- No i stało się. - odrzekł Zygfryd. - Zalecam rozwagę przy zakupie prowiantu - rzucił, zwijając papiery. - A, i w umowie jasno stoi, że w przypadku, gdy wejdziecie w posiadanie pierścienia, a go nie oddacie należytemu właścicielowi, odsprzedacie komuś innemu i tak dalej, to będzie to równoznaczne utratą możliwości współpracy z gildią, jak i sprawa trafi w ręce straży miejskiej. - na koniec puścił oczko do nich. - Ale to pewnie doczytaliście dokładnie. Życzę udanych poszukiwań. - wziął papiery i odprowadził ich do wyjścia.
W sali głownej czekał na nich ten sam chłopak, co przy wejściu, podążając za nim, przeszli przez labirynt niskich korytarzy z powrotem na "powierzchnię". Promienie słońca dotarły do oczu Sontona, wzmagając już i tak wyjątkowo podły nastrój. Innym wydawało się, że chłopak udekoruje zaraz bruk zachodniego placu pięknym pawiem, co miało swoje odbicie w nagłym odsunięciu się od niego, acz ten, po znalezieniu punktu podparcia w postaci słupa zaraz doszedł do siebie. Chyba.
Mieli przed sobą perspektywę niby łatwego zarobku. Pozostawało tylko zaopatrzyć się w potrzebny sprzęt i prowiant... i być może zasiegięciu opini tu i tam. Zwłaszcza Kirze wydawało się, że słyszała już coś o Dara-taz. |