Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2014, 08:44   #61
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Perspektywa używania broni zdecydowanie nie jest mi na rękę. Nie jestem typem człowieka, który przyzwyczai się do noszenia pistoletu. A co dopiero mówić o jego używaniu. To jakby nosić przy sobie ułamek śmierci. Z drugiej stron, jeśli nie Thomas chwyci za broń, to pytanie - kto inny? Jesteśmy tylko my dwaj na placu boju.
Policjant wykonywał jakieś telefony, jednocześnie przeglądał zagadkową dla mnie stronę. Parę razy rzuciłem okiem przez jego ramię na ekran komputera. Ruch Wyzwolonych Świętego Kościoła Prawdy. Już sama przesadnie długa nazwa brzmi jak banda oszołomów. Prawdę mówiąc, fakt obcowania z heretykami zaczął mnie dodatkowo napędzać. Każdy kto bluźni, wyzwala we mnie agresję. A byłem pewny, że ci rzekomo oświeceni to religijna abominacja. Natchniony Travis Morgan Brownfills. Odkrył wielką prawdę o świecie. Tak. I jeszcze rzyga naturcjami. Problem z tego typu kultami byl taki, że próbowali maskować swoją niewiedzę o świecie jakimiś wygórowanymi prawdami. Tymczasem esencja życia jest prosta. Pomagać potrzebującym, modlić się, przestrzegać dekalogu. Tworzenie fikcji poza tym schematem było zwyczajnym grzechem i przekreśla zbawienie. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie fakt, że tamci próbowali jeszcze zwodzić innych.
Thomas wykonał kolejny telefon, gdy nagle zamarł w miejscu. Zupełnie jak gdyby zobaczył ducha albo zatrzymało mu się serce. Niespodziewanie runął na dywan, ale Cooper był już zaraz tuż przy nim.
- Thomas? Thomas! Co z tobą? Nie odpływaj mi tutaj - klepię go coraz mocniej po twarzy.
Rozglądam się po pokoju. Na komódce stoi szklanka z wodą. Kiedy tamten przestał pić, zaczął rozstawiać je wszędzie. Metodyczne podpijanie jakichkolwiek płynów musiało stać się nerwowym substytutem dla spożywania alkoholu.
Wylewam zawartość na mężczyznę. Ten coś mamrocze pod nosem. To nie jest zwykła mara, ani osłabnięcie.
- Wejdziesz do wagonu niesprzyjającego... będzie sterylnie, cicho... gniewem boskim wypisanym na twarzy... Twój koniec, Anderson.
Rany. Facet ma naprawdę obsesję na punkcie tej kobiety. Ku mojej uldze towarzysz wybudza się.
- Przestraszyłeś mnie stary. Co się stało? - pomagam mu wstać.
- Wiesz Mark? Zaczynam mieć pewność, że idziemy w dobrym kierunku. Bóg nas prowadzi, przyjacielu. A Anderson... wyrok na nią został podpisany. Zawsze chciałem się zabawić w Hiszpańską Inkwizycję.
- Cieszę się, że zacząłeś patrzeć bardziej optymistycznie. Ale wiesz, ostatnio byłem nieobecny myślami. Natomiast widzę po twojej minie, jakbyś zaczął coś rozumieć. Wychwycił fragment układanki, którego ja nie dostrzegam. Chętnie pozwolę się w tej materii oświecić. Teraz, co do broni. Przemyślałem sprawę. Może nie jestem najlepszym cynglem w mieście - tu lekko się uśmiecham - Ale możesz na mnie liczyć.
 
Caleb jest offline