Nareszcie przybyli do jakiegoś cywilizowanego miejsca. Berwik zaczynał mieć dosyć wałęsania się po bagnach dlatego bardzo się ucieszył na widok zamku od razu wyobrażając sobie kolację i godziwe warunki jakie zapewni im gospodarz o ile oczywiście będzie w dobrym humorze. Złodziej jak dotychczas tylko raz był zmuszony do jedzenia ślimaków i nie miał ochoty szybko do tego wracać szczególnie gdy w perspektywie był zamek z dużo bardziej godziwym jadłem. Dobry nastrój psuły tylko dwie rzeczy. Pierwszą był oczywiście nadziany na pal skazaniec, nad tym jednak Berwik przeszedł do porządku dziennego. "Popełnił przestępstwo to i został ukarany" pomyślał obłudnie złodziej. Drugą rzeczą był nienormalny wygląd mieszkańców zamku. Dopiero po chwili dotarło do niego, że mieszkańcy kasztelu wyglądają najzupełniej normalnie i to właśnie tak go z początku uderzyło. Żadnych deformacji, dodatkowych palców czy dziwnych proporcji ciała. "Widocznie ci ludzie przybyli tu nie dawno, albo te wszystkie mutacje po prostu tu nie dotarły" pomyślał uspokojony. O ile ludzie którzy ich przyjęli byli całkiem zdrowi na ciele to niekoniecznie już na umyśle, a na pewno coś było nie tak z młodzieńcem-wierszokletą który ni stąd ni zowąd zaczął deklamować przed elfem swoje dzieło, które dla uszu Berwika było całkowicie pozbawione sensu i treści, toteż nie zdziwił się obserwując znudzenie na twarzy Grimma. Zaistniała sytuacja wręcz bawiła złodzieja swoim absurdem: oto przychodzi pięciu mężczyzn, brudnych, głodnych, cuchnących, a w przypadku Torstena również chorych i czym się ich wita? Poezją.
Na szczęście młodzieniec szybko skończył deklamować i gospodarze przeszli do konkretów. Trochę zmartwił złodzieja fakt, że na kolację przyjdzie im jeszcze trochę poczekać, ucieszył się natomiast z możliwości kąpieli, choć miał dziwne przeświadczenie, że uwaga o czułym nosie lorda Aucassina była skierowana pod jego adresem.
Nie chcąc jednak zawieść wielmoży Berwik dokładnie się umył i po raz wtóry wyczyścił ubranie, tym razem dużo dokładniej i przy użyciu wody. Gdy skończył podszedł do towarzyszy i rzekł
- Idziemy w dobrym kierunku. Ten obwieś który tu był przed kilkoma dniami to ani chybi nasz le Beau. Musimy się o nim więcej wywiedzieć w czasie kolacji. Tylko ostrożnie. Zdaje się że ten lord co tu rządzi to jedyna osoba która może nam pomóc. Jeśli go do siebie zrazimy nasze poszukiwania staną w martwym punkcie. - tu złodziej wyraźnie ściszył głos i mrugnął porozumiewawczo do Torstena - A i z pańskiego "miękkiego serca" możemy zrobić dobry użytek. |