Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-08-2014, 08:44   #61
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Perspektywa używania broni zdecydowanie nie jest mi na rękę. Nie jestem typem człowieka, który przyzwyczai się do noszenia pistoletu. A co dopiero mówić o jego używaniu. To jakby nosić przy sobie ułamek śmierci. Z drugiej stron, jeśli nie Thomas chwyci za broń, to pytanie - kto inny? Jesteśmy tylko my dwaj na placu boju.
Policjant wykonywał jakieś telefony, jednocześnie przeglądał zagadkową dla mnie stronę. Parę razy rzuciłem okiem przez jego ramię na ekran komputera. Ruch Wyzwolonych Świętego Kościoła Prawdy. Już sama przesadnie długa nazwa brzmi jak banda oszołomów. Prawdę mówiąc, fakt obcowania z heretykami zaczął mnie dodatkowo napędzać. Każdy kto bluźni, wyzwala we mnie agresję. A byłem pewny, że ci rzekomo oświeceni to religijna abominacja. Natchniony Travis Morgan Brownfills. Odkrył wielką prawdę o świecie. Tak. I jeszcze rzyga naturcjami. Problem z tego typu kultami byl taki, że próbowali maskować swoją niewiedzę o świecie jakimiś wygórowanymi prawdami. Tymczasem esencja życia jest prosta. Pomagać potrzebującym, modlić się, przestrzegać dekalogu. Tworzenie fikcji poza tym schematem było zwyczajnym grzechem i przekreśla zbawienie. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie fakt, że tamci próbowali jeszcze zwodzić innych.
Thomas wykonał kolejny telefon, gdy nagle zamarł w miejscu. Zupełnie jak gdyby zobaczył ducha albo zatrzymało mu się serce. Niespodziewanie runął na dywan, ale Cooper był już zaraz tuż przy nim.
- Thomas? Thomas! Co z tobą? Nie odpływaj mi tutaj - klepię go coraz mocniej po twarzy.
Rozglądam się po pokoju. Na komódce stoi szklanka z wodą. Kiedy tamten przestał pić, zaczął rozstawiać je wszędzie. Metodyczne podpijanie jakichkolwiek płynów musiało stać się nerwowym substytutem dla spożywania alkoholu.
Wylewam zawartość na mężczyznę. Ten coś mamrocze pod nosem. To nie jest zwykła mara, ani osłabnięcie.
- Wejdziesz do wagonu niesprzyjającego... będzie sterylnie, cicho... gniewem boskim wypisanym na twarzy... Twój koniec, Anderson.
Rany. Facet ma naprawdę obsesję na punkcie tej kobiety. Ku mojej uldze towarzysz wybudza się.
- Przestraszyłeś mnie stary. Co się stało? - pomagam mu wstać.
- Wiesz Mark? Zaczynam mieć pewność, że idziemy w dobrym kierunku. Bóg nas prowadzi, przyjacielu. A Anderson... wyrok na nią został podpisany. Zawsze chciałem się zabawić w Hiszpańską Inkwizycję.
- Cieszę się, że zacząłeś patrzeć bardziej optymistycznie. Ale wiesz, ostatnio byłem nieobecny myślami. Natomiast widzę po twojej minie, jakbyś zaczął coś rozumieć. Wychwycił fragment układanki, którego ja nie dostrzegam. Chętnie pozwolę się w tej materii oświecić. Teraz, co do broni. Przemyślałem sprawę. Może nie jestem najlepszym cynglem w mieście - tu lekko się uśmiecham - Ale możesz na mnie liczyć.
 
Caleb jest offline  
Stary 29-08-2014, 14:56   #62
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Uśmiecham się lekko. To dobrze, że Mark zdecydował się na taki krok. Dla człowieka jego pokroju będzie to pierwsza styczność z bronią, nie daj będzie musiał kogoś odstrzelić... trauma na całe życie.
Jednak nie przewiduje brania jeńców. Co najwyżej na przesłuchanie.
Skończyłem z kluczeniem w miejscu, płakaniem i rozpamiętywaniem. Idę dobrą drogą.

Zauważyłem jego przerażenie. Możliwe, że wspomniałem o tej suce. Mark uważa mnie za wariata.
Wzdycham głęboko.
- Słuchaj, Anderson ma coś wspólnego z tym wszystkim. Śledziłem ją w przeszłości nie na darmo, na stronie, którą czytałem jest wymieniana jako ktoś znaczny dla tej sekty. Pamiętasz swoją wizję gdy próbowała Cię uwieść?
Siadam na krześle, obracając się w stronę Coopera. Drapię swoją szczecinę i próbuje zebrać myśli. Gość może uznać mnie za wariata czy psychopatę, ale ta dziwka ma wiele wspólnego z zaginięciem Lucy. Nie tylko Lucy, z tego co się okazuje.
- Gdy padłem teraz nieprzytomny. Znów byłem w wagonie. Stałem po środku, gdy weszła Anderson z dwugłowym psem. Zanim mnie poszczuła powiedziałem jej kilka słów. Tyle. Póki co - zbieramy się. Jedziemy do mojej skrytki po gnaty.
 
Gveir jest offline  
Stary 15-09-2014, 10:56   #63
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Poczucie zagrożenia i niepewność, co może się za chwilę zdarzyć była nader uciążliwa dla obu mężczyzn. Zdali sobie z tego doskonale sprawę, gdy wyszli na zatłoczone ulice Nowego Jorku. Codzienny do tej pory widok niemal ich przeraził. Gnający przed siebie ludzie, którzy wyglądali jakby byli w transie, niekończące się sznury samochodów i znerwicowani kierowcy bębniący palcami w kierownice i stalowoszare niebo wprost ich przygnębiały i budziły podświadomy lęk. To, co się im przydarzyło sprawiło, że zupełnie inaczej spoglądali na zwykła codzienność.

Gdy jechali do skrytki O'Braina, Cooper zdał sobie sprawę, że obaj nieuchronnie zmierzają w paszczę szaleńca. Te kilkanaście minut jakie spędził w samochodzie pozwoliło mu na chwilę spojrzeć na wszystko z dalszej perspektywy. Bełkotliwa popowa muzyka leciała z radia tworząc surrealistyczne tło dla jego rozważań.
Cooper zdawał sobie sprawę, że posuwa się do czego co jeszcze kilka dni temu uznałby nie tylko z szalone, ale i sprzeczne z jego zasadami.
Teraz gdy wraz z byłym gliną jechał po broń uświadomił sobie, że przecież nikt nie uwierzy w ich historyjkę. To, co się wydarzyło było...
No właśnie? Czym było?
Szaleństwem w czystej formie.
Cooper spojrzał na siedzącego po jego prawej stronie gliniarza. Zaciśnięte wargi, napięta szczęka i surowe spojrzenie O'Braina jasno mówiły, że nie zawaha się on zabić każdego kogo uzna za choćby zamieszanego w sprawę zaginięcia jego córki.
Cooper przekroczył pewną granicę i wiedział, że już nie ma odwrotu.

O'Brain niecierpliwił się. Kilka ostatnich dni, a szczególnie godzin pozwoliło mu nie tylko całkowicie odzyskać jasność myślenia, ale także pewność siebie i cel życia. Wiedział, że musi odnaleźć morderców Lucy i ukarać ich.
Jednak aby tego dokonać musiał mieć broń. Broń, która nie tylko pozwoli mu dokonać vendetty, ale także zapewni siłę, ochronę i ostateczny argument w każdej dyskusji.
Już chciał poczuć chłód stali w dłoni. Chłód, który zawsze go uspokajał i pozwalał odzyskać równowagę wewnętrzną.

Po kilkunastu minutach spędzonych w korkach obaj mężczyźni w końcu dojechali na miejsce.
O'Brain ruszył wzdłuż szeregu identycznych skrytek, aby odnaleźć tą właściwą.
W końcu zatrzymał się przy jednej i wyjął z kieszeni mały kluczyk. Cooper stał za jego plecami i rozglądał się wokół, jakby się czegoś lub kogoś obawiał.
Nagle tuż przed nim wyrósł brudny i zapuszczony mężczyzna. Poskręcane i tłuste siwe włosy wystawały spod czapki niczym upchnięte na siłę siano.

- Wspomóż weterana. Trzy dni nie miałem nic w ustach. Wspomóż weterana - zajęczał wyuczonym tonem.
Cooper podniósł wzrok i jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem kloszarda,
Zimny dreszcz przeszedł po plecach Marka.
- Ty... ty.. ty... byłeś tam - powiedział łamiącym się głosem.
W tym momencie również O'Brain, który chował właśnie sprzęt do torby spojrzał w kierunku starca.
- O nie! - krzyknął bezdomny - Ty.. ty.. też!
Jego piskliwy głos niósł się echem wśród szeregu metalowych szafek, przykuwając uwagę przechodniów.
Nim którykolwiek z mężczyzn zdołał zareagować, kloszard zaczął biegiem uciekać. W jego ruchach znać było potężny, instynktowny lęk, który całkowicie zawładnął jego ciałem.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline  
Stary 15-09-2014, 12:51   #64
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Pewną ręką prowadzę samochód. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie byłem tak bardzo zdeterminowany jak jestem teraz. Nie obchodzi mnie to, kogo będę musiał odstrzelić czy torturować, aby dokonać mojej zemsty.
Nie obchodzi mnie to czy Świat dowie się o sekcie wykorzystującej małe dzieci. Na pewno trzeba będzie kogoś odstrzelić, może coś wycieknie do mediów.. Cholera, wypada zebrać jakieś dowody. Wysłać je w dużej kopercie do kilku stacji telewizyjnych. Tuż przed ostatecznym rozrachunkiem.
Trochę kardów filmu noir w tym życiu.
*

Po dotarciu do miejsca parkuje samochód i wyskakuje z niego. Marka jest tuż za mną.
Dochodzę do ściany skrytek. Chwilę przy niej stoję, przypominając sobie gdzie schowałem moją broń.
W końcu ją znajduję. Gdy wynajmowałem ten kawałek blaszanej przestrzeni osobistej, ktoś wyrył na niej coś na kształt litery c.
Klucz wchodzi w zamek bez oporów, a ja otwieram drzwiczki. Do torby pakuje Glocka 21, Glocka 19 i krótką wersję Mossberga. Wszystko mieści się bez przeszkód w podróżnej torbie. Zadowolony zamykam skrytkę.
Właśnie wtedy czuje charakterystyczny smród pasujący tylko do jednej grupy ludzi - kloszardów.
- Wspomóż weterana. Trzy dni nie miałem nic w ustach. Wspomóż weterana - słyszę cichy głos, który kieruje się ku Markowi. Po ułamku sekundy słyszę jak ten sam głos wyjękuje
- Ty... ty.. ty... byłeś tam

Obracam się w ich kierunku i spoglądam na starca. Zniszczona życiem twarz, niemal białe skołtunione włosy i wzrok szaleńca. Nie ma mowy.. to ten sam dziadek, który uratował mnie przed demonem. Rozpoznaje go w sekundę. On chyba też, bo krzyczy:
- O nie! Ty.. ty.. też!
Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, kloszard zaczął spierdalać w niesamowitym tempie. Jestem pewien, że pobił swój życiowy rekord na setkę.
Kręcę głową. To wszystko jest pojebane..
- Chodź Mark, wracamy.
 
Gveir jest offline  
Stary 15-09-2014, 14:10   #65
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Thomas mnie trochę przeraża. Przestaję poznawać tego człowieka. Jego determinacja jest bliska szaleństwu, a w oczach jawi się drapieżność właściwa dzikim zwierzętom. Jednak wiem, że jego gniew jest słuszny.
Gdy jesteśmy na miejscu, policjant zręcznie pakuje do torby swoją broń. Wygląda na ciężką i nieporęczną, aczkolwiek mam nadzieję iż dam z nią sobie radę. Całe zdarzenie przerywa pojawienie się jakiegoś bezdomnego. Już sięgam do portfela, gdyż widzę że facet jest naprawdę głodny... Tamten jednak ucieka przed nami, krzycząc coś niezrozumiale. Cóż, ostatnio zbyt wiele się zdarzyło, abym w ogóle uznał to za dziwne. Mogę się tylko dopatrywać w tym zdarzeniu kolejnego przykładu przeplatania światów. Być może ten starzec to alter ego stróża z "drugiej strony". Kto wie.
- Chodź Mark, wracamy.
- W porządku. Ale musisz mi jak najszybciej wytłumaczyć obsługę tej broni. Moje dotychczasowe doświadczenie wynika jedynie z filmów akcji, więc sam rozumiesz.
 
Caleb jest offline  
Stary 15-09-2014, 16:38   #66
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Kiwam głową po raz kolejny. Torbę wrzucam na tylne siedzenie samochodu, a sam pakuje się za kierownice. Zadziwiające jak szybko po tak groźnym wypadku wróciłem do zdrowia. Może coś chcę, abym odkrył wszystkie karty zła, ujawniając ludziom ogromne pokłady krzywdy?
Zapinam pas i uruchamiam silnik.
- Ten dziadek. Wtedy, w tym mieście.. w czyśćcu, bo wiem, że to był czyściec
Popowy crap atakuje moje uszy. Natychmiast zmieniam stację na coś bliższego mojemu gustowi.
- No więc, ten dziadek pomógł mi. Rzucił się na demona, który mierzył do mnie z pistoletu. Po tym co wykrzyczał, wnioskuje, że i Ty go widziałeś.

Wyjeżdżam z miejsca parkingowego i włączam się do ruchu. Opuszczam nieco szybę, jest stosunkowo ciepło jak na tą porę roku.
- A o broń się nie martw. Wziąłem dla Ciebie Glocka 19. Zasilany najpopularniejszym nabojem 9x19 mm Parabellum. Leciutki, niezawodny. Mam jeszcze trochę pestek do tej klamki. Generalnie.. używałem jej przed wstąpieniem do NYPD. W sensie, była moją bronią osobistą. Potem przydzielono mi 21. Na mocniejszy nabój. Ale spokojnie - 9mm jest równie śmiertelne. Mój brat przeszkoli Cię o wiele lepiej niż ja
 
Gveir jest offline  
Stary 16-09-2014, 08:43   #67
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Stało się coś niedobrego i Thomas czuł to niemal od momentu, gdy zabrał swoją broń ze skrytki. Początkowo było to tylko mgliste przeczucie, które nakazywało mu rozglądać się uważnie na boki i wypatrywać niebezpieczeństwa. Z każdą jednak upływającą minutą nabierało ono jednak coraz bardziej realnych kształtów.
W końcu, gdy Thomas wykonał telefon do brata, aby upewnić się o której będą mogli się spotkać, a ten nie odebrał - przeczucie zmieniło się w pewność.
Gdy po raz piąty telefon Jamesa nie odpowiada, były glina już wiedział, że coś mu się stało.
Dla pewności zadzwonił jeszcze do rodziców, którzy tylko potwierdzili, że James wyjechał kilka godzin temu.
O'Brain obdzwonił jeszcze wszystkie szpitale i kostnice, ale na szczęście nigdzie nie było jego brata.

Cooper spoglądał na coraz bardziej przybitego O'Braina z rosnącym lękiem. Nieszczęście nie opuszczało tego człowieka. Jeżeli faktycznie coś stało się jego bratu, to mogło się okazać, że po tym ciosie O'Brain już się nie podniesie.
To zbyt wiele jak na jednego człowieka.
Cooper choć był człowiekiem racjonalnym i twardo stąpającym po ziemi czuł, że w zniknięciu Jamesa nie było żadnego przypadku.
To było mocne ostrzeżenie. Znak, aby odpuścili i nie wchodzili głębiej w tę sprawę.

Siedzieli teraz obaj w milczeniu na miejscu wyburzonego kilka tygodni temu budynku. Coraz więcej było takich miejsc w wielu dzielnicach Nowego Jorku. To ponoć wszystko przez pogłębiający się kryzys. Firmy upadały, ludzie zadłużali się do granic możliwości, a budynki i posesje popadały w ruinę.
Cisza była nader wymowna i niemal raniła fizycznie.
Nadszedł kolejny krytyczny moment i trzeba było coś z nim zrobić.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline  
Stary 16-09-2014, 11:11   #68
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
O'Brain nie odrywa ucha od swojej komórki. Gdy tylko kończy się sygnał i włącza poczta, ten wdusza czerwoną słuchawkę i ponawia połączenie. Nie daje za wygraną, ale na jego twarzy widzę rosnące napięcie.
- Po twojej minie wnoszę, że i ty nie widzisz w tym ślepego trafu - wskazuję skinieniem na komórkę Thomasa - W sensie nieobecności brata.
Zmieniam temat, gdyż widzę, że facet minę ma nietęgą. Jest jak tykająca bomba zegarowa. Prędzej czy później może nie wytrzymać.
- Czyściec powiadasz. Do tego miejsca trafia się po śmierci, a my dalej żyjemy. Ale wierz w co sobie uważasz, nie ma znaczenia jak tamtą rzeczywistość nazwiesz.
Zauważyłem teraz jak wiele zaszło we mnie zmian. Kiedyś toczyłbym pianę o każdą niesnaskę dotyczącą wiary. Nauczyłem się już, że prawda jest kapryśna i nie da wytłumaczyć się tejże jednym wzorem.
- Od naszego wypadku zaczynam odnosić silne wrażenie, że coś lub ktoś nie chce, abyśmy kontynuowali to śledztwo. Mam to gdzieś. Gdzie jest Anderson? W tym całym kościele dla religijnych znajd? Wiesz, my albo oni. Musimy uderzyć pierwsi, nim wytoczą naprawdę ciężkie działa. I niech nie sądzą, że damy się zastraszyć.
To nie była do końca prawda. Nadal się bałem. Przecież wciąż byłem tylko człowiekiem, który wolałby uciekać od zagrożenia. Ale gdy raz nauczyłem się jak być silnym, musiałem pozostać takim do samego końca.
 
Caleb jest offline  
Stary 16-09-2014, 12:42   #69
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Świadomość, że mogli dorwać Jamesa przybiła mnie do fotela samochodu. Grają ostro, ale nie spodziewają się, że wpadnę tam z bronią, strzelając do każdego bez ostrzeżenia.
Na szczęście, a może i nie, nie ma go w szpitalach. Wolałbym spotkać go właśnie tam z np. złamaną ręką czy nogą, niż usłyszeć, że nie mają pacjenta o takich danych.
Cały czas patrze się przez boczną szybę samochodu. Uciekam gdzieś myślami.. nie daruje im, jeśli coś zrobią Jamesowi.
- Dobra, zrobimy tak. James miał ciut tańszą amunicje. Nie wiem gdzie mogli go przechwycić, ale mieliśmy taką zasadę z Jamesem: jeśli coś złego dzieje się podczas wymiany, pędzimy do Papy i tam zostawiamy towar. Sprawdzimy u niego, a jeśli nie będzie to jedziemy do zaprzyjaźnionego sklepu z bronią. Potem uderzamy.
Uruchamiam silnik i ruszam.
 
Gveir jest offline  
Stary 18-09-2014, 12:01   #70
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Kolejna wizyta u Papy przebiegała podobnie, jak poprzednia. Pełna kurtuazji i gościnności. Choć Cooperowi zdawało się, że włoscy mafiozi niezbyt mają chęć na kontynuowanie znajomości z byłym gliną. Nadal, co prawda częstowali ich winem i zapewniali o ewentualnej pomocy, ale w ich spojrzeniach i tonie głosu, Mark wyczuwał głęboko skrywaną wrogość.
Nie chciał popadać w paranoję i zakładać, że także tutaj sięgały macki pani Anderson i jej popleczników, ale w całej tej sytuacji było zbyt wiele zbiegów okoliczności, aby uwierzyć w czysty przypadek.

Papa, ani nikt z jego ludzi nie wiedział nic o bracie O'Braina, ani o żadnej przesyłce, którą miałby tutaj zostawić. Kilkadziesiąt minut czekania także nic nie dało. Jedyną korzyścią z wizyty u Papy było skosztowanie wyśmienitego spaghetti, którego przepis był ponoć rodzinnym sekretem.

Od Papy O'Brain pojechał do znajomego sklepu z bronią. Żadne słowa nie wyrażą tego, jakie zdziwienie malowało się na twarzy byłego gliniarza, gdy zobaczył wokół sklepu trzy radiowozy, masę gapiów i dziennikarzy.
Kilka szybkich pytań do stojących w pobliżu ludzi i wszystko stało się jasne. Ponoć właściciel sklepu został zatrzymany za handel kradziony towarem oraz narkotykami. Obecnie grupa dochodzeniowa przeprowadza przeszukanie. Cała sprawa ma ponoć drugie dno, gdyż mówi się, że właściciel sklepu był powiązany z kolumbijską mafią. Stąd też tak duża obecność na miejscu dziennikarzy.

Kolejne miejsce i kolejne zamknięte drzwi. Ktoś wyraźnie dawał im do zrozumienia, żeby dali sobie spokój ze swoimi poszukiwaniami.
W pewnym momencie Cooper i O'Brain zobaczyli stojący po przeciwnej stronie ulicy samochód w którym siedziało dwóch mężczyzn. Idealnie skrojone garnitury i surowe miny wskazywały na kogoś z jakieś agencji rządowej.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172