Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2014, 13:42   #123
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Bractwo zawsze miało znakomitą reputację i wykazywało się największą skutecznością w walce przeciwko Legionowi Ciemności. Marcus znakomicie się sprawdził i to dzięki niemu Team Six ponownie wyszli cało z niezwykle trudnej sytuacji. Owszem, ale nie wszyscy, Kenshiro... ale na to nie można było już nic poradzić. Zarówno teraz, jak i wtedy.

Obecnie było już po wszystkim. Koniec walki na dzisiaj. Wygrali. Byli cali i bezpieczni, a przynajmniej większość z nich. Jechali właśnie transportem do bazy. Można było wyluzować, odpocząć i na spokojnie zebrać wszystkie myśli.
Sara wręcz cierpiała od ich nadmiaru, dlatego też z pewnym uczuciem ulgi siedziała na swoim miejscu, z bronią położoną na kolanach. Dzisiaj nie będzie jej już potrzebować i świadomość ta była na swój sposób kojąca. Kobieta zdjęła hełm, rozpuściła włosy i oparła się wygodnie o twardą ścianę pojazdu. Miała tylko parę sińców i zadrapań, czyli nic czym powinna się martwić.


Było tak cicho i spokojnie. Sprzyjało to analizowaniu tego wszystkiego co się działo.
Po raz kolejny nie wtajemniczono ich w szczegóły misji. I dlaczego? Zajmujący wysokie stanowiska urzędasy, nie zorientowali się jeszcze, że żołnierz lepiej wykonuje powierzone mu zadania, gdy wie o nim jak najwięcej? Ci ludzie powinni dostać swoje stanowiska za coś więcej niż tylko odpowiednie znajomości, nazwisko, czy łapówkę. Stwierdzenie "Tego nie musisz wiedzieć", świadczy przede wszystkim o braku zaufania do żołnierza, ale i o braku doświadczenia osoby wydającej polecenia... Gdyby Sarze tylko udało się dowiedzieć kto pociągał za sznurki, zaraz wyrwałaby chwasta.
A pro po. Szaserzy Cybertronicu już dostali za swoje, choć i tak było to za mało, zwłaszcza że ich zdrada nie obeszła się bez przykrych konsekwencji dla Team Six. Co do Blondyny i żołnierza z Imperialu, Sara nie miała im wiele do zarzucenia. W końcu współpracowali, więc można będzie się za nimi wstawić - oczywiście do pewnego stopnia. Problemem był Tatsu. Mężczyzna w porę zorientował się, że stąpa po dość cienkim lodzie i oddał artefakt z własnej woli. Sara uważała na to co się dzieje i wiedziała, że nawet gdyby Tatsu miał duplikat szkatułki, to nie zdążyłby jej osmalić sadzą, ani ubarwić krwią - ta którą oddawał była więc autentyczna. I z pewnością pełna, bez względu na to co było w środku. Gdyby jej nie oddał, Sara z pewnością zabiłaby go na miejscu. Tam na platformie, tak jak stali, na oczach Pułkownika Hardinga. Raczej niczego by jej nie zrobili, zwłaszcza jeśli wyciągnęłaby artefakt z jego plecaka i dodała odpowiednie zeznania. Likwidacja, zabójstwo, śmierć - takie rozwiązania były prostsze i kończyły sprawę. Teraz miało miejsce inne, takie które nie kończy sprawy, a jedynie zmienia jej trajektorię. No cóż, różnie może być.
Inna sprawa, która zastanawiała Sarę. Czy to żołnierze Mishimy, sami lub za sprawą Hardinga, czekali z wysadzeniem tuneli na ich powrót? Czy też może ich ekipa szczęśliwie zdążyła tuż przed czasem? Sara obstawiała raczej to drugie, ale powstrzymała się i nikomu tego nie wytykała.

Opiekę medyczną zapewniono im po drodze i od niej zaczęli po dotarciu na miejsce. Sara miała szczęście i właściwie jej nie potrzebowała. Jadnak nie było tak lekko, jako dowódca drużyny miała sporo papierkowej roboty. Oczywiście nie mogło to poczekać, aż kobieta weźmie prysznic, zje coś i odpocznie. Wszystko musiało być zrobione natychmiast, póki umysł pamięta co się działo... żałosne powody, zwłaszcza, że raporty te były pisane w odpowiedni sposób - nie wszystko co się działo mogło zostać udokumentowane i nie wszystko faktycznie przebiegało tak jak widniało na papierze. Ale skoro tego życzyło sobie dowództwo, to proszę uprzejmie.
Dopiero po jakimś czasie, Sara mogła nacieszyć się czasem wolnym. Oczywiście, mowa była o ledwie paru godzinach wolnego, czasu przewidzianego na sen i spakowaniu się przed lotem na Marsa. "Nacieszyć się" nie było czym, ani jak. Nie pozwolono jej przecież przejść na emeryturę, jeden z jej ludzi zginął, zaś wykonanie zadania było raczej pewnym pocieszeniem, niż faktycznym powodem do radości.
Kobieta zaczęła od gorącego prysznica. Zwykle uwijała się w kilka minut, jak na żołnierza przystało, ale teraz miała ochotę na dłuższą chwilę spokoju. Spędziła w łazience dobrą godzinę, ale wcale nie żałowała straconego w ten sposób czasu.
Owinięta w ręcznik wokół korpusu i bioder, oraz w drugi na głowie niczym turban, usiadła do terminala i odpaliła komunikator. Napisała kilkanaście informujących i czułych zdań, do swojego chłopca. Trochę czasu minie zanim wiadomość ta zostanie przesłana na Wenus, ale chciała, aby Emil wiedział, że żyje, jest zdrowa i co się z nią dzieje. Po co młody ma się martwić i zapłakiwać?

Po przebraniu się w czysty mundur, mogła spokojnie udać się do jednego z klubów. Nie była fanką picia alkoholu, głośnej muzyki, a już na pewno nie tłoku i tańców, ale skromny wypad na drinka w odpowiednie miejsce, dobrze jej zrobi. Zwłaszcza, że dawno nie miała takiej okazji, a i prędko może się ona nie pojawić. Idąc w spokojne miejsce dla odprężenia, ograniczyła broń do noża i pistoletu Punisher - oby żadne z nich nie było jej potrzebne.
Wybrała jeden z mniejszych, ale za to bardziej eleganckich klubów. Nie chciała rzucać się specjalnie w oczy, więc zajęła miejsce przy mniejszym dwuosobowym stoliku, znajdującym się raczej na uboczu sali. Dbali tam o klientów i Thorne szybko doczekała się obsługi i realizacji swego zamówienia - Fioletowej Zorzy.

 
Mekow jest offline