Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2014, 06:18   #211
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wakizashi przecinało powietrze z cichutkim zaśpiewem malutkiego dzwoneczka zdobiącego tsuka. To, oraz szum liści na drzewach i szmer trawy pod stopami, tworzyło subtelną melodię dla tańca rozgrywającego się w trakcie odpoczynku trójki łowców. Bo o tym właśnie można było określić ćwiczenia Leiko, które niewiele wspólnego miały z wysiłkowymi treningami mężczyzn o odsłoniętych, spoconych torsach, a więcej właśnie z lekkością tańca.

Nie czując się speszoną ewentualnymi spojrzeniami czarownika zbierającego siły na dalszą podróż, ani Wilczka bacznie pilnującego ich spokoju, ani ronina wypatrującego odpowiednich ścieżek, ani Tygrysa czającego się gdzieś w leśnych gęstwinach, kobieta poruszała się tak, jak gdyby w dłoni trzymała cudnej urody wachlarz zamiast krótkiego miecza pełnego tajemnic. Niewielka polanka pozwalała na wykonywanie zamaszystych ruchów, a promienie słońca załamywały się na symbolach zdobiących smukłe ostrze. Nie był to jednakże ten piękny, zniewalający blask, jakim wakizashi powitało ją wtedy w wykopaliskach, strzeżone przez zastęp widmowych strażników. Wtedy nie potrafiła oderwać od niego wzroku, wabiło ją do siebie jak kwiat motyla, jak ona tak wiele razy kusiła mężczyzn.

I w dalszym ciągu posiadało przed nią sekrety, i znów, tak jak i ona przed swymi partnerami w łowach, kochankami. Miało to wpływ na jej więź z tym swoim skarbem, objawiało się w ciągłym przerywaniu tej mozaiki eleganckich cięć i pchnięć chytrych niczym ukąszenie węża. Po każdym tak płynnym ruchu, łowczyni składała broń na obu swych dłoniach i przyglądała jej się z konsternacją widoczną w oczach. Nie było w nich niezadowolenia, jedynie nieokreślone.. niezrozumienie. Natury tego ostrza, jego historii i związku z nią samą.

Jej ruchom przyglądali się obaj mistrzowie miecza. Zarówno Nanashi jak i Yoru. I w końcu Akodo zdecydował się podejść do niej i rzec.- To bardzo piękny miecz Maruiken-san. Rodzinna pamiątka?
Właściwie nie wiedział jak zacząć tę rozmowę. Aż dziw, że próbował. Aż dziw… że Nanashiego uprzedził. Bo i w ich przewodniku oręż Leiko budził fascynację.
Wydawało się, że Wilczek nie zauważa tego, co łowczyni dostrzegła od razu. Duże podobieństwa w zdobieniach obu mieczy. Niewątpliwie mogły wyjść spod dłoni jednego płatnerza.

Uśmiechnęła się wesoło na jego pytanie i pokręciła głową, odpowiadając krótko -Iye. Podarunek.
Enigmatyczna, tak jak każdego innego dnia i nocy. Opuszkami palców jednej dłoni muskała z czułością zdobne zagłębienia na rękojeści wakizashi, przyjemnie chłodnej zamiast rozgrzanej od jej dotyku. A o to przecież nie byłoby trudno, wszak Leiko dotykała czule i pieszczotliwie. Nie jak pozornie pozbawiony duszy fragment zabójczej broni, ale jak swego kochanka ciemną nocą -Przypomina mi szkatułkę cieszącą oczy swą cudną urodą, ale prawdziwie pięknym jest dopiero to, co dla nich niedostępne. Zamknięte w środku, oczekuje na odkrycie przez kogoś jego tajemnic. To podarunek pełen sekretów, Okami-kun.
-Skoro to ów podarunek, to jego darczyńca nie zdradził ci sekretów miecza. Nie czujesz ich, gdy dzierżysz je?
- zapytał zaciekawiony Yoru, uprzejmie nie poruszając tematu, który wyraźnie bardziej ciekawił. Z jego oczu Leiko mogła wyczytać, że chciałby wiedzieć, kto podarował jej wakizashi… zapewne uznając, ze ta osoba była mentorem łowczyni.

-Darczyńca był.. również pełen tajemnic. A i zniknął z mego życia zbyt szybko, by móc wyjawić mi coś więcej o tym wakizashi. A może specjalnie mi ich nie zdradził, bym sama je mogła odkryć? - mruknęła, bardziej z tym pytaniem zwracając się do samej siebie niż młodziana. Spojrzenie oczu o tęczówkach jasnych jak piasek wędrowało za ostrożnymi palcami, przyglądając się każdemu zagłębieniu w rękojeści, każdemu zamigotaniu światła na tej misternej pracy rąk jakiegoś nieznanego jej rzemieślniczego mistrze. Westchnęła z melancholią.
-Ah.. póki co wiem tylko, że wcześniej miało już właściciela. Zaś te zdobienia wydają się być znajome..- zbliżyła się nieco do łowcy i wyciągnęła ku niemu dłonie z ułożonym na nim ostrzem w swym pełnym majestacie -Nie uważasz?
-Tak… zadziwiająco podobne do mojego miecza
.- stwierdził zamyślony łowca przesuwając palcami po rękojeści.- Ja muszę się skupić, poprzez moją broń przenieść dar błyskawic… jaki otrzymałem od Kami, po pokonaniu strasznego Oni… w nagrodę z jego ubicie.

-To brzmi...
- urwała, poszukując odpowiedniego określenia, a jednocześnie przenosząc spojrzenie na twarz łowcy i przyglądając mu się uważnie. Być może poszukiwała w jego oczach jakiś radosnych iskierek wskazujących na żartobliwą naturę jego słów. Na próżno. Uśmiechnęła się czarująco -.. niezwykle. Jesteś wyjątkowy, skoro Kami obdarzają Cię swą łaską za polowania na Oni.

I naiwny także. Ktoś mający na niego niemały wpływ, zapewne jego sensei, opowiedział mu taką bajeczkę pomijając najważniejszy fragment o przekleństwie jakie nosił w sobie. Trochę mu.. zazdrościła tej niewiedzy i beztroski. Braku obrzydzenia do samego siebie.

Koniuszek długiego palca wskazującego powiódł miękko wzdłuż jednego z ornamentów. -Być może to wakizashi także powinno trafić w ręce kogoś tak samo naznaczonego uśmiechem Kami jak Ty, Okami-kun.

-Tak myślisz, Maruiken-san?
- zapytał chwytając ostrożnie rękojeść jej wakizashi, którego ostrze nagle się wydłużyło zmieniając broń z wakizashi w katanę. Yoru zaskoczony tym nie mniej niż Leiko w przerażeniu upuścił broń łowczyni na ziemię. Oręż jednak nie zmieniał kształtu pozostając kataną.
I przyciągając nie tylko spojrzenie Nanashiego, ale i Kohena oraz dzieciaka który bawił się z psem.
-Magia! Prawdziwa magia!- krzyknął zachwycony Hiro.

Leiko nie była do końca pewna jakie emocje przeważały w niej w tym momencie.
Czy zaskoczenie, takie samo jak u reszty świadków tego niespodziewanego zdarzenia?
Czy bardziej zainteresowanie, tym jak wakizashi zareagowało na byle dotyk młodego Wilczka?
Czy może przerażenie, przemieszanie odrobinę z niezadowoleniem na niego, iż tak bez pozwolenia chwycił się za jej cenny skarb, a potem jeszcze miał czelność rzucić go na ziemię?
Czy też.. zazdrość, raz jeszcze, że ostrze mocniej odpowiedziało dla niego niż dla niej?

Cokolwiek to było zdołało sprawić, że łowczyni z szeroko otwartymi oczami spoglądała na wak.. iye, na katanę leżącą bez ruchu, bez życia pośród trawy. Milczała, tak samo zresztą jak wszyscy oprócz podekscytowanego dzieciaka. Cóż właściwie się wydarzyło? Czy przez przypadek miała rację, i rzeczywiście broń była przeznaczona komu innemu?

-Co.. co zrobiłeś, Okami-kun? - zapytała niepewnie, choć jego reakcja na całe zajście wskazywała, że znał odpowiedź na to pytanie równie dobrze co i ona. Czyli wcale.
-Ja… nie wiem. Tylko… ja… tylko chwyciłem.- wydukał przerażony sytuacją Akado Yoru. W bezruchu wpatrywał się w leżący w trawie oręż, niczym w jadowitego węża. W jego głosie strach mieszał się z winą. Bał się zapewne, że “zepsuł” ów drogi Leiko przedmiot.
-To nie wydarzyło się wcześniej – odparła w zadumie, ale też prawdą było, że odkąd odebrała tę broń widmowym strażnikom to nikt poza nią nie trzymał jej w dłoniach -Być może Kami raz jeszcze obdarzyli Cię swym uśmiechem.

Przysiadła miękko tuż obok leżącego tam długiego miecza. Nachyliła się nad nim odbijając się w prawie lustrzanej, nieskazitelnej powierzchni i ostrożnie dotknęła dłonią rękojeści.
Ta przemiana nie odebrała broni ani trochę z pociągającego piękna, teraz jednak uczyniło ją jeszcze bardziej elegancką niż w postaci wakizashi. Ale także dla niej bezużyteczną. Wprawdzie potrafiła korzystać ze wszelakich broni, nawet tych przypominających codzienne przedmioty, ale długość tego ostrza była.. nieporęczna. Maruiken nie była ani samurajem, ani roninem, by potrafić się nim zręcznie posługiwać.

Gdy jednak ujęła rękojeść broni katana okazała się bardzo lekka, a z czasem jeszcze lżejsza. Bo im dłużej trzymała rękojeść tym szybciej ostrze ulegało skróceniu wracając do swego pierwotnego stanu jakim było wakizashi… i znów czyniło to na oczach zdumionych widzów w tym i samej Maruiken.
Nie dziwiła się już, że młodzian chwilę wcześniej upuścił jej broń na ziemię. Sama teraz prawie to zrobiła, bo chociaż co dopiero widziała przemianę tego ostrza w katanę, to trzymanie go w swych dłoniach w tym momencie było całkiem innym doświadczeniem. Raz jeszcze pozostało ją z szeroko otwartymi oczami, lekko rozchylonymi wargami i echem cichego okrzyku zaskoczenia.

A teraz, przyglądając się wakizashi, po którym nie sposób było poznać jakichkolwiek zmian, jak gdyby całej ich grupce katana tylko się przywidziała, Leiko próbowała jakoś poukładać to zdarzenie w logiczną całość. Wiadomym było, dlaczego wcześniej nie odkryła ten mocy swej broni. W końcu już od samego początku miało ono kształt tego krótkiego miecza i nikt poza nią nie miał powodów do chwytania się za tę rękojeść. Czy reagowało na czyjkolwiek dotyk? Czy może dopasowywało się tylko do osób o.. szczególnych zdolnościach, jak ona czy Akado?

Podniosła się z wolna i nadal milcząca podeszła dla odmiany do Nanashiego, po czym zachęcającym gestem wyciągnęła ku niemu wakizashi. Warto było sprawdzić, skoro miała tu temu okazję.
Nanashi chwycił za rękojeść wakizashi, które w jego ręku wydawało się… martwe. Nie dopasowało się do nowego właściciela zmieniając postać. Nadal było wakizashi. Pięknym i równie śmiertelnym w dłoni Nanashiego co Leiko. Ale… martwym właśnie. Wydawało się więc, że teoria Maruiken się sprawdza. Oręż dopasowywał się tylko do wyjątkowych właścicieli.

-Jest za lekkie. Lżejsze niż zwyczajne.- ocenił Nanashi wykonując kilka pchnięć i cięć bronią łowczyni.- Ale pewnie też i ostrzejsze, ne Maruiken-san? Testowałaś już możliwości tej broni?
-Hai, jest wyjątkowo skuteczne przeciwko demonom. Przecina ich skórę i ciała z taką łatwością, jak gdyby nie tylko było zabójczo ostre, ale także rozpalone żywym ogniem
– wymruczała z ciepłym uśmiechem na swych wargach, bardziej odpowiednim do przyjemnych wspomnień nawiedzających myśli i rozgrzewających serce, niż do tych malowniczych obrazów pokracznych ciał Oni przebijanych stalą. Ale spoglądając na prężące się w promieniach słonecznych ostrze, nie mogła powstrzymać w sobie poczucia zadowolenia z posiadania takiego skarbu na własność.

-Ale czemu dopasowuje się do dłoni moich i Akado-kuna? -zawieszone w powietrzu pytanie tylko z pozoru domagało się odpowiedzi. Wszak ona dobrze dlaczego broń zareagowało na nią i na młodziana, ale zignorowało dotyk ronina. Ale czemu? Jakie było jego powiązanie z ich wspólną klątwą? Być może czarownik miałby coś do powiedzenia w tym temacie? Zerknęła w jego kierunku, nic jednak nie mówiąc. Omawianie takich kwestii w towarzystwie obcych byłoby niemądre.
Czarownik wydawał się jednak bardziej zaskoczony niż ona, czy Akado. Widać było że wiedza maga nie dotyczyły jednak magicznych broni.

Nanashi zrobił jeszcze kilka zamachów i podał Leiko jej oręż mówiąc.-Myślę, że wystarczy już ćwiczeń z bronią, ne Mauriken-san? W końcu dobrze by było, byście mogli dość z powrotem do rzeki, zanim Amaterasu zniknie na zachodzie.
-Masz rację, Nanashi-san
– odparła mu promiennie, jak gdyby wszelkie troski i natłok zagadek malujące się cieniem na jej porcelanowych licach, odegnało byle dotknięcie tsuka tego wakizashi.
Tej.. katany. Tej.. broni o tajemniczej mocy, pozwalającej jej dopasować się do dłoni właściciela. Szczególnego właściciela, jak ona, Akado, mała miko i Kohen zapewne, choć przecież ten nie korzysta z żadnej broni poza swą magią.
Czy ta wiedza cokolwiek zmieniła w myśleniu Leiko?

Niewiele. Ostrze nadal pozostawało jej rozkosznym skarbem. Odkrycie tego sekretu nie przyniosło nawet ulgi jej ciekawości. Nadal pytania zaprzątały jej myśli, być może teraz więcej niż wcześniej. Długi miecz byłby bardziej oczywistą bronią dla Wielkiego Pana, Lorda strzeżonego przez zamaskowane widma, a jednak i wtedy właśnie przykuło uwagę łowczyni jako wakizashi. Czy posiadał on niegdyś i drugą broń, katanę dopełniającą samurajskie daisho? I czy był to miecz będący w posiadaniu Wilczka, czy może gdzieś ukryte było kolejne?

I na kim jeszcze powinna wypróbować tę moc? Któż z osób poznanych w trakcie tej misji skrywało w sobie na tyle potencjału, lub na tyle parszywego przekleństwa jak ona, by móc przekształcić stal wedle swej woli?

W jaki sposób było powiązane z demonicznym okiem oraz klątwą palącą jej duszę?




***




„Uważaj Maruiken-san.
Oprócz twego wielbiciela, ktoś jeszcze podąża za wami. „




Co on.. co on powiedział?!

Musiała się przesłyszeć, nie było innego wytłumaczenia. Ronin szeptał tak niewyraźnie, że wypowiadane przez niego słowa nabrały całkiem odmiennego znaczenia pozbawionego sensu.
Nie było możliwym, aby zdołał on usłyszeć tygrysa wędrującego się za nimi w gęstwinach, a tym bardziej dostrzec jego sylwetkę. Szczególnie, że dla niej samej Kojiro poruszał się wręcz bezszelestnie. Był duchem, cichym drapieżnikiem czającym się w ciągłym ukryciu. Zawsze ją tym zadziwiał, tymi swoimi umiejętnościami godnymi ninja. Umiejętnościami.. podobnymi jej własnym. A przecież widziała więcej niż zwyczajni śmiertelnicy, którzy nie mieli przyjemności bycia dotkniętymi jej przekleństwem.

Po skromnym i odpowiednio krótkim pożegnaniu, Leiko w milczeniu spoglądała za oddalającymi się postaciami psa, małego chłopca i Nanashiego. Szczególnie za tym ostatnim w jej oczach pojawiły się emocje, które mylnie ktoś mógłby uznać za tęsknotę za jego osobą, bądź żal za tak krótkim czasem spędzonym wspólnie. Bo i jakież inne uczucia mogły poruszać niewieście serce i niewinne, kobiece myśli?

Choćby niedowierzanie. Niezrozumienie. Zaniepokojenie. I każde z nich podszyte dodatkowo niemałą ilością wątpliwości.
Dopiero co poznany ronin, w swych ostatnich słowach przeznaczonych tylko dla jej uszu, zdołał wypalić się piętnem w jej pamięci. Pozornie mało interesującemu, nawet dość nudnemu i niezbyt przydatnemu jej mężczyźnie udało się dokonać czegoś niespodziewanego w tej krótkiej chwili. Udało mu się zaskoczyć łowczynię bardziej niż niedawne przemiany wakizashi, czy tygrys z powodzeniem zakradający się do niej w trakcie snu. Jakże mógł się dowiedzieć o tym ostatnim?

Jedynie dwa wytłumaczenia były dla niej na tyle rozsądne, że dopuszczała je teraz do swych myśli.
W jakiś, niezrozumiały dla kobiety sposób, Nanashiemu udało się ostatniej nocy spostrzec ją i Kojiro w momencie rzeczywiście sugerującym jego wielbienie swej Tsuki no Musume. Gdyby to okazało się prawdą, to nawet pochwaliłaby umiejętności mężczyzny do bycia wręcz niewidzialnym i niesłyszalnym dla ich dwojga. Ale przede wszystkim uznałaby go za pospolitego zwyrodnialca podglądającego innych.

Istniała także możliwość, iż miał on za sobą treningi w wielu sztukach podobne tym, jakie przeszedł w swym życiu jej słodki yojimbo. Czas zaciera szczegóły wspomnień, zakrywa je całunem niby kurzu zapomnienia, a i twarze zmieniają się wraz z nim tak jak imiona. Istniało niewielkie prawdopodobieństwo, iż ziemie Hachisuka, choć niewątpliwie rozległe, mogły wydać na świat dwóch tak uzdolnionych bushi oraz trzymać z daleka od siebie pomimo powiązań obu z klanem.
Iye. W trakcie tych łowów nic nie było przypadkiem. Każde spotkanie miało swoje konsekwencje, było częścią tej olbrzymiej układanki, w której ciągle brakowało tak wielu fragmentów. Nawet te najdrobniejsze były na cenę złota.
Czy zatem i ten tutaj ronin był rzeczywiście kimś więcej niż tylko wędrowcem, byłym lordem i nadmiernym miłośnikiem kobiecych uroków? Nie było co do tego teraz wątpliwości. Będzie musiała przy kolejnej okazji omówić to z tygrysem. Młody Kojiro Sasaki za czasów swego życia i ucztowania na dworach musiał znać niejednego zdolnego samuraja.

Przymrużyła oczy, kocim zwyczajem zdając się spoglądać głębiej, wwiercać się wręcz złotym spojrzeniem w coraz słabiej widoczne plecy mężczyzny znikającego między drzewami.

Nie czuła, aby Nanashi był zagrożeniem. Swym zachowaniem wydawał się być równie potulny co Wilczek, Kohen, Yasuro lub Kuma, bardziej skupiony na swym własnym życiu niż na cudzych tajemnicach. Ganriki przy nim milczało, tak samo jak jej wytrenowane przez lata instynkty. Owszem, wiedział teraz zdecydowanie zbyt wiele, ale czy właściwie mógłby to jakoś wykorzystać przeciwko niej Mogłaby spróbować go.. uciszyć raz na zawsze dla pewności, by nie mógł nikomu zdradzić sekretu jej i Kojiro. Jednakże po zobaczeniu jego umiejętności we władaniu mieczem, takie działanie wymagałoby od niej większego przygotowania. Przede wszystkim zbliżenia się do ronina, oplecenia go sobie wokół paluszka, by móc wykorzystać jego zaufanie. Nie byłoby to bardzo trudne, szczególnie po jego licznych i jakże rozkosznych opowiastkach opiewających kobiece piękne. Jedynie czasochłonne, a czasu obecnie nie miała w nadmiarze. Nie wiedziała także, czy był on świadomy tożsamości jej wielbiciela. Czy w ogóle słyszał kiedykolwiek lub znał lorda Sasaki bądź krążące o nim historie. Być może w żaden sposób nie będzie potrafił nawet wykorzystać tej cennej wiedzy jaką zdobył.

Rozmyślenia, z początku tak burzliwe, ukoiły nieco nerwy łowczyni. Obawy, chociaż z całą pewnością słuszne, nie były warte podejmowania teraz drastycznych kroków, ani odwoływania tygrysa z polowania na nią dzisiejszej nocy.

Z wolna ruszyła za swymi dwoma towarzyszami, nim którykolwiek z nich ( zapewne Akado ) mógłby zacząć ją wołać, niepotrzebnie zwracając na nich czyjąś uwagę. Lub.. czegoś.
Ujmując delikatnie za ramy dekoltu swego kimona, otuliła się nim cieplej. Był to bezwolny odruch, bowiem żaden najgrubszy materiał, żaden największy płomień ani najgorętszy kochanek, nie potrafił przegonić lodowatych szpilek przeszywających jej ciało. W taki sposób zareagowało ono ponownie na istny wrzask Ganriki wypełniający jej uszy i myśli, a które teraz powróciło swym równie mocnym echem.

Wyznanie ronina sprawiło, że zapomniała o zagrożeniu, przed którym ostrzegało ją własne przekleństwo. Nie czuła tego wcześniej. Jakże mogło się tak gwałtownie pojawić? Nanashi wprawdzie wspomniał, że ktoś jeszcze podąża ich śladem, ale.. przecież powinna być w stanie wyczuć czyjeś wrogie intencje, na długo nim intruz będzie już zbyt blisko. Co mogło tak ją podejść, umknąć jej uwadze? Jej – łowczyni, ale przede wszystkim jej – kunoichi o wyczulonych zmysłach? Jakaż to sprytna bestia czaiła się na ich grupkę? Albo jeszcze gorzej, jaki człowiek mógłby iść za Maruiken w tak niezauważalny dotąd sposób? Ta druga myśl była bardziej niepokojąca od swej poprzedniczki. Ktoś o takim talencie mógł być groźniejszy od każdej, nawet najbardziej krwiożerczej bestii. Szczególnie na ziemiach, gdzie bycie jednym, wcale nie wykluczało i drugiego.

Dobrym pytaniem też było, co zaś ona teraz powinna zrobić z tą wiedzą. Podzielenie się nią z dwójką jej towarzyszy rzeczywiście tylko byłoby źródłem niepotrzebnej paniki, która jej samej była zbędna dzisiejszego wieczora i nocy. Wilczek mógłby się zrobić przesadnie ostrożny, nieświadomie stając pomiędzy tygrysem i jego rozkoszną łanią.
Być może jej porwanie sprawi, że obaj będą uważniejsi w swej dalszej podróży. Nie dadzą się zaskoczyć nieznanemu niebezpieczeństwu, jeśli ono podąży za nimi. A jeśli to ją sobie upatrzyło na ofiarę, to Leiko będzie przygotowana, czujna.
I Kojiro też nie odda swej Tsuki no Musume bez walki.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem