Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2014, 12:58   #382
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
2 Vharukaz, czas Aurazytu, roku Drum - Daar 5568 KK
Ruiny starego dystryktu handlowego Izor, popołudnie


- Tak się zwykło karać złodziei, prawda? Zresztą, czyżby odejmowanie ręki komuś takiego nie było prawem które przybyło do nas przed wiekami od was właśnie, od khazadów? - Zapytał Gustaw i rozłożył ramiona jakby w geście bezradności.

- A jak zwykliście karać morderców? Chłopak za kilka chwil wykrwawiłby się na śmierć i tylko ty byłbyś temu winien. Wymierzając karę ucięcia ręki winnyś dopilnować by na tym się właśnie ona skończyła, tymczasem skazałeś chłopaka na śmierć. Miej w pamięci, że bez mojej pomocy miast sędzią i katem w jednej osobie byłbyś zwykłym mordercą.

Thorin nie dyskutował więcej z Gustawem, nie miał na to ochoty. Rad był, iż reszta ludzi nie była pozbawiona serca i że znalazł dla Thuna opiekę. Wszystkim przydałoby się ochłonięcie z emocji w obozie ludzkim było to jednak prawie niemożliwe, dlatego uradowany z powierzenia obowiązków ruszył z kamratami na poszukiwanie złodziei.


Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
2 Vharukaz, czas Aurazytu, roku Drum - Daar 5568 KK
Podbramie, Złoty Trakt, plac rynkowy, popołudnie



Z wieści które uzyskał u kupców jak i w gildii sprawa wyglądała na coraz poważniejszą i niemal pewnym było że ani Thorin ani jego kompani nie zrobią wiele więcej bez uzgodnienia z Dorrinem kwestii nagrody. O ile złapanie szczeniaków wałęsających się z kolczuga po mieście mogło być przejawem przysługi dla kamrata, o tyle rachowanie się z paserami i narażanie życia dla czyjejś własności niespecjalnie widziało się Thorinowi. Było więcej niż pewnym, że nikt tej kolczugi nie odda po dobroci a jeśli mieliby ją odzyskać to chyba tylko dla nagrody którą oferowano właścicielowi. Pięć setek złota było sumą jaką zaoferowano drużynie za wyprawę do obleganego Izor Khazid. Można było spokojnie założyć, że odzyskanie kolczugi wiązało się z mniejszym ryzykiem choć czy o wiele mniejszym? Gra była warta świeczki o ile ta świeczka miała zostać podzielona – to było pewne, to czy Dorrin zamierzał się z kimkolwiek, jakkolwiek dzielić pewnym już tak bardzo nie było. Dlatego Thorin zamierzał przedstawić kamratom ową propozycję i wpierw uzgodnić z Dorrinem kwestię nagrody za odzyskanie kolczugi. Ponoć nie dzieliło się skóry na nie upolowanym niedźwiedziu, jednak lepiej było postawić sprawę jasno przed polowaniem, niż później wykłucać się o trofea.

Wizyta w gildii jak zwykle była dość owocna i choć Thorin spodziewał się lepszych rezultatów, nie mógł pogardzić tymi które mu los zgotował. Schematy opracowane przez inżynierów warte były owych dwudziestu złotych koron które alternatywnie mógł dostać. Schematy można było bowiem odrysowywać i sprzedawać dalej, w kolejnych miastach do których mieli w przyszłości ruszyć. Pytanie brzmiało w jak dalekiej przyszłości i na jak długo... Nie mógł zaryzykować pozostawieniem sprzętu bez pewności że zdoła go zabrać, dlatego konsultacja z Roranem zdawała się sprawą pierwszorzędną. Za możliwość rozmów dotyczących przyjęcia do gildii z głębokim pokłonem podziękował , zaznaczając jednak że stawi się o ile będzie mógł i żeby jego ewentualnej nieobecności nie poczytano za zniewagę.

- Bardzo bym chciał przybyć na ową rozmowę, nie wiem jednak czy będę miał taką możliwość. Jeśli bym się nie stawił to tylko dlatego że nie mogę a nie że nie chce. Z tych samych powodów jeśli przodkowie pozwolą pozostawię maszynę jutro lub w późniejszym czasie. Jeśli jednak to zrobię to w zamian za schematy które mi w zupełności wystarczą.


Ponowne spotkanie z towarzyszami na rynku było smutniejsze niż przypuszczał, a to z powodu tego iż Malvoin opuszczał grupę. List który mu dał na pożegnanie był chyba kolejną gorzką pigułką do przełknięcia, choć może nie tak bardzo gorzką jakby się mogło wydawać...


Thorin dwukrotnie przeczytał przekazany mu list, za drugim razem na głos – Grundiemu z którym akurat przebywał. Zbyt wiele różnorakich tajemnic było w większości trzymanych przez Rorana, Thorin zaś zwyczajnie ich nie lubił. Był kronikarzem po to by opisywać i naświetlać fakty a nie po to by je chować. Od zasady istniały jednak pewne wyjątki a generalnie sprowadzały się do tego by niektóre rzeczy nie wpadły w niepowołane ręce.

Grundi należał do tych khazadów którym Thorin zwyczajnie ufał, którzy wykuli owe zaufanie w ogniu wspólnie stoczonych bitew, którzy nie uciekli na widok wroga i którzy mieli nie jedną sposobność by go zabić choćby podczas snu. Malvoin i Dirk mieli sobie jeszcze nieco na owe zaufanie zapracować, choć wszystko wskazywało na to iż ten pierwszy nie będzie już musiał... a i Dirk będąc na wspólnej liście śmierci zyskiwał tym samym kilka punktów w oczach Thorina. Obaj jednak wraz z Malvoinem przybyli do komisariatu niemal w jednym czasie, obaj od tego samego przełożonego, a to już nie napawało optymizmem.

Przez dłuższa chwilę kontestował zawartość listu, nabijając fajkę i czytając go ponownie, zbyt ważne treści były w nim zawarte by cokolwiek mogło uciec jego uwadze. Na koniec uznał iż należy wracać , po drodze zachodząc jeszcze wraz z Grundim do domu Wyra.

- Zobaczmy chociaż czy jest pusty czy zajęty, będziemy wiedzieć czy można tu wrócić na wieczór. – rzekł Grundiemu licząc że towarzysz pójdzie wraz z nim, zanim wrócą do obozu.

Zdawał się nie mieć żalu do Malvoina, wręcz przeciwnie , doceniał fakt iż ten podzielił się z nim swoją wiedzą, dla zachowania jednak jego honoru postanowił iż jedynie Dirkowi pozwoli zaznajomić się z owym pismem. Źle by się stało gdyby reszta towarzyszy oceniała Malvoina podług tego do czego się zobowiązał, a czego wszak nie uczynił.

W drodze powrotnej miał jeszcze zamiar zajść do obozu ludzkiego by podzielić się jedzeniem z rannym chłopakiem i jego opiekunkami, o ile chłopak jeszcze żył... następnie Dorrin i jego paskudne rany no i w końcu Roran... Taaa zgodnie z tym co napisał Malvoi nie wzbudzał on większego zaufania, dość, że sam Thorin podejrzewał go o bycie w Bonarges i jakoś w pełni nie był w stanie oczyścić się z tych podejrzeń. Słowa sierżanta mówiły co innego, zaś czyny wskazywały na co innego. To z pewnością nie ułatwiało mu dowodzenia tą gromadą, trzeba było przyznać że Detlef był znacznie bardziej klarowniejszy w swoich słowach i działaniach, po nim wiadomo było czego się spodziewać i czemu czyni to co czyni, Roran zaś stanowił wciąż jeszcze tajemnicę. Nieprzewidywalny dowódca może i był dobry na wrogów zewnętrznych , bo nie wiadomo było co uczyni, podwładni jednak nie mogli przy nim poczuć jakiejkolwiek stabilizacji, a to już niestety znacząco osłabiało morale. Thorin czuł że czeka ich kolejna poważna rozmowa nie tylko na temat terminu wyjazdu.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 23-08-2014 o 16:03.
Eliasz jest offline