Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2014, 10:53   #9
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Fascynacja przy eksploracji łączyła się nieodmiennie z uczuciem strachu. Wystarczyło, żeby w podzespołach kombinezonu coś źle zaskoczyło, a lurker mógł być martwy w parę chwil. Jak na ironię, może dlatego zwiedzanie głębin stawało się tak ekscytujące. Perspektywa niebezpieczeństwa nakręcała Denisa.
Wiedział, że nie może się przeforsować. Każdy, nadprogramowy wysiłek opłacał drogocennym tlenem. Neofici nurkowania często popełniłali ten błąd, że szarżowali przed siebie, popisywali umiejętnościami. Tymczasem ich bardziej doświadczeni koledzy wiedzieli już jak ważne jest rachowanie sił.
Arcon wytężył słuch, następnie spojrzał na detektor ruchu.


Małe kropki oznaczały niewielkich rozmiarów ryby. Poza nimi radar nie wysondował nic alarmującego. Denis mógł przystąpić do dzieła [Trudny test siły]. Ostrożnie przesunął kilka kamiennych bloków. Dzięki sile wyporu były one wyczuwalnie lżejsze, lecz wciąż stanowiły wyzwanie dla mięśni lurkera. Już przy odgarnianiu trzeciego, czuł pot sklejający koszulę z pianką wyścielającą skafander. Gruzowisko stanowiło przeszkodę możliwą do sforsowania, aczkolwiek dopiero po pewnym czasie. Ponadto Arcon był przeciętnie zbudowany. Tego typu zadanie było dla niego nie tylko czasochłonne, ale i mogło uczknąć sporo z rezerw powietrza. Trudno powiedzieć czy starczyłoby go na podróż z powrotem.

- Babe bierzemy na statek. Jeśli jest córką hanzyty to oskubiemy ojczulka do ostatniej monety! Zapłaci nam tyle, że po wszystkim każdy z Was kupi sobie swój własny burdel w Port Allende!
Kobieta zaczęła się szamotać, ale zdecydowany chwyt kapitana szybko ją ujarzmił. On sam począł wydawać rozkazy. Obecność płci przeciwnej musiała działać na jego ludzi rozpraszająco. Postanowił ich czymś zająć nim grupie przyjdzie do głowy więcej pochopnych pomysłów. Dewayne zarządził wzmocnienie czujki przy skrzyniach oraz przeniesienie obozu. Jak już wcześniej stwierdził, nieznajoma miała trafić na “Black Betty”, a sam statek odpłynąć bardziej na południe.
Po wszystkim wrócił w okolice brzegu, by mieć baczenie na przyszły transport. Musiał przyznać, że kobieta nieco go intrygowała. Czy była zaznajomiona z magią? Z pewnością nie, to bzdury. Widywał co prawda wiedźmy z Serpens, ale tamte były obwieszone talizmanami z kości i wykrzykiwały nieartykułowalne zawodzenia. Mike miał rację. Była dobrze urodzona, reprezentowała cywilizowany świat. Dewayne wnioskował, iż stanowi cenny łup.
Morze wciąż było spokojnie, ale niebo chmurzyło się. Niebo plamiły poszarpane obłoki barwy rtęci. Wilk morski zawiesił głowę wysoko, zmrużył oczy. Pokrzykiwania z plaży potwierdziły, że nie tylko on dostrzega coś między kłębowiskiem. Sterowiec sunął nad głowami korsarzy, zniżając systematycznie lot.


Na balonie zeppelinu łopotały ciemnoczerwone proporce. Przebita ostrzem miecza złota czaszka, zapowiadała obecność członka rodu la Croix. Casimir bywał trochę w świecie. Wiedział, że rodzina ta opowiada się za Wolnymi Miastami. Felix la Croix był szychą, siedział w Radzie jednego z miast. Zważywszy, że Hanza już dawno skutecznie ów uciszyła, kapitan spodziewał się wizyty jego potomka.
 
Caleb jest offline