Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2014, 18:42   #3
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
More questions...than answers

Obserwując zbliżających się nieumarłych nadal zajadał pieczoną wiwernę.
- Nie lubię jak ktoś... przerywa mi posiłek. - Upił sporego łyka z baryłki. - Malice rozerwij ich… na strzępy. Nie zjadaj ich… jeszcze niestrawnosci dostaniesz. - Po tonie jego wypowiedzi łatwo było zgadnąć że jest bardziej znużony niż zirytowany. Malice uniosła swoje wszystkie łby i z furią w swych ślepiach, oraz przenikliwymi rykami skupiła się na umarlakach które niepokoją Richtera.


Malice przybrała troszkę inny wygląd niż posiadała niegdyś. Teraz przypomina istotę wyrwaną prosto z najpaskudniejszych koszmarów..
Hydra ryknęła głośno, a jej łby rzuciły się na wszystkie strony polany. Słychać było chrzęst kości, oraz metaliczny brzdęk miecz odbijających się od łusek. Po chwili potworne łepetyny, wróciły do normalnej długości, zaś polana pokryta była dywanem z kości.
Powietrze zawibrowało lekko… a nieumarli poczęli składać się w całość. Poszczególne elementy ich ciał, unosiły się i scalały z resztą. Nie minełą dłuższa chwila, gdy wszyscy pokonani stali ponownie w ciasnym kręgu dookoła rycerza i jego zwierzaka.
- Huh… Wygląda na to że mamy do czynienia z.. jakimś dowcipnym nekromantą… albo totemem… - Rzekł gdy już obgryzł patyk do czysta. Łby hydry pytająco spojrzały na Richtera, ten zaś dodał. - Jeśli martwi wstają z grobów… i rozerwani na strzępy ponownie wstają… są tylko dwie opcje… Malice musisz się wiele jeszcze nauczyć. - Mówił do bestii tak jakby rozumiała każde jego słowo. Jakiś nieumarły rzucił się na Richtera gdy dopijał baryłke. Nie patrząc nawet rycerz zamachnąl się pięścią posyłając agresora na spotkanie z drzewem i krótki niestety spoczynek w kawałkach. - Spróbuj ich… spalić, a ja spróbuje ustalić… skąd przylazły. - Malencroft padł na czworaka i zaczął wąchać podłoże. Smród był bardzo wyraźny, a te zgniłki zostawiły go aż nadto. Zarzucił na siebie purpurowy całun, jak i kaptur na głowę, Nie dobywał nawet Despair, nie byli godni paść od tego ostrza. Szedł za zgniłym odorem i wszelkimi śladami ich przechadzki. Nieumarli wzieli się z daleka, lub ktoś przywołał ich w to miejsce w konkretnym celu.
Ogień strzelił z wielu paszczy stworzenia, uderzając prosto w szkielety. Te stanęły w ogniu, powoli rozpadając się w kupkę czarnego popiołu. Do ogólnego smrodu doszedł zapach palonych łachmanów, a do dźwięków...szum otwieranych portali. W ziemi pojawiły się fioletowe kręgi, z których poczęli wychodzić kolejni umarli.
Wtedy Richter wyczuł gdzie ma iść. Maga i odór śmierci dochodziło z południa. Wiedział, że niedaleko stąd w tamtym kierunku jest jaskini, idealne miejsce dla przywoływacza by się ukryć.
Rycerz teleportował się na jeden z łbów hydry, stamtąd dojrzał jaskinię.
- Idziemy tam… ty zostaniesz przed jaskinią. Upewnisz się że… nikt nie będzie mi przeszkadzał. - Przemówił przykucając, a hydra z ssykiem ruszyła na przód, tratując wszelkie drzewa na jej drodze.
Dotrzeć do jaskini nie było trudno. Hydra tratowała umarłych, którzy ciągle wstawali z ziemi, atakując ją zaciekle. Ich mieczce czasem dosięgały Malice. Moc regeneracji to jednak potężny dar- rany szybko się zasklepiały.
Calamity wskoczył do jaskini a jego pupilek zablokował przejście. Było tu mroczno i wilgotno. Jedynie lewitujące w powietrzu, zimne, fioletowe płomienie rzucały trochę blasku na ziemię. Cienie tańczyły na ścianach. Każde z latających ognisk znajdowało się nad magicznym kręgiem, w centrum największego znajdował się natomiast…



… kolejny szkielet. Ten jednak odziany był w stare, rytualne mnisie szaty. Ogromnym różaniec złożony z fioletowych kamieni szlachetnych otaczał jego ciała. Pozbawione skóry i mięśni szczęki, poruszały się w góre i dół, gdy szeptał słowa zaklęcia nad złożonymi rękoma. Z całego jego ciała wyłaniała się negatywna energia, która sprawiała, że nozdrza rycerza lekko swędziały. Oczy umarłego błysnęły zimno, gdy dostrzegły Calamitiego.
- Rycerz… - szczęki stwora poruszyły się jak gdyby ten chichotał. - ...rozpaczy! Przybyłeś na wezwanie szybciej niż Al-Marg-Hal myślał. Witaj więc, niosący smutne ostrze.
- Wezwanie? Przybyłem tu zabić tego… co przerwał mi podwieczorek. - Zakpił Richter pewnym krokiem zbliżając się do szkieletu. - Zanim to jednak zrobię… powiesz mi grzecznie co to jest… Al-Marg-Hal. - Leniwym ruchem dobył ostrza rozpaczy, czekajac na odpowiedź
- Al-Marg-Hal, tak nazywano mnie za życia. Al-Marg-Hal smuci się, że imię to zostało w tych krainach zapomniane. -odparł szkielet, a z jego ust wypłynęło kilka kłębów fioletowej energii. - Teraz sprowadzono go by był posłańcem, tak Al-Marg-Hal jest teraz posłańcem.
Richter oparł miecz na barku. - Znowu jakimś bożkom… się nudzi. - Pokręcił głową.
- Czyim posłańcem? I czego chce ten… który cię tu sprowadził , od mej skromnej…osoby?-
- Niosę słowa tego którego serce jest tak samo nieprzeniknione jak dusza. Dziś Al-Marg-Hal przemawia głosem, obecnego władcy śmierci, zagadki świata i posiadacza róży przepełnionej rozpaczą. Al-Marg-Hal przemawia w imię tego, którego znasz pod imieniem strażnika chaosu. -szkielet ukłonił lekko głowę. - On pragnie ci przypomnieć, że mija powoli rok od kiedy spotkaliście jego czempiona, w miejscu gdzie stał zamek Lukrozu. Al-Marg-Hal ma Ci przypomnieć, że kwiat który ci odebrano może stracić liście, jeżeli się spóźnisz na wezwanie.
Jedyne oko dzierżyciela rozpaczy błysnęło.
- Niech on się… nie martwi. Na pewno go odwiedze… a teraz… skoro wykonałeś swój obowiązek. Nie ma potrzeby byś tutaj… istniał prawda? - Malencroft nie drgnął nawet o milimetr, stał niczym posąg.
- Al-Marg-Hal śmieje się z twej głupoty. Al-Marg-Hal nie istnieje od dawna, jego życie skończyło się setki lat temu. Jak można istnieć bez życia? -zapytał przechylając głowę. - Twe serce przepełnia smutek czy nienawiść. Al-Marg-Hal jest ciekaw.
- Moje serce przepełnia… żrąca maź. Chodziło mi wcześniej… a zresztą. - Zakręcił ostrzem, które zaświeciło się od purpurowej energii. Posłał pojedyńczą pręgę w stronę szkieletu, jak rozsypie się od razu, stracił czas na rozmowę z czymś tak nieistotnym.
Kapłan umarłych skierował kawałek otaczającej go mocy w stronę pręgi. Dwie energie starły się ze sobą, nawzajem się neutralizując. - Al-Marg-Hal jest zawiedziony. Al-Marg-Hal po za wiadomością ma przekazać ponaglenie. Widać rycerz stracił za mało cennych rzeczy. -zimne spojrzenie szkieletu przeniosło się na Despair. - Czy strate ostrza smutku zachęci rycerza do szybszej podróży. Al-Marg-Hal jest ciekawy. -dodał szkielet, gdy nieczysta moc zakręciła się na ziemi.
- To pewne że twój pan chce mnie do czegoś… wykorzystać szantażem. Bez ostrza będę połowicznie bezużyteczny… Zrobisz to temu… który cię przywołał? - Schował miecz, widząc że istota może co nieco mu powiedzieć, co za tym idzie jest coś tam warta by nie zabijać.
- Poza tym chciałbym wiedzieć… czego on ode mnie… chce. - Skrzyżował ręce na napierśniku.
- Serce obecnego władcy duszy Al-Marg-Hal’a jest nieprzeniknione jak mrok nocy. Jego oczy nie zdradzają myśli, a słowa odsuwają od prawdy. -odparł szkielet. - Jego plany zna tylko on sam. Dzierży jednak wiele kart, może miecz mógłby być kolejną? -odpowiedział na pytanie, pytaniem.
Rycerz przetarł twarz skrytą pod kapturem.
- To wszystko? Jeśli tak… to lepiej będzie jak już chyba pójdę… Ciesz się swoim nieżyciem w spokoju… o ile nie będziesz mordował… jakiś słabiaków. - Szkielet wyglądał na coś co potrzeba odrobinę czasu by to ubić, którego niestety nie miał. Jeśli mężczyzna w czerni faktycznie przetrzymuje Rose, musi się śpieszyć.
Szkielet poczekał az Richter odwróci się od niego, by dopiero wtedy przemówić. - Kwiat pytał o rycerza. -stwierdził, a między jego kościanymi palcami rozciągnięty został długi czarny włos ukochanej Richtera. - Wiele razy.
Zatrzymał się w pół kroku.
- Czy ona… wie czym jestem? - Zapytał nie odwracając się.
Cichy śmiech wypełnił jaskinie. - To było by okrutne prawda? Porwać ją i powiedzieć kim stał się jej rycerz. Al-Marg-Hal tak uważa. Nie wie czym się stałeś, sam będziesz musiał jej to powiedzieć, ty który niesiesz rozpacz.
Richter ustawił się bokiem do szkieletu.
- A czy Al-Marg-Hal uważa że lepiej powiedzieć… jej że jest martwy… niż to że stał się taką kreaturą? - Czy on właśnie spytał o radę jakiś zwitek kości? To musiały być pozostałości szaleństwa.
- Al-Marg-Hal uważa..że rycerz najpierw powinien zobaczyć swój kwiat. W czarnych dłoniach, nawet najpiękniejszy kwiat potrafi zwiędnąć. -zaśmiał się szkielet.
- Przekaż… że niezwłocznie się… tam udam. - Z tymi słowami zaczął opuszczać jaskinię. Nie był jednak na tyle głupi by choć na chwilę stracić czujność.
Gdy opuścił Jaskinię kiwnął do Malice.
- Motocykl - Rzucił, a jedna z paszcz wypluła pojazd, który Richter pochwycił w powietrzu i delikatnie postawił.
- Rąbnij kilka razy w wejście jaskini… i zalej gruzy kwasem. - Gdy tylko Hydra wykona czynność, Richter ruszy w drogę, gdzie to ma spotkać mężczyznę w czerni.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline