Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2014, 19:19   #97
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Prawdę mówiąc Marę ucieszyło towarzystwo Vara. Bardzo chciała zobaczyć się z ojcem a po prawdzie trochę się lękała wracać do obejścia Livii. Konfrontacja z matką martwego przyjaciela żywo ją przerażała, nie wspominając o jego bracie, który gorzko ją potraktował przy ostatniej okazji i choć w duchu szukała dla niego usprawiedliwienia to wolałaby więcej już za śmierć Arnego nie płacić. Poza tym sądziła, że jak zbierze łupnia to oczyści to jej własne sumienie. Nie oczyściło.

Sporą więc ulgę odczuła widząc Olafa samego, krzątającego się przy piecu. Ruda wystrzeliła jak z procy i rzuciła się w ramiona olbrzyma, który niewiele tylko ustępował Varowi wzrostem, za to po wyrazie bezmyślności na jego twarzy można było się domyślić iż bliżej mu umysłem do małego dziecka niż rosłego mężczyzny.

Mara zniknęła niemal całkiem pochwycona przez ogromne ramiona, wtuliła twarz w ojcowską pierś i wdychała znajomy zapach domu. Gdy znów stanęła twardo na ziemi i wyswobodziła się z niedźwiedziego uścisku wskazała na towarzyszącego jej olbrzyma.
- Tato, to Var. Varze, to Olaf, mój ojciec. Opiekuje się mną.


Olbrzym nie sprawiał wrażenia jakby mógł opiekować się kimkolwiek, raczej sam wymagał opieki niemniej dziewczynka rozgadała się, ożywiła, a i humor wyraźnie jej wrócił. Opowiedziała Olafowi po krótce o ich wyprawie do siedziby czarodzieja, o Naucie i danych mu obietnicach, wreszcie o naszyjniku z perełką i dziwacznej monecie. Olaf niewiele chyba pojmował z tej historii, potakiwał tylko i gładził Marę po pomarańczowych włosach, bez wątpienia widok dziewczynki wywołał w nim radość.

* * *

Nie kryła zaskoczenia kiedy Arla poprosiła ją na stronę. Z nabożnością wsunęła pierścionek na palec podziwiając kunsztowne wykonanie i błyszczący kamyk. Dosłownie zaparło jej dech w piersi, choć przede wszystkim z powodu schedy po rodzicielce, której niemal nie pamiętała.

- Dziękuję - odrzekła paladynce, wsunęła sakiewkę do kieszeni. W głowie kłębił się tabun myśli, tabun pytań. - Olaf… on ponoć nie zawsze był taki - zaczęła nieskładnie, temat był trudny dla Mary szczególnie. - Był kiedyś roztropnym mężem ale później… coś się wydarzyło. Jemu rozum odjęło a moja matka wyjechała… Choć najpierw sądziłam, że umarła, tak chyba niektórzy wolą myśleć… Livia albo sama nic nie wie, albo powiedzieć nie chce. Grimauldus… też niechętnie poruszał tą sprawę… Ty coś wiesz, Arla? Skoro masz skrzynkę to może powiesz mi coś o przeszłości mojej własnej rodziny.


Nie wiedziała. Zasugerowała tylko, że jeśli ktoś zna prawdę to tylko Livia. Sama Arla była wszak niewiele starsza od Mary i żony Olafa nie pamiętała wcale.
- Jednak nie możesz teraz do niej iść. Livia... - Arla przerwała nie wiedząc, czy powinna to dziewczynce mówić. - Ponoć w nocy ujrzała ducha; Kurt powtarzał, że twojego... Nieważne. Jej serce nie wytrzymało. Śpi teraz w odosobnieniu i myślę, że jeszcze przez wiele dni nie będzie można jej odwiedzać; nawet Kurtowi pozwalamy wchodzić tylko na chwilę.

Ruda nie kryła zdziwienia ale postanowiła nie ciągnąć tematu. Przycisnęła tylko skrzyneczkę do piersi i wróciła do Vara pokazując mu z dumą pierścionek.
- Po mojej matce - wyjaśniła. - Inicjały są. MC. Marit Clandestine. Prawie jej nie pamiętam...


* * *

Po tym jak rozstała się z ojcem zawędrowali do czarodzieja aby zidentyfikować prezent od Nauta. Mara na chwilę znów się stała osowiała jak jej się przypomniało, że drow wyparował jak kamfora miast wrócić do niej, do Ybn, podziękować osobiście i...
Odegnała od siebie głupie myśli.
Zapłaciła za usługę, wypłaciła dodatkową kwotę targując się o magiczny zwój. Zapakowała go akurat na czas bo po chwili zamieszania znaleźli się przed drzwiami w towarzystwie Shando Wishmakera.
- O! - ucieszyła się dziewczynka. - Akurat o tobie myślałam... Jesteś czarodziejem - wyciągnęła zza pazuchy zakupiony zwój i podała Calishycie. - Przepisz do księgi, wyucz się, a później mi zaklnij w medalion. To czar czyniący lekkim jak pióro. Pomyślałam, że co jak co, ale w górach może się okazać jak znalazł.

* * *
Na koniec zostały Marze tylko zakupy. Czekan, rakiety śnieżne, ciepłe ubranie i buty... Szczególnie w tych ostatnich niekomfortowo się czuła. Rudzielec przez większość roku latał po miasteczku samopas, w obdartych łachach i boso i o obucie stóp zabiegała dopiero kiedy pojawiał się śnieg. Teraz wpatrywała się w kozaki z porządnej skóry i dosłownie wszystko ją swędziało. No nic, za kilka dni przywyknie.

Wróciła do Werbeny gwiżdżąc na Strzygę. Plecak ciążył na chuderlawych ramionach głównie z powodu prowiantu. Przewidziane dla niej suchary nie ważyły wiele, ale kopa suszonego mięsa dla wilka to co innego...

- Darmozjad z ciebie - rzuciła przez ramię ale Strzyga nic a nic się tym nie przejął.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 18-08-2014 o 14:33.
liliel jest offline