Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2014, 00:03   #35
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
- Najrozsądniej byłoby obrać inną drogę. Problem w tym, że nie ma gwarancji, że i na niej nie znajdziemy bandytów. W razie czego pojadę przodem i będę was ostrzegać - Terra wyraziła swoje zdanie. - Bor, czy te trakty wcześniej miały takie branie wśród tych obwiesi czy dopiero ostatnio zrobił się ich taki wysyp?
- Ostatnio właśnie tyle tego gówna się tam rozsypało - oznajmił Bor. - A teraz mogą być lepiej zorganizowani niż wcześniej.
Nie było nigdy gwarancji, że droga, którą obierze się w Ordillionie ostatnimi dniami, będzie bezpieczna, wolna od poważniejszych zagrożeń. Zwłaszcza, gdy zbliżali się do miasta, w którym ostatnio gorzała atmosfera rewolucji, którą trzeba było zdusić w zarodku.
- Z drugiej strony jeśli zawrócimy, to damy im niepotrzebnie więcej czasu na przygotowanie się - Terra spojrzała uważniej w kierunku Asurgatty. - Odwołując się do tego, co powiedziałam wcześniej, wygląda na to, że musimy ruszać na przód.
- Trzech wojów na ten wielki grajdół? - mruknął Bor. - Nie chciałaś jakoś wchodzić do karczmy, w której siedziało sześciu cieciów. - zauważył.
- Owszem, i teraz tego żałuję, że tak się z nimi cackaliśmy. Już nie popełnię tego błędu.
Cezik węszył za swoimi ulubionymi przysmakami. Niestety, Terrze te akurat się skończyły.
- Wybacz, Cezik, ale jabłka się skończyły - mruknęła na znak pustej sakwy od kwaśnawych owoców.

* * *

Parę godzin na siodle spędziła na siodle, będąc wyczulona na najmniejszy szmer i doglądając zbirów, by ich tym razem bezlitośnie pozdejmować strzałami. Terra tym razem bardziej zdecydowanie postępowała naprzód, uporała się z kaprysami swojego wierzchowca.

A tym czasem ktoś ją ubiegł.
W pobliżu traktu Terra znalazła dwa ciała ludzi. Wyglądali na zbójów, którzy zginęli na miejscu. Pierwszy, bacząc na strzałę wbitą w lewe oko, nie miał większych szans na przeżycie. Grot musiał przeszyć mózg dostatecznie głęboko, niszcząc po drodze gałkę oczną, żeby doszło do okropnej śmierci.
Drugi zaś stanowił zagadkę dla Terry, bowiem na ciele nieboszczyka trudno było dopatrzeć się śladów cięć, pchnięć czy kłucia. Wyglądał na zdrowego - pomijając fakt, że był martwy.
- Przynajmniej dwóch mniej do załatwienia - mruknęła Terra, przeszukując denatów. Niestety wyglądało na to, że ktoś ich wcześniej ogołocił, bo dziewczyna nie znalazła przy nich niczego interesującego.
I wtedy wówczas Terra znalazła coś w rodzaju maleńkiej rzutki wbitej zza prawym uchem wśród gęstych, splątanych włosów martwego zbója. Tego śmierć dopadła ciszej niż tego pierwszego. Wyglądało na to, że igła była natarta silną trucizną, która zakończyła życie ofiary.
W każdym razie ktoś, kto zabił tych ludzi wykazywał się wprost zabójczą precyzją. Strzała w przypadku pierwszego pokonała odległość co najmniej kilkudziesięciu kroków i została wystrzelona gdzieś zza drzew. Podobnie jak igła, choć ta odległość była znacznie mniejsza.
Nagle z lasu wystrzeliła strzała wycelowana w Terrę. Dziewczyna miała albo dużo szczęścia albo dużą szybkość i zręczność, bo pocisk minął ją o cal od szyi. Strzała wbiła się w ziemię, podobnie o cal przeszywając jedną z przednich kończyny Cezika. Koń stanął dęba, zarżał głośno i puścił się galopem naprzód.
- Żesz kurwa! - wypaliła Terra, pomna na swój niefart. Wierzchowiec oddalał się, na szczęście Terra miała przy sobie broń. I tyle było ze szczęścia w nieszczęściu, bo ani Bor ani Harmonijka nie dostrzegli agresorów. Choć widzieli, że ktoś z lasu ich obstrzeliwuje. Konie stepowały niezbyt spokojnie.
Terrze pozostała jedynie “Płotka” po poległym Targensie, która również objawiała zaniepokojenie całą sytuacją. Dziewczyna nie tracąc czasu czym prędzej podbiegła do konia i szybko na niego wsiadła.
- Psia krew, żeby tylko nie te chędożone zjeby z lasu - przeklął siarczyście Bor i ponaglił swego konia, wcześniej rzucając do Terry. - Weź ich zastrzel, bo nas do grobu wpędzą!
Ale Terra nie widziała strzelca, przynajmniej na razie. Chociaż wkrótce dostrzegła jakąś sylwetkę, która mignęła pośród drzew, która szykowała się do obstrzału towarzyszy. Niewiele myśląc Terra sięgnęła po łuk i puściła w tą postać strzałę, po czym popędziła swego nowego wierzchowca do przodu. Nie spojrzała, czy pocisk zranił agresora, była zajęta ponaglaniem zastępcy Cezika.
Więcej strzał nie poleciało. Nie wiadomo, czy atakujący sam oberwał strzałą od Terry czy po prostu zaprzestał, kiedy cel znalazł się już nieco za daleko.

Dziewczyna uniknęła drugi raz śmierci. Cóż, na brak atrakcji to ich drużyna narzekać nie mogła. Nie minął tydzień, a już kostucha przyszła po nich dwa razy.
Terra otrzymała jedną z odpowiedzi, kto mógł zabić tamtą dwójkę zbirów. Tylko dlaczego ten ktoś czekał, aż ich nieustraszona trójka zbada ciała? Wahał się? Nie. Może przygotowywał broń do ataku? Pewnie tak. Czuła, jak serce pompuje ze sporą mocą krew w jej ciele.

- Widać, mają dobrych strzelców - burknął Bor. - Widziałaś ich, Terra?
- Widziałam, jak ktoś przemknął się między drzewami… Ale przepraszam, Bor, nie widziałam twarzy…
Brodaty mężczyzna wciągnął nosem powietrze, zaś Harmonijka spojrzał na Terrę, jakby samym spojrzeniem chciał ją zapytać o więcej szczegółów tego zdarzenia.
- Nie potrafię ci opisać osoby, która do nas strzelała - dodała nieco pewniej żołnierka. - Wiem, że strzeliłam w nią. Chyba trafiłam albo spłoszyłam ją, bo tamta zaprzestała ostrzału po tym wszystkim.
Niestety, Cezik uciekł i trudno było oczekiwać, że wróci. A kiedy kwadrans czy dwa później odnaleźli zagryzionego wierzchowca Terry, było pewne, że grupce żołnierzy tego dnia szczęście nie dopisywało. Może jakieś dzikie psy zaatakowały konia, co wydawało się trudne do uwierzenia, że tak silnego konia powaliłyby byle przybłędy i lupy.
Dziewczyna ciężko westchnęła. Z trudem wyciągnęła pozostałości po jej bagażu. Była zła, że bogowie robią sobie tragikomedię z ich udziałem. Nie dość, że straciła zacnego towarzysza broni, to jeszcze straciła zacnego towarzysza misji. To już była gruba przesada - dwie istoty za dużo.
Harmonijka przejął część ekwipunku świętej pamięci Targensa, Terra po raz ostatni pogłaskała łeb swego wiernego zwierzęcia. Z niechęcią, ale ruszyła w dalszą drogę.

Tym razem skupiła się na tym, aby żaden z jej kamratów nie ucierpiał od jakiejkolwiek strzały i ostrza. Ewentualnie innych, zatrutych broni.
Jednak to co stało się bardzo niedawno, zaniepokoiło Terrę z innych powodów niż możliwy fortel herszta bandytów i jego ludzi...
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline