JA SIĘ NIE KŁÓCIŁEM, mam nadzieję że nikt mi tego nie zarzuca.
Mnie raz porządnie kolega przywalił morgenszternem prosto w skroń tak, że potem przez tydzień leczyłem potworną migrenę. Mimo zakrwawionych oczu i mglistego widoku po silnym ciosie udało mi się tak wyprowadzić pchnięcie, że ominąłem blokującą rękojeść przeciwnika, i tylko bardzo dobra i droga zbroja łańcuchowa uratowała kolegę od mocnego uderzenia miecza dwuręcznego. Od razu mówię, że ten dwurak waży prawie 2kg, i walka nim jest dość ciężka (nie wyobrażam sobie blokowania maleńkim sztyletem takiego kolosa).
Była też inna sytuacja. Ja walczyłem włócznią (rzadko mi się to zdarza), a kolega moim dwurakiem. Dostał w rękę (potem 2 tygodnie w gipsie, mało nie złamałem mu ręki), a mimo to zablokował mój kolejny cios (zgrabnie, moje ostrze "wbiło" się w klingę. Potem udało mu się ominąć mój blok (on uderzał z góry, ja złapałem włócznię w dwóch miejscach i uniosłem na drogę mieczowi). Wyglądało to bardzo ładnie. Ja unoszę włócznię a on robi obrót i po chwili leżę z rozciętym kolanem. Mimo jego porządnej rany na ręce.
Dlatego nie sądzę, żeby krew czy słabość przeszkadzały w rzutach. Myślę, że może mieć to wpływ na siłę ciosu (kiedy dostałem w kolano, to był dobry, ale słaby cios). |