Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2014, 14:11   #124
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Post napisany z udziałem Asmodian

Thorne przez jakiś czas siedziała popijając drinka i zbierała myśli. Wieczór zapowiadał się cicho i spokojnie... Do czasu, gdy jeden z samców, ot tak sobie, postanowił się do niej dosiąść.
Sara nie dała dupy jako dowódca, a nawet jeśli ktoś tak uważał, to nie znaczyło jeszcze, że ma dawać w nieco bardziej dosłownym tego zwrotu znaczeniu. Nie sięgnęła po broń, ale miała zamiar użyć pewnych soczystych słów, aby odprawić natręta.
Jeden rzut oka jej wystarczył, aby zorientować się, że był to Marcus. Sara powstrzymała swe zapędy i cieszyła się, że spojrzała na niego zanim zaczęła go wyzywać.
Chwilę potem, przy ich stoliku pojawił się Tatsu, który przypuszczalnie mógł śledzić Marcusa. Nikt nie miał urodzin, ale miał miejsce istny tort niespodzianek i niczym wisienka na jego szczycie, Tatsu oznajmił że porzuca służbę dla Mishimy, na rzecz Kartelu. Sara nie wiedziała co o tym myśleć. Gdy mężczyzna zdradził chęć dołączenia do Team Six i był do tego silnie przekonany, było to niczym striptizerka wyskakująca z tortu.

Sara przez dłuższą chwile zastanawiała się nad otrzymanymi wieściami, tym co mogła z nimi zrobić i potencjalnymi konsekwencjami zarówno jednego, jak i drugiego.
- Okay... Ale na razie nie mogę nic obiecać - odpowiedziała po chwili.
Marcus miał rację - zbyt wiele myśli zaprzątało jej głowę. A teraz doszła jeszcze jedna i to poważna. Dopiła drinka jednym haustem.
Tatsu prawdopodobnie domyślił się jaki huragan zawładnął procesami myślowymi Sary, ponieważ ograniczył się do przekazania tej jednej, ale jakże ważnej informacji. Wyraźnie skinął głową im obojgu, po czym zostawił samych.
W obliczu wieści, reakcja Sary była dość oczywista.
- Jeszcze jednego - powiedziała głośno, spoglądając na kelnera i unosząc swoją pustą szklankę.
- To była ostatnia wola Kenshiro? Wiedziałeś o tym? - spytała nieco zaintrygowana, spoglądając na siedzącego obok niej Marcusa.
- Szczerze? Nie. Ale spodziewałem się, że Kenshiro nakaże samurajowi oddać artefakt. Resztę zrobiła ludzka psychika i mentalność samuraja. Po prostu przeczuwałem, że za oddanie artefaktu Tatsu zmuszony będzie przyłączyć się do kartelu. Oficjalnie jest w tej chwili roninem. - Marcus pociągnął spory łyk z wypełnionej bursztynowym płynem szklanki.
- Rozumiem też jego decyzję. Sam bywałem przed podobnymi wyborami. Pod wpływem takich doświadczeń, ludzie szybko dojrzewają. Tatsu rozpoczął znajomość z nami jako niedoświadczony, nabity ideałami szczeniak. Teraz bierze odpowiedzialność za swoje słowa i decyzje i robi to odważnie. To Twoja sprawa Saro, ale postaraj się nie oceniać go zbyt surowo - Marcus zapatrzył się w jakiś odległy punkt na ścianie.
- Nie wiem jednak, czy postąpiłby tak samo, gdybyśmy zamiast Hardinga, spotkali oddziały Mishimy. Wychodzi na to, że za Tatsu zdecydowało raczej zrządzenie losu. - zauważyła Sara. Prawda była taka, że gdyby w krytycznym momencie mężczyzna nie oddał artefaktu samemu, to ona by mu go odebrała i to wraz z życiem. - Jednak lepiej skupić się na tym co jest i co będzie, a nie na tym co było - dodała, starając się zmienić tok myślenia z mściwego, na bardziej praktyczny.
Kelnerka podała jej zamówionego drinka.
- Pozostaje wiara, że chłopak postąpiłby zgodnie z sumieniem. Samuraje inaczej postrzegają kwestie honoru niż my. Nie bardzo też rozumiem rolę Kenshiro. Kim dla był dla Tatsu, że ten zrezygnował ze służby swemu władcy? Jeśli jest tak, jak przypuszczam, Kenshiro mógł być dla niego kimś w rodzaju mentora, lub nauczyciela. Taka strata boli jeszcze bardziej. - Marcus zamówił kolejną brandy i skrzywił się z bólu, masując rękę. Obserwował bawiących się ludzi, pary na parkiecie, ludzi przy barze, słuchając muzyki rozkoszował się odrobiną luksusu przed czekającym ich pustynnym piekłem.
- Faktycznie, mogli się znać, albo być spokrewnieni - przyznała Sara. - Kenshiro nie mówił o sobie zbyt wiele - zauważyła. Jasnym było, że teraz już nic nie powie. Nie mógł, poległ w boju, już go nie było... Sara pokręciła nieznacznie głową, aby odpędzić nieodpowiednie myśli.
Nachyliła się do Marcusa, aby znaleźć się bliżej swego rozmówcy.
- A wiadomo coś nowego o tym artefakcie? Gdzie jest i kto się nim zajmie? - powiedziała cicho, nie chcąc ryzykować, że ktoś mógłby ich podsłuchać. - Samo opakowanie było nie lada przedmiotem, więc co dopiero zawartość - dodała.
- Niewiele. Ale nie martw się. Oddałem go w dobre ręce. Mistycy bractwa z komórki wieszczów zbadają artefakt. To część tablicy, która pieczętowała mroczną harmonię na Neronie. Bardzo stara rzecz. Mimo sporej dawki spaczenia, wciąż pozostaje odporna na moc. Możliwe, że dzięki temu zdobędziemy przewagę, lub chociażby uniemożliwimy wrogowi jej zdobycie. - Marcus upił łyczek drinka i kontynuował.
- Ciekawie byłoby zebrać wszystkie fragmenty owej tablicy, i odtworzyć zaklęcie, które było na niej napisane. Cała wojna mogłaby się zakończyć tak, jak się zaczęła.- Marcus rozmarzył się przez chwilę.
- Jednym zaklęciem załatwić cały Legion Ciemności, wliczając w to Apostołów? Brzmi jak bajka dla dzieci - rzekła kobieta, z nutą wątpliwości w głosie. - Jednakże, ja pracuję przy użyciu broni palnej, białej i ładunków wybuchowych, więc ewidentnie nie znam się na mistycznych artefaktach - dodała stanowczo, prostując swoje podejście do podjętej kwestii. Mimo iż miała pewne doświadczenie w posługiwaniu się mocą, to nie ona była jej specjalizacją, ale nie oznaczało to wcale, że dziedzinę tę można było nie doceniać. Sara nie miała najmniejszego zamiaru umniejszać możliwości Bractwa, szczególnie w obecności jego przedstawiciela.
- Kiedyś ta tablica trzymała mroczną harmonię z dala od ludzkości. Nie lekceważyłbym jej mocy - Marcus słyszał wątpliwości w głosie Sary i nie dziwiło go, że zwykli ludzie tak sceptycznie podchodzili do efektów mocy. Sam, będąc skromnym mistykiem zdawał sobie sprawę ze swoich ułomności, widząc cuda odprawiane przez Kardynałów czy doświadczając obecności mocy uwolnionej przez kilka tysięcy wiernych dusz, ukierunkowanych wiedzą i modlitwą kardynała.
- Chociaż umiem z drugiej strony docenić siłę ognia. Ogień, stal, i odważne serce jest najlepszą bronią przeciwko legionowi. Tak nas uczono w akademii i cóż... sprawdza się jak dotąd doskonale - Humor go nie opuszczał, a efekty doskonałego trunku zaczynały być odczuwalne. Co prawda sporo dzieliło go od stanu, w którym odkładał szklankę, to jakość serwowanej brandy zadziwiała.
- Skoro są tak potężne, to co Legion mógłby z nimi zrobić? - zauważyła i upiła nieco swojego drinka.
- Jeśli uniemożliwią nam skompletowanie tablicy abyśmy nie mogli jej użyć, już mają przewagę. Legion szuka każdej okazji, by nie dopuścić, aby ludzie znaleźli skuteczną broń przeciwko nim. Mogą też na przykład wypaczyć zaklęcie, by służyła sianiu zniszczenia i chaosu. Ich wiedza na temat mocy przekracza naszą, przy niektórych nefarytach mistycy są jedynie skromnymi adeptami. - Marcus bawił się resztką płynu w szklance i w zamyśleniu kontynuował dalej.
- Niestety nie jest to pierwsza akcja apostołów ciemności nastawiona na szukanie zagubionych artefaktów z minionych epok. Heretycy i Legioniści ciągle szukają takich rzeczy, które pierwsza wojna z legionem rozrzuciła po całym układzie słonecznym. My, nieświadomi czasami czego oni szukają, możemy im jedynie w tym przeszkodzić. Zresztą, widziałaś różdżkę którym władał ten nefaryta. Wracając do artefaktu, nie brałem udziału we wstępnych badaniach. Są lepsi i bardziej doświadczeni w tej materii mistycy niż ja. Wgląd do rezultatów badań i tak będę miał przed Inkwizycją, bo moja komórka trzyma się mocno i nie ulega presjom z zewnątrz, jeśli wiesz o co mi chodzi. Za to ponownie dano mi wybór między papierkami a kolejną robotą w polu. Papierki mogłyby przyciągnąć uwagę do artefaktu, więc domyślasz się co wybrałem - Marcus uniósł szklankę w salucie i uśmiechnął się szeroko.
- Tak jak młody Tatsu, chciałbym towarzyszyć wam również na Marsie. Miałbym oko na młodego samuraja... albo inne sprawy trapiące lub mogące wkrótce trapić Team Six. - Mistyk pomasował wciąż jeszcze bolącą rękę. -Po za tym słyszałem, że kierują tam dodatkowe siły Inkwizycji. Zapowiada się niezła rewia gwiazd. Szkoda byłoby to odpuścić -
- Jeśli chodzi o ciebie, to nie muszę się zastanawiać. Witaj na pokładzie - odpowiedziała z uśmiechem Sara. Jednocześnie odwzajemniła gest toastu i uniosła swojego drinka w górę. Upiła go dość solidnie, ewidentnie sobie nie żałując i dała odpocząć plecom opierając się wygodniej o oparcie krzesła.
- Jesteśmy obecnie drużyną na pierwszą linię. Wiem, to nie wróży nic dobrego. Ale sprostamy wyzwaniom jakie nas czekają. Mamy w tym doświadczenie. A z twoją obecnością w szeregu, to już zdecydowanie pożyjemy dłużej - powiedziała i dopiła swego drinka do końca.
- Jeśli uda ci się dowiedzieć czegoś więcej o tej mobilizacji, to znakomicie. Kto? Co? Dokąd? Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej się przygotujemy - rzekła, przyglądając się przez moment swojej pustej szklance. - A jak tam twoja ręka? - spytała, skierowawszy wzrok na Marcusa.
Gestem ręki zamówiła sobie kolejnego drinka.
- Rzekłbym, nie gorzej niż Twoja blizna - mimo brzmiącej nieco ironicznie odpowiedzi w głosie Marcusa brzmiała troska. Wciąż patrzył na bliznę, która układała się w znany mu, bluźnierczy wzór apostoła rozkładu.
- Wygląda niepokojąco. Warto byłoby się nią zająć, zanim trafimy na Marsa. - piętna nie były groźne, póki nie odnawiał się kontakt z mroczną harmonią. A ostatnio często Ci żołnierze zagłady byli wystawieni na jej wpływ. I z pewnością wciąż będą.
- Mogę odprawić egzorcyzmy na miejscu. Jeśli sprawa będzie wymagała czegoś więcej, to znam kilku egzorcystów biegłych na tyle, że radzą sobie nawet z opętaniami. No i uprzedzając twoje pytanie, obejdzie się bez noży, krzeseł z pasami i innymi utensyliami, których straszy się heretyków. Wszystko bardzo kulturalnie. Czego się nie robi dla weteranów - Marcus uśmiechnął się kończąc brandy.
- Egzorcyzmy? - zdziwiła się Sara i spojrzała na swego rozmówcę uważnie. Nigdy nie była aż takim fanem knebla, kajdanków i bata, ale już na pewno nie wtedy gdy jej miałyby przysługiwać kajdany. Nie mniej jednak trapiło ją coś innego. - A wydawało mi się, że już zrobili wszystko co można było... Jeśli zdążysz zorganizować co trzeba przed naszym jutrzejszym odlotem, to ja się piszę - powiedziała, patrząc na Marcusa lekko zamroczonym i niewyraźnym spojrzeniem, które zdradzało pierwsze oznaki upojenia alkoholowego. - Cieszy mnie to co proponujesz. Co prawda szkolił mnie sam Mortyfikator Crenshaw, ale... no, to nie na egzorcyzmach się skupialiśmy. - rzekła, odnosząc się do wspomnianej osoby z wyraźnym szacunkiem. - To spotykamy się jutro? O 9:00? - zagadała od razu, jak zawsze gotowa przejść z rozmowy do konkretnego działania.
- Jutro brzmi nieźle. Proponuję zebrać wszystkich. Mam wrażenie, że nie tylko Tobie przyda się nieco duchowego oczyszczenia Nathaniela. Obawiam się głownie o Corteza i Mallory`ego. Niepokoi mnie stan ich psychiki. Mallory sprawia wrażenie, jakby zamieniał się w groźnego socjopatę. Na terapię szkoda czasu, ale jeśli jest to wpływ harmonii, przynajmniej mu się nie pogorszy. Co do Corteza…..cóż, jak wyżej. Martwi mnie, że pocieszenia szuka w grzechu, ale cóż, na plus można mu zapisać, że chociaż próbuje odreagować.....- Marcus dopił drinka po czym wstał.
- Na pewno msza z subtelnie rzuconym egzorcyzmem im nie zaszkodzi. Nawet Mallory`emu i jego cybernetyce. Będę się zbierał, mam jeszcze nieco papierków do ogarnięcia. Saro, liczę na ich obecność jutro w katedrze, no i miłego wieczoru życzę. - Marcus ukłonił się lekko po czym powoli zniknął w tłumie tańczących, kierując się do wyjścia.
- Do jutra - odparła Sara, choć Marcus był już poza zasięgiem jej głosu...

Wtedy to Sara dostrzegła młodego człowieka, który przyglądał jej się przez chwilę, a zaraz potem ruszył w jej stronę, niosąc dwie szklanki Fioletowej Zorzy. Mężczyzna musiał zapewne czekać, aż zwolni się miejsce zajmowane przez Marcusa. Nie był on kelnerem, ale gdy podszedł do niej, od razu postawił przed Sarą jedną ze szklanek z fioletowym trunkiem.
- Napijesz się ze mną? - zagadał beztrosko.
Sara nie miała najmniejszej ochoty wylądować w łóżku z obcym facetem, wszczynać ani zezwalać na działania, które mogłyby do tego doprowadzić... Aczkolwiek... warto było skorzystać z okazji i dobrze się pobawić. W końcu, mogła to być jej ostatnia wolna noc.
- Dobra, siadaj. Ale ty pijesz tą, a ja tamtą - odpowiedziała, z zadowoleniem odsuwając podstawioną jej przez mężczyznę szklankę w jego stronę.
Ten uśmiechnął się siadając i bez wahania przystał na zamianę, oddając kobiecie drugiego drinka.
Potem trochę pogadali popijając drinki, zatańczyli, itp... Sara bawiła się na tyle dobrze, że udało jej się zapomnieć o licznych troskach i zmartwieniach, ale nie wypiła aż tyle, aby zapomnieć o Emilu.
 
Mekow jest offline