Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2007, 18:45   #23
g_o_l_d
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Mechaniczna dłoń, była nieco większa od normalnej kończyny. Jej masywność była wprost proporcjonalna do ciężaru. Półczłowiek z powadzeniem mógł nią wykonywac proste manualne czynności. Na potężnych szczypcach zastępujących dłoń widać było wiele małych rys. Nacisk jaki wywierała na zakleszczone przedmioty musiał być ogromny. Na pierwszy rzut oka dłoń nieboszczyka była zrobiona z tytanu. Jednak, gdy Swetlana przyjrzał się jej bliżej zobaczyła, że powierzchnia materiału nie jest gładka. Wyglądało to tak, jakby pojedynczy płat metalu był zbudowany z milionów włókien. Pomiędzy mechanizmami składającymi się na kończynę była zawieszona dziwna pulsująca substancja, która pomimo tego, że nie była umieszczona w żądnym naczyniu nie wylewała się. Ponad to każda próba pobrania części cieczy kończyła się fiaskiem, gdyż jej powierzchnia zdawał się być ciałem stałym. Na spodnim płacie materiału składającym się na rękę wygrawerowano: SYC- 653
Badające dalej ciało nieszczęśnika pani major zobaczyła liczne blizny. Większość z nich była długa jakby zadana jakimiś ostrymi narzędziami. Lecz były też takie, które wyglądem przypominały postrzałowe. Zauważyła, że te najdłuższe, wzdłuż kręgosłupa i na te przecinające tors od splotu słonecznego aż do podbrzusza, były zadane precyzyjnie i równo niczym skalpelem. Zagoił się również dużo lepiej niż pozostałe. Jej uwagę przykuł niespecjalnie ładny tatuaż umieszczony na ludzkim ramieniu przedstawiający półnagą kobietę z obfitym biustem.

Smuga białego dymu wzleciała ponad Sidero wylewającej żrący płyną na zamek. Almirith podszedł spokojnym krokiem za plecy ludzkiej kobiety. Wysunął lekko lewą nogę do przodu, oparł ciężar ciała na drugiej. Odgłos pracujących mechanizmów, został na chwile zagłuszony przez głuchy huk uderzenia i dźwięk trących o posadzkę drzwi, który odbił się echem w całej komnacie. Mięsnie elfa napięły się, a oczy pilnie obserwowały lekko rozwarte ciężkie wrota, grube na trzy cale, które odchylił się nieznacznie. Zza nich widać było skrawek białej marmurowej posadzki i fragmenty ściany. Szpara była na tyle niewielka, że nawet Saenna ledwo się przecisnęła znikając za skrzydłem drzwi.

Niziołka stanęła u progu nowej komnaty. W porównaniu do poprzedniej był to zupełnie inny świat. Pomieszczenie było rozświetlone blaskiem, którego źródła nie można sprecyzować. Wszelka obawa i niepewność odpłynęły, zastąpione przez przyjemne ciepło. Aura tego miejsca pieściła wszystkie zmysły. Saenna uległa chwili i zamknęła oczy. Jej delikatne uszy, przestały być dręczone przez natrętny stukot mechanicznych kół. Stał gdzieś między szeptem, a ciszą, ciszą tak słodką i wszechobecną, że można było usłyszeć motyla kołyszącego się na źdźble trawy. Nieopodal słyszała jak wąż sunie śliską piersią po gładkim strumykowym kamieniu. Z kolejnym głębokim wdechem poczuła zapach fiołków i róż. Lekki zew wiatru owiewał koniuszki jej palców. Powietrze było przyjemnie ciepłe, niczym ogrzane blaskiem letniego słońca. W niepamięć odszedł odór gnijącego trupa, którym jeszcze przed chwilą trąciło jej ubranie. Saenna pomału otworzyła powieki. Zobaczyła, że jest w ogromnej owalnej komnacie. Stała na jej środku, w białej jak perła podłodze odbijały się kołysane wiatrem pędy traf i kwitnących kwiatów. Nieopodal szumiało drzewo. Pod jej stopami zwiewnie wzbił się błękitny motyl a za nim w powietrze wzleciał kolejne. Zaczęły delikatnie falować zachwycającymi skrzydełkami, unosząc się coraz wyżej i wyżej. Gdy niziołka oderwała od niech wzrok, spostrzegła, że śnieżno biała ściana komnaty jest wsparta pozłacanymi filarami, obok których stoją egzotyczne rośliny. Każda z nich była inna i zniewalała ogromem barwnych kwiatów i liści o tysiącu różnorakich rozmiarów i kształtów. Na bajecznych gobelinach uwieczniono piękne pejzaże, z morzami kwiatów, leśnymi ostępami i monumentalnymi szczytami, skutymi lodową czapą. Za Saenna stało ogromne łoże z puszystą pościelą, misternie wyciosane w wiśniowym drewnie. Nad nim rozpościerał się baldachim, który przedstawiał, młodą kobietę. Nie opodal niego stała niewielka nocna szafka. W pomieszczeniu znajdowały się również inne komody i regały. Wszystkie smukłe i kunsztownie ozdobione, na których stały kryształowe naczynia, i różnorakie srebra. Na wprost łoża w kamiennym kominku spokojnie falował jasny ogień, który z cichym trzaskiem trawił drewniane sęki. Saenna ze zdziwieniem spojrzała na rzeźbione półki z licznymi woluminami, które nie były umocowane do ściany tylko swobodnie wisiał cal od nich. Pożółkłe ze starości stronice były zamknięte między skórzanymi oprawami, okutymi srebrem.

Saenna ze zdziwieniem obejrzała się jeszcze raz dokoła siebie. Wyglądało na to, że niema w tym pomieszczeniu żadnych drzwi poza tymi, którymi weszła. Jednak spostrzegła coś, czego wcześniej nie zauważyła. Nieopodal łoża, znajdowało się łukowate okno przesłonięte białą falującą zasłoną, sięgające od podłogi niemal do sufitu zwieńczonego kopułą. Niziołka przetarła z niedowierzaniem oczy. Była pewna iż wcześniej nie było tam nic poza biała ścianą. Nagle pouczyła się nie swojo. Nie wiedząc czemu przyjemne odprężenie minęło, zaczęła z niepokojem rozglądać się po pomieszczeniu. Podłoga, jeszcze przed chwilą tętniąca życiem stała się zimna, matowa. Nagle w ognisku gwałtownie buchnął płomień. Do serca wkradł się lęk. Dotarło do niej, że przez cały czas była uważnie obserwowana. Poczuła zimny wiatr, który poderwał białą zasłonę. Okazało się, że za oknem panuje śnieżna biel. Ręce niziołki zaczęły drżeć. Obróciła się na pięcie i pospiesznym krokiem udała się w kierunku drzwi.

Po paru chwilach niepewności napięte ciało Almiritha rozluźniło się. Saenna na pewno ostrzegła by ich, gdyby groziło im jakieś niebezpieczeństwo, lecz co tak długo zatrzymuje niziołke? Z zadumy wyrwał go huk zatrzaskiwanych drzwi, który odrzucił Sidero na podłogę.

Saenne dzieliło tylko parę kroków od drzwi, gdy te z przerażającym trzaskiem zwarł się.
Na jej skroni pojawiły się kropelki potu. Do jej uszu dobiegł gwałtowny szelest. Nerwowo odwróciła się za siebie. Odetchnęła z ulga, gdy okazało się, że to tylko przeklęta kotara narobiła jej tyle strachu. Wtem za siebie usłyszała delikatny melodyjny głos:

- Witaj...

Saenne pomału odwróciła się za siebie.


W tle wielkich rzeźbionych drzwi stała ludzka kobieta o długich lekko falujących włosach koloru dębowej kory, otulona białą togą. Na jej jasnej i pogodnej twarzy tliło się dwoje zielonych oczu. Postać wolnym krokiem zaczęła iść wzdłuż kamiennej ściany, a wrota które stały tuż za nią zaczęły blednąć i falować niczym zmącona tafla wody. Po chwili nie było po nich śladu...
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline