Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2014, 14:51   #21
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Anna dopakowała swoje rzeczy i smętnie przeżuła obiad, gotowany ewidentnie w pośpiechu i na kostkach rosołowych. W sumie nawet żałowała, że nie zje wspólnie z mnichami na stołówce; może z ich zachowania wywnioskowałaby czy Borsuk mocno ich przemaglował i z którego mógł coś pożytecznego wyciągnąć. Czyżby odzywała się w niej tęsknota za dawną pracą? Nie. Ten rozdział miała już za sobą. Nie miała zamiaru ani wtrącać się w śledztwo, ani myszkować na własną rękę. Była pewna, że nie skończyłoby się to dobrze.

Z niechęcią spojrzała na wpół opróżnione talerze. Co powinna z nimi zrobić? Może na zewnątrz będzie jakiś wózek czy coś... I tak musiała opuścić pokój; miała dość gapienia się w ścianę. Zabrała naczynia, a po pozbyciu się ich ruszyła w stronę gabinetu przeora. Po drodze spotkała Borsuka; skupiony niemalże do granic opryskliwości maszerował z jakąś rudowłosą kobietą w średnim wieku. Zapytany o obiecany nocleg pokierował Annę do pensjonatu "Villa Lawenda" w Bańkowie i tyle go widziała.

Opat również nie był rozmowny co nieco zaskoczyło Annę. Widać było, że mimo wizyty policji kamień spadł mu z serca - pewnie cieszył się, że ktoś przejął dowodzenia nad jego małym męskim burdelem. Gorąco przepraszał dziewczynę za wszystkie niedogodności - co brzmiało dość szczerze - i nie robił problemów ze zwrotem pieniędzy za pobyt, kierując ją do brata Eustachego. Pobrawszy tam należne jej pieniądze w gotówce (nie chciała ryzykować, że w Lawendzie nie będzie mogła zapłacić kartą) podpisała co trzeba, pożegnała się i poszła po swoje rzeczy, a potem na podwórze. Teraz pozostawało jej tylko czekać aż któryś z policjantów będzie wracał do miasteczka; nie uśmiechało jej się dylać na piechotę osiem kilometrów. Spojrzała jeszcze raz na opactwo i w stronę stajni. Jednak koników to jej będzie brakować...
 
Sayane jest offline