Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2014, 18:45   #1
Mroczny
 
Reputacja: 1 Mroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłośćMroczny ma wspaniałą przyszłość
[Autorski] Prastara przepowiednia

Przybysz to jedna z najwyższych gór w okolicy. Jest jedynym wzniesieniem w tym paśmie górskim, przekraczającym 2000 metrów n.p.w.p. Sam szczyt pokryty jest różnorakimi formami skalnymi. Gdzieniegdzie tylko można spotkać pojedyncze kępki trawy. Jakieś pięćdziesiąt metrów niżej zaczyna się już zbocze w całości pokryte trawą oraz wyrastającymi z ziemi to tu, to tam wyjątkowo wytrzymałymi krzewami kosodrzewiny. Im niżej, tym roślinność była bardziej różnorodna. Zmieniała się ona w zastraszającym tempie. Spowodowane to było bardzo gwałtownym obniżeniem terenu. Po zboczu biegła jedna tylko wydeptana ścieżka, trawersując między największymi stromiznami. Zwierzyny tutaj również nie brakowało. Na trawie zwykle pasły się dziwne czarne owce. W górach tych również widok kozic niskogórskich nie był niczym nie zwykłym - wyjątkowo majestatycznych zwierząt, które potrafią się poruszać po szczytach z niespotykaną wręcz zręcznością. Tutejsze kozice to bardzo duże zwierzęta, nadające się pod wierzch, przez co również są bardzo cenione. Schodząc niżej, między pierwsze drzewa można napotkać stada wilków, lub niedźwiedzie więc trzeba być ostrożnym. Jest to niezbyt uczęszczana okolica, więc zwierzęta te nie znają strachu przed człowiekiem, co powoduje, że są jeszcze groźniejsze.

Tego ranka nad Górami Niskimi nie było ani jednej chmury. Widoczność za to była niesamowita. Zwiastować to mogło rychłą burzę, na razie jednak pogoda się utrzymywała. Słońce znajdowało się niemal dokładnie nad wyspą, co oznaczało, że obecnie jest lato. Dookoła panowała cisza. Jedynie stadko owiec meczało sobie gdzieś na dole, a wiatr cicho pogwizdywał. Powietrze było rześkie i ciepłe. W tym momencie przeszył je bezgłośny grom, a w powietrzu dokładnie nad samym szczytem zmaterializował się człowiek. Upadł ciężko na skałę, pokrytą wilczym futrem. Najwidoczniej nie był to aż tak rzadki widok i ktoś przygotował je dla przyszłych przybyszów. Człowiek ów był tak zmasakrowany, że ciężko było nawet rozpoznać jego płeć. Nie miał jednak czasu by choć się pozbierać, gdy na plecy spadł mu kolejny mężczyzna. Ten był w trochę lepszym stanie, lecz powietrze i tak rozcięły dwa okrzyki bólu. Wkrótce dołączały do nich kolejne, aż do upadku ostatniej przybyszki - kobiety o szarych włosach. Wszyscy byli poturbowani w mniejszym, lub większym stopniu. Wszyscy byli chorzy. Teraz leżeli na nagiej skale, kuląc się z bólu i próbując dojść do siebie. Pierwszy mężczyzna, spróbował wstać. Reszta wciąż leżała. Obrzucił ich spojrzeniem, próbując sobie przypomnieć cokolwiek. Pamiętał jednak tylko podróż pełną bólu przez jakąś dziwną krainę. Cały czas leciał, taj jakby nie miał własnego ciała. Było to bardzo dziwne, rozmyte wspomnienie. No i pamiętał swoje imię. Nazywał się Alfrik. Zastanawiał się, czy ta piątka pamięta coś więcej. Szczerze jednak w to wątpił. Rozejrzał się po okolicy. Pod skałą, na którą upadł, leżały trzy skrzynie. Pokuśtykał do nich i spróbował je otworzyć. Pierwsza była pełna wełnianych ubrań - Ciepłych swetrów i portek oraz skórzanych butów. Mężczyzna dopiero teraz zauważył, że jest całkowicie nagi. Nie zważając na ból, ubrał się i przeszedł do kolejnej skrzyni. W tej znajdowały się proste noże myśliwskie, wraz z pasami. Też wziął jeden pas i zobaczył co jest w trzeciej skrzyni. Tam był liścik oraz fiolki z jakimś płynem. Na karteczce było napisane:

Cytat:
“W skrzyni tej znajduje się napój, który pomoże wam się zregenerować. Nie sprawi, że powrócicie do wcześniejszego stanu, lecz dacie radę dojść do naszej wioski. Gdy już ją wypijecie pójdzicie północną ścieżką. Macie siedem godzin marszu, wolnym tempem.”
Alfrik nie czekając na zachętę, wypił zawartość jednej z fiolek i obejrzał się znowu na swoich towarzyszy. Ci właśnie zaczęli się podnosić. Mężczyzna odezwał się do nich słabym głosem. -Jak się czujecie? W tych skrzyniach mam dla was fanty, które z pewnością poprawią Wam humor. - W tym czasie wypity płyn przyjemnie go rozgrzał od środka. Rany przestały go aż tak boleć, a nastrój mu się wyraźnie poprawił. Usiadł jeszcze z trudem na pobliskim kamieniu i zaczekał, aż reszta drużyny dojdzie do siebie.
 
Mroczny jest offline