Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2014, 17:13   #5
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Richard zasłonił twarz dłonią. Wystawili go. Rada postawiła go pod ścianą. Zawsze zjednywał sobie korsarzy. Sporą część z nich opłacał z własnych pieniędzy. Niestety te czasy miał za sobą. Dołączył do delegatury Rigel w nadzieji, że da radę coś zmienić. Że nareszcie uda się przeciwstawić Hanzie. Zamiast tego został chłopcem na posyłki.
Już od dwuch lat tkwił w takim letargu. Za każdym razem gdy sytuacja prezentowała się tak jak teraz żałował z całego serca, że nie został korsarzem, choćby po to, żeby zatapiać statki Hanzy. Jednak splot różnych zdarzeń zaprowadził go do miejsca w którym znajdował się teraz. Wziął głęboki oddech i powiedział do Manueli:
- Zgaś to. Nie mogę później spać gdy mi cała kajuta śmierdzi - dziewczyna jak na komendę wydmuchała dym z ust prosto w twarz Richarda i z uśmiechem na ustach dodała: - Tak jest panie kapitanie.

Chyba to go pociągało w rudowłosej. Byłą taka inna od szlachcianek, którymi otaczał się przez całe życie. Jednak wiedział, że romans na pokładzie sterowca niepotrzebnie mgłby znacząco pokomplikować sytuację. Chyba właśnie ze względu na tak wiele różnic i to napięcie panujące miedzy nimi byli sobie tak bliscy. I szczerzy do bólu.
-Panno du Point, kazałbym pannę wyrzucić za burtę, gdyby łatwiej było znaleźć pilota sterowca o takich umiejętnościach.
-Ależ schlebiasz mi. A teraz nie uciekaj od tematu, co robimy z piratami?
W tym czasie Richard napełniał szklankę whiskey.

- Korsarzami. Nie nazywaj ich piratami, oni tego bardzo nie lubią. Gotowi nas pozabijać jak pospolici piraci. Korsarze natomiast są ludźmi honoru. Honoru kupowanego za niemałe pieniądze, ale jednak honoru. Piraci natomiast honoru nie mają. Dlatego piraci raczej nie kradną owsa. Wolą kraść złoto. A tutaj mamy korsarzy jak się patrzy, któży..
- Richardzie nadal unikasz odpowiedzi. I nalej mi też. - Manuela przerwałą bezceremonialnie wywód oratorski delegata.
- Nie naleje ci whiskey. Laska pijana dupa sprzedana.
- Przecież już dawno ci się sprzedałam. Każdy kawałek ubrania który mam na sobie jest za twoje pieniądze. Mam je teraz zdjąć? - Zaczęła rozpinać koszulę powoli odsłaniając dekolt. Richarda coś ukłuło dreszcz podniecenia. Zagryzł zęby, choć wiedział, że dokładnie tego mógł się spodziewać po swoim pilocie.
- A powiedz mi jeszcze, kto zacumuje sterowiec jeśli będziesz pijana?
- Oj tam nie wyolbrzymiaj. Jedna szklaneczka mnie nie poskłada, tyle to ja piłam gdy miałam 12 lat. - wzięła z dłoni Richarda szklankę, którą wychyliła duszkiem. Poczym gwałtownie odwróciła się od La Croix'a, a jej burza czerwonych włosów otarła się o twarz mężczyzny.
- To co z korsarzami? - bardzo mocno podkreśliła ostatnie słowo. Richard był zmuszony nalać kolejna szklankę dla siebie, jednak delektował się każdym łykiem.
- Będę próbował negocjować transakcję wiązaną. Zobaczymy jaki jest podejście korsarzy do transakcji długoterminowych.
- Czyli co?
- Spróbuję namówić ich na sprzedaż skrzynek po starej cenie, ale poproszę ich o stałe dostawy.
- Naprawdę wierzysz, że na to pójdą?
- Tak.
- Masz ich za frajerów?
- Nie. Zwróć uwagę na sytuację która aktualnie panuje w okolicy. Jeśli nie sprzedają nam towaru po starej cenie, to zostaną z owsem, który nigdzie nie kosztuje tyle co w Rigel. Więc będą musieli go magazynować. Pojedynczy szlachcice nie kupią zboża od korsarzy, bo jeśli Rada miasta się o tym dowie, do będzie stosować represje. Czyli korsarze mogą sprzedać towar nam po starej cenie, albo zostać z owsem i szukać nowego kontrahenta.
- Przyznam się szczerze, że nie bardzo to rozumiem.
- Spójrz, ci ludzie nie są piratami. Nie napadaja na galeony ze złotem, nie walczą z ciężkozbrojnymi strażnikami. Wolą napadać na słabo bronione statki z owsem. Ja przedstawię im dokument, porozumienie, dzięki któremu zapewnimy im przyszłość. Jeśli zadeklarujemy zakup kolejnych 30 skrzyń w tej samej cenie to korsarze będą zadowoleni. Efekt hurtu. Oni mają pracę, która nie odbije się zbytnio na ich zdrowiu. A my zyskamy stałość dostaw. Jednak efekt hurtu wymaga, żebyśmy mieli niższe ceny.
- Czyli mało, że nie dasz im więcej pieniędzy, to jeszcze podpiszesz z nimi umowę, żeby dostarczali Ci więcej w tej niższej cenie? Naprawdę masz ich za idiotów?
- Manuelo, tak działa biznes. - wziął kolejny łyk alkoholu - Oni zyskują w ten sposób stałe utrzymanie na kilka tygodni. Utrzymanie obarczone relatywnie niskim ryzykiem w ich zawodzie.
- A co z Radą?
- Będą zadowoleni, że wynegocjowaliśmy stałe dostawy.
- Chodzi mi raczej o to, że cię wrobili w tę sytuację.
Richard w odpowiedzi wzruszył ramionami
- W Rigel przesypiemy owies do standardowych skrzyń. Rada dostanie tyle za ile zapłaciła. Jeśli będą mieli jakieś obiekcje, to będą musieli przyznać publicznie, że mnie wystawili. Dodatkową skrzynię, która zostanie z nadmiaru odsprzedam im również w standardowej cenie. Pieniądze z niej przekażę korsarzom, żeby nam się lepiej współpracowało. A jeśli Rada stwierdzi, że nie kupią tej dodatkowej skrzynki, to przekażę ją bratu. Ucieszy się, że pamiętam o nim mimo tych wszystkich politycznych gierek w które jestem wplątany.
- Dobra, to idę po pistolety, bo to się na pewno nie ułoży po twojej myśli.
- Manuelo, ty nie schodzisz na ląd. Korsarze mają dość specyficzne podejście do kobiet.
- Zobaczymy jakie będzie ich podejście do mojego pistoletu. Malfloy zrobił dla mnie takie cacko - Dziewczyna pokazała dziwną trzylufową konstrukcję.

- Gdybym umiał gwizdać, to pewnie bym to zrobił. Nie wiem jeszcze co zrobię gdy Ci to w dłoniachy wybuchnie, ale na pewno odwrócisz uwagę korsarzy ode mnie. - Mężczyzna sprawdził czy jego rapier głatko wychodzi z pochwy, po czym założył naramiennik, który w zasadzie stanowił jedyną część jego stroju mogącą uchodzić za jakąś formę pancerza.
- Nie rozumiem dlaczego wątpisz w Malfloya, przecież to on skonstruował ten sterowiec. To dzięki niemiu przemieszczamy się szybciej niż statkiem.- Manuela zdawała się być urażona tym, że Richard nie wierzy w jej mentora tak mocno jak ona.
- O ile pamiętam, to Malfloy do jego wykonania wykorzystał kilku cieślów. I to cieślów z poza Rigel, bo u nas to tylko mięso umieją obrabiać. Nawet łodzie kupujemy gotowe. Pistolet też wolałbym kupić gotowy. Przecież Malfloy nie jest rusznikarzem.
- Właśnie dlatego ma takie świeże spojrzenie na kwestię broni.
- Eh.. mam nadzieję, że robi to w wolnym czasie. Nie chciałbym, żeby przez jego fascynacje nasz statek był niesprawny.
- Spokojna twoja rozczochrana. Cieszę się, że mogę iść.
- Nie możesz - powiedział stanowczo, choć wiedział, że dziewczyna zrobi jak uważa.- Gdyby do głowy przyszła ci jakaś niesubordynacja, to pamiętaj, w żadnym wypadku nie atakujemy pierwsi.
- Jasna sprawa - puściła oko do Richarda, po czym wyszła z jego kajuty.
Czas leciał szybko, za chwilę będą na miejscu spotkania. Richard spojrzał na leżący na stole kapelusz.

Wziął głęboki oddech i zasiadł do pisania "umowy handlowej" na zakup kolejnych skrzyń.
 
Mi Raaz jest offline