Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2007, 21:49   #1
Baby Biatch
 
Baby Biatch's Avatar
 
Reputacja: 1 Baby Biatch nie jest za bardzo znany
[sesja] Słodko-kwaśne historie z Saccharine

***
W poprzednim odcinku:

- Uaaa!!! – krzyk Alexandry.
- O no! Dios mio! – przerażona wrzaskiem Coco wybiega z kuchni, nie bacząc nawet na znak krzyża nad drzwiami. Po chwili skruszona wraca, klęka przed krzyżem i żegna się prawą ręką, całując ją na końcu z mlaśnięciem. Potem wstaje i ponownie wybiega z kuchni.
- Uaaa!!! – krzyk Alexandry.
Mała Alexis przestaje z przerażeniem skakać na skakance sklecionej z pokaźnego stanika Coco.
- Uaaa!!! – krzyk Alexandry.
Mops Alexandry, Van Gogh, podrywa się ze snu. Potem uświadamia sobie, że nie mógł nic słyszeć, ponieważ jest głuchoniemy i wraca do kojca.
Martwe ciało Alexandry Montmorency-Fasuto leży na schodach, gdy służaca wpada do salonu.
- Uaaa!!! – krzyk Coco.
Czemu Alexandra umarła? Czy Van Gogh naprawdę jest głuchoniemy? Czy Coco zakrzyknęła „Uaaa!!!” po hiszpańsku czy po angielsku? Jaki kolor miał stanik Coco, którego Alexis używała jako skakanki? Być może przyszłość kryje odpowiedzi na te frapujące pytania...

***
Słodko-kwaśne historie z Saccharine, odcinek... po prostu...
W rolach głównych:
Mira – Sara Barthes
Mala – Keira Couscor
Tamriel – Maximilian Tortez
Oraz Marille – Ralph Morgan

***

Alexandra Montmorency-Fausto przeżyła w Saccharine całe swoje życie. Wszystkie 65 lat. 65 lat, które odmieniły to miasteczko. Teraz jednak Alexandra Montmorency-Fausto nie żyje. A życie powinno toczyć się dalej. Nie wolno jednak lekceważyć wpływu jaki bardzo zauważalna osoba może mieć nawet po swojej śmierci.
Kazano wam czekać w salonie. Nawet za dobrze się nie znacie, tylko o sobie słyszeliście. Sara Barthes – opiekunka wnuczki pani domu, nie zdążyła dobrze poznać zmarłej, choć czuła, że lepiej nie zadzierać z taką kobietą jak Alexandra. Nagle Sara słyszy za sobą głośne splunięcie i czuje na plecach coś mokrego. Gdy odwraca się, widzi tuż za sobą służącą Coco, która niby to pogwizdując i rozglądając się po suficie, wyciera kurze ze... zdziwionego pyska mopsa Van Gogha, który błagalnie patrzy na Sarę.
Maximilian Tortez – przystojny i przebojowy, znał zmarłą dość długo, od początrku swojej pracy w fabryce czekolady był jednym z ulubieńców szefowej. Domyśla się, że mała, smutna dziewczynka, oparta o kanapę i bawiąca się swoimi czarnymi włosami to Alexis, ta z którą żywi tak wielkie nadzieje.
Keira Couscor nie ma pojęcia, dlaczego kazano jej przyjść do posiadłości Alexandry, którą znała tylko pobierznie, a i ta nie zdawała się za nią zbytnio przepadać. Czuje jednak, że jej cierpliwość zaraz się opłaci i pozna odpowiedź – czy ta będzie się jej podobała, to już inna sprawa.
Ralph Morgan jest wściekły. Nigdy nie widział tej kobiety na oczy, a każe mu się przychodzić z samego rana, 1-szej po południu, przychodzić do jej domu i czekać na nie wiadomo co. Jego żona Michelle, jest co prawda pracownicą fabryki czekolady, ale teraz już nie są razem, a Michelle wyjechała. Co on może mieć z tym wspólnego?
Nagle drzwi wejściowe otwierają się a do środka wchodzi przysadzisty mężczyzna, z dużym zakręconym wąsem. Powoli przemieszcza się ku zebranym, następnie rozgląda się po nich z niesmakiem, ignorując oczko mimowolnie puszczone do niego przez Coco, siada ociężale na kanapie i ni stąd ni z owąd robi się czerwony. Powód zmieszania niedługo uprzyksza wszystkim wrażenia węchowe. Sara słyszy za sobą podejrzany szept „Prawdziwy macho, mucho macho, ayayay...”. Grubas wyjmuje z aktówki jakieś dokumenty, a następnie rozpoczyna czytanie.
- „Ja, Alexandra Monmorency-Fausto”... w sensie nie ja, tylko zmarła... „Ja, Alexandra Monmorency-Fausto”... rozumieją państwo, przepraszam, że przerwę, że nie chodzi, o mnie, tylko o zmarłą prawda... jeszcze raz „Ja, Alexandra Montmorency-Fausto”... żeby była jasność – „ja” nie ja, to znaczy „ja”-„ja” tylko nie ja, ale tamto „ja”, zmarła, rozumiecie państwo... ehe ehe... „Ja Alexandra Montmorency-Fausto, w pełni władz na ciele i umyśle – nie wiedzieć czemu mężczyzna zaczyna chichotać przez dobrą minutę sam do siebie, w końcu odchrząkuje – „zapisuję cały swój majątek do równego podziału między moich żyjących potomków. Maximilianie Tortez – jesteś zaufanym mi człowiekiem – proszę Cię, byś chronił moją wnuczkę, i by włos jej z głowy nie spadł, dopóki nie odnajdzie się matka dziewczynki, moja synowa. Saro Barthes – nie znamy się długo, ale proszę Cię opiekuj się Van Goghiem i pomagaj Maxowi w opiece nad Alexis, dopóki nie odnajdzie się w końcu jej matka. Keiro Couscor – nakazuję ci opuścić Nadmorski Bar, za którego właścicielkę się uważasz. Zajmujesz go nieprawnie. Przed swoją śmiercią poprzedni właściciel popadł u mnie w długi. Jego weksle, a więc i lokal należą do mnie. No chyba, że spłacisz dług wynoszący 2 miliony dolarów, wtedy bar nadal pozostanie twój. Już przegrałaś. Max, proszę Cię, dopilnuj tej sprawy i wyznacz Keirze termin spłaty długu. Jeśli nie uda jej się go spłacić, bar wędruje w poczet mojego majątku. Ralphie Morganie – jesteś pewnie najbardziej z nich wszystkich zdziwiony, że tu się znalazłeś. Wiedz, że widziałam, gdzie twoja żona naprawdę pojechała na delegację. Pocztą powinny dojść do ciebie wskazówki. Coco Sanchez – kobieto noś w końcu porządną bieliznę. Wszystkie swoje staniki zapisuję mojej wieloletniej służącej i przyjaciółce – Coco Sanchez. Alexis, wiedz, że babcia kochała Cię najbardziej na świecie. Mam nadzieję, ze wyrośniesz na dzielną i piękną kobietę – masz to w genach. Podpisano –Alexandra Montmorency-Fausto”.

Wydawać by się mogło, że wszystkie najważniejsze rewelacje tego dnia już za wami. Wydawać, by się mogło...
Niespodziewanie frontowe drzwi otwierają się z hukiem, a do środka wpada elegancka, rudowłosa kobieta.

- Wszystko słyszałam. Skoro majątek ma być podzielony pomiędzy wszystkich żyjacych krewnych Alexandry Montmorency-Fausto, to połowa należy się prawnie Alexis, a połowa mojej córce, a jej nieślubnej wnuczce. I mam dowody, by to wykazać! – kobieta uśmiecha się diabolicznie i unosi do góry prawą brew. Czuć grozę.
 
__________________
Wszyscy chcą Twojego szczęścia... nie daj go sobie zabrać! gg 5067429
Baby Biatch jest offline