Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2014, 11:56   #18
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
No, cholera jasna, no.

Droga kończyła się malowniczym widokiem na szeroko rozlaną w tym miejscu rzekę. Pojedyncze słupy powbijane w dno wskazywały miejsce, gdzie w przyszłości pojawić się miał most. Jej nawigacja – jak widać – nie miała o tym zielonego pojęcia.

Julia wysiadła ze srebrnej toyoty trzaskając wściekle drzwiami. Zimne powietrze studziło nerwy. Nie wiedziała, co bardziej ją wkurzało – fakt wysłania na to zadupie, nie wiadomo w jakim celu, czy konieczność korzystania z upchniętej w schowku mapy. Nie po to wybrała najnowszy model gpsa, żeby teraz jeździć po nieistniejącym moście!

Przez chwilę poczuła przemożoną chęć sięgnięcia po papierosa. Opanowała ją, pomogło to, co zwykle – liczenie dni, które upłynęła jej „na czysto” jak to nazywała. 488. Niedługo będzie miała okrągła rocznicę. Równe 500. Obiecała sobie wyjątkową uroczystość na ten dzień. Może wyskoczą gdzieś z Brunonem… Westchnęła. Dwanaście dni. Prawie dwa tygodnie. Tyle czasu z nadmiarem starczy, żeby ogarnąć sprawy w tym całym opactwie.

Bruno długo się śmiał, kiedy usłyszał, o jej nowym przydziale.
- Cóż, wesprzesz swoim doświadczeniem tamtejsze służby. – powiedział, siląc się żeby zachować kamienny wyraz twarzy. – Myślę, że możesz potraktować to jako awans: specjalista od seryjnych morderstw po zagranicznych stażach na polskiej prowincji. Brzmi dumnie. Praca u podstaw. Pozytywizm, rozumiesz.
- Nie wspierasz mnie
– warknęła.
- Co mam powiedzieć kotku? – przyciągnął ją do siebie. - Ewidentnie komuś podpadłaś. Nie możesz się wykręcić?
Pokręciła głową.
- Prośba od szefa – szefów. Podobno to jakiś jego znajomy tam zginął… nie znam szczegółów. Sprawa osobista. Taka prośba to gorzej niż polecenie służbowe. Zresztą, nawet szef-szefów nie może mi wydawać poleceń, nie jestem w strukturach, „cywilny współpracownik”. Przecież wiesz.
- Wiem.
– uśmiech rozjaśnił jego brązowe oczy. – Idziemy do dojo, czy poćwiczymy w domu, przed twoim wyjazdem?

Julia wyciągnęła francuska cynamonowo - miętową gumę do żucia i rozłożyła mapę na masce samochodu. Obróciła ją dwa razy, żeby zgadzała się z układem dróg w rzeczywistości. Ok., czyli do mostu będzie jakieś 6 cm w prawo. Spojrzała na skalę i zaczęła przeliczać cm na kilometry, ale po chwili uznała, że most trudno będzie przeoczyć.

Niedziela, 15 października 2006, ok. godz. 16:00

Julia wyłączyła nawigację i zaparkowała swoją srebrną Toyotę przed budynkiem posterunku. Narzuciła na koszulową bluzkę wpuszczoną w markowe jeansy krótki, zamszowy płaszcz i weszła do środka.
- Julia Kazan - przedstawiła się dyżurnemu. - Starszy posterunkowy Jarosław Borsuk spodziewa się mnie.
Dyżurny Malinowski oderwał się od rozwiązywania krzyżówki i spojrzał na kobietę półprzytomnie. Na komisariacie było wyjątkowo cicho, ale może to normalne przy niedzieli?
-Pana posterunkowego nie ma. Właściwie to w tej chwili w komisariacie jest tylko pan komendant - rozłożył bezradnie ręce w przepraszającym geście.
- Gdzie mogę go znaleźć? Może mu pan przekazać mój numer komórki? Przyjechałam w zawiązku z wydarzeniami w opactwie.
-Komendanta czy posterunkowego Borsuka? - dyżurny najwyraźniej nie nadążał -Komendant jest u siebie, ostatnie drzwi na lewo na końcu korytarza, a starszy posterunkowy jest właśnie we wspomnianym przez panią opactwie w Lesznikowie. Prowadzi teraz przesłuchania i lepiej mu nie przeszkadzać. Powiedzmy, że… dość łatwo się denerwuje. Numer pani telefonu mogę mu oczywiście przekazać jak wróci, albo nawet teraz wysłać sms - widać, że Malinowskiemu zależy na tym, aby pomóc przyjezdnej, ale jednocześnie nie rozwścieczyć i tak wiecznie zdenerwowanego “Bora”.
- Mam współpracować z posterunkowym Borsukiem - wyjaśniła Julia, uśmiechając się. Wyciągnęła swoją legitymację służbową i pokazała dyżurnemu. - Bardzo proszę poinformować go, jak najszybciej - podkreśliła ostatnie dwa słowa - że tu już jestem. Dziękuję.
Malinowski zagapił się z dość głupkowatym wyrazem twarzy na legitymację.
-To… to ja może spróbuję zadzwonić - rzekł niepewnie. -Proszę chwileczkę zaczekać. - wystukał pośpiesznie numer na dość przedpotopowym telefonie.

Borsuk akurat zbierał swoje notatki, po przesłuchaniu ostatniego mnicha, kiedy usłyszał niezmienny, firmowy dzwonek swojej Nokii. Wyciągnął telefon, myśląc, że Cieślak dokonał jakiegoś odkrycia, jednak z irytacja zobaczył numer posterunku. Westchnął głęboko i odebrał.
-Dlaczego mi przeszkadzacie Malinowski?!- huknął na powitanie -Streszczać się, bo czasu mało, a rzeczy do zrobienia za dużo.- dodał zerkając na raporty dostarczone przez Birskiego i Cieślaka.
Julia nie czekała, aż Malinowski zdąży się odezwać. Wykonała ruch ręką, oznaczający “Daj” po czym wyjęła dyżurnemu słuchawkę w dłoni.
- Witam, Julia Kazan - przedstawiła się. - Gdzie możemy się spotkać?
Borsuk, przez chwilę sie nie odzywał, jednak szybko wyszedł z pierwszego szoku.
-Och, Pani ze stolicy…Borsuk z tej strony.- rzucił beznamiętnie. - Proszę wybaczyć, brak orszaku oraz świty powitalnej, ale mamy tutaj sporo pracy, a personelu mało. Ufam, ze tak znakomity śledczy jak pani, da radę na własna rękę dostać się do klasztoru. - jego głos zmienił się z pozbawionego jakichkolwiek emocji, na przepełniony przesadną grzecznością
-Na miejscu juz ktoś panią odbierze. Do zobaczenia - powiedział na zakończenie i nie czekając na odpowiedź rozłączył się. Odczekał chwilę, aby się uspokoić po czym zabrał wszystkie dokumenty. “Sprawdzają mnie?” zapytał sam siebie wracając wspomnieniami do swojego pobytu w Warszawie, po czym otrząsnął się i wyszedł z kaplicy.

Nie był zadowolony z jej przyjazdu. Przynajmniej to jedno ich łączyło. Julia wsiadła do samochodu i pojechała do opactwa.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline