Bjørg z Hugonem bawili się świetnie. Ludzie z wioski chyba zdążyli zapomnieć co ta dwójka wyrabiała poprzedniego dnia, gdyż teraz radowali się z faktu usunięcia zagrożenia jak i przyniesienia do osady sporej ilości świeżego mięsa. A bynajmniej tak to wygladało.
Znaczenie mógł mieć też fakt że specjalnie dla tej dwójki została przyniesiona osobna ława ustawiona w znacznej odległości od reszty. Widocznie ktoś mądry pomysłał w myśl zasady: lepiej zapobiegać niż leczyć. Podczas imprezy nikt nikogo nie pobił gdyż główni awanturnicy siedzieli zdala od reszty.
- Allllee wiszzz coo..? - zaczął porządnie podpity Hugo - Noo coooo braaszciee . .? - odpowiedział równie pijany Bjørg - Iszdzciemyy po drugiegggoo, soo?
- Jop, ten scie skonszy nieba.. nieba... nosz @%@^$ zaraz.
Hugo zdążył wstać, zrobił dwa kroki i runał na ziemie po czym odezwał się - Albo nieee, pirdole, ni leze, tu %@ będę leszał.
- A tooo si pomohhhe - Bjørg usiłując wstać zachwiał się lekko do tyłu lecz nie zdązył złapać równowagi i wywinął fikołka do tyłu. - %#%4 ni patcz na mninne tykk głośnooo - wyseplenił niewyraźnie przez zęby bezsensowne zdanie i również zasnął. |