Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2014, 15:41   #104
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
SENNA MAGIA O PORANKU

Ybn Corbeth, wejście do Szkoły Magii

Powiedzieć, że Shando miał zmęczoną głowę, to jak rzec, że goblini wychodek śmierdzi. Odezwała się próżna pycha, dość częsta w jego rodzinie, połączona ze szkoleniem wojennego maga - zupełnie odmiennym od akademickich i mistycznych nauk odbieranych przez innych. Niby każdy uczył się tego samego, ale różnice były.
Gdy wchodził w mury szkoły, był przekonany że wyniesie stamtąd więcej i srodze się zawiódł. Stał po drugiej stronie drzwi w towarzystwie Vara i młodej Mary z poczuciem niedosytu. I braku snu.

- Akurat o tobie myślałam... Jesteś czarodziejem - zaczepiła go dziewczyna i wyciągnęła zza pazuchy zakupiony zwój i podała Calishycie. - Przepisz do księgi, wyucz się, a później mi zaklnij w medalion. To czar czyniący lekkim jak pióro. Pomyślałam, że co jak co, ale w górach może się okazać jak znalazł.
Brzydka twarz Shando rozpromieniła się na chwilę, słysząc, że może pomóc dziewczynce i choć trochę spłacić dług za pomoc w nocy.
- Doskonały pomysł, młoda damo! Znam to zaklęcie - tu Wishmaker ziewnął przeciągle - Lekkość Pióra, w moich stronach znane jako Radość Szalonego Abdula, co wiąże się z pewną bajką - znów ziew - którą kiedyś Ci opowiem. Obawiam się jednak, że zanim je przepiszę, minie trochę czasu. Nie wiem kiedy zatrzymamy się na dłuższy popas, a to zajęło by cały dzień... zatrzymaj go na razie, a póki co - pozwól że zaklnę w Twoim medalionie coś z repertuaru, który noszę w mojej poobijanej głowie. - Shando pokrótce opowiedział Marze o zaklęciach, które zapamiętał i gdy wybrała Ognisty Pocisk Kelgore'a, natychmiast "wczarował" go w medalion. - A teraz wybaczcie, ale czeka na mnie łóżko i kilka godzin porządnego snuuuuu - końcówkę zdania wypowiedział ziewając.

Powrotu do Werbeny i tego jak zasnął już nie pamiętał.



PRZEKLĘTA PÓŁNOC!

Gdzieś na drodze z Ybn Corbeth do Kaledonu

Im dłużej Shando przebywał na północy, tym bardziej był niespokojny. Pogoda, ludzie - tak różni od spotykanych do tej pory, krajobrazy - wszystko zwyczajnie Wishmakera drażniło i docierało do niego, że mimo lodowatego zimna jego gorąca krew, spadek po praprzodku zaczyna buzować, zwyczajnie kpiąc sobie ze szkolenia i technik wyuczonych u mnichów.
Czarodziej zaczynał żałować decyzji by to tutaj szukać doświadczenia, mocy i niechybnej śmierci.
Krótko przed wyjazdem wysłał listy do siedziby rodu i drugi do mistrza Brimstone'a i miał nadzieję że nie wyczują w nich goryczy, którą miał ochotę przelać na papier. Co jak co, ale nie lubił przyznawać się do błędów, a zapewne błędem było przybycie tutaj!
Przeklęta północ!

Jakby mało mu było klątwy rodzinnej, musiał przyplątać się dodatkowo duch dziewczynki, który skutecznie wysysał jego siły. Nawiedzający go w nocy, w snach, i nawet w myślach! Musiał wręcz zniżyć się do poproszenia o pomoc dziewczynki, która gadała z umarłymi. On! Czarodziej! Nieważne, że w końcu żal zrobiło mu się upiorzycy i w końcu wybaczył jej wszystko, ba! Wręcz obiecał pomścić! Niesmak pozostał, zwłaszcza, że w ferworze przygotowań zapomniał o obietnicy światła w zamkniętym pokoju. Ładne mi dotrzymywanie obietnic, Wishmaker!
Przeklęta północ!

I jeszcze ten mróz, skutecznie rozpraszający jego uwagę. Szkoda było mu marnować moc na zaklęcie Odporności na Żywioły, które na pustyni czasami bywało niezbędne, a najwyraźniej będzie konieczne także i tu.
Nie to obiecywał kupiec, sprzedający mu ciepłe, zimowe ubrania.
Przed wyjazdem zrobił dodatkowe zakupy - raki i rakiety, dziwny sprzęt który widział pierwszy raz na oczy, ponoć potrzebny do pokonywania śniegu i lodu, dziwaczne okulary chroniące oczy (coraz dziwniejsza ta północ), ośmiokrokowa lina z hakiem, czekan, żelazne kliny do wbijania w skały... wszystko to sprawiło, że zamiast czterech potrzebnych Gradowi Kamieni jadeitów kupił tylko trzy, a w sakiewce świeciły pustki. Ale o tym, że będzie potrzebował dodatkowych ubrań, nawet nie pomyślał. A teraz ... szkoda gadać.
Przeklęta północ!

Skulony na wierzchowcu Shando Wishmaker skulił się jeszcze bardziej w siodle i dopiął jeszcze ciaśniej swoje podszyte futrem obranie. Pod futrzaną czapą ciskający gromy wzrok czarodzieja wyglądał tak, że mogłyby się od niego stopić lodowce. Czarodziej lustrował ponuro okolice, szukając zagrożeń, które sprowokowałyby go do uwolnienia niewielkiej burzy ognia, co skutecznie ogrzałoby jego krew.
Niestety - a może na szczęście - niebezpieczeństw na trakcie do Kaledonu nie było widać. Wspinający się ku górze trakt był solidny, widać że brodacze postarali się by nie rozmiękał gdy przyjdą wiosenne roztopy, a później - później był śnieg i wiatr. Im bliżej do wrót Kaledonu, tym temperatura była niższa, a wiatr - silniejszy. Aż strach pomyśleć co będzie, gdy krasnoludy nie przepuszczą nas pod górą, pomyślał czarodziej, trwożnie patrząc na śnieżne czapy na szczytach.
Widoki po drodze zresztą też nie nastrajały pozytywnie - trupy, zniszczone obejścia, wszędzie ślady owej straszliwej nocy, gdy potężna magia przebudziła zmarłych.
Gdy w końcu dotarli do kaledońskich bram, Shando ledwie zauważył kunszt i piękno ich wykonania, czy walory obronne. Liczyło się tylko parujące ze środka ciepłe powietrze, które wkrótce otuliło jego przemarznięte do szpiku kości członki.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 19-08-2014 o 15:45.
TomaszJ jest offline