Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2014, 00:08   #18
Iblisek
 
Iblisek's Avatar
 
Reputacja: 1 Iblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znany
Skinął na nią niecierpliwie i wyjechał naprzód. Myślała, żeby poczekać na znak, ale gdy przejechał już kilkadziesiąt metrów, uznała, że polecenia nie będzie i powinna pojechać za nim. Pojechała. Jechali jak para szaleńców. Shinjo raz zwalniał, raz przyśpieszał. Kręcił się: raz jechali w stronę Słońca, raz przeciw, a raz ku Płonącym Piaskom, jakby zamierzał kogoś zgubić. Co jakiś czas ściągał wodze, zatrzymywał konia, unosił rękę i zatrzymywali się. Rozglądał się wtedy po okolicy, rzucał jastrzębie spojrzenie na Sumiro... ale nic nie mówił.

Nie wiedziała, co o tym myśleć: czy, że narzeczony również obawia się, że ktoś za nimi jedzie... czy tylko bawi się z nią, jak kot z myszką, tylko podsycając jej zdenerwowanie.

Godzina Konia skończyła się już, gdy Ryuunosuke znalazł miejsce, w którym mogli się zatrzymać i uwiązać konie. Tylko, że zrobił to wciąż w milczeniu. Z pełnych żądzy spojrzeń i wilczego uśmiechu w kąciku ust widziała, że podoba mu się to. Może nie to, że prawie serce jej stawało z trwogi, ale że miał nad nią przewagę: a Shosuro nie miała żadnego wpływu na to, co teraz zrobi.



- Podobało się, Sumiro? - zapytał wreszcie, gdy pomagał jej zsiadać z konia. I wtem! - ręka, którą lekko ujmował jej nadgarstek, przesunęła się wyżej w rękawie jej kimona, głaszcząc zimną, bladą skórę Shosuro.

Oblała się rumieńcem i szarpnęła, gdy jej dotknął. Oderwana od rozsiodływania konia, co czyniła powoli i z przesadną starannością. Upuściła z głośnym łomotem siodło na ziemię, a zaniepokojony Akai szarpnął się i wierzgnął omal nie trafiając Pana Shinjo. Na szczęście ze spętanymi nogami, nie mógł uciec Sumiro, która przerażona rzuciła się go uspokajać.
Trzęsła się pod dotykiem narzeczonego niczym przerażone zwierzątko, a nieposłuszeństwo zwierzęcia i własna niezdarność pogrążyły ją zupełnie.

- Sumiro. - Wyciągnął ku niej dłoń. Siodło leżało na ziemi, zapomniane, gdy dziewczyna cofała się tak energicznie, jakby ją yōkai goniło. Zatrzymała się dopiero krok dalej, kiedy drzewko wiśni ukłuło ją w plecy, zagradzając drogę.

Pisnęła ze strachu, jak młode dziewczę, gdy on również zrobił krok naprzód i osaczył ją przy tej jednej, samotnej wiśni na środku pola. Był zbyt blisko: pomiędzy nim i Sumiro z ledwością zmieściłaby się dłoń. Gdzieniegdzie czuła nawet nacisk smukłego ciała swojego narzeczonego.

- Chcę porozmawiać – powiedziały jego usta. Wzrok, którym spoglądał na jej twarz i niżej, na jej szaty, oraz ręka, którą lekko położył na jej karku, mówiły coś innego. Jakby się upił lekkim, wonnym zapachem kwiatów wiśni...

Wciągnęła brzuch i wspięła się na palce, by chociaż odrobinę się od niego oddalić, uniknąć dotyku jeszcze chociaż przez chwilę. Walka z dłońmi Pana Shinjo przypominała pozbywanie się rzepów z ubrania, gdy udawało się jej uwolnić, zaraz jego dłonie pojawiały się niespodziewanie gdzie indziej.
Oddychała ciężko dławiąc się oddechem po długim wysiłku, i z lęku przed narzeczonym, wdychała zapach jego potu, i końskiej sierści którą cały pachniał, wiatru i suchej trawy. Znajomy zapach.
-Może… usiądźmy? -zaproponowała próbując dyskretnie się odsunąć i zacieśnić rozluźnione podczas szaleńczego galopu szaty.

- Dobrze, Sumiro – czuła na twarzy jego ciepły oddech. I naraz poczuła, że wpycha swoje palce w jej zaciśniętą do białości dłoń. - Siądźmy tu, w cieniu. - Pociągnął ją za sobą, niby pomagając gotowej zasłabnąć Shosuro usiąść.

Myślała, że popełniła błąd: że teraz, gdy siedziała, oparta o wiśnie, Shinjo będzie poczynał sobie jeszcze śmielej. Ale nie: wstał, potoczył wzrokiem po horyzoncie i podszedł do swojego siodła, żeby poszukać czegoś w manatkach. Wrócił do niej już z bukłakiem. Siadł obok, tak, żeby mieć Sumiro po swojej prawicy.

- Lubię hanami – rzekł, ni z tego, ni z owego miękko. Myślała już, że się zatopił w myślach, gdy otoczył ją ramieniem ponad barkami. - Najlepsza pora na miskę sake. Chcesz? - Bukłak trzymał w tej ręce, którą ją obejmował. Musiała tylko sięgnąć się i nachylić, a >może< trunek zabiłby choć trochę wstydu, którym płonęła.

Chciała się napić, wbrew sobie i instynktowi, który nakazywał jej uciekać jak najdalej od Pana Shinjo. Zamierzała sięgnąć po sake, poruszyła się niespokojnie, i zaraz zrezygnowała, odsuwając usta od bukłaka.

- Jedziemy do zamku, w którym zaginęła twoja siostra, Shosuro Kasumi-sama – podjął wreszcie, zupełnie nieromantycznie... choć gdy przełożył bukłak do lewej ręki, by z niego pociągnąć, dotykał już nie jej barków, ale dolnych partii pleców. Niedługo miał chyba dojść do pośladków. - Postaram się, żebyś mogła po nim spokojnie spacerować. Dasz sobie radę, Sumiro.

-Czy ta osoba może spytać o cel wizyty w zamku Lwów? ta osoba chciałaby również podziękować za zaufanie jaką obdarza ją Shinjo-sama informując ją o swoich poczynaniach. -Skłoniła przed nim pokornie głowę, ale mógłby przysiąc, że dostrzegł na jej twarzy wyraz obłudy. Spojrzała gdzieś ponad nim wpatrując się w przestrzeń, lub wypatrując czegoś, błysnęło w świetle jej niebieskie oko, a promień słońca prześwietlił je upodobniając tęczówkę do lodowego kryształu.
Uśmiechnęła się smutno, gdy wspomniał o jej siostrze, jednakże nie poruszyła więcej tego tematu.

Nie spodziewał się takiego pytania, bo tylko zmarszczył brwi, nachylając się ku niej.

- Obiecywałem ci przecież, że pomogę, Sumiro – chuchnął jej w twarz ryżowym sake. A jego dłoń dotykała już jej pośladków... - Jeśli nawet słyszeli już o zaręczynach, powinni myśleć, że jestes mi wroga. Raczej nie, że chcę ci dać okazję, by się rozejrzeć po zamku.
 
__________________
Ptaszki śpiewają. Wszyscy umrzemy.
Iblisek jest offline