Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2014, 00:28   #19
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Nie zaprzeczyła, gdy mówił o jej domniemanej wrogości. Ani nie odepchnęła jego ręki, chociaż każdym zmysłem czuł, że narzeczona nie akceptuje jego dotyku, ani jego obecności.

- Shinjo sama jest nazbyt łaskawy… i nieostrożny. -powtórzyła już któryś raz z rzędu po raz kolejny zachowując się nieodgadniony dla niego sposób. Widział, że Pani Sumiro słucha go uważnie, mógłby przysiąc! Teraz jednak wyglądała na zupełnie obojętną na swój i czyjkolwiek los.

- Tak, Sumiro? - pogłaskał ją po pośladkach, przesuwając palce wzdłuż jej rowka. Jednocześnie przechylił się jeszcze bardziej w jej stronę: tak, że teraz czuła całym ciałem napór ciała Shinjo. I drugą rękę, która nieubłagalnie sunęła w okolice piersi.

Czuła nacisk Shinjo: na piersi, na biodrach... a nawet czuła drewnianą sayę jego wakizashi, która stykała się z jego udem. Mogła chwycić za jego wakizashi i jednym, szybkim cięciem wszystko zakończyć... ale gdyby nie udało jej się szybko wyciągnąć długiego na łokieć ostrza, to Shinjo bez trudu by ją obezwładnił. Tak samo, gdyby już wcześniej poczuł delikatny ruch jej barków.

Zatrzęsła się z obrzydzenia i strachu kuląc się pod nim. Taka okazja mogła się już nie powtórzyć, a ona niczego bardziej nie pragnęła, niż tego, by narzeczony ani nikt już nigdy jej nie dotykali. Nie podjęła jeszcze decyzji. Ale resztki rozsądku podpowiadały jej, by wpierw osłabić czujność pana Shinjo.

- Nie… błagam nie. -Jęknęła pod nim, próbując odepchnąć jego natrętne dłonie. Chwilowo jeszcze kilka warstw ubrań chroniło ją przed zbliżeniem.

- Sumiro, proszę – prosił. Ale to, jak złapał jej obie dłonie i jął unosić jej nad głowę swą lewicą, mówiło co innego. Ale przynajmniej przestał ją dotykać. Prawicą, którą wcześniej czuła na swoich pośladkach, gmerał przy jej obi, chcąc rozwiązać jej ubranie…

Rzuciła się pod nim, i trafiła go czołem w nos, nie miała dystansu, by nabrać siły, ale i tak na chwilę go ogłuszyła, gdy z zaskoczenia i bólu puścił jej ręce rzuciła się pod nim i chwyciła za jego miecz wyszarpując go z sai. Ogarnęła ją niemalże zwierzęca panika, gdy zaciekle próbowała go z siebie zrzucić i zakłuć.

Trzy sekundy. Tyle trwało, zanim udało jej się wyszarpnąć ostrze z przeraźliwie zaplątanej w pasie sayi. Nie ćwiczyła szybkiego wyszarpywania broni... a co dopiero szybkiego wyszarpywania ostrza z pochwy przeciwnika!, więc mogła być z siebie tylko dumna.

Tyle, że to nie wystarczyło. Pośród straszliwego rżenia koni – Czerwony Zając próbował chyba wyrwać małe drzewko z korzeniami, klacz poczęła straszliwie kopać – udało jej się ledwo zamierzyć na Shinjo. Ryuunosuke trzymał ją przy barkach, a drugą ręką próbował chwycić jej broń. Cięła.

Nie jęknął, ale dłoń zalała jej ciepła ciecz. A chwilę potem chwycił ją za rękę, szarpnął mocno i uderzyła w korę tak mocno, że zaparło jej dech w piersiach. Pociemniało jej przy oczyma. Gdy wreszcie złapała dech, Shinjo obydwie saye leżały dobre dziesięć kroków od nich: a Shinjo robił sobie z jej pasa bandaż na płytkie rozcięcie, które zrobiła mu narzeczona.

Jej zdarty pas nie trzymał już jej szat w porządku, więc kimono się jej otworzyło, ukazując jej nagie ramiona i dekolt obwiązany materiałem, który uniósł piersi ku górze tworząc dwie symetryczne półkule, poniżej jej biały brzuch, tak płaski, że narzeczony mógłby z niego spożywać sushi. Wściekle zarumieniona Shosuro widziała, że Shinjo tam patrzy... tak, jakby miał zamiar chwycić ją, rzucić ją o ziemię i z całej wściekłości zgwałcić jak prostą wieśniaczkę. Na razie tylko chodził: raz krok w jedną stronę, raz w drugą, ale zawsze w stronę dziewczyny, jak gotujący się do skoku drapieżnik.

Zamarła pod drzewem nie mogąc sobie wyobrazić kary jaką wymierzy jej za nieposłuszeństwo narzeczony. Nie widziała go jeszcze tak wściekłego. I nie uczyniła nigdy przeciw jemu tak wiele jak teraz. Zagarnęła ku sobie niezdarnie poły kimona chcąc się okryć, nie czuć się tak okropnie bezbronną.

- Zrzuć je – rozkazał jej, nabrzmiałym furią głosem. Nie silił się nawet na pańskie postawy: ale w zębach, które zaraz zacisnął do szczęku prawie, w zmrużonych oczach i marsowej minie widziała obietnicę, że jeśli tego nie zrobi, będzie sporo gorzej. - I na kolana. - Zrobił w stronę Shosuro, owijając splamioną krwią tkaninę wokół swojego nadgarstka.

Nie uspokajał, nie dawał nadziei... ale mówił to tak, jakby Tengoku miało ją za chwilę pochłonąć, jeśli tego nie zrobi. Jakby >musiała<.

- Nie, nie będziesz mnie tak traktował. -Odparła z nagłą odwagą, i nie czekając na odpowiedź wyszarpnęła zwój ukryty za pasem i zadeklamowała wypisane na nim słowa. Nim pan Shinjo zdążył zareagować moc zaklęcia i wzrastająca siła słów narzeczonej niemal zwaliły go z nóg.

Nie posądzałby tak delikatnej istoty o takie moce. Niebo nad nimi zakotłowało się, a najbliższe chmury zabarwiły na czarno, jak woda do której wpadła kropla tuszu.
Huk pioruna, który roztrzaskał niedaleki kamień na kawałeczki ogłuszył go na dobrą chwilę, a oślepiający błysk przyćmił mu wzrok. Otoczył go duszący pył z roztrzaskanego kamienia.

Zataczał się, jak pijany, ale piorun nie zdołał zabić w nim instynktu. Skoczył jak dzikie, przerażone zwierzę w stronę, w której pamiętał, że jest Shosuro. Sumiro poczuła mocne uderzenie, gdy zderzyli się ciałami. Potem poczuła jego długie palce, gdy zaciskały się jak obcęgi na jej barku... i jak drugą ręką po omacku szukał jej twarzy. Znalazł po sekundzie. I naraz zasłonił szarpiącej się nieziemsko dziewczynie usta. Jęknął – ale prawie niesłyszalnie, gdy go ugryzła – a potem zaczął przemocą wkładać jej do ust zdarte z pasa obi…

Miała wolne ręce… przez chwilę. Chwyciła go za włosy i z całej siły szarpnęła przyciągając go ku sobie, zachwiał się. Wykorzystując jego utratę równowagi kopnęła go i rzuciła się na Pana Shinjo chcąc go przygnieść do ziemi i tłuc jego głową o ziemię. Brakowało jej jednak bojowego wyszkolenia i kierowała nią jedynie wściekłość. W tej chwili jej mina była bardzo podobna do miny jaką miał narzeczony tuż przed uderzeniem pioruna.

Była zbyt drobna. Nawet uniesiona szałem nie mogła przewrócić bushi. Pod paznokciami czuła wilgoć krwi, czuła, że robi mu krzywdę, ale gdy rzuciła się na niego, pełna wściekłości, to on nią rzucił o ziemię. Pozbawiło ją tchu po raz drugi, a narzeczony nie próżnował: siadł na niej, sięgając do niej rękoma.

Czerwony Zając zarżał przeraźliwie…

Nie zamierzała się poddać, jeśli znów miała dostarczyć mu cielesnej przyjemności, to chciała żeby chociaż okupił ją bólem. Nie wiedziała jaki będzie efekt jej działań, ale w tym momencie podobny ruch zdawał się być jej jedynym ratunkiem. Szarpnęła się pod nim i z całej siły wbiła mu rękę w krocze.

Nie wiedziała czy trafiła, ale jęknął. Nie zleciał z niej, nie mogła nic zrobić, ale na chwilę się zatrzymał. Przestała mieć już gwiazdy przed oczyma, gdy znowu wziął się do roboty. Obiema dłońmi teraz ujął ją pod żebra...

Knebel tłumił jej zduszone okrzyki, ale teraz już nie brzmiały groźnie. Rozpłakała się z upokorzenia i bezradności wiedząc co się zaraz stanie. Kolejny raz nie miała sił bronić się przed narzeczonym… i nie wątpiła, że to co miało nastąpić będzie o wiele gorsze od wszystkich jej doświadczeń. Uświadomiła sobie, że rodzina chciała ją oddać jako żonę dla potwora… a przynajmniej ona tak to widziała.

Gniew pana Shinjo gasł na podobieństwo wielkiego paleniska, do którego przestano dorzucać nowe drwa. Nadal trzymał narzeczoną w mocnym uścisku, ale robił to sporo delikatniej. Już nie wpijał się w jej ciało z całej siły i do krwi, jakby chciał zedrzeć z niej skórę, tylko trzymał ją mocno, stanowczo, ale nie okrutnie. Zupełnie, jakby jej narzeczony pożałował wybuchu gniewu, o który przyprawiło go cięcie wakizashi.

- Walcz, jeśli chcesz – mruknął jeszcze raz, ale już bez zwierzęcej nienawiści w głosie. - Będzie i tylko ciężej, Sumiro.

Podniósł ją lekko i delikatnie, jeżeli można było tak powiedzieć, gdy nadal jego palce zostawiały lekko czerwone pręgi na białym ciele Sumiro. Była teraz prawie na czworakach – tyłem do rozłożonego na ziemi Shinjo. Zastanawiała się, co Ryuunosuke chce zrobić: ale nie przyszło jej na myśl, że może chcieć ją tylko na sobie posadzić.
 
Velg jest offline