Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2014, 20:14   #212
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Niespodzianki… Ten dzień w nie obfitował. To Leiko musiała przyznać.
Najpierw odkrycie właściwości jej skarbu. Potem ganriki… Teraz to. Kilka słów i nudny Nanashi odcisnął piętno w pamięci Leiko.
Kim był ? Co wiedział? Co ukrywał? Jaką pełnił rolę w tej całej historii, w której karma… odgrywała tak znaczącą rolę.
Maruiken mogła już tylko spekulować wędrując wraz z dwójką towarzyszy. Kohen szedł z tyłu, powoli drepcząc i wyraźnie rozmyślając na tylko sobie znane tematy. Wydawał się żywszy niż zwykle, ale… może to z powodu tych małych Oni z którymi walczyli niedawno?
Jak zauważyła łowczyni zabijanie demonów pozytywnie wpływało na kondycję youjutsusha. On się wręcz żywił nimi, niczym padlinożerny kruk.
Natomiast Akado Yoru wydawał się być skupiony i czujny.
Wszak teraz, gdy Nanashi już znikł z pola widzenia, czuł się wręcz strażnikiem pozostałej pary łowców. I to mimo, że oboje już wykazali się zarówno biegłością w walce jak i doświadczeniem.
Niemniej to on miał katanę i pod opieką niesforną i delikatną kobietę, jaką niewątpliwie była w jego mniemaniu Leiko.
Och, naiwność młodego bushi w kwestii relacji damsko-męskich była ogromna. I przez to uroczo się igrało z jego uczuciami i honorem. Niemniej paradoksalnie młodszy od niej i Kohena Yoru czuł się opiekunem grupy, co zwykle było rolą najstarszego i najbardziej doświadczonego członka drużyny.

I dlatego szedł z przodu, i dlatego szedł rozglądając się czujnie. I dlatego jego dłoń spoczywała na rękojeści katany.
I paradoksalnie… nic to mu nie pomogło.


Choć trzeba było przyznać, że wyczuł zagrożenie.. tuż przed tym jak ich drogę przecięło upadające z hukiem drzewo.
Ledwo upadło, a Yoru już stał w pozycji bojowej i z dłonią na katanie.


Spięty i gotów do walki. Nie sądził jednak, że przyjdzie mu się zmierzyć z duchem bitewnych pól. Kojiro bowiem działał szybko. Zanim drzewo upadło, znalazł się blisko blisko największego atutu i najsłabszego ogniwa zarazem.
Tuż za czarownikiem.
Takami nie zdążył zareagować, gdy rękojeść katany z olbrzymią siła uderzyła w jego potylicę. Osunął się z głuchym jękiem padając na twarz. Iście strategiczne posunięcie, wyeliminować największe zagrożenie.
Pojął to także i Akado wyciągając katanę i krzycząc.- Mauriken-san, uciekaj!
Wziął bowiem ronina za zabójcę. Perfekcyjnego w swym działaniu. A sam Sasaki przemykając tuż obok “zagubionej” Leiko zatrzymał się uśmiechając się łobuzersko.


Leiko “zamarła w przerażeniu” widząc swą uśmiechniętą “śmierć”. Moment skrzyżowania ich spojrzeniem.
Po czym pognał z rozwianymi włosami, których nie związywał odkąd Leiko zabrała jego tasiemkę.
Ronin doskoczył do szykującego się do walki młodego łowcy, odwracając broń ostrzem do tyłu i rękojeścią w kierunku Yoru. Wilczek nie spodziewał się takiej sytuacji. Uznał że przeciwnik popełnił błąd, odsłonił się na jego pchnięcie.
Błąd.
Otwarcie które dostrzegł w stylu Kojiro, było pułapką. Wychodząc naprzeciw pchnięciu ronin odbił cios Wilczka wykorzystując długość swej katany… która była dłuższa niż przeciętne ostrze. Jednocześnie wykorzystując impet ciosu Wilczka na swoją korzyść, obrócił się wokół własnej osi uderzając dłonią w kark Akado.
Ogłuszył go tym ciosem, wybił z jego rytmu i kolejnym cięciem miecza zmusił Yoru do desperackiej obrony.
Leiko widząc to zrozumiała jak bardzo się myliła. Akado nie miał żadnych szans z szermierzem tak utalentowanym jak Kojiro. Z mistrzem, który w swej sztuce potrafił zmieniać ataki i uderzać nieszablonowo. Z tego co się orientowała łowczyni, każda szkoła szermiercza miała swój rytm, swój sposób ataku i obrony… swój rytm.
Dotąd sądziła, że Sasaki Kojiro też taki miał, ale… nie… Jej tygrys improwizował, wykorzystywał skostniałe szkoły szermiercze przeciw nim. Dlatego Yoru sobie nie radził. Nie wiedział bowiem jaką szkołą walczy jego przeciwnik, nie mógł przewidzieć jego ciosów i był skupiony na katanie… zmieniającej co chwili swoje położenie i tnącej po niemożliwych z pozoru łukach.
Akodo wpatrzony w ów śmiercionośny kawałek stali, nie mógł się odsłaniać przed błyskawicznie atakującą pięścią, która uderzała go w brzuch, twarz, kark. Po piątym trafieniu, osunął się bez czucia na ziemię. Nie zdołał się zorientować, że ów atakujący go przeciwnik nigdy nie miał zamiaru go zranić mieczem. Używał jedynie jego ostrza dla odciągnięcia uwagi łowcy od ataków pięścią.
Kojiro przyglądał się przez chwilę nieprzytomnemu Wilczkowi, po czym rzekł.- Muszę przyznać Leiko-san, że twój obrońca okazał się trudniejszy do pokonania, niż się spodziewałem.
Następnie dodał z uśmiechem.- Ruszajmy stąd, póki nie odzyskali przytomności.

Przez następne pół godziny przemykali we dwoje przez leśne ostępy, oddalając się od podbitej przez Kojiro dwójki łowców.Było spokojnie. Wyglądało na to że dwójka łowców nie podążała ich śladem. Zresztą, ani Wilczek, ani youjutsusha nie byli dobrymi tropicielami. Bez Nanashiego nie mieli żadnych szans na znalezienie Leiko i jej porywacza.
A jednak … nagle ganriki znów się odezwało. Coś podążało ich tropem. Coś… wrogiego.
Coś wychodziło im naprzeciw. Jakaś wysoka postać. Chybotliwa chuda sylwetka. Oni? Także i Kojiro zauważył ruch.
Zareagowali instynktownie, przyczajając się za drzewami i obserwując intruza.


Chudego i powolnego ronin, w starym i brudnym kimonie. Wydawał się być zmizerowany i wygłodniały, jego żebra, wręcz były wystające, skóra na twarzy zapadnięta. Chód był chybotliwy. Nie wydawał się niebezpieczny, przynajmniej na razie.
A i też nie śledził ani Leiko, ani Kojiro… raczej szedł w ich kierunku jakby czegoś szukał, jakby ich drogi zeszły się przypadkiem. Ale czy łowczyni mogła wierzyć w przypadek?
-Nie masz się co kryć mniszko!- krzyknął głośno obcy ronin.- Wyczuwam zapach twej magii, ten smród maho jaki się za wami mnichami ciągnie. Nie ukryjesz się wiecznie przede mną.
Mniszko? Dlaczego brał Maruiken za mniszkę? Przecież ani strojem ani zachowaniem Leiko mniszki nie przypominała. Prędzej artystkę, albo gejszę, ostatecznie doświadczoną złodziejkę, ale nie mniszkę. I czemuż mówił o smrodzie macho? Przecież Leiko nie używała zaklęć jak czarownik, ani nie miała żadnych przedmiotów magicznych poza wakizashi i … wi.. sior… kiem. Wisiorkiem, który pożyczyła sobie od umierającego mnicha i jakoś zapomniała mu oddać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 01-04-2015 o 18:08.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem