Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2014, 21:02   #49
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Airyd w zasadzie rzadko zwracał uwagę, czy bardzo odstaje od reszty. W sumie złotawe oczy, rudawe włosy i całkiem ładnie wyrzeźbiona sylwetka podobała się paniom. Przynajmniej, gdy mowa o "ludzkiej formie".
Jasne mówili na niego "skośnooki", ale o rodzicach i kraju w którym się miał urodzić miał tylko dość mętne wspomnienia. Zdaje się, że mieli koło domu źródła wytwarzające gorącą wodę, jedli pałeczkami. Nic więcej. Wiedział tyle o "ojczyźnie", co ci co wołali na niego "skośnooki". Nie żeby mu to jakoś przeszkadzało. Dla Airyda "dom" był od kiedy trafił na Kriesa.
Co do rodziców... pewien był tylko, że byli kitsune. Bo skoro sam potrafił się zmieniać w lisa i lisowatego człowieka, to widocznie winę za taki stan ponosili rodzice Airyda. W gruncie rzeczy było to całkiem przydatne. Wtedy, gdy pałętał się sam po ulicach, a przede wszystkim tak stwierdził Kries, po tym jak Airyd próbował gwizdnąć mu zapasy. Na swoje nieszczęście przeszedł wtedy z lisa w człowieka licząc, że facet się wystraszy i mu odpuści. Na wieśniakach to działało. Ale nie na Kriesa Egrile. To właśnie Kries zaś potem ciągał wrzeszczącego Airyda przez pół dzielnicy, wykąpał, ubrał i nakarmił. I poradził, żeby się nie przemieniał tak na czyichś oczach jeśli nie chce, żeby jakiś idiota posikał się z wrażenia, albo wezwał kapłana.

Zaś jak Airyd będzie pracował dla niego, będzie żarcie. Przede wszystkim pracował dla Kriesa, nie gildii, której był członkiem. A w przemianach i zdolnościach nowego podopiecznego dostrzegał sporo korzyści. Czy to w gildii, czy jak wspólnie pałętali się z jakimiś poszukiwaczami przygód. Airyd, więc wyrósł w przekonaniu, że nie ma się czego wstydzić, że jest jakimś tam "kitsune". Co z tego, że jego opiekun był łotrzykiem? I to całkiem znanym (ksywę "Lis" wziął od towarzystwa Airyda). Co z tego, ze Kries miał znany był również ze złośliwości, nie szczędził uwag także swojemu uczniakowi? Jasne czasem kitsunedostał po łepetynie, ale jego Starszy nikomu nie dawał go zbić. Airyda bawiły złodziejskie espady, czy wycinanie innych numerów ludziom, którzy im się narazili.
Toteż jak na dziecko wychowywane przez kryminalistę, swoje dzieciństwo zaliczał do całkiem szczęśliwego, nawet bardziej niż tych "uczciwych obywateli". Tylko potem Kries poznał czarodziejkę Lineę i z czasem padło mu do reszty na łeb. Czy jak twierdzi większość "zmądrzał". W każdym razie Kries osiedlił się, ożenił, a para na wyprawy wychylał się coraz rzadziej. I jak zawsze wykazał się przy tym swoim wrednym poczuciem humoru -aby kolejne pokolenia łotrzyków nie gniuśniały i nie poprzewracało im się w łbach, Kries Eligre dołączył do firmy produkującej wyposażenie antywłamaniowe. Pomagał obmyślać szczególnie wredne pułapki.
Trochę to smutne, ale ostatecznie Airyd liczy sobie już 18 lat (przynajmniej tak obstawiał, kiedy się urodził to nie wiedział), już mu się zdarzało wyruszać na wyprawy bez Saliów. Pora była, żeby ostatecznie odłączyć się od mistrza. W po za tym, para zostawiona tak na wyłącznie własnym towarzystwie, Kries ma jakieś 35 lat. Airyd zaś chętnie by miał zostać "wujem" małych Saliów. Najszybciej pójdzie jak uznadzą, że nie mają na karku kitsune.

I tak oto jego szlachetny plan popsuł kretyn w kapeluszu. Dalej tamta zgraja. Zaskakujące jak wszystkie drużyny poszukiwaczy przygód są w swoim szaleństwie ozdobne, a jednocześnie tak różne.
Rozejrzał się jeszcze raz po karczmie, ocenił zniszczenia, stan trupów i wdzięków pań. I jeszcze raz na ową zgraję.
W końcu Airyd Kriesan, uczeń Kriesa Salia wziął się pod boki i powiedział:
-Szefuńciu kochany ja też bym chciał wiedzieć...
 
Guren jest offline