Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-08-2014, 11:45   #11
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Post wspólny

“Bor” spojrzał z uwagą na pozostałych mnichów.
- Cóż, aby nie być zwyczajnym... - Zaczął powoli namyślając się. - Może zamiast lecieć alfabetycznie zacznę od pana nowicjusza. - Zakończył z lekkim uśmiechem zerkając wymownie w stronę wyjścia. Trzej bracia tylko zerknęli na Arkadiusza, po czym bez słowa upuścili kaplicę, zamykając za sobą drzwi.
- A więc dobrze by było, aby miał pan przy sobie dowód osobisty... W przeciwnym wypadku poproszę imię, nazwisko oraz pesel - rozpoczął konwersację starszy posterunkowy, siadając wygodnie na krześle, na przeciwko Śliwy i wyjmując z kieszeni swój notes wraz z długopisem.

Jeszcze się nie zaczęło na dobre, a już mam przerąbane - pomyślał sobie Arkadiusz, po czym odparł - Nazywam się Arkadiusz Śliwa. Nie mam dowodu, bo zgubiłem stosunkowo niedawno, jak się upiłem tu niedaleko nad rzeką. Peselu nie pamiętam, ale… mogę podać datę urodzenia. 15 Czerwca 1980. Pesel chyba jakoś tam da się sprawdzić, nie? - Dorzucił jednakowoż wygodnie rozsiadając się w swoim krześle. Arkadiusz nie trawił policji i w ogóle żadnych osób, którym przecież bez jego osobistej zgody nadano odgórnie jakieś dodatkowe prawa i przywileje. Spojrzał Borsukowi w oczy i oczekiwał na ciąg dalszy.

- Upił sie pan. - “Bor” na chwilę zawiesił wzrok na swoim rozmówcy. - Już jako członek naszej klasztornej kliki, czy jest pan miejscowy? - Zapytał wykonując odpowiednia adnotację w swoim notesie i czekając na odpowiedź.

- Można tak powiedzieć, że jestem tutejszy… - kontynuował Arkadiusz, zmieniwszy pozycję siedzącą na wspierającą się łokciami o kolana. - Wynajmuję pokój w Bańkowie. Ostatnio sporo piłem. Niedoszła żona mnie rzuciła. - Podrapał się w czoło.

- Rozumiem. - Borsuk machinalnie zapisywał najważniejsze informacje, nie spoglądając nawet na Śliwę. - A w jaki sposób pan tutaj trafił? - Tutaj uniósł nieco wzrok.

- Siedziałem nad rzeką… - zatrzymał się na chwilę Arkadiusz szukając w myślach odpowiedzi, która wywietrzała wraz z przedwczorajszym etanolem. - … No i podszedł do mnie Brat Cyrus i dał mi coś swojego do spróbowania; całkiem, całkiem nalewkę. Powiedział mi, żebym się może zastanowił, czy to wszystko, co się nam ludziom przytrafia jest być może w rękach Pana Boga. - Tutaj Arkadiusz na chwilę uniósł głowę, jak gdyby mógł zauważyć odpowiedź na to egzystencjonalne pytanie gdzieś na zdobionym suficie korytarza. - I zaprosił mnie do opactwa - dorzucił wracając wzrokiem znów na Borsuka.

- No proszę, szlachetnie. - W głosie funkcjonariusza jednak nie pojawiła się najmniejsza oznaka uznania, ot zwyczajne stwierdzenie. - No dobrze, czyli nie jest tutaj pan od dawna. Jednak może mimo to zauważył pan wśród mnichów wewnętrzny spór, może niektórzy ż braci wyrażali sie nieprzychylnie względem innych? Jeżeli tak to proszę o kilka słów na ten temat.

- Nie wypadałoby, żebym coś na braci zakonników tutejszych mówił - Odparł Arkadiusz lekko oburzony - Dopiero co się tutaj pojawiłem dwa dni temu, a zresztą… na prawdę niczego szczególnego nie zauważyłem - Dodał początkowo zastanawiając się wtórnie nad tą kwestią, ale w końcu wypowiadając się z głębokim przekonaniem w głosie.

- Dobrze. Jednak niech pan pozwoli, że cos panu uświadomię. To nie jest towarzyskie spotkanie tylko przesłuchanie w sprawie morderstwa, które miało miejsce w waszej jadalni, a następnie ktoś, najprawdopodobniej jeden z was, ukrył ciało. Więc tutaj nie ma miejsca na jakiekolwiek uprzejmości, należy mówić to, co się wie, bo inaczej może się okazać, że pojawią się konsekwencje pewnych przemilczeń, czy przeinaczeń. - Borsuk zmienił ton na poważniejszy, a wzrok z notesu przeniósł centralnie na oczy nowicjusza.
- To tak tylko w ramach informacji, a teraz chciałbym pana zapytać o brata Cyrusa. Bo z tego, co usłyszałem, to z nim pan nawiązał najlepszy tutaj kontakt. Proszę mi coś o nim opowiedzieć. - Ton głosu powrócił do zwyczajnego, służbowego. Tak samo wzrok, po chwili świdrowania oczu swojego rozmówcy, wrócił z powrotem na notes.

- Ja nic nie słyszałem o żadnym trupie. Dopiero teraz tutaj Pan panie posterunkowy raczył Pan coś powiedzieć o jakimś Krzysztofie Damiańskim, czy jak mu tam. - Powiedział zdziwiony Arkadiusz. - Właściwie, to tylko słyszałem, że w opactwie są jacyś turyści i tyle. - Dodał. - To pewnie przez te obowiązujące tutaj zasady, że mnisi jedzą oddzielnie, a turyści oddzielnie i w ogóle… - rozgadał się nieco Arkadiusz - … jak jedzą, to są jeszcze mniej gadatliwi niż zwykle, co akurat mi za bardzo nie przeszkadzało, jak tu pierwszy raz przyszedłem. - Oparł się znów wygodnie. - Brat Cyrus dokładnie tak samo - mówił dalej - nie jest zbyt gadatliwy. Ale jest moim zdaniem miłym człowiekiem… - zamyślił się - i raczej nie mam zbyt wiele do powiedzenia na jego temat, poza tym, że on się, z tego, co wiem, zajmuje piwnicą… mają tam okazałe zbiory, wie Pan? - Zakończył zdanie nabrawszy powietrza do płuc.

- Coś tam słyszałem. Jednak będę miał okazje jeszcze dowiedzieć się od samego źródła. A co pan sadzi o opacie?

- Z opatem zamieniłem w sumie może 5 zdań. Był zestresowany… Pomyślałem sobie, że ma zapewne jakieś ważne sprawy i właściwie nawet nie zdążył mi powiedzieć jeszcze, jaką funkcję będę tutaj pełnić. Wskazał mi moją celę osobiście i zadbał, żebym miał się czym przykryć - Arkadiusz wzruszył ramionami - więc psioczyć na żadnego z braciszków na pewno nie będę. Przygarnęli mnie, jak byłem w potrzebie. Nie to co Pańscy znajomi… bodajże z drogówki - Uśmiechnął się złośliwie - jak leżałem w rowie, to mnie jeden szturchał pałą po plecach i darł się do mnie “Spie….j do domu pijaku”, czy jakoś tak. - Dodał bez skrupułów, ale szybko zdał sobie sprawę z faktu, że właśnie po raz pierwszy, już jako mnich nowicjusz, rzucił mięsem.

- Wszyscy jesteśmy ludźmi panie kolego. Czasem policjant okaże się skurwysynem, a czasem pobożny mnich mordercą. - Borsuk zamknął swój notes i zerknął na Śliwę. - Cóż póki co to tyle. Sprawdzę pana dane w systemie, a muszę pana poprosić, aby nie opuszczał pan terenu klasztoru bez odpowiedniego zgłoszenia. W trakcie śledztwa mogą się pojawić dodatkowe pytania. - Wyrecytował służbową formułkę.

- To już mogę sobie iść?

- Tak jest. Jest pan wolny.

- W takim razie - jakby się pojawiły jakieś dodatkowe pytania, to… - raz jeszcze uśmiechnął się złośliwie Śliwa - proszę się kontaktować z moim adwokatem - i z cichym śmiechem poszedł do siebie.
 
__________________
Jeśli w głosowaniu wybierasz jakąkolwiek osobę, która będzie potem miała dzięki temu prawo tobą sterować, to nie miej pretensji, że jesteś sterowany.
Mal jest offline  
Stary 05-08-2014, 20:55   #12
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Idąc przez wysoko sklepione korytarze opactwa, Paweł musiał przyznać, że miejsce miało swoją atmosferę. Cisza, pozwalająca osiągać wysokie skupienie na pracy i modlitwie. Zwiedził sporo podobnych obiektów na Bałkanach, ale lesznikowskie opactwo zaliczył do niezwykle urokliwych. Zwłaszcza gdy uwzględniło się malowniczą scenerię za oknami. Sam się sobie dziwił, że wcześniej nie zainteresował się tym miejscem. Przejeżdżał kilka razy obok, ale nigdy nie zwrócił większej uwagi na klasztor.

Brat stojący przy furcie poprowadził go do miejsca, gdzie znajdował się telefon. Swój wcześniej wyciszył, by nie wydała się jego zasłona dymna. Znaczy się wiedział, że na takiej bajeczce długo nie pociągnie, ale póki co był w środku, co znaczył, że policja nie zarządziła jeszcze pełnej izolacji miejsca zbrodni. O ile była to jakaś zbrodnia, to wszystko było dziwne i pokręcone. Nawet ciała jeszcze nie mieli.

Wnętrze pokoju medycznego pachniało różnymi utensyliami. Surowe, pobielone ściany sprawiały wrażenie czystych jak nietknięte jeszcze malarskie płótno. Udał, krótką rozmowę z serwisem samochodowym i zmartwioną minę, że mogą mu pomóc dopiero jutro. Tak naprawdę nagrywał się na swoją pocztę głosową. Mnich był zdenerwowany, pewnie obecność policji i niedawne wydarzenia tak nim wstrząsnęły. Choć kto wie, czy nie był w to zamieszany.

Choć miał zamiar porozmawiać z dziewczyną, która była jedną z uczestniczek turnusu w Lesznikowie, to postanowił najpierw podpytać mnicha:

- Po drodze mijały mnie pędzące samochody policyjne na sygnale, a teraz stoją na waszym parkingu. Stało się coś ojcze? Wyglądasz na zmartwionego?
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 06-08-2014, 16:44   #13
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Niedziela, 15 października 2006, godz. 14:00

W trzech klasztornych pomieszczeniach przesłuchania trwają w najlepsze. Posterunkowy Borsuk, po przemaglowaniu Arkadiusza Śliwy, zabiera się za przesłuchanie braci Cyrusa, Antoniego, Krystiana i Dominika. W międzyczasie rozemocjonowany Cieślak, z wypiekami na twarzy, przynosi co jakiś czas pozostałe raporty. Bardzo ciekawie prezentują się na pierwszy rzut oka zeznania braci Szymona, Mateusza, Łukasza i Metodego. Jednak na dokładniejsze oględziny ”Bor” znajdzie czas dopiero wieczorem.

Opactwo wydaje się ciche i opustoszałe, bez mnichów trzymających się rytmu dnia i swoich codziennych zajęć. Ci, którzy już zeznawali, konspiracyjnym szeptem opowiadają swoje wrażenia pozostałym, bądź wracają do zaciszy swoich pokojów lub też udają się na krótką modlitwę do kościoła. Dawno minęła już pora obiadu, zarówno tego dla zakonników, jak i dla gości. Niestety – kuchnia i refektarz nadal są zamknięte. Po krótkiej wymianie zdań między opatem i Jarosławem, brat Eustachy zamawia catering w stołówce prowadzonej przez zakonnice w Sankowicach i wywiesza kartkę z informacją, że posiłku możecie się spodziewać za jakieś półtorej godziny. Ojciec Aleksy delikatnie sugeruje starszemu posterunkowemu, by jak najszybciej zakończył prace w kuchni i jadalni, gdyż dezorganizuje to życie całego opactwa.

Annie wyjątkowo dokucza obecna sytuacja – wszystkich obowiązuje bezwzględny zakaz opuszczania murów, dlatego jedyne co może zrobić, to poczytać jakąś książkę (jeśli nie ma własnej, to biblioteka i scriptorium nie zostały objęte „policyjną kwarantanną”) albo poobcować z florą i fauną (której jeszcze nie widziała) na terenie zakonu. Informacja na drzwiach refektarza upewniła ją, że jednak zje dzisiaj ciepły posiłek.

Arkadiusz, którego w żadnym stopniu nie wzruszyło przesłuchanie, udał się wpierw w okolice refektarza, gdzie dostrzegł kartkę z informacją o opóźnionym obiedzie. Ponieważ bracia, z którymi zazwyczaj się trzyma są w trakcie lub tuż przed przesłuchaniem, musi chwilowo sam zorganizować sobie czas.

Paweł Wilamowski spogląda na zdenerwowanego mnicha, który ewidentnie się spieszy i wyraźnie czeka, aż dziennikarz zadzwoni w końcu po pomoc drogową i sobie pójdzie.

- Po drodze mijały mnie pędzące samochody policyjne na sygnale, a teraz stoją na waszym parkingu. Stało się coś ojcze? Wyglądasz na zmartwionego? – to rzucone ni stąd ni zowąd pytanie wyraźnie zaskoczyło brata Metodego.

- Nie mam chyba prawa udzielać obcym odpowiedzi na tego typu pytania. Kim pan w ogóle jest?! Zresztą nieważne. Bardzo proszę zadzwonić w końcu tam, gdzie pan chciał i wyjść. Naprawdę bardzo się spieszę.

Widząc, że nic nie wskóra, Paweł stoi przed prawdziwym dylematem – jak i do kogo zadzwonić, co powiedzieć o rezultatach rozmowy, no i przede wszystkim – jak nie dać się wygonić z klasztoru?
 
Ribesium jest offline  
Stary 07-08-2014, 12:48   #14
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Anna cieszyła się, że wzięła sobie zapas knoppersów na drogę. Jej słabość do słodyczy była teraz zbawienna, bo aż do kolacji nie miała szans na jakikolwiek posiłek, a śniadania chyba nawet nie zjadła. Słyszała, że policjanci przesłuchują kolejno mnichów i nakazują im zostać w klasztorze. Wcześniej jednak Borsuk mówił, że w zasadzie nie ma podstaw by zabronić jej wyjazdu (w końcu Jacka i Błażeja nie zatrzymywał gdy chcieli wyjechać), logicznie uznała więc, że jej ten zakaz nie dotyczy. Była zbyt zdenerwowana by czytać, choć cztery opasłe tomiszcza, które zabrała z domu kusząco spoglądały na nią z półki. Przydałby się prysznic, ale wykąpać się tu jakoś teraz brzydziła... no i obawiała się, że jakiś policjant może zechcieć "przeszukać" łazienkę w najmniej odpowiednim momencie. Spakowała więc podręczny plecak i wyszła na tył klasztoru, gdzie znajdowały się pomieszczenia gospodarcze i stajnia.

W pobliżu nie było nikogo, ale to nie powstrzymało kobiety. Wyczesała i osiodłała przyjaźnie wyglądającą jabłkową klaczkę i wyprowadziła przez ogród na łąki. Co prawda w stajni nie było toczka, a jej buty pozostawiały wiele do życzenia, ale może jakoś przeżyje.

[MEDIA]http://www.funchap.com/wp-content/uploads/2014/02/White-Running-Horse-Wallpaper-HD.jpg[/MEDIA]

Dobry galop nie jest zły, pomyślała gdy wiatr już szumiał jej w uszach wyganiając lęki, a pracujące intensywnie mięśnie pozbywały się nerwowego napięcia. Pozwoliła wierzchowcowi wybierać trasę; znał okolicę lepiej od niej a ona nie miała zamiaru niechcący wprowadzić klaczy w jakiś wykrot by złamała nogę. Zrobiły kilka kółek, po czym Anna ściągnęła wodze zwalniając do stępa. Spacerowały tak godzinę czy dwie; amazonka puściła luźno wodze a zadowolona z wycieczki klacz podskubywała usychającą trawę i resztki liści z okolicznych krzaków.

Wreszcie z niechęcią zawróciła konia w stronę klasztornych zabudowań. Należało wracać i zapytać posterunkowego o ten nocleg w Bańkowie. Najwyższy czas wynieść się z tego durnego klasztoru i lepiej spożytkować pozostałą część wolnego czasu, jaki zaplanowała sobie na relaks.
 
Sayane jest offline  
Stary 08-08-2014, 12:52   #15
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
- No tak. Można się przecież było spodziewać. - Pomyślał Arkadiusz przeczytawszy informację o treści:

W wyniku nieprzewidzianych okoliczności obiad będzie opóźniony. Posiłku Można się spodziewać za jakieś półtorej godziny.

Tymczasem jego organizm dźwięcznie domagał się materiałów do odbudowy wyniszczonego alkocholem i stresem ciała. Nie zamierzał chodzić głodny przez półtorej godziny, który to czas na takim odludziu może się oczywiście jeszcze przedłużyć. - Tylko co tu można zjeść nie opuszczając terenów opactwa? - Zastanowił się. W jego umyśle pojawiła się mapa opactwa, która wyglądała mniej więcej tak:



Zaraz po mapie pojawiła się w umyśle odpowiedź - Mają tu kurnik! Będzie jajecznica!

Minutę później Arkadiusz był już wewnątrz obory, z której kolejne drzwi prowadziły do kurnika. Otworzył je i szybko zamknął za sobą, żeby kury nie miały możliwości uciec. Zbliżył się do grzędy. Kilka niosek z typowym dla tych ptaków wyłupiastym spojrzeniem postanowiło zejść mu z drogi, gdy spod drewnianych żerdzi wyjmował jaja i chował je do kieszeni swojej sportowej bluzy, którą tego dnia nosił pod habitem. Nie było to zapewne typowe ubranie mnicha; niestety jako nowicjusz nie zdążył jeszcze zaopatrzyć się w inne ubranie. Na szczęście pod habitem i tak nic nie było widać. Przez chwilę zdawało mu się, że z tyłu za plecami w oborze słyszał rżenie konia i tupot końskich kopyt, ale skupiony na zbieraniu kurzych jaj nie zwrócił na to uwagi. Gdy uzbierało się 10 sztuk (po pięć w każdej kieszeni bluzy), opuścił pomieszczenie kurnika i udał się do klasztornej kuchni.

Plan był prosty: rozpalić ogień w kuchence, wziąć jakąś patelnię, wbić jajka, wymieszać jakąś drewnianą łyżką... Przy okazji możnaby było zorientować się, czy mnisi mają w swojej kuchni lodówkę i przewertować jej zawartość. Niestety. Cały ten mizerny plan spalił na panewce w chwili, gdy okazało się, że drzwi do kuchni były zamknięte na klucz.

- Cholera jasna - klął sam do siebie Arkadiusz idąc w kierunku swojej celi na skróty przez dziedziniec z fontanną. Pod stopami rzęziły ozdobne kamienie. Pod habitem delikatnie obijały się jajka. W brzuchu kiszki grały marsza. W fontannie delikatnie pluskała woda. Przysiadł sobie na stojącej na dziedzińcu ławce i rozprostował nogi. Nie było innego wyjścia, jak tylko cierpliwie zaczekać na spóźniony obiad.
 
__________________
Jeśli w głosowaniu wybierasz jakąkolwiek osobę, która będzie potem miała dzięki temu prawo tobą sterować, to nie miej pretensji, że jesteś sterowany.
Mal jest offline  
Stary 11-08-2014, 13:31   #16
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Przesłuchania trwały. Po Arkadiuszu Śliwie przyszedł czas na braci Krystiana i Antoniego. Cyrusa “Bor” zostawił sobie na sam koniec. W między czasie Cieślak doniósł mu raporty z pozostałych przesłuchań. Stało sie to na chwilę przed wezwaniem mnicha sprawujacego piecze nad alkoholami do kaplicy.

Borsuk nie spuszczał z brata Cyrusa wzroku, kiedy ten wszedł do kaplicy i zajął miejsce przeznaczone dla przesłuchiwanego.
-A więc brat Cyrus od alkoholi- rozpoczął przesłuchanie starszy posterunkowy otwierając swój notes na czystej stronie i robiąc stosowną adnotację.
-Zacznijmy więc od ogólników. Co panu wiadomo o śmiertelnym wypadku turysty Damiańczuka?
Brat Cyrus zamrugał dwukrotnie w odpowiedzi na bezpośredniość posterunkowego.
-Wiem to co wszyscy - pan Damiańczuk spożywał kolację wraz z trójką pozostałych turystów i opatem w naszym klasztornym refektarzu, podczas którego to posiłku zakrztusił się śmiertelnie jedzeniem. Z tego co wiem, nie pomogła reanimacja ani próby udrożnienia dróg oddechowych. Brat Metody, nasz medyk, stwierdził z całą pewnością zgon. Wiem też, że tego samego wieczoru ciało pana Krzysztofa zniknęło. No ale to wiedzą wszyscy mnisi. - patrzył “Borowi” prosto w oczy. Na jego twarzy malował się spokój. Jarosław spuścił wzrok aby zanotować iż brat nic nowego w tej kwestii nie wniósł.
-Dobrze. W wyniku przesłuchań wyszedł na jaw wewnętrzny spór, który trawi waszą religijną społeczność. Co więcej wydaje się pan, jednym z przeciwników obecnego przeora. Proszę nakreslić sytuację tegoż sporu, oraz pańskie zdanie na temat ojca Aleksego- powiedział rzeczowym tonem, wzrokiem znów wracajac na twarz mnicha. Brat Cyrus westchnął głęboko, jak przed podjęciem ważnej decyzji lub skokiem na głęboką wodę. Tego pytania również się spodziewał, choć w jego mniemaniu było wyjątkowo tendencyjne.
- Owszem, nie przepadam za ojcem Aleksym - powiedział wprost, bez mrugnięcia czy wahania - Zresztą nie tylko ja. Jak zapewne pan wie, nasz przeor został wybrany różnicą jednego głosu. To normalne, że każdy kandydat ma swoich zwolenników i przeciwników, czyż nie? Ten “spór”, jak to pan nazwał, to nie jakiś jawny bunt polegający na demonstracji fochów, próbie sił czy podżeganiu innych. Po prostu zarówno ja, jak i braia Antoni, Dominik i Krystian, nie boimy się wytknąć przeorowi błędów, przeciwstawić się jego wymogom, jeśli uznajemy je za niezgodne z naszym sumieniem i powiedzieć mu, że nie ma racji. Ojciec Aleksy jest jak na nasze czasy zbyt staroświeki i konserwatywny. Klasztor rozwijał się, wkraczał na nowe ścieżki, szedł z duchem czasu i podążał za potrebami wiernych - przeor zaś narzuca dyscyplinę, obowiązkowe prace, rytm dnia i reguły według których mamy pełnić naszą posługę. Rozumiem, że być może zgromadzenie uznało, że trochę się rozhulaliśmy w dobie postępu, jednak powrót w doktrynie niemal do średniowiecza jest co najmniej nie na miejscu. Tylko patrzeć, aż każe nam się wieczorami chłostać lub spać na słomianych siennikach - Cyrus najwyraźniej się rozkręcał mogąc dać upust nagromadzonej przez ostatnie miesiące złości.
-Jednak przyzna brat, że takie wytykanie przeorowi błedów, może sie przerodzić w tworzenie tych błędów na siłę, aby mu cos udowodnić. I to wszystko bardzo ładnie łączy mi się z listami z pogróżkami, z porwaniem, śmiercią Damiańczuka oraz ukryciem jego ciała.- Borsuk zatrzymał sie na chwilę, świdrując swojego rozmówcę wzrokiem. - Oczywiscie nie twierdzę iż to było zabójstwo...może po prostu ktoś przedobrzył z dodaniem jakiejś substancji do potrawy Krzysztofa, a może to nie Damiańczuk miał byc ofiarą tylko sam opat.. - Tutaj znów zawiesił głos oczekując reakcji duchownego. Brat Cyrus wyglądał na szczerze zdziwionego. Nie był pewny, czego oczekuje posterunkowy. Potwierdzenia? Zaprzeczenia?
-Wszystko co pan mówi wydaje się bardzo logiczne, ale ja nie mam nic wspólnego z tymi wydarzeniami, jeśli stawia mi pan takie zarzuty. Bo rozumiem, że do tego zmierza to gdybanie - powiedział mocno strapiony.
-Oh póki co tylko i wyłacznie hipotezy.- Borsuk usmiechnał sie lekko pod nosem. - A wracajac do sprawy. Chciałbym się zapytać o butelkę, która wywołała tyle hałasu w pierwszą noc pobytu turystów. Z tego co mi wiadomo był pan zamieszany w to wydarzenie, wraz z bratem Antonim.
-Cóż, nie ma w tym nic niezwykłego, poza tym, że faktycznie złamaliśmy regulamin nakazujący ciszę nocną i zakaz wychodzenia z celi po 22. Chcieliśmy zdążyć przenieść wszystkie skrzynki do magazynu przed poniedziałkowym przyjazdem samochodu dostawczego. Mieliśmy zaległości, a sam pan rozumie, że niedziela to dzień święty i pracowć nie można. Było ciemno, poślizgnąłem się na czymś koło fontanny, pewnie na jakimś liściu, i jedna z butelek spadła i się potłukła. - również i to zeznanie pokrywało się z wersją brata Antoniego.
-Doskonale to rozumiem. Jednak, sama butelka sie nie potłukła, co więcej akurat ta różniła sie od pozostałych, mianowicie miała symbol kwadratu wyryty na sobie. Po cóż takie szczególne oznaczenia?- zapytał nachylając się i opierajac ręce na stole.
-Może etykieta naddarła się przy upadku? Panie komisarzu, czy jestem ocoś oskarżony? Bo jeśli nie i nie ma pan nakazu aresztowania, to nie muszę tu siedzieć i sluchać różnych insynuacji- zakonnik najwyraźniej zaczynał być poirytowany.
-Ależ ja zupełnie nie rozumiem pańskiego oburzenia. Jest pan tutaj w charakterze świadka. Wraz z bratem Antonim zgubiliście butelkę, która wyraźnie różniła sie od innych i nie był to przypadkowy symbol. Chciałbym sie tylko dowiedzieć o jego pochodzeniu. W końcu to pan zajmuje się rozlewaniem tych przepysznych klasztornych trunków.- Borsuk grał zdziwionego nagłym poirytowaniem mnicha.
- Etykiety dostajemy z drukarni w Sankowicach. Ja tam im się nie przyglądam. Jeśli takie były na butelkach, to widocznie takie dostaliśmy. Czy mogę już wrócić do swoich obowiązków? Gdyby mnie pan potrzebował, to wie pan gdzie mnie znaleźć
-Oczywiście, takie pana prawo. Jednak chciałbym jeszcze zapytać o 2 kwestie. Mianowicie, kto ma dostęp do piwniczki z alkoholami poza panem, oraz co brat robił w chwili smierci pana Damiańczuka?-
- Klucze do piwnicy mam ja, a w samym pomieszczeniu może przebywać każdy podczas godzin otwarcia. Czasem wpada brat Antoni, ktory dostarcza mi warzywa i owoce do przetworów, a czasem wpada nawet sam opat z kontrolą. Co do chwili śmierci pana Krzysztofa, to w czasie kolacji dla turystów ja i brat Antoni naklejaliśmy etykietki na pozostałe przetwory. Jak już mówiłem - na jesieni,kiedy wszystkie plony zbieramy na raz, jest wyjątkowo dużo pracy i chcieliśmy ją wykonać jak najszybciej przed poniedziałkiem - mnich wydawał się już całkiem spokojny, ale też jakby zrezygnowany. Wiedział już, że “Bor” jest dociekliwy i nie zbyje go byle czym.
-Cóż, w takim razie póki co skończylismy. Jednak chciałbym, aby przez najblizszy czas był brat w miarę dostępny. Jeszcze sporo niewiadomych ma szanse się rozwiać, a co za tym idzie, mogą się pojawić kolejne pytania.- Borsuk zakończył wykonując ostatnie notatki i gestem wskazując Cyrusowi drzwi.
-Oczywiście, będę do dyspozycji - przytaknął skwapliwie Cyrus i z wyraźną ulgą wstał. - W takim razie powodzenia panie komisarzu i… pewnie do zobaczenia
-Zdecydowanie, do zobaczenia.- pożegnał go starszy posterunkowy, odprowadzajac wzrokiem.

“Bor” zapisał ostatnie wnioski i zamknął notes, zerknał na raporty dostarczone przez Cieślaka. Wział je do reki, kiedy usłyszał dzwonek swojej komórki.
 
Aronix jest offline  
Stary 13-08-2014, 08:34   #17
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Pawłowi udało się wyjść wreszcie z pokoju medycznego. Przekazał mnichowi zawiadującemu tym miejscem, że pomoc drogowa, zjawi się dopiero późnym popołudniem i chciałby ten czas przeczekać w klasztorze. Jego priorytetem była rozmowa z Anną Wierzbowską, jak wynikało z policyjnych raportów, był to kluczowy świadek w śledztwie. Starał się unikać kontaktu z funkcjonariuszami policji, podczas poruszania się po obszernym kompleksie budynków. Zajrzał w końcu do stajni, gdzie znalazł, przyszłą miał nadzieję rozmówczynię. Rudowłosa dziewczyna właśnie ściągała siodło z grzbietu jabłkowitej klaczy. Przyglądał się jej przez chwilę z ukrycia, aż wyszedł zza narożnika boksu.

- Czy pani Anna Wierzbowska? - bardziej stwierdził niż zapytał - Moje nazwisko Wilamowski Paweł, jestem dziennikarzem z lokalnej gazety. Wiem, że dla pani to może być trudne, ale chciałbym zadać pani kilka pytań odnośnie, niedawnych tragicznych zajść jakie miały tu miejsce - mówiąc to wyciągnął legitymacje prasową, by podkreślić swoją wiarygodność.

Anna drgnęła wystraszona nagłym pojawieniem się mężczyzny. Spłoszona klacz rzuciła łbem omal nie wytrącając kobiecie z rąk ciężkiego siodła. Jak diabeł z pudełka, sarknęła w myślach.
- Już rozmawiałam z jednym dziennikarzem, myślę, że wystarczy - rzuciła przez ramię, odwieszając siodło na wystającą ze ściany belkę. Cóż, technicznie rzecz biorąc nie kłamała; Jacek był dziennikarzem i rozmawiała z nim o sprawie, prawda? Wzięła kopyść i zaczęła czyścić klaczy kopyta.

Paweł zaśmiał się: - Nie wiem z kim pani rozmawiała, ale łgał jeśli podawał się za dziennikarza. W promieniu trzydziestu kilometrów nie ma innego dziennikarza. Jeśli panią przestraszyłem to przepraszam - odpowiedział, widząc zaskoczoną twarz kobiety.

- Chyba się panu epoki pomyliły. To - poklepała klacz po kłębie - to tylko rozrywka; trzydzieści kilometrów samochód przejeżdzie w mniej niż godzinę. A jak pan nie chce straszyć, to proszę się nie czaić jak przestępca. Zresztą nie powiem panu nic pewnie, czego by pan nie wiedział. Zmarł turysta, zadławił się, policja prowadzi rutynowe śledztwo. Proszę dołapać opata, na pewno wie dużo więcej na temat sprawek swoich mnichów i ucieszy się z darmowej reklamy turystycznego agrobiznesu w gazecie - dodała z tajoną złośliwością i zmieniła kopyto. Nie miała zamiaru łatwo zapomnieć ojcu Aleksemu tego jak chętnie ignorował problemy stwarzane przez swoich braciszków.

- Może i pomyliły, ale ta okolica naprawdę jeszcze ma do nadgonienia za reszta kraju sporo. Ale mniejsza o to. Gdyby to było rutynowe śledztwo, to nie prawie cały miejscowy posterunek nie gnałby na sygnale do klasztoru. Syreny wyły, że i pewnie sąsiednie komendy powiatowe słyszały. Opata nie omieszkam zapytać i bynajmniej nie chodzi mi o to by zrobić im reklamę. Bardziej ciekawią mnie okoliczności, moje źródła wskazują, że ciało zginęło. Więc z rutyną, ma to mało wspólnego, ciało to podstawowy dowód w postępowaniach o zabójstwo, morderstwo czy jak inaczej to nazwać. Bez niego, możliwy jest tylko proces poszlakowy. Czy podczas pobytu w klasztorze, zaobserwowała pani jakieś dziwne wydarzenia? Zajścia?

- Faceci lubią się popisywać, zwłaszcza jak nie mają nic do roboty - Anna skomentowała kwestię syren. - Skoro ma pan swoje źródło, to wie pewnie tyle co i ja - wzruszyła ramionami zastanawiając się co by tu powiedzieć by spławić natręta. A co tam, może łyknie to samo co i Jacek. - Dziwne z pewnością były nocne hałasy i rozbite butelki po winie. Ktoś chciał się ewidentnie pozbyć turystów. Posterunkowego bardzo to zainteresowało - palnęła naciągając szczegóły i bez skrupułów wrabiając Borsuka w głupotę. - Opata również, może fałszują tu te swoje nalewki i nie chcieli, by ktoś się dowiedział? - paplała, zmyślając dalej i obrabiając trzecią nogę konia. Albo Wiliamowski to łyknie, albo uzna ją za głupią dziunię - tak czy inaczej sobie wreszcie pójdzie.

- Fałszowanie nalewek? Nocne hałasy? To chyba za mało, by być podstawą do ewentualnego morderstwa, nawet biorąc poprawkę na konserwatyzm i tradycję klasztornej instytucji. Może mi pani powiedzieć co sie stało od śmierci tego turysty do zniknięcia jego ciała? Ile czasu minęło? - Paweł wiedział, że kobieta jest raczej niechętna do rozmowy, ale jej słowa to jedyna jego szansa na jakiś ciekawy artykuł, czy może na coś więcej. Policja zapewne nie udzieli mu żadnych informacji,/a posterunkowy Burak, tfu Borsuk, “co ja mam z tymi nazwiskami dzisiaj?”, zapewne wykopie go z miejsca zbrodni, do tego nie mógł dopuścić.

- Niezbadane są motywy ludzkie - nieco wbrew sobie Anna zaczęła się całkiem nieźle bawić. Teatralnie wzniosła oczy do sufitu, po czym odłożyła kopyść na półkę. - Poza tym konserwatywne zakony nie porywają turystów ani nie wysyłają listów z pogróżkami. Poważnie zastanawiam się nad wniesieniem pozwu. Mam kompletnie zszargane nerwy! - westchnęła boleśnie.
- Nadal nie odpowiedziała pani na moje pytanie odnośnie zniknięcia ciała Damiańczuka - próbował wrócić do sedna rozmowy.

- A co mam powiedzieć, skoro wygląda na to, że i tak pan wszystko wie? - najwyraźniej oboje próbowali robić z siebie idiotów. Skoro wiedział, że ciało zniknęło, to pewnie resztę szczegółów znał również - w końcu wiele ich nie było. Mężczyźni wyjechali ponoć zaraz po przesłuchaniu, klerycy byli cały czas w klasztorze, chłop pojawił się kilka godzin po przesłuchaniu, wiec wniosek był dość prosty - musiał dowiedzieć się u źródła; znaczy się z policji. Dziennikarz był niestety upierdliwie konkretny i niezainteresowany tanią sensacją, więc Annie przeszła ochota na wygłupy. W sumie i tak nie było się z czego śmiać. Ruszyła w stronę wyjścia ze stajni..

- Mam swoje źródła, to prawda - miał nadzieję, że takie wyznanie przykuje jej uwagę. - Niech pani zrozumie, że mam zamiar napisać rzetelny reportaż, a do tego potrzebuję zasięgnąć informacji nie tylko z jednego źródła. Mogły mi wystarczyć tylko plotki i wgląd do policyjnego raportu, żeby naskrobać byle jaki artykuł, który podnieciłby na kilka tygodni tą okolicę. Dlatego z panią rozmawiam, tak jak mam zamiar porozmawiać z opatem, choć tu nie liczę na dużo. Jestem w klasztorze pierwszy raz, nie znam tej okolicy. Pani już tu była, może ma pani jakiś pomysł na to gdzie to ciało przepadło?

- Pojęcia nie mam - wyznała szczerze Anna opierając się o zewnętrzne drzwi. “Wgląd w raport” - no cóż, to wyjaśnia pewność siebie i dociekliwość. Przynajmniej nie musiała się martwić, że coś palnie, skoro facet znał każde jej słowo. A przynajmniej tak twierdził. Zresztą - czy tak na prawdę robiło jej to jakąś różnicę? Damiańczukowi nie zrobi na pewno i śledztwu pewnie też nie. - Klasztor jest stary, pełen zakamarków, za nim krzaki i urwisko, nawet cmentarz rozkopany jak na zamówienie. Jakiś remont czy konserwacja, nie pamiętam już. Ciekawi mnie, że niby klasztor pod bokiem a nikt do niego z Bańkowa nie chadza. Ani pan, ani Borsuk... Zadżumiony jakiś czy co?

“Słuszna uwaga - musiał przyznać Paweł. Obiecał sobie, że jak skończy rozmawiać z Anną, zadzwoni do redakcji i wyśle Karolinę - jego współpracowniczkę na zbieranie informacji o klasztorze wśród miejscowych. Dziewczyna była z Bańkowa, odbywała staż studencki w redakcji, a on sam się zastanawiał, dlaczego ją Bóg takim zesłaniem pokarał. Niemniej była bystra i inteligentna, a to podstawa dziennikarskiej pracy.


- Co do szczegółów to może pan porozmawia z bratem od nalewek? Nie pamiętam imienia, ale pewnie go pan spotka w piwniczce. W końcu od tego się tak jakby zaczęło…

- Dziękuję za pomoc - wręczył jej wizytówkę ze swoim numerem - gdyby coś się pani przypomniało, albo potrzebowałaby pani jakiejś pomocy, to proszę się nie krępować.


Odszedł w ustronne miejsce i wyjął telefon, żeby zadzwonić do stażystki. Przekazał jej wszystko czego się dowiedział i poprosił ją o zbieranie informacji o klasztorze. Wszystko co mogło się przydać: plotki, miejskie legendy, cokolwiek. Miała wysłać mu sms, gdyby na coś wpadła.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 13-08-2014, 11:56   #18
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
No, cholera jasna, no.

Droga kończyła się malowniczym widokiem na szeroko rozlaną w tym miejscu rzekę. Pojedyncze słupy powbijane w dno wskazywały miejsce, gdzie w przyszłości pojawić się miał most. Jej nawigacja – jak widać – nie miała o tym zielonego pojęcia.

Julia wysiadła ze srebrnej toyoty trzaskając wściekle drzwiami. Zimne powietrze studziło nerwy. Nie wiedziała, co bardziej ją wkurzało – fakt wysłania na to zadupie, nie wiadomo w jakim celu, czy konieczność korzystania z upchniętej w schowku mapy. Nie po to wybrała najnowszy model gpsa, żeby teraz jeździć po nieistniejącym moście!

Przez chwilę poczuła przemożoną chęć sięgnięcia po papierosa. Opanowała ją, pomogło to, co zwykle – liczenie dni, które upłynęła jej „na czysto” jak to nazywała. 488. Niedługo będzie miała okrągła rocznicę. Równe 500. Obiecała sobie wyjątkową uroczystość na ten dzień. Może wyskoczą gdzieś z Brunonem… Westchnęła. Dwanaście dni. Prawie dwa tygodnie. Tyle czasu z nadmiarem starczy, żeby ogarnąć sprawy w tym całym opactwie.

Bruno długo się śmiał, kiedy usłyszał, o jej nowym przydziale.
- Cóż, wesprzesz swoim doświadczeniem tamtejsze służby. – powiedział, siląc się żeby zachować kamienny wyraz twarzy. – Myślę, że możesz potraktować to jako awans: specjalista od seryjnych morderstw po zagranicznych stażach na polskiej prowincji. Brzmi dumnie. Praca u podstaw. Pozytywizm, rozumiesz.
- Nie wspierasz mnie
– warknęła.
- Co mam powiedzieć kotku? – przyciągnął ją do siebie. - Ewidentnie komuś podpadłaś. Nie możesz się wykręcić?
Pokręciła głową.
- Prośba od szefa – szefów. Podobno to jakiś jego znajomy tam zginął… nie znam szczegółów. Sprawa osobista. Taka prośba to gorzej niż polecenie służbowe. Zresztą, nawet szef-szefów nie może mi wydawać poleceń, nie jestem w strukturach, „cywilny współpracownik”. Przecież wiesz.
- Wiem.
– uśmiech rozjaśnił jego brązowe oczy. – Idziemy do dojo, czy poćwiczymy w domu, przed twoim wyjazdem?

Julia wyciągnęła francuska cynamonowo - miętową gumę do żucia i rozłożyła mapę na masce samochodu. Obróciła ją dwa razy, żeby zgadzała się z układem dróg w rzeczywistości. Ok., czyli do mostu będzie jakieś 6 cm w prawo. Spojrzała na skalę i zaczęła przeliczać cm na kilometry, ale po chwili uznała, że most trudno będzie przeoczyć.

Niedziela, 15 października 2006, ok. godz. 16:00

Julia wyłączyła nawigację i zaparkowała swoją srebrną Toyotę przed budynkiem posterunku. Narzuciła na koszulową bluzkę wpuszczoną w markowe jeansy krótki, zamszowy płaszcz i weszła do środka.
- Julia Kazan - przedstawiła się dyżurnemu. - Starszy posterunkowy Jarosław Borsuk spodziewa się mnie.
Dyżurny Malinowski oderwał się od rozwiązywania krzyżówki i spojrzał na kobietę półprzytomnie. Na komisariacie było wyjątkowo cicho, ale może to normalne przy niedzieli?
-Pana posterunkowego nie ma. Właściwie to w tej chwili w komisariacie jest tylko pan komendant - rozłożył bezradnie ręce w przepraszającym geście.
- Gdzie mogę go znaleźć? Może mu pan przekazać mój numer komórki? Przyjechałam w zawiązku z wydarzeniami w opactwie.
-Komendanta czy posterunkowego Borsuka? - dyżurny najwyraźniej nie nadążał -Komendant jest u siebie, ostatnie drzwi na lewo na końcu korytarza, a starszy posterunkowy jest właśnie we wspomnianym przez panią opactwie w Lesznikowie. Prowadzi teraz przesłuchania i lepiej mu nie przeszkadzać. Powiedzmy, że… dość łatwo się denerwuje. Numer pani telefonu mogę mu oczywiście przekazać jak wróci, albo nawet teraz wysłać sms - widać, że Malinowskiemu zależy na tym, aby pomóc przyjezdnej, ale jednocześnie nie rozwścieczyć i tak wiecznie zdenerwowanego “Bora”.
- Mam współpracować z posterunkowym Borsukiem - wyjaśniła Julia, uśmiechając się. Wyciągnęła swoją legitymację służbową i pokazała dyżurnemu. - Bardzo proszę poinformować go, jak najszybciej - podkreśliła ostatnie dwa słowa - że tu już jestem. Dziękuję.
Malinowski zagapił się z dość głupkowatym wyrazem twarzy na legitymację.
-To… to ja może spróbuję zadzwonić - rzekł niepewnie. -Proszę chwileczkę zaczekać. - wystukał pośpiesznie numer na dość przedpotopowym telefonie.

Borsuk akurat zbierał swoje notatki, po przesłuchaniu ostatniego mnicha, kiedy usłyszał niezmienny, firmowy dzwonek swojej Nokii. Wyciągnął telefon, myśląc, że Cieślak dokonał jakiegoś odkrycia, jednak z irytacja zobaczył numer posterunku. Westchnął głęboko i odebrał.
-Dlaczego mi przeszkadzacie Malinowski?!- huknął na powitanie -Streszczać się, bo czasu mało, a rzeczy do zrobienia za dużo.- dodał zerkając na raporty dostarczone przez Birskiego i Cieślaka.
Julia nie czekała, aż Malinowski zdąży się odezwać. Wykonała ruch ręką, oznaczający “Daj” po czym wyjęła dyżurnemu słuchawkę w dłoni.
- Witam, Julia Kazan - przedstawiła się. - Gdzie możemy się spotkać?
Borsuk, przez chwilę sie nie odzywał, jednak szybko wyszedł z pierwszego szoku.
-Och, Pani ze stolicy…Borsuk z tej strony.- rzucił beznamiętnie. - Proszę wybaczyć, brak orszaku oraz świty powitalnej, ale mamy tutaj sporo pracy, a personelu mało. Ufam, ze tak znakomity śledczy jak pani, da radę na własna rękę dostać się do klasztoru. - jego głos zmienił się z pozbawionego jakichkolwiek emocji, na przepełniony przesadną grzecznością
-Na miejscu juz ktoś panią odbierze. Do zobaczenia - powiedział na zakończenie i nie czekając na odpowiedź rozłączył się. Odczekał chwilę, aby się uspokoić po czym zabrał wszystkie dokumenty. “Sprawdzają mnie?” zapytał sam siebie wracając wspomnieniami do swojego pobytu w Warszawie, po czym otrząsnął się i wyszedł z kaplicy.

Nie był zadowolony z jej przyjazdu. Przynajmniej to jedno ich łączyło. Julia wsiadła do samochodu i pojechała do opactwa.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 13-08-2014, 18:26   #19
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Niedziela, 15 października 2006, ok. godz. 16:00

Intensywne niedzielne popołudnie dobiegało końca. Nieśmiałe o tej porze roku słońce zdecydowanie i systematycznie zmierzało ku horyzontowi, by za niespełna dwie godziny na dobre ustąpić miejsca mrokowi. Nastroje w opactwie są ponure. Przemaglowani i głodni mnisi siedzą małymi grupkami w swoich pokojach wymieniając się wrażeniami i czekając na ciepły posiłek. Na szczęście catering z Sankowic dotarł punktualnie i przynajmniej sprawy ciała mogą zostać zaspokojone.

Brat Eustachy otworzył furtę i wpuścił do środka dwóch mężczyzn pchających wyładowane jedzeniem stołówkowe wózki. Jeszcze tylko podpis na fakturze i można roznieść posiłki.

Anna, po rozmowie z natrętnym dziennikarzem siedziała już w pokoju przy lekko uchylonych drzwiach bacząc, by przydybać na odchodnym posterunkowego Borsuka. Nie uśmiechało jej się spędzanie kolejnej nocy w upiornych klasztornych ścianach i zamierzała zapytać o jakiś nocleg w Bańkowie. Gdy do jej drzwi zapukał ojciec Aleksy lekko drgnęła. Przyjęła z jego rąk tacę z jedzeniem i bąknęła cicho "dziękuję". Samo przebywanie z tym człowiekiem napełniało ją złością. Obejrzała nieufnie zawartość. Rosół, ziemniaki, marchewka z groszkiem i kotlet mielony. Stołówkowy standard. Należało mieć nadzieję, że siostry z Sankowic są bardziej godne zaufania w kwestiach kulinarnych i mają mniej mordercze zapędy od tutejszych mnichów. Z westchnięciem podniosła łyżkę i zanużyła ją w ciepłej zupie.

Paweł Wilamowski przemykał chyłkiem korytarzami pilnując, by nie zostać przyuważonym przez kręcących się techników, dwóch (jak zdołał naliczyć) pomocników posterunkowego „Bora” i samego śledczego. Zastanawiał się, czy poszukać jeszcze opata i wziąć go na spytki, przepytać „brata od nalewek”, czy też udać się jednak do domu, uporządkować notatki i czekać na sygnał od Karoliny. Będzie się musiał jakoś wykręcić z historyjki o zepsutym samochodzie. Nie zamierzał tu nocować, a auta też nie może zostawić – ośmiokilometrowy spacer po zmroku był zdecydowanie poza sferą jego planów, a ponieważ był tu trochę nielegalnie nie mógł liczyć na podwiezienie. „Może taksówka?” przypomniał sobie o zostawionym w aucie telefonie komórkowym.

Arkadiusz po dotarciu do pokoju wyszperał z jakiejś półki mały karton i ułożył w nim ostrożnie dziesięć jajek. Na szczęście żadne się nie potłukło. Jeśli niedługo otworzą kuchnię to może w końcu zrobi upragnioną jajecznicę. Jak nie teraz, to na śniadanie będzie jak znalazł. Tymczasem pukanie do drzwi ucieszyło go jak mało kiedy. Brat Cyrus wkroczył do jego pokoju z tacą pełną pachnącego, parującego jeszcze jedzenia. Postawił ją na stole i po chwili wrócił z drugą.

- Zawsze lepiej się je w towarzystwie. I w razie gdyby okazało się zatrute jeden z nas może zdąży zawołać pomoc - żarty świadczyły o tym, że zakonnik niezbyt się przejął dzisiejszymi przesłuchaniami, a przynajmniej nie dawał tego po sobie poznać. Podwinął rękawy sutanny, wykonał szybko znak krzyża i zaczął wiosłować w rosole.

- Wyborne. Prawdą jest, że siostry dobrze gotują – gestem zachęcił nowicjusza, aby i on zaczął jeść – I jak, bardzo cię wymęczyli? – zapytał między jednym a drugim siorbnięciem.

Julia Kazan parkowała właśnie pod główną bramą klasztoru. Obok dwóch radiowozów zaobserwowała też trzecie auto – Nissana Patrola. Czyżby Borsuka? Co prawda bardziej pasowało jej do niego jakieś prymitywnie męskie, sportowe auto zamiast terenowej bryki, ale kto go tam wie. Zamknęła swoją Toyotę, odruchowo włączyła alarm i bezceremonialnie zastukała dwa razy ciężką metalową kołatką.

- Julia Kazan, do posterunkowego Borsuka – pokazała swoją legitymację i wśród fuknięć mnicha i jego utyskiwań w stylu „ruch jak na autostradzie” i „skaranie boskie” została doprowadzona do kaplicy. Tam niemal zderzyła się z jakimś wychodzącym ze środka zakonnikiem i stanęła wreszcie przed obliczem posterunkowego.

Starszy posterunkowy Borsuk kończył właśnie pakować notatki do potężnej grubej aktówki, gdy usłyszał nieśmiałe pukanie do drzwi. Nie pasowało mu to do prostolinijnej Pani ze Stolicy.

- Tak? – w drzwiach ukazał się ojciec Aleksy. Wyglądał na wyjątkowo zmęczonego i przygnębionego.

- Panie komisarzu, chciałem tylko zapytać, czy wieczorem będzie już można otworzyć kuchnię? Chcielibyśmy jak najszybciej wrócić do naszego rytmu dnia, no i wspólna kolacja pozwoli nam się zjednoczyć w tym ciężkim dla nas momencie. Jeśli to niemożliwe, to też muszę wiedzieć wcześniej, żeby ponownie zorganizować posiłki – w jego głosie brzmiała wyraźna prośba.

- Myślę, że jest taka szansa. Technicy zabezpieczyli już dowody i zrobili zdjęcia, a jak tylko przybędzie pani konsultant z Warszawy udamy się tam jeszcze na oględziny i rekonstrukcję zdarzeń. Przyznam, że zeznania mnichów rzuciły nowe światło na część wydarzeń. O, o wilku mowa – powiedział widząc w drzwiach rudowłosą kobietę ubraną prosto lecz elegancko.
 
Ribesium jest offline  
Stary 17-08-2014, 23:15   #20
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
post wspólny

- Witam
Brata Cyrusa - Arkadiusz uśmiechnął się doń życzliwie. - Pozwoli brat, że mu na moment przeszkodzę w jedzeniu. Przesunę tylko trochę stół. - Zręcznie, niczego nie rozlewając przesunął stolik o jakieś pół metra w stronę swojego łóżka. Brat Cyrus tymczasem położył na stole łyżkę i ponownie dosunął do stołu krzesło, na którym siedział. - Smacznego - Powiedział Arkadiusz i razem przystąpili do jedzenia. Rosół parował jeszcze, ale nie był już gorący, niestety. Za to w smaku nie brakowało mu niczego. Nowicjusz trzykrotnie wlał w siebie zawartość łyżki. Przeszło mu co prawda przez myśl, że mógł to być jego ostatni posiłek w życiu, ale... przeczucie podpowiadało mu, że nie ma się czego bać. Brat Cyrus nie wyglądał na kogoś takiego, komu mogłoby zależeć na pozbyciu się Arkadiusza. Pozory czasami mylą, ale tak jakoś nie wypadało odmówić, jak człowiek grzecznie zaprasza by z nim wspólnie zjeść posiłek; Zwłaszcza, gdy tym człowiekiem jest mnich, który go do tego opactwa zaprosił.
- Nie było tak źle w czasie przesłuchania. - wymamrotał Arkadiusz z niezupełnie pustą buzią. - Nie miałem zbyt wiele do powiedzenia dla policji, bo nie wiem przecież nic o tym, co się tutaj ostatnimi dniami wydarzyło. - Odpowiedział na pytanie Brata Cyrusa. - Rzeczywiście, zupa wyborna. - Dodał próbując zwrócić jak najczujniejszą uwagę na reakcję i słowa swojego rozmówcy.
- Nic dziwnego, w końcu jesteś tu od niedawna. Ale może i to lepiej dla ciebie, przynajmniej jesteś poza kręgiem podejrzeń - brat Cyrus zakończył spożywanie zupy. Odłożył łyżkę na stół i sięgnął po drugie pudełko - Mnie za to przemaglował ten cały posterunkowy wzdłuż i wszerz. Mam wrażenie, że próbuje znaleźć na mnie jakiegoś haka… - zakonnik na chwilę się zamyślił, widelec w ręce zawisł w powietrzu w połowie drogi - Jakie masz plany na wieczór drogi Arku? Przed nami jeszcze sporo czasu do nocy. Może kolację zjemy już w normalniejszych warunkach - wyraził na koniec swe życzenie.
- O ile dożyję kolacji, to z przyjemnością… - odparł Arkadiusz nieco cichszym głosem. Strach o własne życie przezwyciężył jego spokój wewnętrzny i przez chwilę było to widać. - Ale niech mi tak brat szczerze powie… “Bor” niczego się nie doszuka, prawda? Nieprzerwanie myślę o tej dziwnej sytuacji i nie potrafię jej zrozumieć. Zresztą… - zmienił raptownie zdanie - Nie zamierzam wścibiać nosa w nieswoje sprawy. Po prostu się martwię o swoje własne życie. - Zakończył jedzenie drugiego dania i poklepał się po brzuchu. - Nie mam żadnych planów na wieczór. Jeśli nic się nie zmieni, to będę o siódmej na nieszporach, ale łaciny nie znam. - Kontynuował zastanawiając się co zamierza robić wieczorem. - Dziękuję za obiad. Jak otworzą kuchnię to zajmę się tymi tu naczyniami i tacą. Na razie chyba się trochę położę. A brat jakie ma plany?

Cyrus również zakończył jedzenie i starannie ułożył styropianowe pojemniczki jeden na drugim. Widać było, że poważnie zastanawia się nad odpowiedzią.
- Opactwo skrywa wiele tajemnic. Część z nich jest mi znana, część nie. Jedne rzeczy dzieją się tu całkiem przypadkiem, inne są zamierzone. Czy posterunkowy coś znajdzie… coś znajdzie na pewno. Jest wyjątkowo podejrzliwy. Mam nadzieję, że znajdzie ciało naszego turysty. Jego rodzina powinna mieć możliwość urządzenia mu godziwego pogrzebu i przeżycia w spokoju żałoby. - Mnich był wyraźnie zasępiony - Czy mógłbyś nastawić wodę w czajniku elektrycznym? Po takim obiedzie przydałaby się krzepiąca, gorąca herbata - powiedział i kiedy Arkadiusz wstał, by nalać do czajnika wodę, podjął wątek - Ja muszę się spotkać z bratem Antonim i sporządzić spis produktów, po które jutro przyjedzie wóz dostawczy. Mieliśmy dokończyć to w sobotę, ale przez całe to zamieszanie jesteśmy w niedoczasie. Niestety posterunkowy zamknął piwnicę, nie możemy więc spakować pozostałych produktów. Ciekawe, czy w ogóle pozwoli na wywiezienie czegokolwiek, czy będzie chciał sprawdzać każdy słoik i butelkę. - Zakonnik westchnął ciężko i podziękował za podaną mu szklankę z wodą, w której zanurzył torebkę najzwyklejszego Liptona. Lepsze mieszanki zostały niestety w kuchni i klasztornej piwniczce.
- Co się zaś tyczy łaciny, to nie jest trudna do opanowania. Tymczasem możesz się udać do brata Eustachego - w jego pokoju jest drukarka, może ci wydrukować modlitwy.

Przez kolejne 10 minut pili herbatę właściwie w ciszy. Gdy małymi łyczkami Arkadiusz odpił może połowę ze swojej szklanki, postanowił wstać od stołu. - Wybaczy brat; Położę się. - Powiedział, po czym zostawił swoją szklankę na stole i wyciągnął się wygodnie na łóżku. Głowę oparł o zwiniętą poduszkę i kołdrę. Powoli zamknął powieki nie zważając na dalsze poczynania Brata Cyrusa. Jeszcze przez chwilę słyszał, jak ten siorbał swoją herbatę nie wstając od stołu, ale niebawem Arkadiusza zmożył sen i usnął.
 
__________________
Jeśli w głosowaniu wybierasz jakąkolwiek osobę, która będzie potem miała dzięki temu prawo tobą sterować, to nie miej pretensji, że jesteś sterowany.
Mal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172