Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2014, 08:34   #17
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Pawłowi udało się wyjść wreszcie z pokoju medycznego. Przekazał mnichowi zawiadującemu tym miejscem, że pomoc drogowa, zjawi się dopiero późnym popołudniem i chciałby ten czas przeczekać w klasztorze. Jego priorytetem była rozmowa z Anną Wierzbowską, jak wynikało z policyjnych raportów, był to kluczowy świadek w śledztwie. Starał się unikać kontaktu z funkcjonariuszami policji, podczas poruszania się po obszernym kompleksie budynków. Zajrzał w końcu do stajni, gdzie znalazł, przyszłą miał nadzieję rozmówczynię. Rudowłosa dziewczyna właśnie ściągała siodło z grzbietu jabłkowitej klaczy. Przyglądał się jej przez chwilę z ukrycia, aż wyszedł zza narożnika boksu.

- Czy pani Anna Wierzbowska? - bardziej stwierdził niż zapytał - Moje nazwisko Wilamowski Paweł, jestem dziennikarzem z lokalnej gazety. Wiem, że dla pani to może być trudne, ale chciałbym zadać pani kilka pytań odnośnie, niedawnych tragicznych zajść jakie miały tu miejsce - mówiąc to wyciągnął legitymacje prasową, by podkreślić swoją wiarygodność.

Anna drgnęła wystraszona nagłym pojawieniem się mężczyzny. Spłoszona klacz rzuciła łbem omal nie wytrącając kobiecie z rąk ciężkiego siodła. Jak diabeł z pudełka, sarknęła w myślach.
- Już rozmawiałam z jednym dziennikarzem, myślę, że wystarczy - rzuciła przez ramię, odwieszając siodło na wystającą ze ściany belkę. Cóż, technicznie rzecz biorąc nie kłamała; Jacek był dziennikarzem i rozmawiała z nim o sprawie, prawda? Wzięła kopyść i zaczęła czyścić klaczy kopyta.

Paweł zaśmiał się: - Nie wiem z kim pani rozmawiała, ale łgał jeśli podawał się za dziennikarza. W promieniu trzydziestu kilometrów nie ma innego dziennikarza. Jeśli panią przestraszyłem to przepraszam - odpowiedział, widząc zaskoczoną twarz kobiety.

- Chyba się panu epoki pomyliły. To - poklepała klacz po kłębie - to tylko rozrywka; trzydzieści kilometrów samochód przejeżdzie w mniej niż godzinę. A jak pan nie chce straszyć, to proszę się nie czaić jak przestępca. Zresztą nie powiem panu nic pewnie, czego by pan nie wiedział. Zmarł turysta, zadławił się, policja prowadzi rutynowe śledztwo. Proszę dołapać opata, na pewno wie dużo więcej na temat sprawek swoich mnichów i ucieszy się z darmowej reklamy turystycznego agrobiznesu w gazecie - dodała z tajoną złośliwością i zmieniła kopyto. Nie miała zamiaru łatwo zapomnieć ojcu Aleksemu tego jak chętnie ignorował problemy stwarzane przez swoich braciszków.

- Może i pomyliły, ale ta okolica naprawdę jeszcze ma do nadgonienia za reszta kraju sporo. Ale mniejsza o to. Gdyby to było rutynowe śledztwo, to nie prawie cały miejscowy posterunek nie gnałby na sygnale do klasztoru. Syreny wyły, że i pewnie sąsiednie komendy powiatowe słyszały. Opata nie omieszkam zapytać i bynajmniej nie chodzi mi o to by zrobić im reklamę. Bardziej ciekawią mnie okoliczności, moje źródła wskazują, że ciało zginęło. Więc z rutyną, ma to mało wspólnego, ciało to podstawowy dowód w postępowaniach o zabójstwo, morderstwo czy jak inaczej to nazwać. Bez niego, możliwy jest tylko proces poszlakowy. Czy podczas pobytu w klasztorze, zaobserwowała pani jakieś dziwne wydarzenia? Zajścia?

- Faceci lubią się popisywać, zwłaszcza jak nie mają nic do roboty - Anna skomentowała kwestię syren. - Skoro ma pan swoje źródło, to wie pewnie tyle co i ja - wzruszyła ramionami zastanawiając się co by tu powiedzieć by spławić natręta. A co tam, może łyknie to samo co i Jacek. - Dziwne z pewnością były nocne hałasy i rozbite butelki po winie. Ktoś chciał się ewidentnie pozbyć turystów. Posterunkowego bardzo to zainteresowało - palnęła naciągając szczegóły i bez skrupułów wrabiając Borsuka w głupotę. - Opata również, może fałszują tu te swoje nalewki i nie chcieli, by ktoś się dowiedział? - paplała, zmyślając dalej i obrabiając trzecią nogę konia. Albo Wiliamowski to łyknie, albo uzna ją za głupią dziunię - tak czy inaczej sobie wreszcie pójdzie.

- Fałszowanie nalewek? Nocne hałasy? To chyba za mało, by być podstawą do ewentualnego morderstwa, nawet biorąc poprawkę na konserwatyzm i tradycję klasztornej instytucji. Może mi pani powiedzieć co sie stało od śmierci tego turysty do zniknięcia jego ciała? Ile czasu minęło? - Paweł wiedział, że kobieta jest raczej niechętna do rozmowy, ale jej słowa to jedyna jego szansa na jakiś ciekawy artykuł, czy może na coś więcej. Policja zapewne nie udzieli mu żadnych informacji,/a posterunkowy Burak, tfu Borsuk, “co ja mam z tymi nazwiskami dzisiaj?”, zapewne wykopie go z miejsca zbrodni, do tego nie mógł dopuścić.

- Niezbadane są motywy ludzkie - nieco wbrew sobie Anna zaczęła się całkiem nieźle bawić. Teatralnie wzniosła oczy do sufitu, po czym odłożyła kopyść na półkę. - Poza tym konserwatywne zakony nie porywają turystów ani nie wysyłają listów z pogróżkami. Poważnie zastanawiam się nad wniesieniem pozwu. Mam kompletnie zszargane nerwy! - westchnęła boleśnie.
- Nadal nie odpowiedziała pani na moje pytanie odnośnie zniknięcia ciała Damiańczuka - próbował wrócić do sedna rozmowy.

- A co mam powiedzieć, skoro wygląda na to, że i tak pan wszystko wie? - najwyraźniej oboje próbowali robić z siebie idiotów. Skoro wiedział, że ciało zniknęło, to pewnie resztę szczegółów znał również - w końcu wiele ich nie było. Mężczyźni wyjechali ponoć zaraz po przesłuchaniu, klerycy byli cały czas w klasztorze, chłop pojawił się kilka godzin po przesłuchaniu, wiec wniosek był dość prosty - musiał dowiedzieć się u źródła; znaczy się z policji. Dziennikarz był niestety upierdliwie konkretny i niezainteresowany tanią sensacją, więc Annie przeszła ochota na wygłupy. W sumie i tak nie było się z czego śmiać. Ruszyła w stronę wyjścia ze stajni..

- Mam swoje źródła, to prawda - miał nadzieję, że takie wyznanie przykuje jej uwagę. - Niech pani zrozumie, że mam zamiar napisać rzetelny reportaż, a do tego potrzebuję zasięgnąć informacji nie tylko z jednego źródła. Mogły mi wystarczyć tylko plotki i wgląd do policyjnego raportu, żeby naskrobać byle jaki artykuł, który podnieciłby na kilka tygodni tą okolicę. Dlatego z panią rozmawiam, tak jak mam zamiar porozmawiać z opatem, choć tu nie liczę na dużo. Jestem w klasztorze pierwszy raz, nie znam tej okolicy. Pani już tu była, może ma pani jakiś pomysł na to gdzie to ciało przepadło?

- Pojęcia nie mam - wyznała szczerze Anna opierając się o zewnętrzne drzwi. “Wgląd w raport” - no cóż, to wyjaśnia pewność siebie i dociekliwość. Przynajmniej nie musiała się martwić, że coś palnie, skoro facet znał każde jej słowo. A przynajmniej tak twierdził. Zresztą - czy tak na prawdę robiło jej to jakąś różnicę? Damiańczukowi nie zrobi na pewno i śledztwu pewnie też nie. - Klasztor jest stary, pełen zakamarków, za nim krzaki i urwisko, nawet cmentarz rozkopany jak na zamówienie. Jakiś remont czy konserwacja, nie pamiętam już. Ciekawi mnie, że niby klasztor pod bokiem a nikt do niego z Bańkowa nie chadza. Ani pan, ani Borsuk... Zadżumiony jakiś czy co?

“Słuszna uwaga - musiał przyznać Paweł. Obiecał sobie, że jak skończy rozmawiać z Anną, zadzwoni do redakcji i wyśle Karolinę - jego współpracowniczkę na zbieranie informacji o klasztorze wśród miejscowych. Dziewczyna była z Bańkowa, odbywała staż studencki w redakcji, a on sam się zastanawiał, dlaczego ją Bóg takim zesłaniem pokarał. Niemniej była bystra i inteligentna, a to podstawa dziennikarskiej pracy.


- Co do szczegółów to może pan porozmawia z bratem od nalewek? Nie pamiętam imienia, ale pewnie go pan spotka w piwniczce. W końcu od tego się tak jakby zaczęło…

- Dziękuję za pomoc - wręczył jej wizytówkę ze swoim numerem - gdyby coś się pani przypomniało, albo potrzebowałaby pani jakiejś pomocy, to proszę się nie krępować.


Odszedł w ustronne miejsce i wyjął telefon, żeby zadzwonić do stażystki. Przekazał jej wszystko czego się dowiedział i poprosił ją o zbieranie informacji o klasztorze. Wszystko co mogło się przydać: plotki, miejskie legendy, cokolwiek. Miała wysłać mu sms, gdyby na coś wpadła.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline