Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2014, 21:45   #2
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację


Łupnął plecami o zamknięte drzwi łaźni! Trafiła mu się drapieżna. Ma charakterek. Roześmiał się zatapiając głowę w blond włosach ustami szukając odchylającej się szyi.

Wstąpił do zajazdu dosłownie na moment. Nie pił od samego rana, zaś słońce świeciło niezmordowanie przez cały dzień, to i nic dziwnego, że zaschło w gardle. To nie jego wina, iż spotkał tam coś lepszego.
Spodobał jej się, co było widać na pierwszy rzut oka. W sumie nic dziwnego. O tak urodziwego mężczyznę trudno było w dzisiejszych czasach. Trochę więcej mięśni, a mógłby uchodzić za boga piękna i męskości.

Zaskoczeniem były dla niego puste dłonie słodkiej istotki - żadnej obrączki, zaś już w kilkadziesiąt sekund później potwierdziła brak partnera spoczywając w jego objęciach.
Śmieli się oboje popijając przyniesione przez kelnerkę wino, a trzeba było przyznać, że owa też była niczego sobie osóbką.
Szybko odnotował w pamięci informację, iż należy wrócić do Wolnego Miasta Laos i wstąpić do Skaczącej Ryby.

Zaledwie kilka minut później z butelką wina i dwoma kieliszkami pospiesznie odchodzili od stolika.
Poszło ekspresowo. Nie spodziewał się takiego tempa, ale w żadnym wypadku nie przestraszył się tego i szybko odebrał kobiecie inicjatywę. To też się spodobało.

Nacisnął klamkę i oboje wpadli do środka, a ona zamknęła drzwi.




Spinka przyczepiona do skórzanego, brązowego gorsetu nie więziła już włosów. Ten z kolei otwierał się coraz szerzej przy akompaniamencie cichych pyknięć otwieranych spinek. Z brzękiem opadł zaledwie chwilę przed kremową, wąską i długą spódnicą.
Podeszła powoli mając na sobie jedynie białą koszulę i bieliznę. Jeszcze.
Nie mogła odebrać mu całej zabawy, a on bardzo lubił się bawić.

W tym momencie sprawy zamiast zwolnić nabrały szaleńczego tempa. Oboje całkowicie nadzy leżeli w wodzie, zaś blond piękność zgrabnie wysunęła się spod niego zamieniając ich miejscami.

- Krzycz moje imię! -wydarła się. Być może słyszeli to goście w karczmie, ale jego niewiele to obchodziło.
Absurdalne, perwersyjne zachcianki. Potrafił zrozumieć wszystko włączając w to akcenty sadyzmu lub masochizmu, choć osobiście nie preferował, ale krzyczenie imienia?
Przegina.
Poza tym skąd miał wiedzieć jak się nazywa, skoro nawet się nie przedstawiła?

Wybacz kobieto, ale zgubiłem skrzydełka, a gasróżdżkę podjebali mi złomiarze. Bez tego marna ze mnie wróżka - pomyślał jedną dłonią zjeżdżając na wspaniały pośladek, zaś drugą pieszcząc jędrny biust.

- Krzycz. Moje. Imię! - wrzasnęła ponownie.

No nie da mi, kurwa spokoju...

Jego umysł natychmiast przeszedł w tryb skupienia przypominając sobie wszystko od chwili wejścia do zajazdu.
Kremowa spódnica sięgająca kostek, brązowe kozaki na sznurówki, biała koszula, brązowy gorset, brak pierścionków, żadnego naszyjnika z inicjałami. Jedynym elementem biżuterii była spinka do włosów.

Szybko obrzucił spojrzeniem pomieszczenie szukając podpowiedzi. Na chwilę jego wzrok zatrzymał się na ów spince, lecz była ona prosta. Ani jednej podpowiedzi.

Ponownie utkwił spojrzenie w nagim, boskim ciele kochanki szukając tatuaży. Jednakże ani na chwilę nie przerywał pieszczot angażując usta do namiętnego pocałunku. Musiał dać sobie chwilę na zastanowienie.

Pomysł przyszedł nagle. Musiał to przyznać - był genialny. Oderwał swoje usta od jej ust mając zamiar wypowiedzieć imię będące wytrychem.

Nagle usłyszał łomotanie do drzwi. Z jękiem zawodu opuścił ręce, lecz szybko odzyskał dobry humor. Uśmiechnął się promiennie do swojej towarzyszki i pocałował ją delikatnie.

- Mamy przed sobą całą noc - wymruczał jej do ucha, a następnie niespiesznie, jakby niechętnie wyszedł z balii owijając się ręcznikiem. Jeszcze na moment z drapieżnie przygryzioną dolną wargą wykrzywioną w wiele mówiącym uśmiechu obejrzał się podziwiając rączki założone na delikatnych piersiach. Była niezadowolona, co widać było po uroczo zmarszczonym nosku.

Uchylił drzwi niedbale opierając się o nie tak, by zasłonić nieskrępowanie siedzącą kobietę.
Na korytarzu stał chłopak na posyłki. Wyciągnął przed siebie dwie ręce - jedną z listem, zaś drugą po napiwek.

- Moment - powiedział przymykając drzwi. Nalał pełną lampkę wina i wrócił do chłopaka.

- Przy sobie nie mam nic prócz tego. Niech pójdzie ci na zdrowie. Miłego dnia i wielu owocnych zleceń - uniósł rękę w geście pożegnania tuż przed zamknięciem drzwi.
Teatralnie przewrócił oczami i pokręcił głową z dezaprobatą połączoną z rozbawieniem. Wszystko to gra dla jego pani, choć ona nie musiała o tym wiedzieć.




Spojrzał na kopertę i zmarszczył brwi.
Lucjusz Ferat przypomniał sobie o nim, sądząc po pieczęci. Złamas pieprzony nie pisze latami, a teraz przeszkadza jak drzazga w...
Znajomy ze studenckich czasów i dobry kolega, ale historycznie i mitologicznie miękka faja. Rozmawiając z nim zawsze miał wrażenie, iż rozmawia z analfabetą. Kompletnie nie wiedział za co jego wykładowcy stawiali mu tak dobre oceny. Gdyby miał chociaż urodę porównywalną do Coopera, to mógłby powiedzieć, że na ładne oczy, ale gdzie tam.

Za to matula lubiła go znacznie bardziej niż własnego syna. "Słodki łobuziaczek" mawiała.
Żeby cię zemdliło - pomyślał złośliwie wracając do balii, o którą się oparł.

Najwyraźniej damie przeszły już dąsy, gdyż usłyszał za sobą plusk wody, poczuł ręce czule obejmujące jego szyję oraz miękkie piersi przyciśnięte do jego pleców, lecz chwilowo nie zwracał na nią uwagi.


Cytat:
Cześć stary draniu!

Mam nadzieję, żeś nie żadnego szkorbutu nie dorobił. Bo słuchaj stary, musisz być na chodzie! Mam coś, co Ci kuźwa laczki z nóg zrzuci. Ale to już sprawa do obgadania na żywo. Siedzę teraz w Ridel. Parszywe miasto swoją drogą. Oni tu chyba handlują tylko bydłem, wyobrażasz sobie? Wszędzie łażą z jakimiś krówskami, co to srają po ulicach. Oddychać nie idzie. Ale do rzeczy. Mam ja zabaweczkę, której rozgryźć nie mogę. Starą, taką co to ktoś równie sprytny jak ja musi obaczyć. Pojmujesz o co chodzi? Nie mogę za dużo o tym pisać. Przyjeżdżaj do mnie natychmiast. Wypijemy za stare czasy w akademii i mi z tym pomożesz. Wynająłem mieszkanie tuż przy Czerwonych Ogrodach. Trzymaj się z dala od kłopotów i pospiesz cztery litery. Nie będziesz żałować.

LF

Czytając list Starr o mało nie parsknął śmiechem. List kolejny raz potwierdził jego opinię Lucjuszu. Wyciąg z kozy, a nie historyk-mitolog, choć nie dało się ukryć, iż Jacob Cooper miał takie zdanie o prawie każdym niezależnie jak był dobry.

"Równie dobry jak ja". Zlasowała się ostatnia szara komóreczka maleńkiego móżdżku. To było nieuniknione - pokręcił głową do swoich myśli.

- Coś ważnego kotku? Chyba nie powiesz mi, że się gdzieś wybierasz? - zapytała kolejny raz uroczo marszcząc nosek. Jacob zaczepnie trącił go palcem ukrywając wewnętrzną rozterkę.
Podziwiał jej twarz ukradkowo spoglądając na list. Zaczął do go dokładnie drzeć, by nie ostał się żaden kawałek informacji. Wszystkie były w jego głowie.

Z jednej strony za taka kobieta była wiele warta, zaś noc spędzona z nią - niezapomniana.
Poza tym warto mieć ją po swojej stronie, gdyby ponownie zjawił się w Laos, co było wielce prawdopodobne. Lubił konserwować kontakty, nie palić za sobą mosty.

Z drugiej strony Lucjusz mógł mieć coś naprawdę ciekawego i wiązały się z tym pieniądze.
Wybór stał się oczywisty. Obrócił się stając twarzą do dziewczyny, którą pocałował czule.

- Czy zechciałabyś towarzyszyć mi w podróży? - wymruczał do jej uszka.

- Człowiek będący mi bratem prosił, bym zjawił się natychmiast. Listownie niewiele chciał wyjawić, zaś niewiedza i prośba, jaką zawarł napawa niepokojem. Z drugiej jednak strony całe moje serce rwie się, by zostać. Jeśli się pospieszymy, zdążymy na ostatni transporter, a w nim... będziemy mieli całą noc dla siebie. Nie lubię pozostawiać spraw niedokończonymi - powiedział płynnie przechodząc od uosobienia zmartwienia do flirciarskiej dwuznaczności.

Powoli oderwał się od kobiety, po czym z pośpiechem zaczął się ubierać oczekując na odpowiedź z proszącą miną psiaka.
Niedoczekanie jego, by stracić noce z taką osobą. W końcu, jeśli nie jemu się to należało, to zdecydowanie nikomu.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 22-08-2014 o 21:55.
Alaron Elessedil jest offline