Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2014, 22:07   #35
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Pierwszy Nocleg


Kapłan trzymał się na bezpieczną odległość od palącego się ogniska widocznie nie chcąc się do niego zbliżać. Pociągnął łyk wody z manierki i zwrócił się do swoich towarzyszy.
- Jest coś co chciałbym wam powiedzieć. Byłem w świątyni Denary kiedy rozpętało się tam piekło - przerwał na chwilę pozwalając by słowa zapadły im w uszy niesione wiatrem. - Wróg z którym się nam przyjdzie zmierzyć, Darkar i jego posłannicy, mają moc mamienia zmysłów i wykorzystywania naszych najgłębszych lęków, obaw i animozji, żeby tylko nas powstrzymać, a nawet i obrócić przeciwko sobie. Jego zaklęcia są potężne i nie ma skrupułów - powiedział czekając na reakcję swoich towarzyszy nim dane mu będzie kontynuować.
Nymphaea natomiast trzymała się jak zwykle blisko w okolicy, siedząc zaledwie parę metrów od niego bliżej ogniska. Jego wierzchowiec wraz z innymi leniwie skubał trawę nie przejmując się powoli zapadającym zmrokiem.
- Czyli mamy się spodziewać najgorszych sztuczek i tego że nie będziemy mogli ufać sobie samym czy komukolwiek kiedy zaatakują? Optymistyczne… - Skwitował Litwor mając przed sobą ponurą wizję. W końcu widział co się stało z miastem i świątynią, a przynajmniej krajobraz po.
- Tylko nocą, choć do łatwych zaklęć te sztuczki nie należą, ale nie jestem specjalistą w dziedzinie magii - odpowiedział rzeczowo kapłan - Moc sług Darkara maleje wraz z nastającym dniem by zniknąć z promieniami słońca, więc powinniśmy się przygotować na nie przespane noce.
- Noce i dnie, jeśli jest najsilniejszy w nocy, musimy przebyć Sidła za dnia powinno być łatwiej. Przynajmniej mam nadzieję - odparł Aigam.
Twem nie zwracał zbyt wielkiej uwagi na toczącą się dyskusję i najspokojniej na świecie opiekał nad ogniskiem zabrane ze sobą kiełbaski.
Jak świat światem większość napadów odbywała się w czasie nocy, więc czemu niby tym razem miałoby być inaczej? Po co tracić czas na głoszenie oczywistych oczywistości.
- Jest więcej. Wraz ze słabnięciem mocy służki Darkara miałem wizję tego co nas czeka. Jej lokację. Głęboko w kryptach się gnieździ rudowłosa ze swoimi nieumarłymi sługami. Nie dajcie się skusić jej niepozornemu wyglądowi, jest niebezpieczna.
- Gorzej by było, jakby nas wdziękami zaczęła kusić - wtrącił Twem.
Kapłan się zaśmiał po czym pociągnął drobny łyk z manierki
- To raczej nie będzie opcją, ale nigdy nie wiadomo co chodzi po myśli sługom Szóstego. Jednak jest jeszcze coś. Moja prośba skierowana do was. Nasze prawdziwe imiona i nazwiska, przydomki, to co stanowi klucz do naszych dusz. Chciałbym byście o nich zapomnieli i używali innych, fałszywych. Nie możemy pozwolić by dać sługom wroga tą przewagę. Mówcie mi Aslam Aesentir. Jak skończymy z filarami, choć jest ich tylko pięć i przetrwamy, wyjawię wam moje prawdziwe imię.
- Cóż... - Twem sprawdził, czy kiełbaska się dosyć opiekła, po czym ponownie przesunął ją nad ognisko. - Mam wrażenie, że ładnych kilka osób zna moje prawdziwe imię.
- W takim przypadku będą musieli postarać się je zapomnieć i posługiwać fałszywym na czas wykonywania zadania. Chyba, że chcecie ryzykować. - odparł kapłan
- W takim razie mówcie mi Reneb - powiedział obojętnie Twem.
Litwor zamrugał patrząc na obu mężczyzn, zastanawiał się czy aby nie postradali rozumu.
- No, to mi możecie mówić Imperator Kai, samo Kai wystarczy. - Skoro mieli się kryć pod imionami, równie dobrze mógł wybrać coś, co zapamięta.
Nymphaea, która od jakiegoś czasu wodziła wzrokiem od jednego do drugiego z rozmówców, wybrała właśnie ten moment by parsknąć śmiechem. Być może nawet to nie do niej wybór należał, a zwyczajnie wytrzymałość nie pozwoliła dłużej rozbawienia ukrywać. Fakt jednak pozostawał faktem, dziewczynka zwijała się ze śmiechu dość długą chwilę, wyglądając przy tym jakby całkiem kontrolę nad sobą utraciła. Również pozostali z trudem zachowywali poważne miny, mimo iż temat, który został poruszony do zabawnych nie należał. Irat, siedzący po prawicy Hassana, klepnął go w plecy po przyjacielsku.
- Toś namieszał bratku - rzucił rozbawiony, po czym wstał, przeciągnął się i ruszył do swego posłania.
- Cudnie… Dali nam pod opiekę komediantów i niedoświadczonych dzieciaków. Będzie zabawnie, nie ma co - warknęła Rena i również wstała. - Lepiej zrobicie jak pójdziecie spać zamiast głupoty przy ognisku opowiadać. To coś rzekł o wiedźmie zapewne jest prawdą, jednak reszta nawet się o nią nie obiła. - Endarianka rzuciła jeszcze jedno, niezbyt przychylne spojrzenie Hassanowi i reszcie, po czym ruszyła w stronę koni.
- Gdybyśmy byli w obliczu śmierci zawsze śmiertelnie poważni, to równie dobrze moglibyśmy sobie żyły popodcinać od razu - mruknął pod nosem Litwor, sięgając po swoją małą zbrojownię i zaczął się rozkładać do snu.
- Jak to dobrze że mamy wspaniałego Aslama Aesentira wśród nas - Nymphaea uspokoiwszy się wreszcie otarła łezkę z oka i wyszczerzyła ząbki w stronę kapłana. - Gdybyś przy tym podcinaniu pomocy potrzebował… - dodała zwracając się do Litwora. - O potężny Imperatorze Kai.
- Będziesz pierwszą, którą poproszę o pomoc o potężna… no, tobie też musimy nadać jakieś imię. Może Ainu… Serce Pustyni, odpowiada ci? - Przerwał swoje przygotowania, by skłonić się dworsko, z zamachem do samej ziemi w kierunku Nymphaeay i puścił do niej oko.
- W zupełności wystarczy jak będziecie się do mnie zwracać O Potężna! - Dziewczynka co prawda ani myślała wstawać by chociażby dla zabawy się skłonić. Nie było także do końca jasne czy słowa jej zostały rzucone tylko dla zabawy czy też miały w sobie nieco prawdy. - Czekam zatem niecierpliwie.
- Hmmm… Imperator Kai i O Potężna. Brzmi nienajgorzej, ale nie przyzwyczajaj się, podobno kiedy skończymy i przeżyjemy wszystko, wracamy do prawdziwych imion. - Nie był pewien czy w przypadku Nym się ono zmieni w jakikolwiek sposób, miał przeczucie że O Potężna zwana już była dawno temu.
- Może więc lepiej umrzeć w świetle chwały? - Po raz kolejny jej słowa miały dwa znaczenia. - Czyż nie byłaby to wspaniała śmierć?
- Lepiej wygrać i żyć - wtrącił się Twem, spokojnie przegryzając kiełbasę kawałkiem chleba. - W końcu nie robimy tego po to, żeby zyskać wiekopomną sławę.
- Dobrze gada, całkiem go popieram, wolę dożyć i żyć po cichu jeśli trzeba - stwierdził rzeczowo Aigam.
- No, dobrze że chociaż częściowo udało się rozluźnić atmosferę… - mruknął Hassan po czym powiedział ze spokojem - Mam jednak nadzieję że słudzy Szóstego nie sięgną dwa razy po tą samą sztuczkę - po czym wyciągnął z torby kawał chleba i sera które przełamał i po połowie schował by zacząć nieśpiesznie jeść.
- Jeżeli macie jakieś informacje o naszym wrogu, z chęcią je usłyszymy.

Rudowłosa do tej pory pozostawała milcząca. Propozycję zmiany imion skwitowała jedynie pełnym dezaprobaty westchnieniem, z cyklu tych, jakie matka posyła swojemu mało rozgarniętemu dziecku.

- Jeśli naprawdę wierzysz, że zmiana imion w jakikolwiek sposób zwiedzie Darkara, najwyraźniej nie doceniasz przeciwnika.
Hassan się zaśmiał szczerym, krótkim śmiechem
- Darkara? Nie, jego moc jest bliźniacza do tej którą włada sama Tahara, ale jego sługi… być może nie zapewni to nam pewnej dozy nietykalności, ale może dać moment przewagi. To też ludzie, choć obdarzeni jego mocą.
- To może jeszcze załóżmy wszyscy tutu i udawajmy wędrowną trupę cyrkowców? - Elissa siliła się, by jej propozycja brzmiała zupełnie poważnie.
Młody kapłan przybrał pełną zastanowienia minę.
- Tak, to może się udać, na pewno się tego nie spodziewają. - odpowiedział siląc się na pełną powagę, choć nie mógł ukryć delikatnego uśmiechu który wkradał się na jego usta.
- Ty pierwszy, my tuż za Tobą - prychnęła, po czym zwróciła się do wszystkich. - Jestem Elissa, mówią też na mnie Lisica - jej wzrok znów przeniósł się na kapłana, tym razem w zielonych oczach zagrały złośliwe ogniki. - I tak, to moje prawdziwe imię.
- Elissa… to piękne imię, równie piękne co ogniste włosy które zdają się falować niczym żywy ogień dzięki którym zdobyłaś swój przydomek - odpowiedział z uśmiechem kapłan nie zrywając kontaktu wzrokowego z rudowłosą.
- Uważaj, żebyś sobie czegoś w tym ogniu nie oparzył - w głosie kobiety dało się usłyszeć rozbawienie. Szczerze bawił ją ten klecha, którego od tej pory postanowiła w myślach nazywać Błaznem.
Klecha uśmiechnął się szeroko, choć smutno i spojrzał w ogień ogniska który pochłaniał kolejne szczapy drewna i gałęzie po czym powiedział dziwnym głosem
- Ogień… tak blisko, a jednak tak daleko. Szkoda, że nie jest dane mi się do niego zbliżyć, dotknąć, poczuć jego ciepło… znając moje szczęście pochłonął by mnie żywcem. - po czym spojrzał z powrotem na Elissę - Nawet nie wiesz, jakie szczęście masz mogąc nosić z sobą część tego wiecznego ognia.
‘Na wielkie niebiosa... w jakie ja towarzystwo trafiłem’, pomyślał Twem.
- Twem - przedstawił się. - poczęstujesz się pieczoną kiełbaską?
- Wolałabym gorzałę, ale kiełbaską też nie pogardzę - odparła z uśmiechem sięgając po zaoferowany kawałek mięsa.
Kapłan natomiast siedział wpatrzony w szalejący ogień powoli żując kawałek sera, a kiedy go przełknął mruknął coś niezrozumiale pod nosem i wziął łyk z manierki. *
 
Dhratlach jest offline