Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2014, 16:07   #103
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Kiedy Max wyszedł przez okno, Anzelm powoli zbliżył się do drzwi, odsunął zastawiający je stół i pociągnął za klamkę, drzwi otworzyły się ukazując stojących za nimi pięciu strażników z Cranmerem na czele.
- Panie de Mull, znowu się spotykamy, tym razem w zgoła innych okolicznościach, teraz to ja tu stawiam warunki - zaczął z paskudnym uśmiechem przyklejonym do twarzy, w tym czasie dwoje strażników weszło do pokoju i zaczęło rozglądać się po pokoju - a gdzie pana towarzysz mości szlachcicu? - ostatnie słowa były pełne jadu, a jeden ze strażników ruszył w stronę otwartego okna. - Jest waćpan aresztowany pod zarzutem spiskowania przeciwko władzom miejskim i próby podburzania wszystko co pan powie może zakończyć się daniem w morde blablabla sami wiecie co będę w bawełnę owijał, nie macie żadnych praw panie szlachcicu. Cranmer wydawał się być bardzo pewny siebie.

Anzelm stał spokojnie. Powieka mu nawet nie drgnęła, a jego usta rozchyliły się w delikatnym uśmiechu. Słuchał uważnie co ten idiota gada, i zastanawiał się próbując ukryć coraz bardziej szeroki uśmiech, jaki pojawiał się na jego twarzy.

-Towarzysz mój wyszedł na spacer, bowiem duchota tego miejsca sprawiała, że zaczynała boleć go głowa. Wiecie mości Cranmer, jak to bywa, gdy głowa naprawdę pęka..no ale do rzeczy. Zatem skoro chcecie mnie aresztować, zgodnie oczywiście z prawem feudalnym jak i Imperialnym, musicie zdawać sobie sprawę, że przy takim aresztowaniu jak i sądzie, winien być ktoś czystej, błękitnej krwi a nie zwykły mieszczuch, co krowy kiedyś pasał ale mu się poszczęściło i mu miecz do ręki wzięli. Oczywiście, że wiecie - spokojnie ironizował Anzelm ciągnąc to dalej -Zarzuty jakie mi stawiacie są bardzo ciężkie, więc niestety muszę odwołać się do pewnej zasady...dość antycznej, choć nadal uznawanej przez Imperatora i ludzi wysokiego stanu...toteż...niech Sąd Boży zdecyduje...kto winien a kto obłudnikiem w tym cyrku jest - spokojnie dokończył Anzelm

Sąd Boży powszechnie był praktykowany i uznawany, tym bardziej że w otoczeniu tylu świadków, bowiem zapewne i tłum gapiów się zebrał każdy mógł usłyszeć słowa szlachcica. Sąd Boży...jako że, pozwany nie był stanu wysokiego nie przysługiwał mu szampierz, a jemu ze wzgląd na głupi papier od Elektora...tak. Podszedł tak by stanąć twarzą w twarz z Cranmerem, patrząc mu w oczy, spokojnie rzekł:

-Sąd Boży Herr Cranmer … jako, żem szlachcic, człowiek błękitnej krwi i wysokiego stanu urodzenia… poświadczony tytułem przez Elektora Salkaten...wzywam byś bronił Pan w ten sposób swych racji. Przy świadkach, przy włodarzu ziemskim tych landów, i przy ludziach niskiego i wysokiego stanu… Sąd Boży...rozstrzygnie, kogo Sigmar wesprze… - grzmiał coraz bardziej szlachcic, tak by każdy słyszał czy to w karczmie czy na dworze.

Cramer spojrzał na Anzelma dosyć otępiałym wzrokiem, musiał się zastanowić, niby kiedyś słyszał o czymś takim jak Sąd Boży ale czy to jeszcze funkcjonuje? Jakby nie było możliwość pozbycia się niewygodnego świadka i to w legalny sposób brzmiała kusząco, warto było skorzystać tym bardziej, że Anzelm sam wpycha się pod ostrze.

- Mości de Mull racje macie istotnie, że zaaresztować jak pospolitego wsiura was nie mogę, jednak prośbę o Sąd boży akceptuję. Do czasu odbycia się pojedynku upraszam pana o nieoddalanie się zbytnio od tego pokoju, na zachętę przyznam panu dwóch z moich ludzi, tak żeby nic głupiego panu do głowy nie strzeliło. Myślę, że zorganizowanie pojedynku może zająć ze dwa albo trzy dni, zjawię się wtedy po pana w towarzystwie Grafa Schmidta, tak coby wszystko zgodnie z wolą Sigmara było zorganizowane. Mam nadzieje że będzie pan współpracował? - spytał

-Herr Cranmer z przyjemnością zetrę z Pańskiej gęby ten uśmieszek. Jednakże, rozumie Pan, że tylko miasto może Panu przydzielić szampierza, którego porażka będzie od razu znaczyła, że miasto będzie musiało mi zadość uczynić i to nie małą sumą. Co do ograniczenia mojej wolności może Pan sobie pomarzyć..bowiem ja muszę znaleźć tego, który zapewni mi zwycięstwo.. - uśmiechnął się przebiegle..lekko się kłaniając w pas. - Oczywiście, mogą za mną chodzić Ci pańscy strażnicy… - rzucił od niechcenia
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline