Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2014, 16:25   #29
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Jakimś cudem w końcu wyruszyliśmy. Już sądziłem, że to nigdy nie nastanie. Wsiadłem spokojnie na mojego wierzchowca, uspokoiłem go znakiem Aksji. Nasz dziwacznie dobrany konwój ruszył jakby niemrawo. Tak sobie myślę, że staniemy się prawdziwą atrakcją na wsiach, które będziemy mijać. Niewielki kordon pod rozkazami króla Foltesta, wyposażony nie tylko w konwencjonalnych żołdaków, ale też w najemnika, czarodziejkę i wiedźmina. Niebanalna grupka. Reszta moich towarzyszy wyglądała raczej niepozornie, aczkolwiek tylko najwięksi głupcy są w stanie ufać pozorom. Z autopsji jestem w stanie wywnioskować, że najbardziej niepozorni najmniej na to określenie zasługują.

Na całe nasze szczęście pogoda dopisywała. Jechaliśmy w dobrych warunkach, było dość przyjemnie. Słońce chowało się powoli za horyzont, a ja, idąc za moim zboczeniem zawodowym, zacząłem określać poziom niebezpieczeństwa panujący w tej okolicy. A gdy już skończyłem, nabrałem podejrzeń. Lata cholernej, wyuczonej monotonii nakazały mi rychło stonować swoje optymistycznie podejście. Widziałem to, czego nie widzieli inni. Pazury na drzewach. Ciężko określić do czego należały, jedyne co mogłem powiedzieć to że w tych lasach żyje coś, co ma pazury i jak widać nie zawaha się ich użyć. Tym bardziej, że zapuszcza się na trakt.

Moją ostrożność odnotowała Miriel. Zauważyłem to, zlustrowała mnie szybko wzrokiem i wyciągnęła odpowiednie wnioski. Chciałem zrobić to samo, ale nie miałem okazji, bo zaczęła się usprawiedliwiać. Najwyraźniej mądrze uznała, że niedobrze jest mieć wrogów za kompanów.

Zajechaliśmy do gospody. Obwarowana była jakby skrywała gdzieś wewnątrz całe złoto Nordlingów. Dało mi to znów do myślenia. Skoro aż tak trzeba chronić to miejsce przed głuszą, to znaczy, że jest się czego bać, a miecze trzeba trzymać blisko siebie. Jak i kompanów. Jaśnie chędożony pan nakazał nam zająć się jego koniem, jakbyśmy byli nie najemnikami, a służbą. Zignorowałem ten rozkaz, choć przyznam szczerze, że gdyby nikt nie kwapił się do wykonania go, zrobiłbym to osobiście. Dla konia, nie dla tego śmierdzącego, pyszałkowatego Nordlinga.

Weszliśmy do gospody, gdzie czarodziejka przejęła inicjatywę. Nie zwykłem odmawiać ni jadła, ni piwa, więc i tym razem nie zrobiłem wyjątku.
- Na pięści lać się nie zamierzam, coby naszej medyczce pracy nie dodawać – odezwałem się na propozycję Miriel Ale w kości pogram chętnie, bo na wiele rozrywek podczas naszej podróży się nie zanosi. Idziemy zatem? Kruku, zdecydowałeś się?

Nasza podróż nie zapowiadała się na wesołą, zatem warto by ją sobie umilić. A i dobre towarzystwo znaleźć rzecz warta zachodu. Pójdę tedy z nimi, zawsze lepiej mieć przy boku przyjaciół niż wrogów. Ale na jednych i drugich trza mieć baczenie.
 
MrKroffin jest offline