Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2014, 19:51   #26
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Czuć było, że od chwili, gdy odeszłam z Vernonem atmosfera zdecydowanie się zagęściła, jednak nie miałam póki co ochoty tłumaczyć się z każdego kroku, szczególnie, że nie czułam, iż to, co zrobiłam było w jakimkolwiek stopniu nieodpowiednie, przeciwnie, wspomogłam naszą sprawę. Pogładziłam swojego wierzchowca uspokajając go, dając mu się przyzwyczaić do siebie. Nasza podróż jak i czekające na jej końcu zadanie nie należały do łatwych, a od samych koni także zdecydowanie wiele zależało
- To co, trochę się ze sobą pomęczymy, hm? - spytałam z uśmiechem i wskoczyłam na siodło.

***

Na koniu poruszałam się lekko i z gracją, miałam nie tylko wprawę, ale przede wszystkim czerpałam z tego przyjemność, czy coś może zastąpić miłe uczucie rozwiewającego włosy wiatru? Tego poczucia wolności, które zdaje się emanować i zapewniać, że możesz teraz zrobić zupełnie wszystko na co masz ochotę? Cieszyłam się tym przez chwilę... ale wszystko co dobre szybko się kończy. Las, do którego wjechaliśmy wydawał się... złowieszczy, a sam wiedźmin niespokojny, czujny. Widząc owy fakt zastanawiałam się tylko, czy to tylko naturalna, wyuczona ostrożność, czy może podejrzewa, że coś tu może na nas czyhać... Z drugiej strony walka z prawdziwym potworem na miły początek przygody wydawała się podniecającą perspektywą. Na wszelki wypadek sama wyzbyłam się swojej wcześniejszej beztroski i odrobinę uważniej przyglądałam się temu, co nas otaczało.

***

Migotanie z oddali przyciągnęło moją uwagę. Na początku nie byłam pewna co to takiego, dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że oto dotarliśmy do naszego celu. Karczma wydawała się miejscem bezpiecznym... bardzo... Szczególnie mur pobudził moje rozmyślania do szybszego biegu. Czy miał on budować wrażenie bezpieczeństwa dla kupców zatrzymujących się w owym przybytku czy raczej... w tych lasach faktycznie czaiło się coś, co miejscowi woleli omijać szerokim łukiem? Wiedziałam jedno, ciekawość zazwyczaj przysparzała mi wiele kłopotów... miałam nadzieję, że tym razem obejdzie się ze mną łagodniej. Wjechałam z pozostałymi na dziedziniec i pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam rozkaz naszego dowódcy. Gdy zniknął nam z oczu popatrzyłam na pozostałych
- Widzę, że chcąc czy nie zostałam czarną owcą naszej grupy – powiedziałam spokojnie – Nie śpieszcie się z osądami jeśli nie wiecie nawet czego dotyczą – popatrzyłam w stronę Mariny – Po prostu zrobiłam to co wy: przeanalizowałam szybko sytuację, ale ponadto zrobiłam coś więcej: spróbowałam dowiedzieć się o co faktycznie w niej chodziło i obrócić tak, byśmy mogli wszyscy zaczerpnąć jak największe korzyści – stwierdziłam znów i złapałam swojego konia za uzdę – Zazwyczaj warto najpierw zapytać nim wyrobi się opinię na jakiś temat – uśmiechnęłam się, choć może nie do końca tak przyjaźnie jak miałam to w zamiarach i wyprowadziłam swojego wierzchowca. Nie zamierzałam przejmować się jakoś specjalnie tym, co myśleli na mój temat, szczególnie, że ich bezpodstawne obelgi nie różniły się niczym od setek innych, których nasłuchałam się dość. Dodatkowo z chwili na chwilę traciłam nadzieję, że nagle zaczniemy pałać do siebie przyjaźnią... choć... kto wie? Różne historie los lubi pleść.

***

Pozostawiając konie w stajni zgodnie z nakazem Roche'a weszłam z pozostałymi do karczmy i zajęłam miejsce przy stole. Miło było się wreszcie rozluźnić po całym dniu wypełnionym niezbyt miłymi emocjami. Zapachy zachęcały, muzyka grała przyjemnie, zaś gwar panujący w pomieszczeniu poprawiał humor
- Weźmiemy prosiaka i po dzbanie piwa dla każdego, ale chyżo – stwierdziłam przeciągając się. Chyba jednak warto by było przełamać lody skoro mieliśmy stanowić zespół. Lepiej mieć za plecami przyjaciela niż wroga podobnie jak przed sobą
- Mają tutaj wiele rozrywek jak widzę – zagadnęłam mając nadzieję na jakąkolwiek dłuższą konwersację – Panie wiedźminie, nie jest pan chętny wypróbować nieco pięści w walkach na dole? - uśmiechnęłam się – Albo w kościanego pokera? Bo ja chyba jednak się skuszę, nic tak nie odpręża jak odrobina dobrej adrenaliny – przeniosłam wzrok na szlachcica – A pan? Dołączy?
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline