Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2014, 22:00   #32
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
- Jeszcze się nie widziałem - Sychea uśmiechnął się szeroko. Po raz pierwszy w całym jego życiu ukazał białe uzębienie, a to nie wzbudzało strachu. Był całkiem przystojny. Nawet, jeśli nie widział się jeszcze w lustrze - mógł to poczuć.
- Ale nawet w twoim głosie słyszę, że to prawda - dodał.
- Cokolwiek było z tobą nie tak, możliwe, że po prostu się "nastawiło". - wzruszyła ramionami dziewczyna. - A więc, co teraz? - spytała. - Idziesz dalej z nimi? Czy wracasz odbić swoją starą pozycję? A może to jedno i to samo? - zaciekawiła się.
- Teraz jestem jak każdy Membrańczyk. - stwierdził nieco smutnym głosem. Jego prawa dłoń sięgnęła do jego długich, gęstych włosów. Poruszył nią delikatnie, a przez całą fryzurę przemknęła delikatna fala. Czuł się jak nowo narodzony.
Poprawka. On taki był.
Jego ciało przebyło kompletną transformację. Był niczym nowa osoba. Jedynym, co nie uległo zmianie to jego pragnienia władzy i szacunku. Westchnął, jakby uciekające z jego ust powietrze umknęło wraz z pewnością o swej integralności.
- W Ferramenti nie osiągnę już nic. Może poza zemstą - dodał, zaś jego białe zęby po raz kolejny błysnęły przed strażniczką.
- No, w sumie nawet nie wiem kim byłeś. - przyznała. - I mnie to zbytnio nie obchodzi...acz Ellemar napomniał coś o tym, że Thalanos wywodził się z Ferramenckiej gildii...Zastanawiam się, czy aby tam nie przesiaduje. - wyznała swoją drobną troskę. - Dla mnie osobiście podróż do Membry może być lekko pozbawiona sensu.
- Strażnikiem królewskim - ujawnił nie pytany. Jego granatowe oczy zdawały się emanować smutkiem, żalem. Nawet, jeśli minął już ponad miesiąc, on ciągle nie był pewien wszystkiego, co mu się przytrafiło.
Położył dłoń na zdrowym ramieniu dziewczyny. Jego wzrok powoli penetrował oczy strażniczki, starając się zajrzeć w jej duszę.
- Możesz tutaj osiąść. Samo to, że wyruszyłaś by się mścić świadczy o tobie dobrze. Kto wie, może byłaś najbardziej wartościową osobą w swojej wiosce? - mówiąc te słowa uśmiechnął się delikatnie. Jak na kogoś, kto niedawno przemienił się w przysłowiowego łabędzia, Sychea był całkiem czarujący.
Kobieta strąciła rękę. - Daj spokój. Uwolniliśmy króla demonów. Ostatecznie albo spróbujemy go znowu uwięzić, albo musimy zostać po jego stronie. Nikt nas nie przyjmie z powrotem. - Jej wzrok nagle zszedł na bok. Zamyśliła się nad czymś. - Poza tym czuję, że coś jest nie tak. Że to nie o Diamondusa powinniśmy się martwić. Zawsze byłam dobra w przeczuciach.
- Jeśli on jest królem demonów, to ja teraz jestem jednym z nich - odpowiedź niosła w sobie treści, których były strażnik królewski miał nadzieję nigdy nie wymówić. Właśnie przyznał, że druga, obecnie bliższa mu strona, jest również człowiekiem. Dokonał czegoś, czego żaden żołnierz nie powinien.
- Rób jak uważasz. Pewnie nawet pozwolili by zostać ci jedną z nich - Sychea niewątpliwie miał na myśli proces, który właśnie przeżył.
- Oh. Nie mogę. - uśmiechnęła się. - Chyba nie myślisz, że jestem zwykłą wioskową dziewką? - zapytała. - Wtedy zabraliby mi miecz, gdy tylko straciłam rękę.
Z drobnym westchnięciem, powstała z miejsca aby skierować się w stronę drzwi. - Do wieczora portal będzie gotowy. Nie przemęcz się.
- Kto wie? - chłopak zapytał, przeciągając się delikatnie. Jego dłoń zahaczyła o jeden z rogów, a na jego policzku pojawił się delikatny rumieniec. Najwyraźniej nie był jeszcze przystosowany do nowego ciała, a wszystkie wynikające z tego tytułu problemy były czymś, czego pragnął unknąć. - Nigdy nie zrozumiem biedaków. - dodał, pomijając informacje o obecnym stanie majątkowym.
Wziął filiżankę z kawą i delektował się jej pięknym zapachem. Każda sekunda była dla niego przyjemnością, a czas nie chciał mijać. Wyszedł z pomieszczenia i zaczął szukać jego obecnej mentorki - pani generał.
Niebieskoskóra siedziała na drugim piętrze budynku, oparta na krańcu wielkiej dziury w ścianie oglądała szeroki las leniwym, pozbawionym emocji spojrzeniem znudzonej osoby. - Sychea? Siadaj. - rzuciła, wyczuwając obecność chłopaka. - Albo spierdalaj, wszystko jedno.
- Wolę usiąść. - stwierdził, zbliżając się do niebieskoskórej osobniczki. W niektórych światach z pewnością mogłaby nazywać się Sidhe. Tutaj jednak była tylko i wyłącznie Membrańczykiem.
- Wybacz, ale jakoś nie miałem okazji zapytać o twe imię… - stwierdził, opierając się o ścianę.
Zmrużonym wzorkiem kobieta przeanalizowała Sychea. Mógł on poczuć na sobie nieme komentarze, oceny pokroju "serio?" czy "dopiero?". - Scout. Może być trudne do wymówienia, to sobie powtórz parę razy. Scout. Ssskout. - poinstruowała, z dość nietypowym akcentem.
- Oh… - westchnął, robiąc dłuższą przerwę między następnymi słowami. Wyglądało na to, że właśnie powtarzał w umyśle poprawną wymowę jej imienia.
- Więc, Scout, jak przygotowania do teleportacji? - zapytał w końcu.
Wzruszyła ramionami. - Diamondus i Ellemar się tym zajmują. Wychodzi na to, że wylądujemy w opuszczonej świątyni. To na krańcu stolicy. Nie najgorzej. - poinformowała. - Acz diabli wiedzą ile będziemy tam mieszkać. Zanim Diamondus odzyska siły, i znajdzie, albo wymusi sobie pomoc w odbiciu tronu.
- Gdyby przejęcie władzy nad krajem było proste, zdarzałoby się nieco częściej. - odpowiedział bez chwili zastanowienia. Najwyraźniej był niemalże przekonany o sposobie, w jaki działało feudalne społeczeństwo. Każdy znajdował się na danym szczeblu drabiny społecznej z jakiegoś konkretnego sposobu.
- Z przyjemnością skorzystam z tego czasu. - stwierdził, spoglądając na dziewczynę.
Zajęło jej dłuższy moment nim zrozumiała aluzję Sychea. - Ah, magia? Nie gorączkuj się tak. To trwa, długo. A twój organizm nie jest gotowy do uwolnienia nawet odrobiny.
- Nie chodzi tylko o magię. - zaprzeczył, podkreślając swe słowa odpowiednim przekręceniem głowy. W jego granatowych oczach pojawiła się delikatna iskra - jakby pasja, czy też zwyczajne zaciekawienie.
- Muszę poznać to nowe ciało. Nauczyć się z niego korzystać. - stwierdził, zaciskając dłonie w pięści. Nawet jego oczy miały pewien problem z przestawieniem się na nowy, wyższy punkt widzenia.
Kobieta wybuchła śmiechem - Wybacz, jestem czwartym wielkim generałem membry. Prędzej Amethystus będzie wart swojej roli, niż ty mnie zainteresujesz. - jej komentarz był dość chłodny. - Acz nie martw się, co druga membranka to kurwa. Mogę ci nawet złota pożyczyć.
- Ermm - były strażnik królewski zdawał się emanować… zaskoczeniem. Nie był smutny, nie odczuwał tych słów jako coś, co miało go obrazić. Ot, efekt uboczny życia jako poczwara.
- Chodziło mi o walkę, poznanie swych reakcji - mówił, starając się zagłuszyć zbierający się wewnątrz niego śmiech. Właściwie to oznaka radości już dawno przebiła barierę jego ciała, a chłopak miał problemy z ujarzmieniem rozbawienia.
- Dobra, dobra, nie wstydź się. Nie ty jeden nie ostatni coś takiego powiedziałeś. - niebieskoskóra nie była w stanie ukryć swojego rozbawienia. - Może spróbuj z tą swoją wieśniarą? Ona ma miecz, nie? I ostry charakter. Na pewno będzie walczyć.
- Mówiła coś o tym, że póki co powinienem unikać szczególnego wysiłku - westchnął, zaś jego wzrok przeniósł się na znajdujący w oddali las. Widział korony drzew, rośliny dominujące nad wszystkim innym. Sprawiające, że głównym kryterium przeżycia jest możliwość zdobycia ułamka niezasłanianego przez nie światła. Były dziwnie piękne.
- Ja ci powiem to samo. Magii nie można uprawiać na siłę. Zazwyczaj robi się to całe życie, wiesz? - przypomniała.
- Biorąc pod uwagę ostatni miesiąc, to chyba właśnie zaczynam nowe życie - Sychea zaśmiał się silnym, dominującym głosem. Jego oczy ciągle wpartywały się w horyzont, szukając jakiegoś punktu zaczepienia.
Scout zaczęła nucić jakąś niewinną melodię, której brzmienie wydawało się nieco specjalen dla Sychea. Był całkiem pewny, że tego typu tonów człowiek niebyłby w stanie wydać.
Ellemar pojawił się na schodach piętra. - Jeżeli jesteście gotowi, możemy uciekać. - poinformował.
- Ruszajmy więc - Sychea był pełen motywacji. Chciał odnaleźć się w nowym świecie, poznać swoje nowe przeznaczenie. Czego by nie powiedział, jego ciało odzwierciedlało zmiany w otoczeniu. Sam nie był zbyt pewien co dokładnie zyskał, wiedział tylko jak wiele stracił.
 
Zajcu jest offline