Wykorzystał chwilę oczekiwania na decyzję drużyny i położył się u podnóża w miarę suchego wzgórza. Rozciągnął się wygodnie i właśnie wtedy zagadał go Roran. Wysłuchał go i odpowiedział. - No więc, gdy te cholerniki zaatakowały karawanę, akurat poszedłem wylać z siebie gorzałkę, którą wypiliśmy wieczorem. Tedy nie zauważyły mnie. Gdy zdawało mie się już, że wszystko się skończyło wylazłem z chaszczy. Wtedy zza drzewa wychynął jeden z tych jaszczurowatych. Walnąłem go styliskiem przez pysk, ale zdołał ciąć mnie w bebechy. Poleciałem w przepaść. Złapałem się jakiegoś korzenia i wspiąłem się na górę. Skurwisyna nie było, żywego ducha też. Powlokłem się przed siebie licząc, że znajdę kogoś żywego... i resztę już znasz. - Tylko jedno pytanko - wiecie może co to były za cholery. Albo czy Eugen przeżył - rozumicie, wisi mi trzy karle...
Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 26-10-2014 o 16:43.
|