycznego", który Maas Mourria jako elf miał obowiązek mieć. Kiedy niby miał go nabyć? W dzieciństwie może i nasłuchał się tego trochę. Jednak każda elfia poezja była o tym samym - delikatnym smagnięciu wiatrem, subtelnie miękkim dotknięciu róży skropionej rosą i innych pierdołach, które młodego Mourrię nie interesowały za grosz - chyba, że jako komponenty do czarów. Więc co ma powiedzieć teraz temu fantaście?

- Istotnie te wersety są zobrazowaniem skali twojego talentu. Szlifuj go, aby swą liryką pieścić gusta słuchaczy. - Grim skinął młodzieńcowi głową, uśmiechając się lekko. Był dumny ze swojego występu. Lanie wody pięknie pustymi słówkami o zerowej wartości merytorycznej wydawało mu się bardzo na miejscu. Oby poeta był zadowolony i szybko zaprowadził ich do jadalni.
 

Ostatnio edytowane przez Demoon : 17-08-2014 o 18:42.
Demoon jest offline  
Stary 18-08-2014, 16:37   #39
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
Dotarli w kolejne miejsce którędy musiał przechodzić Guido le Beau. Nie licząc zwłok nabitych na pal cała reszta wydawała się być w porządku. A kiedy ktoś zaproponował im dwudniową gościnę to Degnir ze zmęczenia nie potrafił swojej rodości inaczej okazać jak tylko głośnym odetchnięciem. Nie to, żeby bardzo doskwierały mu warunki na „trakcie”. Prawda - khazad był nawykły do miejskich wygód. Ale na pewno nie był słabowity i jeśli tylko nikt nie kazał mu jechać konno to podczas wypraw pieszych nigdy nie narzekał. Bardziej smucił go stan zdrowia Torstena. Po opuszczeniu Craecheur krasnoludzki medyk bardzo często szedł na tyle pochodu pomagając banicie. Był wściekły, że pomimo posiadanej wiedzy nie jest w stanie mu pomóc inaczej jak tylko nadstawiając ramienia. Tak by towarzysz mógł się na nim wesprzeć. Degnir obiecywał sobie, że jak tylko będzie okazja na odpoczynek w godziwych warunkach to będą musieli z niego skorzystać. Lepiej było w spokoju posiedzieć na tyłku i wypocząć niż szarpać się z rannym po bagnach właściwie tylko udając prawdziwy pościg. Dzień lub dwa straty więcej będą musieli jakoś przeboleć.

Występ młodego poety widać nie przypadł elfowi do gustu. Degnir dostrzegł na jego twarzy znudzenie. Sam zresztą w tym czasie z nudów począł rozglądać się po izbie w której się znajdowali. Wreszcie kiedy młody skończył medyk podszedł do dostojnego mężczyzny i zapytał:

- Powiedzcie mi panie czy macie tu kaj medykamenta jakie albo chociaż flasza śpirytusu bo towarzysz nam fest słabuje. Coły je rozpolony i rana kierej się nabył na bagnach zaczyno się jątrzyć. Od razu tyż się przedstawia – jestem Degnir syn Mordrina - licencjonowany medyk z Agbeiten w Averlandzie. To tak co byś se nie pomyślał panie żem jaki cham prosty co pyto o rzeczy na kierych się niy zno. Za wszystko oczywiście się opłaca bo nie godzi się tak mocno gościny wykorzystywać.

Przesiadywanie na często niemiłosiernie nudnych ucztach Averlandzkiej szlachty się opłaciło. Dzięki temu krasnolud celowo teraz nie poruszał tematu zbiega. Sługa powiedział, że pan na zamku jest szlachcicem pielęgnującym obyczaje. Jeśli tylko obyczaje tutejszej szlachty były podobne do tej z Averheimu to już niedługo spotkają gospodarza na wspólnym posiłku. Wtedy będzie czas zapytać o to gdzie skierował się monsieur le Beau.
 
KurtCH jest offline  
Stary 19-08-2014, 10:49   #40
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Bertrand, który słowa Maas Murrii wziął za dobrą monetę, skłonił się promieniejąc z dumy po czym wycofał się do swojej komnaty. Diomedes w asyście służby poprowadził podróżników na pokoje. Gdy Degnir wyartykułował swoją prośbę, rządca skinął na starszą kobietę z haczykowatym nosem i aparycją czarownicy.

- Takie drobnostki załatwiajcie z madame Izoldą. To nasza gospodyni. Możecie tez poprosić o przygotowanie wam kąpieli. Lord Aucassin ma bardzo wrażliwy węch, mam nadzieję, że rozumiecie.

Chrząknął znacząco i wyszedł z pomieszczenia.

Madame Izolda podeszła do Degnira.

- Flaszka spirytusu Panie? Powinna się znaleźć. Co do inszych medykamentów będzie z tym krucho. To nie lazaret. Co do posiłku to musicie poczekać do zmroku. Pan zwykł jadać właśnie w takiej porze.

Władczym gestem przywołała jedną ze służek, które były w pomieszczeniu i ze strachem wpatrywały się w ochmistrzynię. Szeptem wydała jej jakieś polecenie. Ta zniknęła i pojawiła się po minucie niosąc flaszkę o którą pytał Degnir. Izolda wręczyła mu ją, po czym wyszła pokazać reszcie ich pokoje i dopilnować przygotowania kąpieli.
 
Ulli jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172