Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2014, 19:10   #5
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
O bogach
- O władco Olimpu! Cóż za wspaniałe antre - blondwłosy znał swoje miejsce. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że jest niewiarygodnie słabszy niż prawdziwi bogowie. Różnica siły między świeżo wytworzoną parodią wywyższonej istoty - ostatniej iteracji szaleństwa, a pradawnym bóstwem, które nie bez powodu nosiło tytuł największego z władców. Panującego tylko nad najbardziej wspaniałymi. Ogrom jego władzy był tak wielki, że ludzie zdawali się całkowicie zbędni. Sam zaszczyt rozmowy z tą istotą był czymś wielkim, niemalże niespotykanym.
- Poszukiwania Kronosa trwają w ten, czy inny sposób. Mój partner, kapłan wiedzy, z całą pewnością stara się ustalić pozycję twego ojca. - odpowiedział, pochylając się delikatnie. Nie chodziło tutaj o pokorę. Jedynym zmuszającym do takiego zachowania elementem była świetlista otoczka boga błyskawic. Trudno było na niego patrzeć i nie miało to nic wspólnego z jego urodą.
- Kazałem Ci mu pomagać! -ryknął Zeus, a dwie błyskawice przeskoczyły gwałtownie po ziemi. - Luigi Nino sprawuje się o wiele lepiej niż ty. Byłem i u niego, gdzie przedstawił mi efekty swoich poszukiwań. Oświadczył też, że dawno nie widział twej osoby, gdyż kierowany własnymi pobudkami ruszyłeś na inne łowy. Według niego gdybyś mu pomógł już dawno pojmałby Kronosa. - Pan Olimpu bez wątpienia był wściekły, o czym świadczył swąd palonej w pobliżu trawy.
- Widziałem go najdalej dwa dni temu - Faust uśmiechnął się szeroko. Najwyraźniej pokaz mocy Zeusa nie robił na nim zbyt wielkiego wrażenia. Gdyby władca Olimpu pragnął pozbawić go żywota, to blondyn zapewne nie zdołałby nawet zareagować. Dokładnie tak, jak w przypadku pierwszego ataku Szaleństwa na któregokolwiek z herosów.
- Myślę, że kłopotem może być brak motywacji. - dodał po chwili, a jego lewa dłoń zaczęła gładzić kozią bródkę. - Jemu oferujecie efektywną nieśmiertelność, ja po prostu spłacam przysługę. - nie ukrywał powodów swego rozleniwienia. Kronos nie był obecnie zagrożeniem dla równowagi, a walczenie z potencjalnym zagrożeniem sprowadzałoby go do poziomu szaleńca.
Błyskawica łupnęła zdecydowanie za blisko strefy komfortu Fausta. - Smiesz stawiać m i warunki! -Ryknął Zeus, a jego oczy rozjaśniły się jeszcze mocniej. Włosy na ciele Boga jak i Blondyna uniosły się w górę. Strażnik równowagi poczuł jak po głowie przeszło mu lekkie wyładowanie.
- Jestem władcą Olimpu! Powinieneś być dumny, że pomożesz mi i zyskasz moją wdzięczność! Chcesz zapłaty!? Proszę bardzo zapłatą będzie to, że nie będziesz miał we mnie wroga strażniku! Nie zapominaj kim jesteś, do kogo mówisz. Znaj swe miejsce i powściągnij chciwy język!- ryknął brodaty mężczyzna, a jedno z drzew eksplodowało od nadmiaru magii w powietrzu.
- Czy ja wymagam od ciebie jakiejkolwiek zapłaty? - strażnik równowagi był również jej mistrzem. Bez szczególnego kłopotu mógł balansować między wszystkimi opcjami. Rozgniewanie kogoś, a wchodzenie mu głęboko w jego cztery litery. Słodzenie, jak i obrażanie. Wszystko było dobre, jeśli zostało wykorzystane w odpowiedniej ilości. Nie pozwolić, by żadna ze stron zyskała zbyt wiele.
- Twe słowa sugerują że tak, więc lepiej byś pamiętał gdzie masz stąpać. -Zeus lekko ochłonął, przez co jego włosy opadły. - Masz bezwłocznie udać się do Nino i skupić na odnalezieniu Kronosa, oraz tego który go uwolnił.
- Średnio pasuje to do twojej polityki nie mieszania się w ludzkie sprawunki - westchnął, rozkładając ręce na boki w geście bezradności. Nawet jeśli chciał, z całą pewnością nie miał możliwości, by przeciwstawić się woli Zeusa. Lepiej udać się tam, gdzie prosi, niż skosztować jego gniewu.
- To nie sa sprawy ludzi… a dokładniej nie tylko ich. Wiesz co Kronos bezie wstanie zrobić jeżeli wrócą mu moce. -warknął Zeus, jednak szybko jego ton złagodniał. - Po za tym gdyby to wyszło na jaw straciłbym twarz przed innymi Bogami. Dla tego jeżeli spotkasz Kronosa, nie możesz wezwać sądu. -ostrzegł go Bióg piorunów. - Użyj tego by wezwać mnie, moją żonę i brata. -wyjasnił, wyciągając w stronę blondyna iskrzący błyskawicami kamień.
- To stawia mnie w nieco lepszym świetle, niż mi się wydawało. - głowa Fausta wykrzywiła się nieco, jakby ukazanie słabości według potencjalnego wroga było oznaką wyższości. Czwarty z rodu zdrajców był rozbawiony całą sytuacją. Rozumiał jej powagę, nie zamierzał targować się z bogami. Przemknął już przez ten okres. Tym razem był zoobowiązany do spłacenia swego, zaciągniętego pośmiertnie, długu.
- Sugerujesz, że mogę wzywać do sądu tylko wybranych przez siebie bogów? - zapytał, nachylając się nieco w kierunku pana Olimpu.
- Nie. Dla tego nie otworzysz sali sądowej. Ten kamień nas sprowadzi. -odparł Bóg piorunów. - Osłabiony Kronos nie będzie stanowił dla naszej trójki wyzwania.
Prawa dłoń Fausta zderzyła się z jego czołem, zaś głośny plask przemknął przez całą leśną scenerię. Jakieś ukryte niedaleko zwierzęcie przeskoczyło z jednego drzewa na inne, oddalając się coraz dalej od miejsca surrealistycznego zdarzenia. Dopiero, gdy blondyn odchylił głowę do tyłu, a jego ręka wróciła do normalnego ustawienia, przemówił.
- Ty jesteś nawet bardziej próżny niż ja. - stwierdził, pochylając się nisko. Nie był pewien, czy to komplement, jednak z całą pewnością było to godne podziwu osiągnięcie. Powoli podnosił swą głowę z wyraźnym uśmiechem na ustach.
- Zważaj na słowa strażniku. - oczy Zeusa błysnęły, widać łatwo było go dziś rozjuszyć. - Już raz go schwytaliśmy, zrobimy to znowu. Jeżeli Kronos się uwolni sprawy przyjmą gorszy obrót… Wiesz co jest największym skarbem dla Boga? -zmienił nagle temat.
- Lojalność. - strażnik równowagi nie mógł być pewnym swej odpowiedzi. Właściwie, to powinien oczekiwać pomyłki. Czy zwykły śmiertelnik może zrozumieć byty o niewyobrażalnie większej skal? Mógł tylko próbować i wierzyć w swe przekonania.
- Jeśli chodzi o przeciętnego człowieka, gdy osiągnie on wyżyny swej wiary, obdarzy swego boga prawdziwą lojalnością. Będzie zwracał się do niego z prośbami, spełniał jego wytyczne, oddawał mu cześć. - rozwinął swoją odpowiedź, zaś jego prawda dłoń pojawiła się przed jego ciałem, prezentując bogowi znak “STOP”.
- To jednak nie wszystko. Gdy ktoś nie kwalifikuje się jako wierny, czy też zwyczajnie przekracza granice tego pojęcia, pojedyncze słowo jest w stanie zamienić potencjalnego wroga w godnego zaufania sojusznika. - uzupełnił. Dopiero po silnym wydechu opuścił dłoń, wskazując na koniec swego krótkiego przemówienia.
- Na pierwszy rzut oka ma to pewna słuszność, jednak jest coś ważniejszego dla nas. -stwierdził Zeus, zerkając gdzieś w dal. - Zostać zapomnianym, lecz nie utracić wiary. Być martwym, lecz żywym. - stwierdził enigmatycznie, by po chwili rozwinąć myśl. - O mym ojcu Kronosie krąży wiele legend wśród śmiertelnych. Każde jednak kończą się jego upadkiem. Rozumiesz do czego zmierzam strażniku? Ludzie wierzą w Kronosa, zdają sobie sprawę że istnieje, napełniając go mocą, jednak zapomnieli o tym, że może mieć on znaczenie. Dzięki temu zyskuje on moc bez żądnych zobowiązań. Jeżeli odzyska chociaż trochę wolności, jego czyny zostaną przypisane innym bóstwą. Będzie mógł niszczyć i łamać zasady, nie tracąc na tym nic, a szkodząc swym wrogą. To największy skarb o jakim może marzyc każde bóstwo, zepchnięte z piedestału. -wyjaśnił brodacz. - Rozumiesz, czemu ta misja jest taka wązna?
- Nigdy nie chciałem porzucić tego zadania - westchnął, będąc wyraźnie zawiedzionym sposobem, w jaki postrzegali go bogowie. Owszem, nie zawsze poświęcał ich zadaniom całą swą uwagę. Jeszcze rzadziej robił to błyskawicznie. W końcu boskie plany albo toczą się tempem odpowiednim dla wiecznych istot, albo wymagają rozwlekłych zmian w świecie ludzi. Obie z tych opcji wymagały czasu, a każda z nich z czasem potwierdzała zagrożenie dla równowagi.
- Wybacz, ale nie sposób spojrzeć mi na świat z waszego poziomu - westchnął, rozkładając ręce na boki.
Zeus przytaknął ruchem głowy. - Tak wiec ruszaj i nie zapominaj że to teraz twój priorytet. Luigi Nino czeka na ciebie w wiosce oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów na północ stąd. Stamtąd ruszycie już razem. -wyjaśnił bóg, zbierając się powoli do odejścia.
- Pamiętaj tylko o moich słowach. - blondyn obrócił się w kierunku północy. Jego prawa dłoń uniosła się do góry, machając boskiej istocie. Nie zamierzał się kłaniać. Nie padł na kolana. Potraktował Zeusa jak kogoś, komu kiedyś dorówna. Widząc zaś działania boga - będzie to szybciej, niż sądził.
- Obecnie spłacam swój dług. Nie myśl, że masz we mnie sojusznika. - stwierdził, zaś uśmiech na jego ustach rozszerzył się delikatnie.
- Nie masz też we mnie wroga - ostatnie słowa blondyna unosiły się w powietrzu gdy ten był już coraz bliżej osady.
 
Zajcu jest offline