Helmut w niemym podziwie obserwował ogrom i piękno hali w której się znajdowali. Szybko mu jednak przeszło, gdy pojawiła się perspektywa na zdobycie bogactwa. Gdy zobaczył masywne stalowe wrota miał wrażenie, że przez skórę czuje zgromadzone tam bogactwa. Sapał i stękał obmacując każdy cal drzwi i próbując na nie napierać. Wszystko na darmo. Pozostały niewzruszone. Zdenerwowany i zfrustrowany w końcu nie wytrzymał i wypalił. - Kurwa mać te drzwi są krasnoludzkie. Krasnoludy poradźcie jak je otworzyć. Powinniście się znać na tym najlepiej z nas.
Widząc jednak i ich bezowocne starania machnął ręką z rezygnacją. Skierowali swe kroki do wieży. Tam sprawa wyglądała bardziej obiecująco. Drzwi przynajmniej miały jakieś zamki i rygle. Znaczy dało się je otworzyć konwencjonalnymi metodami. Widział, że kamraci kombinują w liną i kotwiczką co nie było złym pomysłem, ale chyba wszyscy zapomnieli, że można te drzwi otworzyć złodziejskim sposobem.
Helmut popatrzył szybko na na Ludo. Niziołek jak narazie nie zdradzał żadnej aktywności. - Te Ludo... - zagadał olbrzym- Znasz się może bracie na otwieraniu zamków? Może ci frajerzy męczą się z liną na darmo. Pokaż co potrafisz.
Na rozwiązaniu złodziejskim zależało mu też dlatego, że nie miał ochoty wspinać się po linie. Z jego gabarytami nie był najsprawniejszym wspinaczem. |