Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2014, 12:53   #36
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Drugi nocleg


Dzień chylił się już ku nocy kiedy drużyna można by powiedzieć przypadkowych osób zatrzymała się na drugi nocleg. Yura jak poprzedniej nocy nie uczestniczyła w tym zebraniu, a konie gasiły pragnienie przy niewielkim strumyku biegnącym nieopodal obozowiska.
- Jest więcej co bym chciał wam powiedzieć, lecz najpierw mam pytanie - przerwał chwilę ciszy kapłan z Zakonu Wichru. - Co wiecie o naszym przeciwniku?
- A co tu o nim wiele wiedzieć trzeba. Jest zły, chce nas zabić, mamy się mu nie dać. Jeszcze dodać można, że ma nieprzyjemny zwyczaj mieszania ludziom w głowach i nasyłania swoich wynaturzonych ogarów na świątynie, w których niewinne kapłanki i kapłani próbują spokojnie snu zaznać. Jak dla mnie więcej nie potrzeba o nim wiedzieć. - Jako pierwszy swą opinię wygłosił Irat, który przez cały dzień był raczej w marnym humorze.
Kapłan pokiwał głową na znak zrozumienia stanowiska Irata
- Mam tylko nadzieję że Aria czuje się dobrze - mruknął do siebie po czym zwrócił się do towarzyszy
- Jednak nim się z wami podzielę chciałbym wiedzieć co wiecie. Nymphaea?*
- Pewnie że się dobrze ma i nawet podziękować kazała… - Odpowiedź Irata padła natychmiast, jednak bardziej była ona mruknięciem niż zabraniem głosu.
- Jesteś pewien że chcesz spędzić cały wieczór na wysłuchiwaniu tego, co wiem o Darkarze? Lepiej idź spać. - Również dziewczynka najwyraźniej szczęściem nie promieniowała. Czy to za sprawą zbliżania się do Sideł czy też z innych powodów, towarzysze wybrańców zdawali się wyjątkowo drażliwi i niechętni do rozmów.
- Podejrzewam, że wszyscy wiemy mniej więcej tyle samo, czyli niewiele - w głosie Elissy dało się wyczuć nutkę sceptyzmu. - Ja bym raczej zapytała o coś innego. Zastanawia mnie co powiedziano naszym Towarzyszom o tej wyprawie. I cóż to za moce, którymi dysponujecie, a które mają pomóc przeżyć przynajmniej jednemu z nas. Może pochwalcie się teraz, kiedy jest jeszcze cisza i spokój i nikt nas nie próbuje zabić? - Pytanie to nie było skierowane bezpośrednio do któregokolwiek z piątki Towarzyszy, jednak spojrzenie szamragdowozielonych oczu utkwione w Renie sugerować mogło, że to ona jest typowana na pierwszy ogień.
Rena zignorowała spojrzenie Elissy. Najwyraźniej takie zachowanie należało do normalnego w ich wspólnych relacjach. Zamiast niej głos zabrała Lorett.
- Nie licząc Yury i Nymphaei masz tu samych wojowników. Nie mamy w sobie nic specjalnego poza naszą wiedzą i doświadczeniem. Jesteśmy ludźmi takimi samymi jak wy, wybranymi by wspomóc was w walce o naszą krainę. Jeżeli spodziewałaś się cudów to przykro mi, my ich czynić nie potrafimy.
Nymphaea w odpowiedzi tylko prychnęła, jakby nie uważała, że te słowa jej się tyczą, nie sprecyzowała jednak, w którym miejscu Lorett błąd popełniła.
- Księżniczka ma rację - dodał swe trzy grosze Irat. - Mniejszych wersji Odwiecznych wśród nas, zwykłych mieczomachajów nie znajdziesz. Widać ci na górze postanowili, że to co potrafimy będzie musiało wystarczyć byście przeżyli i wykonali zadanie.
- Skoro zaś wiecie już co my potrafimy, a czego nie, to może sami się z nami podobną wiedzą podzielicie? - Rena najwyraźniej postanowiła odbić piłeczkę, spoglądając przy tym niemal wrogo na Elissę. Rudowłosa z wdziękiem zignorowała palące spojrzenie swej rodaczki.
- Podsumowując, mamy w drużynie czterech rębajłów, łącznie ze mną - stwierdziła rzeczowo. - Co z pozostałymi?
Litwor podniósł do góry nogę, zbyt zajęty dłubaniem źdźbłem trawy w zębach, i zbyt leniwy by podnieść rękę, którą miał pod głową.
- Rębajło, jeśli jeszcze ktoś nie zauważył - powiedział na tyle głośno, by wszyscy w obozowisku go słyszeli.
Nymphaea prychnęła po raz kolejny.
- To chyba dość jasne kogo w drużynie mamy, wystarczy trochę poobserwować. Przewaga mieczy jest dość wyraźna. Poza mną, Yurą i naszym wspaniałym kapłanem nikt raczej nie wybija się z rębajłowej grupy. Bez wątpienia Odwieczni uznali iż bardziej w owej misji przydatne będą mięśnie niż rozum.
- Nie bądź taka złośliwa Nymph, bo to się może nieprzyjemnie skończyć. - Lorett najwyraźniej ubodło że ktoś wrzucił ją do tego samego worka co Irata.
- Grozisz mi? - zapytała dziewczynka z błyskiem w oku i podejrzanie wyglądającym uśmieszkiem na ustach.
- Ostrzegam - sprostowała wojowniczka, wstając przy tym. - Nie widzę sensu tej całej debaty. Marnujemy czas który powinniśmy poświęcić na odpoczynek i zebranie sił. To kim kto jest i do czego się nadaje okaże się podczas pierwszego starcia. Słowa wszak nic nie znaczą. Dobrej nocy - rzuciła jeszcze, oddalając się od ogniska.
“Przyjemne towarzystwo, nie ma co” - westchnęła w myślach Elissa. Nie widząc sensu podtrzymywania przy życiu konającej w bólach rozmowy, oddaliła się, rzucając na odchodne lakoniczne słowa pożegnania.
- Moje drogie panie… - zaczął z uśmiechem kapłan - ...możemy poczekać do wspólnego zabijania się do zakończenia naszej misji składającej się jak wiecie, aż z pięciu etapów?
- To nie ja zaczęłam, tylko ona. - Nymphaea po dziecięcemu zaczęła się bronić. - Poza tym nie lubię głupich pytań. Każdy przecież widzi z kim ma do czynienia. Po co niepotrzebnie się produkować?
- Wiesz, może miała na myśli nasze… specjalne zdolności i nietypowe zainteresowania dodatkowe do tego czym widać, że się interesujemy i co umiemy? - zapytał z uśmieszkiem kapłan tak, że nie było do końca pewne co miał na myśli. Nie doczekał się jednak odpowiedzi.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline