Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2014, 18:26   #19
Ribesium
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Niedziela, 15 października 2006, ok. godz. 16:00

Intensywne niedzielne popołudnie dobiegało końca. Nieśmiałe o tej porze roku słońce zdecydowanie i systematycznie zmierzało ku horyzontowi, by za niespełna dwie godziny na dobre ustąpić miejsca mrokowi. Nastroje w opactwie są ponure. Przemaglowani i głodni mnisi siedzą małymi grupkami w swoich pokojach wymieniając się wrażeniami i czekając na ciepły posiłek. Na szczęście catering z Sankowic dotarł punktualnie i przynajmniej sprawy ciała mogą zostać zaspokojone.

Brat Eustachy otworzył furtę i wpuścił do środka dwóch mężczyzn pchających wyładowane jedzeniem stołówkowe wózki. Jeszcze tylko podpis na fakturze i można roznieść posiłki.

Anna, po rozmowie z natrętnym dziennikarzem siedziała już w pokoju przy lekko uchylonych drzwiach bacząc, by przydybać na odchodnym posterunkowego Borsuka. Nie uśmiechało jej się spędzanie kolejnej nocy w upiornych klasztornych ścianach i zamierzała zapytać o jakiś nocleg w Bańkowie. Gdy do jej drzwi zapukał ojciec Aleksy lekko drgnęła. Przyjęła z jego rąk tacę z jedzeniem i bąknęła cicho "dziękuję". Samo przebywanie z tym człowiekiem napełniało ją złością. Obejrzała nieufnie zawartość. Rosół, ziemniaki, marchewka z groszkiem i kotlet mielony. Stołówkowy standard. Należało mieć nadzieję, że siostry z Sankowic są bardziej godne zaufania w kwestiach kulinarnych i mają mniej mordercze zapędy od tutejszych mnichów. Z westchnięciem podniosła łyżkę i zanużyła ją w ciepłej zupie.

Paweł Wilamowski przemykał chyłkiem korytarzami pilnując, by nie zostać przyuważonym przez kręcących się techników, dwóch (jak zdołał naliczyć) pomocników posterunkowego „Bora” i samego śledczego. Zastanawiał się, czy poszukać jeszcze opata i wziąć go na spytki, przepytać „brata od nalewek”, czy też udać się jednak do domu, uporządkować notatki i czekać na sygnał od Karoliny. Będzie się musiał jakoś wykręcić z historyjki o zepsutym samochodzie. Nie zamierzał tu nocować, a auta też nie może zostawić – ośmiokilometrowy spacer po zmroku był zdecydowanie poza sferą jego planów, a ponieważ był tu trochę nielegalnie nie mógł liczyć na podwiezienie. „Może taksówka?” przypomniał sobie o zostawionym w aucie telefonie komórkowym.

Arkadiusz po dotarciu do pokoju wyszperał z jakiejś półki mały karton i ułożył w nim ostrożnie dziesięć jajek. Na szczęście żadne się nie potłukło. Jeśli niedługo otworzą kuchnię to może w końcu zrobi upragnioną jajecznicę. Jak nie teraz, to na śniadanie będzie jak znalazł. Tymczasem pukanie do drzwi ucieszyło go jak mało kiedy. Brat Cyrus wkroczył do jego pokoju z tacą pełną pachnącego, parującego jeszcze jedzenia. Postawił ją na stole i po chwili wrócił z drugą.

- Zawsze lepiej się je w towarzystwie. I w razie gdyby okazało się zatrute jeden z nas może zdąży zawołać pomoc - żarty świadczyły o tym, że zakonnik niezbyt się przejął dzisiejszymi przesłuchaniami, a przynajmniej nie dawał tego po sobie poznać. Podwinął rękawy sutanny, wykonał szybko znak krzyża i zaczął wiosłować w rosole.

- Wyborne. Prawdą jest, że siostry dobrze gotują – gestem zachęcił nowicjusza, aby i on zaczął jeść – I jak, bardzo cię wymęczyli? – zapytał między jednym a drugim siorbnięciem.

Julia Kazan parkowała właśnie pod główną bramą klasztoru. Obok dwóch radiowozów zaobserwowała też trzecie auto – Nissana Patrola. Czyżby Borsuka? Co prawda bardziej pasowało jej do niego jakieś prymitywnie męskie, sportowe auto zamiast terenowej bryki, ale kto go tam wie. Zamknęła swoją Toyotę, odruchowo włączyła alarm i bezceremonialnie zastukała dwa razy ciężką metalową kołatką.

- Julia Kazan, do posterunkowego Borsuka – pokazała swoją legitymację i wśród fuknięć mnicha i jego utyskiwań w stylu „ruch jak na autostradzie” i „skaranie boskie” została doprowadzona do kaplicy. Tam niemal zderzyła się z jakimś wychodzącym ze środka zakonnikiem i stanęła wreszcie przed obliczem posterunkowego.

Starszy posterunkowy Borsuk kończył właśnie pakować notatki do potężnej grubej aktówki, gdy usłyszał nieśmiałe pukanie do drzwi. Nie pasowało mu to do prostolinijnej Pani ze Stolicy.

- Tak? – w drzwiach ukazał się ojciec Aleksy. Wyglądał na wyjątkowo zmęczonego i przygnębionego.

- Panie komisarzu, chciałem tylko zapytać, czy wieczorem będzie już można otworzyć kuchnię? Chcielibyśmy jak najszybciej wrócić do naszego rytmu dnia, no i wspólna kolacja pozwoli nam się zjednoczyć w tym ciężkim dla nas momencie. Jeśli to niemożliwe, to też muszę wiedzieć wcześniej, żeby ponownie zorganizować posiłki – w jego głosie brzmiała wyraźna prośba.

- Myślę, że jest taka szansa. Technicy zabezpieczyli już dowody i zrobili zdjęcia, a jak tylko przybędzie pani konsultant z Warszawy udamy się tam jeszcze na oględziny i rekonstrukcję zdarzeń. Przyznam, że zeznania mnichów rzuciły nowe światło na część wydarzeń. O, o wilku mowa – powiedział widząc w drzwiach rudowłosą kobietę ubraną prosto lecz elegancko.
 
Ribesium jest offline