Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2014, 09:31   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zwykle dystyngowany i opanowany mag był wyraźnie pobladły. Drżącą ręką wykonał znak młota przed sobą i wymruczał coś co brzmiało jak “Sigmarze Młotodzierżco chroń nas”. Było to o tyle dziwne, że wcześniej imion bóstw używał co najwyżej w przekleństwach, a z przesadnej religijności kpił.
- Co teraz?
Głos mu nie drżał ale miał dziwną barwę.

-To może znajdzie się odważny, który dogoni Eugena i wyjaśni kwestię zapłaty za nasze usługi? – zapytał sarkastycznie Ivan. Po chwili dodał już nieco poważnej. – Widzę, że nie ma chętnych. A skoro tak, to proponowałbym zawrócić. Chcę jak najszybciej wydostać się z tego przeklętego lasu. Do Kirchheimbolanden mamy jedynie dwa dni drogi, w dodatku trasę już znamy. Co wy na to?

Mag pokręcił głową.
- On wie, że zostaliśmy przy życiu. I może przewidzieć to, że zawrócimy. Mam inną propozycję. Udajmy się na wschód, w jednym z księstw Gorączki Złota rządzi mój dobry przyjaciel. Podróż będzie długa i ciężka, ale będziemy mogli zatrzymać się tam na dłużej, zaplanować, jak dowiemy, co się tu dzieje. I jak odzyskać nasze złote korony.
Mag z każdym słowem odzyskiwał pewność siebie.


Ivan westchnął przeciągle.
- W sumie… W sumie to możesz mieć rację. Na pewno lepsze to niż wpadnięcie w ręce tych świrów. A skoro rządzi tam twój przyjaciel, to liczę, że przyjmie nas po królewsku. - Następnie Ivan zwrócił się do pozostałych. - No więc jak? Idziecie z nami? A może macie przyjaciół, którzy mieszkają nieco bliżej?

- Wraz z Sebastianem poznawałem uroki życia w Altdorfie, z pewnością nie poskąpi nam niczego. Co prawda czeka nas około ośmiu dni drogi, ale zapasów powinno nam wystarczyć.

- Na wschód, powiadasz? - Milczący do tej pory Jochen otrząsnął się z szoku. I przestał się zastanawiać, kogo obedrze ze skóry przy najbliższej okazji - Eugena, jeśli mu się uda dopaść kiedyś sukinsyna, czy może Hansa Wagnera, który pośrednio wpakował go w ten śmierdzący interes. - Co prawda średnio mi odpowiada ten kierunek, ale lepsze to, niż pogaduszki z tamtymi... szaleńcami.[/]

- Jeżeli nikt nie ma innego zdania, to powinniśmy obszukać pobojowisko. Przydadzą nam się dodatkowe zapasy.

-Może powinniśmy też sprawdzić jak się ma sytuacja z łańcuchem niewolników, który zlecieli na dół. Może ktoś z nich jeszcze dycha. - Po chwili namysłu, Ivan wychylił się delikatnie z zarośli by zerknąć czy w pobliżu nie kręcą się jeszcze jacyś kultyści. - Wolałbym jednak mieć pewność, że tamci są już wystarczająco daleko.

- Wszak mamy psy - powiedział Jochen. -
Mogą sprawdzić, czy ktoś się tu nie kręci. A niewolnicy, jeśli który przeżył, cóż... Jako ludzie wolni by nam mogli pomóc.[/i]

Mag pokręcił głową i odezwał się pewnym tonem:
- Nie liczyłbym na wdzięczność. Ludzie pamiętają głównie złe rzeczy, mogą nas pchnąć nożem w nocy albo “doprawić” strawę czymś.

-A kto tu mówi o braniu ich z nami? Jeżeli któryś z nich przeżył to mógłby dostarczyć nam kilku cennych informacji, byli przecież znacznie bliżej całego zdarzenia i mogli coś dosłyszeć. Potem moglibyśmy ich po prostu wypuścić -Powiedział Ivan.

- Mogą nie być przy zdrowych zmysłach. Kult, którego ofiarą padli wyznawał Slannesha, pana przyjemności. Dodatkowo wspomagał ich bardzo silny czarnoksiężnik, emanacja Dhar była niezwykle silna. Porównałbym zdolności tego czarownika do mistrza magii z Kolegiów.
Mathias swoim zwyczajem ewidentnie bronił swojego zdania “dla zasady”. Zdarzało mu się to często w dyskusjach.

-I co z tego? – Ivan zwrócił się stanowczo do maga. – Naprawdę chcesz ich tam tak po prostu zostawić? Zapewne przyjdzie im umrzeć z głodu, może że wcześniej staną się pożywieniem dla jakiejś wygłodniałej bestii. Już wolałbym skrócić ich cierpienia ostrzem mego rapieru, niż na to pozwolić.

Reiss uniósł dłonie w obronnym geście.
- Masz racje Iwan. Zresztą nasze dywagacje są przedwczesne. Nie wiemy czy ktoś przeżył, a nawet jeśli to w jakim stanie. Uważam jednak, że powinniśmy się podzielić. Niech jeden z was sprawdzi co się stało z niewolnikami a ja wraz z resztą przeszukamy pobojowisko. Potem się posilimy i ustalimy trasę.

- Najmłodszy niech sprawdzi niewolników - zaproponował Jochen.

Mag spojrzał po wszystkich. Ewidentnie był jednym z młodszych.
- Mam zejść na dół, zamiast sprawdzić pole i okolice? A jak ktoś znajdzie w międzyczasie naszyjnik, który okaże się przeklęty? - chwilę patrzył się w mgłę. - Swoją drogą nie wspinam się za dobrze.

-No dobra, ja zejde. - odrzekł Ivan, który na okrągło chwalił się swym młodym wiekiem, a szczególnie w obecności pań. - A może ma ktoś jakąś linę? Wolałbym nie złamać sobie karku, podczas złażenia tam.
Ivan pewnym krokiem skierował się w stronę klifu, jednak gdy stanął na jego krańcu i spojrzał w dół naraz odwrócił się do towarzyszy.
-Emm… Chyba jednak nie jest to najlepszy pomysł. Mathias może mieć rację, z pewnością musieli paść ofiarą jakiegoś potężnego uroku i raczej nic im już nie pomoże. Powinniśmy o nich zapomnieć.

Jochen, który poszedł w ślady Ivana i rzucił okiem w głąb przepaści pokręcił z niechęcią głową.
- Nie mieli nawet najmniejszych szans - powiedział z żalem. - Trzeba sprawdzić pobojowisko.

Moritz się nie odzywał. Słuchał. Chłonął każde słowo z trwającej wymiany zdań. Komu można zaufać a komu wręcz przeciwnie. Mathias. Cyniczny skurwiel, czy tylko zgrywa takiego? Tak czy owak, trzeba być ostrożnym.

Góral przychylił się do propozycji przeszukania okolicy, ale dla siebie niczego nie wziął poza racjami żywności i wody. Ze swojego przydziału monet też zrezygnował, kręcąc ponuro głową i zostawiając w puli. Będzie pewnie później tego żałować, w końcu groszem nie śmierdział, ale w teraz ciążyłyby mu okropnie.

W milczeniu zajął się przykrymi obowiązkami pochówku, ciekawy przy tym, który z towarzyszy zdecyduje mu się w tym pomóc. Wydłubywanie oczu nigdy nie było łatwe. Nawet martwym. Robiąc, co należy, zerkał ukradkiem na pozostałych, żeby sprawdzić ich reakcję.


- Słuchajcie... - Jochen na moment przerwał przeglądanie znalezionych na miejscu dawnego obozowiska rzeczy. - Ten młodzik na koniu kogoś mi przypominał. Eugena, prawdę mówiąc. Zauważył to ktoś z was? - spytał.

-Naprawdę? Nie zwróciłem wtedy na to uwagi, ale skoro tak mówisz - powiedział Ivan, spoglądając co jakiś czas na Moritza. - To wyjaśniało by kilka kwestii.
Gdy skończył mówić, skierował się wolnym krokiem w kierunku towarzysza, który wydłubywał oczy zmarłym.
-Naprawdę chcesz ich tu pochować?

- Ciekawe…
Tym jednym słowem Reiss skomentował nowinkę Jochena. Właśnie zbierał rozsypane bełty do kołczana. Na pytanie Iwana spojrzał na Mortiza. Wzdrygnął się wyraźnie, szybko jednak się opanował..
- Moritz, raczysz nam powiedzieć czemu, do ciężkiej cholery, bezcześcisz zwłoki?

- Trzeba. Żeby nie wrócili - nie przerywając niewdzięcznej roboty góral burknął w odpowiedzi na oba zadane pytania.

- W porządku… - Mathias mówił pomału, starannie dobierając słowa. - A wiesz, że nekromanta i tak będzie mógł przejąć kontrolę nad ich zwłokami?

- Nie chodzi o to. Rzecz w tym, żeby sami nie wstali i nie nękali swoich rodzin, które ich już pożegnały. A co z nimi zrobi jakiś miłośnik truposzy, to już nie moja rzecz.

-To taki nasz tutejszy zwyczaj - wyjaśnił Ivan. - W naszych stronach robię się tak przed każdym pochówkiem. - Po chwili zwrócił się ponownie do Mortiza. -Uważam, że słuszne by było ich pochować, jednak sam raczej nie jestem zwolennikiem tutejszych tradycji.

Reiss otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć ale ogryzł się w język. Pokręcił w milczeniu głową i wrócił do szukania zapasów.
 
Kerm jest offline