Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2014, 15:28   #112
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Sophie przeklęła w myślach. Wreszcie miały jakiś ślad, ale oczywiście był on dla nich niedostępny.
- Musimy go jakoś stąd wykurzyć… - szepnęła Sophie. - Znaleźć coś, co przyciągnęłoby uwagę tego… czegoś. - kobieta zaczęła rozglądać się po okolicy.
-Jest tylko jedno co może przyciągnąć jego uwagę. My.- stwierdziła cicho Susan.
- My… - mruknęła i spojrzała na Susan. - Ty nie jesteś w stanie uciekać, ale możesz prowadzić, mylę się?
-Co ty planujesz?- wyszeptała przestraszona Susan.
- Musimy się tam dostać, prawda? - mruknęła Sophie. - Muszę go stąd wykurzyć, a nie powinno byc skrajnie niebezpiecznie przyciskając się przez te ruiny… chyba.
-To może być piekielnie niebezpieczne. Spójrz na niego… to żywy czołg.-rzekła w odpowiedzi Susan.- On się nie musi przeciskać przez szczeliny, po prostu zburzy przeszkody na swej drodze. Ale.. wydaje się pilnować...fontanny z jakiegoś powodu.
- Pewnie dlatego, że możnaby tam znaleźć odpowiedzi… Żeby nie było tak łatwo. - rozejrzała się po okolicy. - Przejdę wokół tego placu, może coś jeszcze znajdę.
-Tylko trzymaj się z dala od tej bestii.-szeptała Susan, mimo że potwór raczej nie mógł ich usłyszeć.- Wygląda naprawdę groźnie.
- Będę… - obiecała Sophie i wyszła z wozu na mały rekonesans.
Przemknęła po cichu do najbliższego budynku...mieszkalnego. Ale pomieszczenia na parterze były tak zdewastowane, że nie udało się znaleźć niczego użytecznego. Ponieważ trzymała się z dala od placyku, Sophie czuła się bezpieczna. I zauważywszy, iż sąsiedni budynek ma na parterze restaurację udała się właśnie tam. Na moment zamarła przy wraku samochodu podczas przechodzenia przez ulicę, bowiem wydawało się jej że potwór spojrzał w jej kierunku.
Przez moment slyszała jego ciężkie kroki i własne bicie serca niemal w idealnej synchronizacji. Niemniej potwór zawrócił, a ona dopadła restauracji… zniszczone stoliki rozczłonkowani goście i obsługa. Martwi i zasuszeni pośród rdzawych plam krwi. Sztućce wydawały się wyjątkowo żałosną bronią, więc Sophie poszła do kuchni i tam natknęła się na nieduży acetylenowy zbiornik przy kuchence gazowej. Ale też i wtedy dosłyszała nieprzyjemny dźwięk dochodzący z sali restauracyjnej… coś jak miecz ocierający się o kamienną posadzkę. Struchlała na moment przypominając sobie, że gigant nie jest jedynym potworem w tym mieście.
Sophie wzięła nieduży zbiornik i zaczęła po cichu się wycofywać tylnim wyjściem z kuchni.
Nie zdążyła… drzwi się uchylił i potwór wdarł się do kuchni.
Kiedy tylko potwór pojawił się w zasięfu jej wzroku odstawiła na ziemię i oddała w jego oczy dwa strzały.

Chyde ciało… pozbawione szyi. Głowa zawieszona na metalowej konstrukcji przyczepionej śrubami do ciała. I ostrza zamiast rąk i stóp, wbite bezpośrednio w żywe mięso. Niczym parodia baletnicy potwór ruszył na Sophie.
Sophie nie miała wielkiego wyjścia. Poturlała butlę bliżej potwora i sama odskoczyła jak najdalej, to drzwi bocznych. W nich stanęła i wystrzeliła do butli, kiedy potwór był obok niej.
Eksplozja rozerwała bestię, ale też i naruszyła i tak już poważnie uszkodzoną konstrukcję budynku. Sufit kuchni runął… a Sophie rzuciła się do drzwi prowadzących na zewnątrz budynku, cudem unikając przysypania gruzem.
Nie myślała wiele. Chciała tylko jak najszybciej się stąd oddalić, do Susan. Być może to wystarczy, szczególnie jeżeli cały budynek zacznie się zapadać, aby potwór odszedł od fontanny…
Niestety Susan miała rację, olbrzymi strażnik nie zainteresował się eksplozją. Nadal pilnował swego “skarbu” jakim była fontanna.
Kobieta w tym momencie przeżyła chwilowe załamanie. Co ona ma niby zrobić, jak działać? Otrząsnęła się jednak z tego. Cokolwiek ją czekało musiała to zrobić. Tylko co…
Wróciła do samochodu i spojrzała smętnie na Susan.
- Chyba tylko nasza obecność go ruszy, jak mówiłaś…
-To go odciągnę samochodem. Nie wydaje się dość szybki.- stwierdziła po namyśle Susan zaciskając dłonie na kierownicy.
- Jesteś pewna, że chcesz i jesteś w stanie to zrobić? - zapytała Sophie z troską w głosie.
-A mamy jakiś wybór?- zapytała cicho Susan.
- Raczej nie… - zerknęła w stronę potwora. - Tylko czy zdołasz do mnie znowu dotrzeć? Tam może być szansa na nasze uwolnienie.
-Nie wiem. Ale może jest jakaś inna droga.- zawahała się Chatiere.
- Inna droga? Na dostanie się do fontanny?
-Myślę, że fontanna jest przejściem do hotelu. Ale zapewne nie jedynym przejściem w tym miejscu.- odparła Susan po zastanowieniu.
Sophie biła się z myślami. Jej prześladowca twierdził, że poświęci Susan, kiedy przyjdzie odpowiedni czas… Czy taki nie przyszedł? Strząsnęła z sie tą myśl. Nie była taka, nie była.
- Możemy jeszcze pokręcić się, poszukać… - zgodziła się kobieta.
-Możemy… tylko czy znajdziemy?-zapytała Susan i uśmiechnęła się blado.- Może masz rację, może lepiej zapomnieć o fontannie i szukać dalej.
- Nie chcę nas narażać, a tym byłaby próba odciągnięcia potwora… Jedźmy dalej.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline