Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2014, 21:18   #13
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
- Arigato gozaimasu, Shinjo-sama! - Wyszczerzył się nieprzyjemnie z ukłonu, jakby chciał ją ugryźć. - Wszystkie wiewiórki i zające dziękują Shinjo-sama za Cesarski Pokój! - W parodii wielkich wdzięczności pokłonił się tak nisko, że prawie dotknął głową leżącego na podłodze futra. - Wspaniałe dzieło, Shinjo-sama! - nigdy nie słyszała, żeby mówił tak szybko. Nawet ze swoim głosem nie zdołałaby go zagłuszyć, dopóki by się nie uspokoił.

- Sumiro, jesteś winna Cesarzowi więcej niż swoją przyjemność – fuknął na nią z góry, nie wychodząc z rytmu. - A ile się kami nasłuchasz, tyle zabierzesz do grobu. Chyba, że wykorzystasz to dla dobra Cesarstwa. Nie, Sumiro, pisane jest ci coś więcej. Chyba, że chcesz zostać czcigodną mniszką... - w lekkim wzdrygnięciu się widział, co sądzi o mnichach.

Widział, że sprawił jej przykrość, spuściła wzrok i wpatrzyła się w swoje, małe zziębnięte stopy.

- Nie chcę czegoś więcej Shinjo-sama. Cieszy mnie mój żywot i pełnienie swej powinności. Nie jestem i nie chcę być kimś znaczącym, i cieszy mnie to.

- Sumiro – sięgnął po jej podbródek i podciągnął go tak, żeby patrzyła na niego. - Kiedy byłem dzieckiem, namiętnie obserwowałem zachody słońca, a pędzelkiem częściej kreśliłem ptactwo niż kanji. Marzyłem, że wyślą mnie do Szkoły Cichej Sztuki... - przerwał na chwilę, pozwalając jej domyślać się, jaki będzie ciąg dalszy, gdy siadał tuż obok nagiej Sumiro.

- Basamo-sensei był mądrzejszy. - Uśmiechnął się smutno i gorzko. Po raz pierwszy na spokojniej mogła zobaczyć jego twarz tak blisko i poczuć, że pachniał wiatrem i trawą. - Wprowadził mnie między posłów Matsu i pozwolił się zaprezentować. Gdy oni rozmawiali o wojnie, ja pokazałem jaskółkę. Gdy pan Masayoshi ryknął, jak lekceważę honor jego rodziny, zrozumiałem, że Shinjo na nic nie trzeba pędzelka, potrzebują a miecza. I zostałem bushi. - Tym razem opowiadał mrukliwie i gburliwie, jak starzy ludzie rozpamiętujący stare czasy. Spojrzała w jego oczy: patrzył w jakiś punkt przestrzeni, jakby gdzieś tam widział przeszłość. - Nie kochałem tego, ale to było dobre. - Wzrok mu się zogniskował: i już patrzył na Sumiro, a nie jakieś dawne widziadło.

- Sumiro, weź sobie to do serca – szepnął jej, do ucha prawie. - Miałaś dobre lata. Ale już czas, żebyś służyła swojemu Klanowi i Cesarzowi z pełni swoich sił. Była tym, czym możesz być, a nie, czym chciałaś być. Proszę.

Nie odpowiedziała mu. Wykonała nieokreślony gest jak gdyby chcąc przytulić się do niego i dotknąć włosów Ryuunosuke. Rozmyśliła się równie szybko i przybrała typową dla siebie nieruchomą postawę, gdy tylko przypomniała sobie, że jest Shosuro. I, że dotykanie kogoś, oraz czułość są wstrętne i niegodne. Chociaż przyjęła obojętną minę, to w jej oczach dostrzegł ogromny smutek…. i rezygnację. Nastrojowi poddał się nawet jej narzeczony. Nie mówił już nic, tylko w ciszy mył jej piersi. Dotyk był trochę lżejszy: jakby wcześniej Shinjo próbował bawić się jej ciałem, a teraz chciał tylko ją szybko wymyć. Najpierw piersi, potem brzuch, ramiona, włosy...

A potem objął ją. Zanim zdążyła zaprotestować, szybkim ruchem podniósł nagą Sumiro w swoich ramionach. Gdy zaczęła się szarpać, był już w połowie drogi do balii... Próbowała go odepchnąć chcąc oszczędzić sobie niepotrzebnego dotyku narzeczonego. I bolejąc nad prostactwem Jednorożców. Za kogo ją chciano wydać?! Czy związanie się z takimi barbarzyńcami, było dla Klanu niezbędne?

Westchnęła, gdy Shinjo zanurzył się wraz z nią w rozkosznie gorącej wodzie. Zaszczypało, gdy woda zetknęła się z jej ranami. A potem poczuła ulgę, gdy obmyła obolałe mięśnie i liczne stłuczenia. Zamknęła oczy i z przyjemnością oparła się o ścianę balii pragnąc, by ta chwila trwała wiecznie. Tej chwili nie mogły zniszczyć nawet palce Shinjo gładzące jej dłoń. Przynajmniej dopóki palce nie zamieniły się w dłoń, a dłoń nie zacisnęła się na jej przegubie.

- Shosuro, chcę... - urwał, gdy nagle przestraszona Sumiro chlusnęła mu w twarz gorącą wodą. - Chcę cię - dokończył po sekundzie, przecierając oczy drugą ręką. Był blisko, zbyt blisko.
Tors Shinjo rysował się wyraźnie pod wodą, a jego długie, gęste, unoszące się w wodzie włosy Sumiro po raz pierwszy widziała rozpuszczone, ale nie miała czasu się temu przyglądać, bo Shinjo chwycił jej i drugi nadgarstek, aby zamknąć go w mocnym uścisku.

Szarpnęła się przerażona po raz drugi ochlapując go wodą i mocząc od stóp do głów, trzepotała się w jego uścisku niczym wyciągnięta ze stawu ryba. Nawet, gdy uciekała przed nim na koniu nie widział jej tak wystraszonej…. i bezbronnej. Ze wszystkich sił starając się od niego odsunąć i odgrodzić, i po raz wtóry zadziwiając go swą walecznością i żywotnością wydusiła. „Nie! Nie!, proszę!” - krzyczała - „Przodkowie nie pochwaliliby czegoś takiego” - przy perspektywie jej nagiego ciała jakie miał teraz przed sobą zabrzmiało to mało przekonująco. Zwłaszcza, że Sumiro była o wiele drobniejsza od niego…. i wyczerpana. Najpierw uniósł ręce, żeby podnieść jej nadgarstki nad jej głowę. Tak, żeby nie mogła odgrodzić się od niego ramionami i próbować odepchnąć. Wykorzystał to i podszedł bardzo blisko niej. Zbyt blisko, żeby mogła go kopnąć, zwłaszcza, że zdążył już wejść między jej nogi. Mogła go co najwyżej opleść biodrami i spróbować złamać mu żebra...

- Sumiro... - nie umiała powiedzieć, co się zmieniło w jego głosie... ale praktycznie ociekał pożądaniem. Przypominał jej trochę Daisuke, chwilę przed tym gdy brutalnie odrywała go od handlarek wiosną, żeby przypomnieć mu o obowiązek.

Schylił się lekko, wsadzając głowę między jej piersi. Gdy jego język dotknął jej sutki, wzdrygnęła się, a gdy chwilę potem przygryzł, szarpnęła się konwulsywnie. Ale to była też jej szansa: bo żeby schylić się, musiał trochę opuścić ręce. I nagle mogła go jakoś dosięgnąć, łokciami przynajmniej, i spróbować wbić pod wodę.

Jęknęła cicho, a w jej głosie zabrzmiała niemal autentyczna żądza. Gdy rozpalony nachylił się jeszcze bardziej i przylgnął do niej…. uderzyła go łokciami w plecy, a podbródkiem w tył głowy wpychając go pod wodę. Był cięższy. Dlatego mógł zdążyć tylko gorączkowo zaczerpnąć powietrza zanim wpadł pod wodę, ale pociągnął za sobą i ją. Poślizgnęła się, a chwilę potem kłębili już się przy dnie olbrzymiej balii, wśród najgorętszej wojny, on na niej, i walczyli. Czuła, że przegrywa, bo od filigramowej Sumiro nawet on był lepiej zbudowany. Nie puścił jej rąk, tylko przełożył do jednej, położył się na niej, sięgnął do jej łona... a wszystko to, gdy im obojgu, a zwłaszcza przestraszonej Shosuro, zaczynała brakować powietrza. Czuła, że chce, żeby się poddała, czuła, że chce ją pocałować: i że ma od niej więcej powietrza, ale...

Wpadła w zupełną panikę, gdy poczuła, że się dusi. Szarpała się i kopała pod nim z całych sił próbując się wydostać choćby wspinając się po nim i przygważdżając, go do dna. Była nieporównywalnie słabsza. Ale śmiertelnie przerażona. Zdołała odepchnąć jego rękę od nóg. Ale on zdołał ją przygwoździć, mimo oporu, i wsadzić jej tą samą rękę pod plecy. Potem szarpnął i oboje, ciasno spleceni, mogli wstać. Sekundy później mogli już dyszeć na powietrzu: z Sumiro przyciśniętą do ściany balii i Shinjo, który ją przyciskał.

- Oddaj mi się – rozkazywał-pożądał-rzucał Shinjo.
Trzęsła się ze strachu, gdy ją obmacywał utrudniając mu sprawę jak tylko mogła. Z mokrymi włosami spływającymi jej aż za uda zdała mu się jeszcze piękniejsza i eteryczna. W aksamitnym półmroku jurty skóra Sumiro była wręcz biała, jak u nieziemskiej istoty, jak u demona. Gdy to pomyślał szarpnęła się mocniej i z całej siły wbiła mu pietę w goleń. Była tyłem od niego, więc nie mogła zobaczyć, czy bardzo go zabolało. Słyszała tylko, że nie jęknął. To ona jęknęła, gdy wykręcił jej nadgarstek za plecy i złapał drugi. Ręce, podrażnione wcześniej przez sznur, zapłonęły żywym ogniem. Ale poruszyć ich zbytnio nie mogła. W tej pozycji, tyłem do niego, nie mogła go nawet porządnie kopnąć. Niechcący oddała mu inicjatywę.

A on przechylił się i wychylił z balii nda jej plecami, na oślep szukając czegokolwiek, czego mógłby użyć, żeby poskromić suma. Traf chciał, że w zasięgu ręki miał akurat piękny, krótki bat...

- Nie opieraj się, Sumiro – syknął. A potem, w jakimś napadzie, smagnął jej porządnie po karku batem. Plecy nagle eksplodowały jej bólem…

Krzyknęła przeraźliwie, gdy strzelij ją batem i skuliła się pod nim pragnąc uniknąć kolejnych razów. Drugi raz w życiu ktoś ją uderzył, i znowu był to Ryuunosuke…. Nie chciała by kolejna próba ucieczki znowu okazała się porażką. Ostatkiem sił rzuciła się jeszcze raz próbując wyrwać się spod ciała narzeczonego. Przytrzymał ją, wykręcając jej nadgarstki. Zabolało, na tyle, by wróciła na dawne miejsce. Myślała, że uderzy ją następny raz. Uderzył, ale przynajmniej nie użył drugi raz bicza, tylko trzasnął ją na odlew po pośladkach, tą samą dłonią, w której trzymał bat…

Spłonęła szkarłatem ze wstydu i poniżenia, uspokoiła się, gdy uderzył ją drugi raz pragnąc jedynie by już skończył i dał jej spokój, bolało ją a skóra pośladków i karku pulsowała z bólu i gorąca od razów Shinjo. Skuliła się pod nim jęcząc z bólu i strachu.

- Sumiro. - Był dla niej odległym głosem oraz bliskim, stwardniałym członkiem, ocierającym się o jej pośladki. - Mogę wejść w ciebie i mieć cię jak za pierwszym razem. Ale to będzie długie i będzie bolało... - Musiał się nieco odchylić, bo główka członka przejechała po jej pośladku w tył, prawie do jej łona. - Albo ty możesz mnie zadowolić. Wziąć mnie w usta lub dłoń i podniecić... - bez zażenowania mówił o podnieceniu z dumnie sterczącym przyrodzeniem. - Wyjmę w odpowiednim momencie i włożę ci tuż przed. Będzie krócej. Co wolisz, Sumiro?
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 19-08-2014 o 01:22.
Velg jest offline