Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2014, 19:43   #102
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Budowla nad którą natknęli się wyglądała bardzo złowieszczo. Upiornie wręcz. Także i w zaklinaczu budziła dreszcze wędrujące wzdłuż kręgosłupa. Valerius spoglądał na ruiny w zamyśleniu, po czym rzekł.
- Duchy. Lan mógł widzieć duchy… na przykład. Wszystko by się zgadzało. Duchy pojawiają się w nocy i nie opuszczają miejsca które przyszło im nawiedzić. I są groźne.
Takie były zresztą podejrzenia zaklinacza od początku.
- Proponuję więc wrócić do reszty i jak najszybciej spróbować się przeprawić na drugą stronę tych ruin. Nie ma co ryzykować noclegu w ich pobliżu. Póki dnia, póty powinniśmy być bezpieczni.
Zdawał jednak sobie sprawę, że dzień się już powoli kończył.
- Nie wiemy ile zajmie nam wciągnięcie wierzchowców - Bayle zgodził się z resztą propozycji Valeriusa. - musimy spróbować, jeśli są tu duchy, zwierzęta nie będą bezpieczne same.
- Możemy też się cofnąć -
Elin wzruszyła ramionami, rzucając propozycję i kierując się już z powrotem ku pozostawionym kompanom. - Będziemy musieli nocować na wąskiej ścieżce, ale tam dalej wcale nie musi być lepiej. Dalej przeprawimy się po świcie.
- Ja i tak bym zajrzała do środka -
westchnęła Dia, zerkając na wieżę, lecz tym razem nie forsując tej propozycji. Nawet ona miała obawy.
-Domyślam się.- uśmiechnął się Valerius i przyjacielsko potarmosił dłonią czuprynę złodziejki.- Ale najpierw obozowisko. Możemy rozbić kilkaset metrów z dala od samych ruin i poczekać do rana z przeprawą przez nie.Ewentualnie później sprawdzić same ruiny. Ale wpierw obowiązek potem przyjemności.
Zaklinacz spojrzał po Bayle’u i Elin dodając.
-To wracamy do pozostałych?
Nie padły ustne odpowiedzi, ale skinięcia głowy były wystarczającym potwierdzeniem. Bayle zresztą ruszył pierwszy w drogę powrotną, a reszta za nimi.


Podczas powrotu Valerius na moment zrównał się z Elin i rzekł z uśmiechem.
-Dobrze widzieć jak i siły i humor ci wracają.
- Zrobiłam rachunek sumienia -
skinęła głową poważnie, posługując się terminologią rodem z Klasztoru. - Nie czuję się może tak dobrze jak za bezpiecznymi murami, ale nie mogę się poddać.
-To samo mówił mi mój sensei, gdy na treningach wbijał mnie pięściami w glebę.
- zaśmiał się Valerius.- To o nie poddawaniu się i… żebym wyżej trzymał gardę… i o dyscyplinie. Do tego ostatniego jakoś nigdy nie miałem zacięcia.
- To raczej nie chodzi o dyscyplinę, nie u mnie -
odpowiedziała po krótkim zastanowieniu. - Prędzej o samoświadomość - dotknęła palcem swojej głowy.
-Nie bardzo rozumiem. Ale cieszę się, że…- zamyślił się Valerius.- ...czujesz się lepiej. Nie zmartwi mnie jednak, jeśli podczas następnej walki, też będziesz trzymała się za mną. Miło rycersko nadstawiać pierś w obronie nadobnej niewiasty. Nawet jeśli ta niewiasta jest się sama w stanie obronić.
- I potem będę musiała patrzeć na twoje paskudne rany -
skrzywiła się, ale w pogodny sposób. - Wybacz Val, ale jednego mnie nauczyli: czarodzieje, zaklinacze i wszyscy wam podobni nie nadają się do tego, by się za nimi kryć - przyjacielskim gestem uderzyła go w ramię.
-Umiem walczyć na pierwszej linii. Nie tak dobrze jak Harpagon, ale lepiej od Quentina.- odparł w odpowiedzi zaklinacz, a z jego palców wysunęły się długie szpony… które pokazał Elin.
- Nie twierdzę, że nie umiesz - odpowiedziała mu drapieżnym uśmiechem. - Mówię, że nie nadajesz się na tarczę. A teraz cicho, to zejście jest paskudne - wskazała na pochyłość terenu, do której wrócili.
I zaklinacz postąpił zgodnie z jej wskazówkami, zamykając swoje usta. A wysunięte szpony wykorzystując przy wspinaczce.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline