Amélie włóczyła się między uliczkami i straganami, pisząc sms’y, rozmawiając z niektórymi znajomymi. Wadim najpewniej już skończył pomagać panu na rynku. Spędzała spokojnie, całkiem przyjemny dzień. Sama nie wiedziała ile to już godzin minęło zanim wyszła z domu. W końcu, ku swemu zdumieniu, zobaczyła nieopodal stojącą Milenę. Stała pod drzewem. Cała była umorusana, w ręku trzymała czarną reklamówkę z najprawdopodobniej jakimś pudłem. Była bardzo zamyślona, oddychała szybko.
- Wszystko w porządku? - zapytała podchodząc powoli do kobiety. - Nie wyglądasz najlepiej - stwierdziła i uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Amelia? Nie wierzę… jak dobrze, że tu jesteś.- kobieta widocznie odetchnęła z ulgą, jakby gorąca, gęsta para uleciała z przegrzanej maszyny- Znasz jakieś ustronne miejsce?- kiwnęła ukradkiem głową na ciężką torbę, którą trzymała w rękach. Na dłoniach i na torbie były gdzie nie gdzie ślady i grudki ziemi.
-Nie wiem, czemu ciągle myślę o tobie, ale to naprawdę może cię zainteresować, tylko dobrze, żeby nikt nas nie widział, kiedy będziemy to oglądały- dodała szeptem. Wadim wrócił do siebie, umył się, przekąsił coś i przebrał się.
Spotkał dwie siostry zakonne. Mówiły, że ksiądz był bardzo zadowolony i wdzięczny za uczynność Wadima i chciałby, żeby Wadim został tu tyle ile tylko ma ochotę. Poszedł z nimi do kuchni i pomagał trochę w przygotowaniach do obiadu.
-Jakie masz dziś plany Wadimie? Ty tak wszystko po polsku rozumiesz?- zapytała jedna z sióstr.
Druga kroiła warzyła i skaleczyła się w palec.
-Aa..aa! Au, auć, a…-
-Szybko, pod zimną wodę!- druga siostra odkręciła zimną wodę i wzięła rękę drugiej- Poczekaj, pójdę po jakieś plastry. Ah, niezdaro.
Gdy Rosalie dotarła na miejsce, wcześniej upewniając się, czy aby na pewno trafiła pod właściwy numer, z czujnością weszła do środka i nie naszukała się długo, kiedy trafiła na Jerycho siedzącego w kuchni i czekającego na nią. Atmosfera w mieszkaniu była faktycznie ciężka, dziewczyna od razu wyczuła niestandardowy przepływ energii magicznej. Olga wysłała sms’a do Jerycha. Napisała w nim, że przeprasza, ale spóźni się kilka minut, bo musi jeszcze odwołać wizytę księdza i postara się przyjść jak najszybciej. Jan czekał w swoim przybytku na umówioną klientkę. Dzisiaj faktycznie zbyt wielu klientów nie było, ze względu na to, że ich uwaga skupiona była na festiwalu.
Kaśka nie spóźniła się nawet o sekundę. Weszła z impetem do środka.
-Dzień doberek! To co? Co pan poleca?- zamknęła drzwi za sobą- Coś dla tej cichej ślicznotki, tylko nic perwersyjnego! Jest strasznie poukładana, ale chyba to w niej lubię.- w tym momencie dziewczyna zaczerwieniła się- Ah! Czuję, że będzie się cieszyć, a nawet jeszcze nic nie wybrałam! Haha! |