Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2014, 10:35   #85
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Erthar obrał ponownie ryzykowną taktykę. Z pomocą swego psionicznego wierzchowca, postanowił uderzyć w zdawało się najsilniejszy punkt armii Tectuktitlaya. Cylops swoją psychiczną siłę skierował przeciwko kapłanowi Kilik-Kylkakowi.
Kierowany chęcią zemsty diabeł skierował robala w kierunku łodzi templariusza. W jego kierunku poleciało kilkanaście strzał i kamiennych pocisków. Większość z nich odbiła się od grubej skóry Cylopsa.
Erthar wypatrzył thri-kreena i ruszył ku niemu. Resztę zadania wykonał już robal. W uszach diabła pojawił się świszczący, niski dźwięk, który niemal wwiercał się w mózg.
Trwało to kilka sekund, a po tym czasie Cylops skręcił mocno w lewo i błyskawicznie zanurzył się w odmętach iłu.
Erthar na kilka chwil stracił oddech i kontakt z całym światem. Na szczęście robal już za moment wynurzył się i diabeł odetchnął z ulgą. za sobą Erthar usłyszał krzyki i odgłosy walki. Plan zadziałał i thri-kreen uległ mocny Cylopsa i owładnięty chęcią mordu rzucił się na swoich ludzi. Wyposażony w potężny dar psioniczny modliszkowaty kapłan okazał się groźnym przeciwnikiem, gdyż w krótkim czasie zdołał zabić kilku członków załogi.

Erthar spokojnie oddalał się w kierunku elfiego drakkaru, gdyż wiedział już że nawet jeśli Kilik-Kylkak zostanie pokonany, to załoga będzie zbyt osłabiona, aby podjąć pościg.


***

Gdy flota Tectuktitlaya została w tyle, elfi drakkar ruszył dalej naprzód. Po kilku godzinnym rejsie, zgodnie z przewidywaniami Erthara na horyzoncie zamajaczyła wyspa.
Nie była to zwyczajna wyspa, gdyż nawet ze znacznej odległości widać było, że porośnięta jest gęstą, zieloną roślinnością. Co na warunki Athasu było niezwykłą rzadkością. Wysokie drzewa oraz krzaki o szerokich liściach zdobiły całą wyspę. Szeroka plaża pokryta żółtym piaskiem i dużymi kamieniami stanowiło idealne miejsce do lądowania.

Na pokładzie zapanowała euforia. Wiwaty na część mitycznej oazy Al-Aslader oraz jej odkrywcy diabła Erthara niosły się gromkim echem po powierzchni Iłowego Morza.
Elfi drakkar zbliżał się do brzegów tego mitycznego lądu.

***

Zejściu na ląd towarzyszyły niezwykłe emocje. Wszyscy czuli bowiem, że uczestniczą w czymś niezwykłym. Nie tylko odkryli legendarny ląd opisywany w wielu mitach, ale także towarzyszyli osobie, która była dziedzicem wędrowcy wśród gwiazd.
Sam Erthar także czuł wielkie napięcie i podniecenie. Lata poświęceń matki oraz miesiące jego wędrówki i trudów przyniosły w końcu efekt. Właśnie wchodzi o oazy Al-Aslader. Miejsca, które jego ojciec wyznaczył na miejsce spotkania.

Cała załoga znalazła się na plaży i wszyscy czekali na rozkazy, co dalej. Erthar wiedział, że to on musi podjąć tę decyzję. Sam jednak nie mógł tego zrobić, gdyż nie wiedział nic o tym miejscu, ani o tym, co powinien zrobić. Sięgnął po wiszący na jego szyi amulet i sięgnął w jego głąb.

***

Coś z dużą siłą uderzyło go w głowę i diabeł upadł na ziemię. Przez kilka chwil czuł się mocno zdezorientowany co właściwie nastąpiło. Czy to sprawka amuletu, czy jeszcze czegoś innego?
Dziwne krzyki i komendy Uriellaha uświadomiły mu, że zostali po prostu zaatakowani, a on dostał cios jakimś kamiennym pociskiem.
- Nie atakujcie ich! - usłyszał nagle krzyk Jebullaha - W tym miejscu nie powinniśmy przelewać krwi!
Erthar podniósł się z ziemi i przed sobą w odległości kilkudziesięciu metrów grupę istot, która na pierwszy rzut oka przypominała Ertharowi jaszczurki występujące na pustyni.

Różnokolorowe stwory stały w zwartej grupie i groźnie spoglądały w kierunku ludzi Erthara.
Na razie wstrzymali się od dalszych ataków, ale widać było że nie zamierzają nikogo przepuścić. Diabeł w oddali za nimi dostrzegł jeszcze coś. Na niewielkim wzgórzu tuż przy linii lasu, stała dziwna para. Wysokie postacie o zdające się unosić w powietrzu, wpatrywały się w dal. Obie stały nieruchomo, ale Erthar nie miał wątpliwości, że to właśnie oni stoją za atakiem jaszczuro-ludzi.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline