Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2014, 23:29   #88
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Chodźcie, dopóki macie światło, żeby was ciemność nie przemogła; a kto chodzi w ciemności, ten nie wie, gdzie idzie

Dwa księżyce, coś czego człowiek nie widział do tej pory na oczy. Wielebny spoglądał na to zjawisko ze zdumieniem, przerażeniem modląc się do Boga w duchu. Świadomość, że to czego jest obecnie świadkiem, jest czymś nadzwyczajnym a może wręcz nadprzyrodzonym sprawiło, że rewolwerowiec wyszeptał tylko pod nosem:

-I ujrzałem: gdy otworzył pieczęć szóstą, stało się wielkie trzęsienie ziemi i słońce stało się czarne jak włosienny wór, a cały księżyc stał się jak krew. - i pocałował swój Colt, jakby miał być jego amuletem, przeciw złym siłom. Nie drżał cały, choć jego serce było zlęknione więc szukał w sobie tej wewnętrznej siły, która nie pozwoli poddać się strachowi. Przeżył nie jeden koszmar, lecz każdy z nich był tak namacalny, tak realny, że umiał sobie z nim poradzić. To czego był tutaj świadkiem, zaczęło mieć inny wymiar. Wymiar duchowy, którego wytłumaczenie, na próżno szukałby w Piśmie Świętym. Jedynie wiara w to, że cokolwiek się nie dzieje, jest z woli Pana dodawała mu sił. To było jego narkotykiem, w którym się zanurzył, by nie poddać się panice. By nie chcieć stąd uciec, bowiem wiedział, że to miejsce jest przeklęte. Wierzył jednak że tam gdzie zło, jest i dobro..a nim był Bóg. Jedyny Ojciec Wszechmogący, którego łaska i miłosierdzie, jest niezrównane. Liczył więc, że i może dla niego znajdzie się choćby ich kawałek.

A potem z ciemności wyłonił się mężczyzna, zataczając się jakby wlał w siebie całe morze Whiskey. By przewrócić się i upaść na ziemię, lecz nie dane było im rzucić mu się od razu z pomocą, bowiem mrok krył dla nich kolejną niespodziankę. Z ciemności wyłoniły się dziesiątki czerwonych ślepi. Czym były nie wiedział, i gówno to go obchodziło. Chwycił swój Winchester 1876, i przyłożył kolbę do ramienia [ówcześnie chowając płynnym ruchem Colta do kabury], mierząc w nadchodzące zagrożenie. Nie zamierzał jednak marnować nadaremno amunicji, wyczekując najlepszego momentu do strzału. Dopiero gdy cel był widoczny, wyłoni się coś więcej niż czerwone ślepia, Wielebny zamierzał zapewnić im...wieczny odpoczynek.

Serce Jeremiaha zwolniło, nie poddało się gniewowi wywołanemu strachem, lecz uspokoiło się. Ręka wydawała się pewna, a bystre oko czujne. Mężczyzna zaczął się uśmiechać, bowiem wiedział, że jeśli przyjdzie mu tu umrzeć, zamierzał zabrać ze sobą jak najwięcej tych skurwieli. Nie miał w sercu litości, bowiem jemu by jej mu nie okazano.

Dostrzegł kątem oka, że Panicz udał się do nieznajomego, więc rzucił:
Paniczu Harris..kogo nam tu Pan Wszechmogący zesłał ? - ciekawość zwyciężyła, bowiem w głowie pojawiła się nadzieja, że owym mężczyzną będzie sam Diabeł. Kula w łeb i po kłopocie. Będzie można wracać...o ile przeżyją tą noc…

Następnie spojrzał na Hawkes’a i stanął bliżej niego, tak by dwie lufy strzelb siały jak największy popłoch i zamęt. Walczył u boku wielu dzielnych ludzi, lecz Ci tutaj byli wyjątkowi. Różni jak czarne i białe, ale połączył ich jeden cel. Może nie najszlachetniejszy, może ich pobudki również nie były takie jednak był on taki sam. Dorwać i ubić psa, którego każdy z nich nienawidził. Mało chrześcijańskie, ale kto powiedział, że on Jeremiaha Johnston był dobrym chrześcijaninem. I na samą tą myśl z gardła Wielebnego wydobył się lekki śmiech.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline