- Pieprzenie. - Peter Price zbył Słowo Boże mruknięciem pod nosem, bardziej z przyzwyczajenia, niż z faktycznej chęci polemiki z Johnsonem czy Jezusem z Nazaretu.
Z jednej strony wiedział, że okazja zajścia obozowiska Diabła może się już nie powtórzyć z drugiej... szansa była nikła, granicząca z pewnym samobójstwem. Bo żeby dać się zaskoczyć ścigany musiałby być ślepy i głuchy przez ostatnią godzinę. Zdrajcę zabili dopiero przed chwilą, a Tigget narobił przed śmiercią dość hałasu, by zaalarmować nie tylko opuszczone pueblo przed nimi, ale i każde pueblo w całym cholernym północnym Meksyku.
Snuł te rozważania w zasadzie tylko by zająć czymś myśli - bo był tu w jednym, jasnym celu i miał jednego pracodawcę. Brał pod uwagę, że może zginąć, ale życia i tak nie zostało mu wiele i nie miał najmniejszej ochoty wracać z tej wyprawy z pustymi rękami. Decyzja była więc prosta, jeśli Reed zostaje, on też zostaje.
__________________ Show must go on! |