ETOILE BLACKER
Wyszliście z karczmy na spacer. Rozmawialiście, poznaliście się. Kidy zaczęliście marznąć, postanowiliście wrócić do pokoi. ERIS DARKEN
Rozmawialiście do późna w karczmie, ciągle popijając zamawiane trunki. Zmorzył Was sen... DHAL'aLILA
Długo siedziałaś na dachu i rozmyślałaś. Wilki przestały się już nawoływać. Księżyc powoli zaczął niknąć za chmurami... Zrobiła się zimno więc wróciłaś do pokoju i zasnęłaś. DARKSTONE
Zapadłeś w sen... Dawno takiego nie miałeś.
Rano przy śniadaniu dokończyliście zapoznanie się. Nie mogliście znaleźć Naomi, więc porozglądaliście się po miasteczku. Tudzież bawiły się dzieci, gdzie indziej para przekupek wykłócała się o swoje racje... Nic nadzwyczajnego.
Wieczorem, po kolacji rozeszliście się do pokoi, Darken jak zwykle poszedł rozprostować skrzydła. Poleciałeś za miasto, zrobiłeś kilka kółek nad małą polanką i nagle jakby coś w krajobrazie się zmieniło... Drzewa były nieco inne, niebo czerwonawe, a trawa na polanie lekko spalona. Przypomniałeś sobie to miejsce... Tu kilkaset lat temu odbywała się jedna z Twoich walk z Aniołami. Wylądowałeś gładko na ziemi. Rozejrzałeś się dokładnie i nagle znikąd pojawił się czarnoskrzydły anioł z kosą.
-Witamy w zaświatach - powiedział. Nie widziałeś jego twarzy, skrywał ją w cieniu kaptura. - Widzę, że skrzydła masz jeszcze całe... A to błąd! Żaden z przebywających nielegalnie na ziemi nie może mieć skrzydeł! A ja takich właśnie tropię... - powiedział i pojawił się za Tobą. Złapał mocno ramiona skrzydeł i szarpnął w dół. Upadłeś na kolana. Ból był okropny... Na tym jednak nie poprzestał... Zemdlałeś... Ocknąłeś się już w normalnym świecie. Leżałeś plackiem na polanie. Próbowałeś poruszyć skrzydłami, ale odmawiały posłuszeństwa. Wstałeś i przyjrzałeś się im z lekka: były wyłamane tuż przy łopatkach i pozbawione większej ilości błony, która umożliwiała Ci latanie. Musiałeś długo leżeć, bo niebo już zaczęło jaśnieć a krew już skrzepła... Cieszyłeś się, że miasto nie jest tak daleko, jednak musiałeś się spieszyć, żeby nikt Cię nie zobaczył bez płaszcza.
Gdy wszyscy byli na śniadaniu w karczmie, pojawiła się Naomi. Nie bardzo przypominała tą wcześniejszą... Ta była bledsza, oczy pozbawione białek wyglądały jak dwie duże krople krwi... Nie miała na sobie płaszcza i zauważyliście liczne tatuaże na jej ciele. Nie chcieliście jednak pytać, co jej się stało.
-Konie gotowe do dalszej podróży... Wyruszamy - powiedziała zimno i wyszła z gospody.
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |