Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2014, 18:54   #8
Volkodav
 
Volkodav's Avatar
 
Reputacja: 1 Volkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwuVolkodav jest godny podziwu
-Kurwa mać - przeklną w duchu tę dziwną i kłopotliwą sytuację...
Baba za nic nie wyglądała na wiedźmę, choć Dewayne musiał przyznać, że nie wiedział jak wiedźmy wyglądają. Czuł po prostu, że Rudy bredzi. Z kobiet, które kapitan znał najbliżej obrazu czarownicy była Abena Abidemi, córka wodza plemiennego z wyspy, na której znajdowała się baza Casimir'a i jego ludzi. Ona podobno parała sie magią i urokami, ale ani dowodów na to nie miał ani za bardzo w magię i uroki nie wierzył. Jakoś tak już miał.
Pojmana też nie wyglądała na złodziejkę. Za mało cwaną gębę miała i wydawało się, że to co mówił Mike było bardziej powodowane chęcią gwałcenia niż rozwiązywania problemów czy łapania złodziei.
Natomiast czy była córką handlarza, za którą się podawała? Tego kapitan nie wiedział, ale był cień szansy, że ta elegancko ubrana, gładko gadająca i ewidentnie przestraszona kobiecina była rzeczywiście hanzytką a to otwierało drogę do okupu, który mógłby kupić drugą fregatę... Ale żeby to osiągnąć babie na pewno nie można było obciąć głowy, a optymalnie powinna wrócić w ręce tatusia z nienaruszoną cnotą (o ile w momencie znalezienia była nienaruszona - w to już korsarz nie wnikał).
Teraz jednak trzeba było zająć się 'zarządzaniem' załogą żeby osiągnąć cel w postaci zachowania życia tej hanzyckiej zdobyczy.
Casimir złapał kobietę za kark i podniósł na nogi tak żeby obejrzeć ją wyprostowaną. Rzeczywiście nie była niczego sobie choć kapitan wolał gorącokrwiste kobiety z Serpens.
-Mike! Dobra robota! - wrzasnął klepiąc pirata po ramieniu - Obyście obszymury były tak spostrzegawcze jak ten pirat tutaj! - zwrócił się do swej załogi wywyższając Rudego tak żeby podbudować jego morale i dać mu powód do dumy, który zakryje to co teraz powie Dewayne.
-Babe bierzemy na statek. Jeśli jest córką hanzyty to oskubiemy ojczulka do ostatniej monety! Zapłaci nam tyle, że po wszystkim każdy z Was kupi sobie swój własny burdel w Port Allende! A teraz słuchać mnie bo nie będę się powtarzał! Boris, Hektor, Ramirez, Johnson i Pale zapierdalać do owsa! Macie wzmocnić nasze straże gdyby się okazało, że jednak są tu jacyś nicponie dybający na nasze fanty! Reszta na plaże! Tam rozbijemy obóz bo już jutro płyniemy negocjować okup! - przerwał na chwilę zawieszając wzrok na młodym chłopaku - Ty Papuga zapierniczaj od razu starą ścieżką do szalupy i płyń do Czarnej Betty. Niech bosman opłynie wysepkę tak żeby ominąć mieliznę i podpłynie od południa na bezpieczną odległość od brzegu.
Po tych słowach jeszcze raz odwrócił się do Rudego i poklepał go po ramieniu po czym zapewnił o tym, że ma jak najlepsze zdanie o jego 'pracy'.
Kobieta zaś ledwo nadążała za wielkimi krokami Casimir'a i narzekała na bolące od mocarnego uścisku ramię jednak kapitan nie zwracał na to uwagi. Gdyby nie trzymał jej to pewnie skończyła by gorzej niż pyskata dziwka w jakiejś portowej knajpie (pyskate dziwki z portowych knajp najczęściej kończyły zgwałcone i pobite na śmierć - tak w ramach wyjaśnienia)....

Dewayne był zadowolony z niespodziewanego zwrotu akcji. W zasięgu wzroku miał skrzynie, które teraz były już chronione przez większą ilość korszarzy, więc czuł się spokojniejszy choć i tak nadal jakoś nie wierzył w historię o złodziejach. Teraz miał też w ręku kolejne źródło dochodu - jeńca i wiedział ze to może być warte więcej niż całe galery owsa....
-Kapitanie - bosman podszedł tak cicho, że korszarz nawet go nie usłyszał - To brać babę na statek?
-Tak bierz ją pod pokład. Ilu mamy tam ludzi? Pięciu? Dobra weź tu z plaży jeszcze dwóch... Tylko nie Rudego - ostatnie słowa wyszeptał
-Dobra, się wie kapitanie
Hegel był młodym chłopakiem, pewnie zbyt młodym żeby być bosmanem, ale znał się na fachu marynarza i do tego można było na nim polegać. To dwie cechy, które sprawiały, że Dewayne mu po prostu ufał.
 
__________________
Regulamin jest do bani.
Volkodav jest offline