Błyskawicznie wstał, przy okazji chowając wysoki, elficki łuk i strzałę. Zza pasa wyjął dość długi sztylet, i schował go w rękawie.
[i]Z tym sztyletem radziłbym uważać. Zawsze znajdzie się ktoś... Lepszy. Powiedzcie nam, jaki jest powód naszej wizyty u komendanta, a my pójdziemy z wami bez słowa. Jeżeli nam nie powiecie, komendant będzie mógł najwyżej śnić o mojej obecności. Jesteśmy w Middenheim dopiero od dzisiaj, więc nie rozumiem czego może chcieć od nas taka osobistość. I zdejmij rękę z tego scyzoryka, człowieczyno, jeżeli nie chcesz posmakować gniewu komendanta kiedy dowie się, że nas nie przyprowadziliście.
Wyjął z sakiewki jedną monetę i włożył służce w dekolt. Reszty nie trzeba złotko.
Czekał na odpowiedź zszokowanego strażnika. Wydało mu się nierozsądne zadzieranie do strażnika, ale taka nagła wizyta bardzo go zirytowała. Pochwycił dzban swojego wina i kilkoma wielkimi łykami wypił całą jego zawartość. Wasze zdrowie, panowie.
Uniósł dzban w kierunku strażników, po czym ukradkiem schował schował go w połach swojego płaszcza. A niech tam, najwyżej dostanie nim w hełm. Pomyślał. Zanosiło się na awanturę. |